Liberalne myślenie nie sprawdza się w kryzysie
Trzeba zrozumieć, że budowana dziś infrastruktura będzie odpowiadać na wyzwania pojawiające się w kolejnych dekadach. Zbiornik Racibórz Dolny uratował Wrocław. Inwestycje takie jak CPK lub elektrownia jądrowa mogą za wiele lat pomóc w przetrwaniu kryzysu i uratować Polskę – pisze Paulina MATYSIAK
.Nasza uwaga w ostatnim czasie skupiona jest oczywiście na powodzi i odpowiedzialności za nią. Rzecz jasna, nie za samo działanie natury, lecz raczej za zabezpieczenie się przed nim i reakcję na katastrofę.
Często powtarzany truizm, że nie da się wygrać z naturą, jest co najwyżej ideologiczną podbudową bezczynności. Sprawne państwo jest od tego, żeby przewidywać zagrożenia i łagodzić ich skutki.
Czy reakcja na nadchodzącą powódź była spóźniona? Czy zaniedbania ostatnich lat są winą polityków Prawa i Sprawiedliwości, czy Platformy Obywatelskiej? Nie zamierzam odpowiadać na te pytania, bo nie mam tu pełnej wiedzy. Być może dowiemy się tego w przyszłości, a może stanie się to kolejnym polem bitwy w wiecznej wojnie PiS-u z PO.
Wiem jednak, że substytutem państwa nie jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, a substytutem premiera – Jerzy Owsiak. I że państwo ma środki i możliwości, żeby pomagać poszkodowanym. Nie musi w tym celu wzywać na pomoc organizacji, która nie dysponuje nawet promilem jego budżetu.
Wszelkie zbiórki pieniędzy, darów, organizowanie noclegów i posiłków dla powodzian i ratowników są pięknymi gestami, które chętnie wykonujemy. To też pomoc, której na miarę własnych możliwości udzielamy. Pomoc organizują obywatele, politycy, organizacje pozarządowe. Ale to działania, które powinny mieć miejsce obok państwowego wsparcia i które tak naprawdę powinny je uzupełniać, a nie zastępować.
Liberalne myślenie przyzwyczaiło nas do tego, że systemową państwową aktywność można zastąpić indywidualnymi odruchami serca. Trzeba jednak pamiętać, że bogactwo i bezpieczeństwo zapewnia ludziom sprawne państwo, a nie poleganie na solidarności zwykłych ludzi.
.Podczas tej powodzi zobaczyliśmy też wiele innych działań podyktowanych liberalną ideologią. Skrytykowana z każdej strony propozycja, żeby 100 mln zł przeznaczyć na pomoc poszkodowanym gminom w formie niskooprocentowanych pożyczek, nie jest niczym innym, jak przejawem tej właśnie ideologii. Zamiast bezzwrotnej pomocy dla ludzi, którzy już nie zawrócą biegu rzek, które zniszczyły ich domy, pojawił się pomysł pożyczek, które potem poszkodowani w powodzi ludzie będą musieli odpracować za to, że dotknęła ich katastrofa naturalna.
Obawiam się również, że zapowiedzi premiera Tuska z zeszłego tygodnia, że prognozy nie są zbyt pesymistyczne i że nie powinniśmy spodziewać się tragedii, były podyktowane właśnie takim neoliberalnym myśleniem jego formacji: ważne jest to, żeby nie ucierpiały wielkie miasta. Lokalne podtopienia się wydarzą, ale trzeba chronić Opole i Wrocław, a los mieszkańców Nysy, Kłodzka lub Głuchołazów jest tylko kwestią lokalną. Stoję na stanowisku, że wspólnota, która nie jest chętna bronić każdego ze swoich członków, nie zasługuje na zaufanie żadnego z nich.
Życie i dobytek ludzi chronią dziś m.in. Wojska Obrony Terytorialnej i Ochotnicza Straż Pożarna. Są też oczywiście żołnierze, policjanci, ratownicy z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego czy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Do tego mieszkańcy, którzy pomagają sobie nawzajem, budują zabezpieczenia tam, gdzie to możliwe, i którzy sprzątają swoje wioski i miasta po kataklizmie, jaki się przez nie przetoczył.
Neoliberałowie kochają powiedzenie, że przypływ podnosi wszystkie łodzie. Mam wrażenie, że na naszych oczach przypływ wszystkie łodzie utopił. Wojenka PiS-u i PO stała się nieznośnie absurdalna wobec prawdziwych wyzwań i prawdziwych ludzkich dramatów. Naprzemienne okładanie się pałkami odchodzi na dalszy plan, gdy okazuje się, że na koniec dnia zostajemy z jednym państwem, jedną polityką publiczną, jednym sposobem radzenia sobie z problemami. Wszyscy znamy opowiastkę o tym, jak pani w przedszkolu rozdziela walczących chłopców i najbardziej interesuje ją odpowiedź na pytanie „kto zaczął?”. Mnie nie interesuje, kto zaczął, bardziej interesuje mnie to, że komuś krew cieknie z nosa, a ktoś ma podbite oko. I to, co trzeba zrobić, to opatrzyć rany.
.Skupianie się na wielkich miastach jest jedynie przejawem wielkich kompleksów. Na ochronę, pomoc i wsparcie zasługują zarówno mieszkańcy Kłodzka, Lądka-Zdroju, Stronia Śląskiego, Nysy, Jeleniej Góry, Głuchołazów i innych mniejszych miejscowości, jak i ci mieszkający w dużych aglomeracjach. Od modowych wyborów polityków i „kryzysowych” kurteczek bardziej interesuje mnie kryzysowa pomoc dla poszkodowanych. A tę można szybko uruchomić, jak pokazuje przykład lewicowej minister Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Wnioski powodziowe można składać w uproszczonej procedurze i szybko otrzymać środki pieniężne. To przykład sprawnego państwa w praktyce.
Dziś patrzymy na południe Polski i tam kierujemy pomoc, modlitwy i dobre myśli. Ale musimy zacząć też wybiegać w przyszłość. Trzeba zrozumieć, że budowana dziś infrastruktura będzie odpowiadać na wyzwania pojawiające się w kolejnych dekadach. Zbiornik Racibórz Dolny uratował Wrocław. Inwestycje takie jak CPK lub elektrownia jądrowa mogą za wiele lat pomóc w przetrwaniu kryzysu i uratować Polskę.