Paweł SZROT: Tom Rose rozumie Polskę, ostro ocenia Europę

Tom Rose rozumie Polskę, ostro ocenia Europę

Photo of Paweł SZROT

Paweł SZROT

Poseł na Sejm RP X kadencji. Wcześniej sekretarz stanu w KPRM a następnie Szef Gabinetu Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji UW.

Parę minut wystarczyło, żeby się przekonać, jak bardzo różni się obecny ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Tom Rose od swego poprzednika – pisze Paweł SZROT

.Znane są w USA tendencje izolacjonistyczne. Jednym z ich przejawów, który nie budzi zapewne jakichś większych kontrowersji czy niepokoju, jest fakt, że amerykański Kongres nie przystąpił do światowej Unii Międzyparlamentarnej. Jest to organizacja szacowna i stara (kiedyś została uhonorowana Pokojową Nagrodą Nobla), a jej działalność sprowadza się do organizowania formalnej współpracy między parlamentami krajów świata.

Amerykańska absencja w tej Unii oznacza, że w polskim sejmie mamy kilkadziesiąt międzynarodowych grup parlamentarnych i tylko jeden zespół – Polska-USA. Do tego zespołu, którego przewodniczącą jest poseł Koalicji Obywatelskiej Aleksandra Uznańska-Wiśniewska, zapisałem się i ja, głównie dlatego, że uczestniczenie w relacjach transatlantyckich Polska-USA z pozycji Szefa Gabinetu Prezydenta RP było może najciekawszym doświadczeniem w mojej karierze politycznej. Do tej pory zespół spotykał się głównie z kongresmenami stanowymi Massachusetts, którzy mieli to do siebie, że w dużej części byli polskiego pochodzenia (i irlandzkiego) oraz stanowili w miarę jednorodną grupę polityków Partii Demokratycznej.

Kiedy dostałem więc zaproszenie na spotkanie zespołu z dawno oczekiwanym ambasadorem Tomem Rose’em, od razu zaznaczyłem to w swoim kalendarzu. O ambasadorze Rosie wiedziałem – poza tym, że długo zwlekał z przyjazdem do kraju akredytacji – głównie to, że jest konserwatywnym dziennikarzem, dawnym doradcą wiceprezydenta Pence’a i wierzącym i praktykującym Żydem. Żydem, dodajmy, będącym sprawdzonym przyjacielem Polski i niestrudzonym obrońcą Polaków oskarżanych bezpodstawnie o współudział w Holocauście. Postawa taka nie jest, mówiąc oględnie, standardem popularnym ostatnio w tej grupie etniczno-religijnej (świeć Panie nad duszą nieodżałowanego Szewacha Weissa!).

Parę minut wystarczyło, żeby się przekonać, jak bardzo różni się obecny ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce od swego poprzednika. Wyraźnie widać, że żywe doświadczenie z amerykańskich mediów jest zupełnie inne niż z uniwersytetów Wschodniego Wybrzeża i świata dyplomacji.

Tom Rose zaczął spotkanie z polskimi parlamentarzystami od wielu bardzo pozytywnych słów pod adresem Polski – jasne jest, że po prostu lubi i szanuje nasz kraj. Ambasador już na samym początku zaznaczył, że jest świadom, jak ostry wewnętrzny konflikt polityczny toczy się w Polsce, i wyraził uznanie, że nie dotyczy on spraw bezpieczeństwa i polityki zagranicznej. Taktownie nikt nie sprostował, że to jednak nie do końca tak. Jeśli jednak ktoś się spodziewał na tym spotkaniu doskonale symetrycznych i dyplomatycznych treści, to mógł przeżyć rozczarowanie. Owszem, ambasador Rose unikał jakiejkolwiek bezpośredniej krytyki swego gospodarza, czyli Polski.

Jeśli chodzi o politykę europejską – to zupełnie inna historia. Tu Ekscelencja nie owijał w bawełnę. Usłyszeliśmy, że Europa osłabia się sama. Że Europa, w której wymyślono ideę wolności słowa, teraz walczy z własnym dorobkiem. Szczególnie ostra ocena dotyczyła europejskiej polityki klimatycznej i energetycznej. Oberwało się naszym zachodnim sąsiadom za likwidację niemieckiej energetyki jądrowej. Pewnie nie zaskoczę tu nikogo, jeśli powiem, że większość członków zespołu, uczestników tego spotkania, to moje Koleżanki i moi Koledzy z Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość. Nie zaskoczę też nikogo, kiedy przyznam, że przyjmowaliśmy z nieskrywaną aprobatą to, co mówił ambasador. Sytuacja koleżanek i kolegów z koalicji Donalda Tuska była, powiedzmy, bardziej skomplikowana. Jedna z pań posłanek zdecydowała się nawet na dosyć desperacką szarżę, żeby przekonać gościa, że planeta jednak płonie. Ambasador pozostał niewzruszony. Rozwój gospodarczy to tania energia.

.Reprezentuję w sejmie okręg bydgoski i zadając ambasadorowi pytanie, zaznaczyłem, że tam polsko-amerykańska współpraca wojskowa jest szczególnie widoczna. W tym roku nad bazą lotniczą pod Inowrocławiem zaczęły latać śmigłowce Apache. Byłem tam dwa lata temu z Panem Prezydentem Andrzejem Dudą, kiedy amerykańscy piloci zaczynali szkolić polskich.

Nawiązując do słów prezydenta Trumpa, spytałem, czy nie nadszedł czas, aby powiedzieć więcej o wzmocnieniu współpracy militarnej Polska-USA. Ambasador potwierdził, szczegółowo wskazując, jak wiele można tu zrobić choćby na polu cyberbezpieczeństwa. Co jeszcze ważniejsze, ambasador zgodził się z moją tezą, że polskie doświadczenie historyczne od kilkuset lat pozwala zdefiniować Rosję jako zagrożenie. Nie próbował tu niczego niuansować i zasłaniać się amerykańską perspektywą.

To było dobre spotkanie ze sprawdzonym przyjacielem Polski, co nie oznacza, że nad tą relacją nie należy dalej aktywnie pracować.

Paweł Szrot

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 grudnia 2025
Fot. Adam CHEŁSTOWSKIi/FORUM