10 października 1923 urodziła się Marianna Jarosz-Krasnodębska - Sprawiedliwa wśród Narodów

10 października 1923 roku Piaskach koło Lublina urodziła się Marianna Jarosz-Krasnodębska. W 2001 roku została uhonorowana - wraz z rodziną - tytułem Sprawiedliwej wśród Narodów Świata za uratowanie podczas niemieckiej okupacji w Piaskach koło Lublina życia 13 członkom żydowskich rodzin Honigów, Hubermanów i Lewinów.

10 października 1923 roku w Piaskach koło Lublina urodziła się Marianna Jarosz-Krasnodębska. W 2001 roku została uhonorowana – wraz z rodziną – tytułem Sprawiedliwej wśród Narodów Świata za uratowanie podczas niemieckiej okupacji w Piaskach koło Lublina życia 13 członkom żydowskich rodzin Honigów, Hubermanów i Lewinów.

Marianna Jarosz-Krasnodębska – życiorys

.„Pomagałam i jako łączniczka AK z ŻOB i jako osoba prywatna. Dostarczałam ukrywającym się Żydom żywność, ubrania i dokumenty z polskimi nazwiskami. Bałam się, było to ryzykowane, ale przecież jakoś przeżyłam. To był nasz ludzki obowiązek. Oni byli takimi samymi ludźmi jak my, różniła nas religia i obyczaje, ale przecież byliśmy obywatelami jednej, wspólnej ojczyzny – Polski” – powiedziała PAP tydzień przed swoimi setnymi urodzinami Marianna Jarosz-Krasnodębska.

„Mieszkałam przy ulicy Lubelskiej 75. W naszym domu mieszkali Żydzi i sklepy mieli, bo myśmy mieli duży dom, czynszowy taki. Na dole było osiem lokali sklepowych i zawsze dwa, trzy lokale wynajmowali Żydzi” – wspominała. Historycy szacują, że w 1939 r. żydowska społeczność Piask liczyła ponad cztery tysiące osób, czyli ponad 60 proc. mieszkańców.

Ojciec Marianny, Ignacy Jarosz, pochodził z Piask, był rzemieślnikiem-budowlańcem, ukończył lubelską szkołę kupiecką. „Był społecznikiem, w radzie gminnej w Piaskach był zastępcą wójta” – wskazała.

Jaroszowie mieli kamienicę pod wynajem i duże gospodarstwo rolne. Przez cały okres okupacji pomagali Żydom w getcie w Piaskach, dostarczali żywność, ukrywali w domu i zabudowaniach gospodarczych.

„Było nas ośmioro, sześciu synów i dwie córki. Wszyscy uczestniczyli w działaniach konspiracji” – wyjaśniła.

Praca dla innych

.W 1940 roku Marianna wstąpiła do Związku Walki Zbrojnej, a rok później – do Wojskowej Służby Kobiet ZWZ-AK. Pod pseudonimem Wiochna pełniła funkcję dowódcy drużyny i łączniczki AK z Żydowską Organizacją Bojową w Piaskach. Kontaktowała się z przywódcą ŻOB w Piaskach, Izaakiem Kochenem (1910-43). Młodszy brat Marianny, Maksymilian Jarosz przekazywał mu broń.

Z pomocą pracującego w Arbeitsamcie (niemiecki urząd pracy) znajomego Marianna niszczyła dokumenty – spisy mieszkańców Piask. Uchroniło to wielu z nich przed wywiezieniem na przymusowe roboty do Rzeszy.

Jaroszowie pomagali ukrywającym się osobom pochodzenia żydowskiego. Jednym z nich był Józef Honig, któremu udzielali schronienia. W swoich wspomnieniach nazwał Mariannę „niezwykle odważną dziewczyną”. Pomogli też jego ojcu i bratu oraz żydowskiej rodzinie Lewinów, która w grudniu 1940 r. została deportowana przez Niemców spod Szczecina.

„Moi rodzice ich przyjęli, bo akurat był u nas lokal wolny. Ich było troje, ojciec i dwie córki: Hana i Gertruda, a on Wolf. Mieli tylko ręczny bagaż” – wspominała

„W rodzinie Świtaczów był żydowski chłopiec, na Siedliskach niemiecki albo czeski Żyd, u Zajączkowskich cała rodzina. Zajączkowski bardzo Żydom pomagał. Pani Makosiowa z synkiem u Baranowskich. I księża i dr Bażański, który dostarczał im leki, opatrunki” – wspominała Jarosz-Krasnodębska pomoc udzieloną Żydom przez innych mieszkańców Piask w wywiadzie udzielonym Teresie Torańskiej, opublikowanym w 2016 r.

Pomoc Żydom

.„Z całą stanowczością i z czystym sumieniem muszę powiedzieć, że nikt z piaseckich ludzi nie zdradził ukrywających się Żydów. Mógł nie pomóc, bo się bał, ale Żyda nie wydał. Były dwa przypadki konfidentów, ale zostali zgładzeni przez AK” – podkreśliła.

Ofiarami niemieckiego terroru padli jej bracia. W lutym 1941 r. Jan Jarosz został aresztowany. Był torturowany przez gestapowców w Zamku w Lublinie. W kwietniu wywieziono go do Oświęcimia, gdzie został zamordowany. 4 sierpnia 1943 r. Daniel Schulz, volksdeutsch z pobliskiej Malinówki, zastrzelił Czesława Jarosza – polonistę i absolwenta KUL.

Po wojnie Marianna założyła rodzinę, zamieszkała w Poznaniu, później w Lesznie. W drugiej połowie lat 50. powróciła do Piask, a później przeprowadziła się do Lublina. Po upadku PRL uczestniczyła w wydarzeniach patriotycznych i rocznicowych. Jako świadek historii prowadzi zajęcia edukacyjne w szkołach i bibliotekach w Lublinie i województwa.

Sprawiedliwi wśród Narodów Świata

.Dnia 11 czerwca 2001 roku Ignacy, Anna, Maksymilian, Aleksander Jaroszowie i Marianna Jarosz-Krasnodębska zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata za uratowanie życia łącznie trzynastu osobom z żydowskich rodzin Honigów, Hubermanów, Lewinów. Medal odebrała Marianna.

„Ból serce ściska na wspomnienia tej okrutnej, bestialskiej zbrodni. Niemcy – mordercy zabrali im prawo do życia, odarli z majątku, godności, człowieczeństwa” – mówiła 18 grudnia 2018 r. podczas uroczystości przyznania honorowego obywatelstwa państwa Izrael sześciu mieszkańcom Lubelszczyzny w ośrodku Brama Grodzka – Teatr NN w Lublinie.

21 września 2019 r. Jarosz-Krasnodębska została matką chrzestną sztandaru Batalionu Dowodzenia Wielonarodowej Brygady im. Romualda Traugutta.

W maju 2022 r. Bogna Bender-Motyka zaprezentowała film dokumentalny „Polacy na ratunek Żydom. Rodzina Jaroszów”.

O roli mieszkańców Lubelszczyzny

.Dnia 8 września 2023 r. w Kuratorium Oświaty w Lublinie odbyła się prezentacja dla mediów Wojewódzkiego Projektu Edukacyjnego im. Marianny Krasnodębskiej „Sprawiedliwi Lubelszczyzny”. Gościem honorowym była patronka wydarzenia kapitan Marianna Jarosz-Krasnodębska. Celem projektu do uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych jest upowszechnienie wiedzy o roli mieszkańców Lubelszczyzny, którzy narażając życie własne i swoich rodzin, ratowali osoby pochodzenia żydowskiego przed eksterminacją podczas II wojny światowej.

Organizatorem projektu jest Lubelski Kurator Oświaty we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej Oddział w Lublinie, Lubelskim Samorządowym Centrum Doskonalenia Nauczycieli oraz Centrum Jana Pawła II w Lublinie.

Od 1963 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie przyznaje tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata osobom, którzy w czasie Holokaustu z narażeniem życia i bezinteresownie nieśli pomoc prześladowanym Żydom. Na medalu jest wyryta sentencja z Talmudu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat”. Do stycznia 2022 r. na całym świecie medalami Sprawiedliwych wśród Narodów Świata uhonorowano 28 217 osób z 51 krajów, w tym 7232 Polaków.

Kara śmierci za pomoc Żydom 

.Na temat Polaków, którzy w czasie II wojny światowej ratowali Żydów, na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Jan ŚLIWA w tekście “Miłosierni Samarytanie w czasach Zagłady“.

„Często koncentrujemy się na wielkich decyzjach, ale życie składa się z serii drobnych, lecz istotnych wydarzeń. Bronisław Erlich, polski Żyd, wówczas młody człowiek, napisał książkę, w której opowiada o swoich wojennych przygodach. Mając niezbyt żydowski wygląd, próbował przeżyć „na polskich papierach”. Pewnego dnia został zatrzymany przez niemiecki patrol i zabrany na komisariat. Przyszedł oficer i nie wiedząc, co robić, powiedział żołnierzom: „Zabierzcie go na Gestapo w mieście!”. Służyła tam Polka, zrozumiała sytuację, przytuliła policjanta i powiedziała: „Hans, puść go, on chce tylko wrócić do domu”. Oficer zgodził się. Oczywiście nikt nie omawiał ani nie wyjaśniał sytuacji, porozumienie nastąpiło bez słów. Życie pana Bronisława znowu zostało uratowane”.

„Takie małe wydarzenia, nigdzie nierejestrowane, były decydujące. Każde z nich było jak gra z losem w rosyjską ruletkę. Gdyby zdecydowana większość Polaków nie była gotowa do pomocy, szansa na wygranie tych wszystkich gier o przeżycie w ciągu sześciu lat byłaby bliska zera. A przecież wielu przetrwało. Ale ich strach był bardzo realny, jedna przegrana oznaczała śmierć. Nic dziwnego, że wielu pamięta głównie ten strach i wszystkich bliskich, którzy zginęli, a nie otrzymaną pomoc”. 

.„Niemiecka groźba kary śmierci była bardzo realna. To choćby – jeden z wielu podobnych – przypadek rodziny Ulmów we wsi Markowa w południowo-wschodniej Polsce. Ulmowie przez lata pomagali Żydom, w 1944 r. mieli u siebie dwie żydowskie rodziny, łącznie osiem osób. Wiedzieli, jakie jest ryzyko. Byli dobrymi i odważnymi ludźmi. I dobrymi chrześcijanami – w ich Biblii przypowieść o miłosiernym Samarytaninie była zaznaczona na czerwono. I złożyli ostateczne świadectwo swojej wiary. Pewnego dnia zostali zadenuncjowani, przyjechali Niemcy, zabili najpierw wszystkich Żydów, potem Józefa Ulmę, jego żonę Wiktorię w zaawansowanej ciąży, a po krótkim zastanowieniu – sześcioro dzieci (od 1,5 do 8 lat). Wszystko to wydarzyło się na oczach innych Polaków i było dla nich jasnym przekazem. Wszyscy wiedzieli: następnego dnia może się to przytrafić także mnie, bez litości. Życie za życie – to nie była gra dżentelmenów. Jeśli ukrywałeś Żyda, przerażony sąsiad mógł cię wydać. Gdyby Żyd został złapany przez Niemców, mógłby po torturach i zwiedziony fałszywymi obietnicami wskazać wszystkich, którzy mu pomagali: śmierć dla nich, śmierć dla niego. Zobowiązania moralne można analizować na seminarium z etyki, ale wobec oddziału SS z wycelowanymi karabinami maszynowymi wygrywają instynkty biologiczne” – pisze Jan ŚLIWA.

PAP/ Maciej Replewicz/ Wszystko co Najważniejsze/ LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 października 2023