
W piątek przypada 83. rocznica pierwszej masowej wywózki Polaków na Sybir. Od tego czasu o czerwca 1941 r. władze Związku Sowieckiego deportowały w czterech wywózkach na Wschód kilkaset tysięcy obywateli polskich.
.Dzień 10 lutego 1940. r. to data – symbol kojarzona z deportacjami Polaków na Sybir, ale w zasadzie finalizowała ona przygotowany wcześniej przez sowietów cały proces wywózek – mówi kierownik działu naukowego Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku dr Marcin Zwolski. Muzeum swoimi różnymi działaniami upamiętnia ofiary, nie tylko tych zsyłek na Sybir, ale dokumentuje losy ludzi, prowadzi badania naukowe, edukuje.
Rocznica pierwszej masowej wywózki Polaków na Sybir
.Pierwsza z czterech masowych deportacji Polaków na Sybir rozpoczęła się w nocy z 9 na 10 lutego 1940 roku. Przeprowadzona została przez Sowietów, którzy od 17 września 1939 okupowali wschodnie tereny II Rzeczypospolitej. Tego dnia w głąb Związku Radzieckiego wywieziono około 140 tysięcy obywateli polskich. Wśród deportowanych były głównie rodziny wojskowych, urzędników państwowych, pracowników służby leśnej i kolei ze wschodnich obszarów przedwojennej Polski.
„Ludzie na Kresach zostali obudzeni o północy ze snu mocnym łomotaniem w drzwi. Dano im tylko pół godziny na spakowanie się i saniami przy 40-stopniowym mrozie dowożono ich do stacji kolejowej. W bydlęcych wagonach, w nieludzkich warunkach, pod eskortą żołnierzy NKWD wywożono Polaków na Sybir i Kazachstanu” – mówił o wydarzeniach sprzed 83 lat prezes Związku Sybiraków w Kielcach Stanisław Wierzbicki, którego rodzice zostali deportowani w 1941 roku na Sybir.
„Przybyli do miejscowości Stalińsk, która teraz nazywa się Nowokuźnieck. Tam urodziłem się ja, podobnie jak i moja siostra. Tam też chodziłem do rosyjskiej szkoły. W 1958 roku jako ostatni z repatriantów przyjechaliśmy do Polski, do Kielc” – wspominał Wierzbicki.
Następne wywózki Sowieci przeprowadzili w kwietniu i na przełomie czerwca i lipca 1940 roku oraz na przełomie maja i czerwca 1941. Ich celem była depolonizacja Kresów Wschodnich i sowietyzacja ludności mieszkającej na terenach zagarniętych Polsce we wrześniu 1939 roku.
„W głąb Związku Sowieckiego wywieziono przede wszystkim polską elitę. Chodziło o to, aby pozbyć się tych obywateli polskich, którzy mają największą świadomość swojej przynależności narodowej i państwowej. W ten sposób najłatwiej było zniszczyć polską państwowość” – powiedziała Patrycja Zatorska-Milewska z kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej.
Pierwsza masowa deportacja zorganizowana przez NKWD odbyła się w warunkach, które dla wielu okazały się wyrokiem śmierci. Temperatura dochodziła do minus 40 stopni. Według historyków, co trzecia deportowana osoba zmarła z głodu i wycieńczenia.
Setki tysięcy ofiar zbrodniczej polityki przesiedleńczej ZSRR
.Według szacunków władz RP na emigracji, w wyniku deportacji w latach 1940-41 do syberyjskich łagrów trafiło około miliona osób cywilnych. Historycy z Instytutu Pamięci Narodowej oceniają liczbę deportowanych na 800 tysięcy osób.
W pierwszej wywózce deportowano m.in. wielu mieszkańców Białegostoku. W piątek w południe przy Pomniku Grobie Nieznanego Sybiraka w Białymstoku odbędą się uroczystości miejskie. Rano kwiaty złożą tam władze wojewódzkie. Po południu przy Muzeum Pamięci Sybiru odbędzie się akcja „Światło Pamięci” ze stawianiem na torach zniczy symbolizujących deportowanych.
„10 lutego jest dla nas taką datą – symbolem. Zawsze pamiętamy o tym, że historia deportacji obywateli polskich przez Związek Sowiecki ani nie zaczęła się ani nie zakończyła się 10 lutego. Pamiętamy o deportacjach w okresie międzywojennym, kiedy Polacy mieszkający w Związku Sowieckim już w latach 30-tych byli deportowani – i tu mówimy o dużych liczbach, dziesiątkach tysięcy Polaków przemieszczanych przymusowo w granicach Związku Sowieckiego – pamiętamy też zawsze o tych, którzy byli deportowani w końcu wojny i po jej zakończeniu“- powiedział dr Marcin Zwolski.
Badacz zaznaczył, że rocznica 10 lutego przyjęła się jako moment do oddawania hołdu ofiarom, ich upamiętnienia. Historycy – na podstawie opracowanych źródeł – przyjmują, że w czterech akcjach deportacyjnych z lat 1940-41 wywieziono na Wschód ok. 330 tys. obywateli polskich. Zwolski zaznaczył, że – jak to określił – „konsensus” w tej sprawie wypracowano wśród historyków w latach 90-tych XX w., choć przyznaje, że sami sybiracy podają większe liczby. Wyjaśnił, że skala wszystkich represji – nie tylko wywózek – była znacznie większa.
„Polaków kierowano do łagrów, wcielano do wojska, podlegali również innym przymusowym przesiedleniom jak np. przesiedlenia z pasa przygranicznego, przymusowe przesiedlenia do pracy czy też na przykład rekrutowanie do pracy, które też miało pewną dozę przymusowości. Tych represji było dużo więcej i na pewno polskie ofiary tych represji przekraczały milion, natomiast w tych czterech deportacjach mówimy o ok. 330 tys. ofiar. Ja wiem, że sybiracy są emocjonalnie przywiązani do tych innych liczb, natomiast my jako historycy, jako naukowcy, musimy operować konkretnym wynikami, konkretnych badań” – wyjaśnił Zwolski.
Problemy źródłowe
.Dodał, że przez wiele lat możliwości badania problematyki deportacji były ograniczone, wiele prac, które powstawały bazowały na ograniczonych źródłach i raportach np. rządu emigracyjnego polskiego w Londynie, na pamięci ludzkiej.
„Były to źródła, które były obarczone wieloma problemami, skażeniami badawczymi, ale wyniki tych badań bardzo mocno wryły się w pamięć i szczególnie środowisko sybirackie bardzo mocno się do nich przywiązało. W latach 90-tych pojawiły się możliwości badania źródeł pierwotnych, których autorami byli funkcjonariusze, organy NKWD, ministerstw sowieckich zaangażowanych w proces deportacji i choćby źródła transportowe, mówiące o konkretnych przemieszczeniach” – mówił Zwolski.
Podkreślił, że badacze cały czas szukają nowych źródeł, nie są np. do końca opublikowane informacje z materiałów, które udało się pozyskać w latach 90-tych w archiwach rosyjskich, a wciąż nie są też przebadane archiwa, np. na zachodzie czy nawet polskie, np. w lokalnych muzeach czy archiwach.
Wciąż odnajdujemy nowe informacje
.W ocenie Marcina Zwolskiego, nowym spojrzeniem i dowodem na to, że wciąż odnajdywane są nowe informacje dotyczące tematyki deportacji jest wydana właśnie przez Muzeum Pamięci Sybiru książka znawcy tematu prof. Albina Głowackiego pt. „W tajdze i w stepie”.
Promocja tego wydawnictwa odbędzie się w Muzeum Pamięci Sybiru 16 lutego. Profesor Głowacki opisuje – na podstawie źródeł m.in. z archiwów rosyjskich – cały proces przygotowania do realizacji deportacji. „Skupia się na tych wszystkich tygodniach, miesiącach do poszczególnych czterech operacji. Myślę, że jest to nowe podejście, które pokazuje te całe operacje w nieco innym świetle” – ocenił Zwolski.
Przypomniał, że publikacje o wywózkach zaczynają się zazwyczaj od dnia, gdy zaczęły się deportacje. „A tak naprawdę możemy powiedzieć, że ta operacja nie rozpoczęła się 10 lutego, ona się właściwie 10 lutego w pewien sposób zakończyła, sfinalizowała. Ta operacja była przygotowywana od jesieni 1939 r. To są miesiące potężnie zakrojonej akcji, w której uczestniczyło można powiedzieć kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt tysięcy osób, które były w nią wtajemniczone” – powiedział Marcin Zwolski.
Dodał, że wymagało go przygotowania operacji wywózek, selekcjonowania ludzi do tych wywózek, obmyślenia gdzie będą zesłani. „Profesor Głowacki skupił się właśnie na tych elementach, pokazał te rzeczy, o których myśmy bardzo często wcześniej zapominali czy też uważali, że są mniej ważne. Natomiast kiedy się przeanalizuje ten cały proces decyzyjny władzy sowieckiej i różnego rodzaju organów sowieckich okazuje się, że są to elementy niezwykle istotne i to są elementy, które wyjaśniają wiele rzeczy” – powiedział Marcin Zwolski.
Kieleckie obchody rocznicy pierwszej masowej wywózki Polaków na Sybir
.Rocznica pierwszej masowej wywózki Polaków na Sybir została uczczona w piątek w Kielcach. Przed Pomnikiem Sybiraków na Cmentarzu Starym oraz przed Pomnikiem Katyńskim na Cmentarzu Partyzanckim złożono kwiaty i zapalono znicze.
Wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk podkreślił podczas uroczystości, że 83 lata temu zaczął się okres zwany „Gehenną Kresów”. Dodał, że w historii Polski nigdy nie było takiej skali represji, deportacji, wywózek w tak strasznych warunkach. Nawiązał też do trwającej wojny na Ukrainie i wyroku ośmiu lat więzienia, jaki otrzymał polonijny działacz na Białorusi Andrzej Poczobut.
„To zło wróciło w tej najgorszej postaci. Dlatego musimy tym bardziej pamiętać o tym, co było 83 lata temu. Musimy wszystkim o tym mówić, bo to jest obraz tego, do czego zdolny jest nasz sąsiad z północy i wschodu. Musimy być przygotowani na najgorszy scenariusz, bo to zło się nie tylko odradza, ale i się rozszerza” – podkreślił Piotr Wawrzyk.
„Dzisiaj oddajemy hołd tym, którzy nie wrócili z tej gehenny, jak również tym którzy wrócili i dali świadectwo prawdy, a dla nas wszystkich powinna to być przestroga wobec tych wydarzeń, które się dzieją za naszą wschodnią granicą” – mówił prezydent Kielc Bogdan Wenta.
Bezwzględność Kremla kiedyś i dziś
.„Badanie zbrodni katyńskiej nauczyło mnie wiele o historii Rosji i bezwzględności Kremla. Instytucje dyktatorskie, które umożliwiły masakrę, nie przestają być zagrożeniem” – pisze Andrew KAVCHAK, autor książek „The Katyn Forest Massacre: An Annotated Bibliography of Books” oraz „Katyn Grandson: No Permission to Forget”.
Pisarz przypomina, że „w 1932 roku Sowieci podpisali z Polakami pakt o nieagresji. 17 września 1939 r. złamali jego postanowienia i najechali Polskę pod płaszczykiem misji wyzwoleńczej. W następnym miesiącu zorganizowali wybory, aby pokazać, że ich nowi poddani są zadowoleni z nowych granic, nowego systemu politycznego i rosyjskiej zwierzchności. Brzmi znajomo?”
„5 grudnia 1994 roku Rosja podpisała Memorandum Budapesztańskie o gwarancjach bezpieczeństwa. Ukraina zrzekła się na rzecz Rosji swojego arsenału jądrowego, a w zamian Rosja zobowiązała się do poszanowania suwerenności Ukrainy i powstrzymania się od gróźb i użycia siły wobec tego państwa. Jednak 27 lutego 2014 r. wojska rosyjskie zajęły Krym. 16 marca 2014 roku zainscenizowały referendum, które umożliwiło przyłączenie Krymu do Rosji. Napaść ta była jednak dopiero początkiem. Rosja uzbroiła powstańców w ukraińskich obwodach Doniecka i Ługańska, które razem nazywa się Donbasem. 21 lutego 2022 roku Rosja oficjalnie uznała nowe „republiki ludowe”, Doniecką i Ługańską, a następnego dnia przetransportowała na ich terytoria swoje siły wojskowe. 24 lutego rozpoczęła inwazję na resztę Ukrainy. Kreml nie określił swojej agresji jako wojny. Była to „specjalna operacja wojskowa” mająca na celu wyzwolenie Ukraińców spod władzy rzekomych faszystów” – podkreśla Andrew KAVCHAK
„Wdzierając się w głąb Ukrainy, rosyjskie wojska pojmały ukraińskich żołnierzy i cywilów. Po odbiciu kilku zajętych przez Rosjan miast Ukraińcy odkryli przejawy zbrodni wojennych. Jednym z incydentów, który przyciągnął w kwietniu znaczną uwagę mediów, była masakra w Buczy. Zdjęcia z miasta przedstawiały setki ciał cywilów, ustawionych w rzędzie z rękami związanymi za plecami, zastrzelonych z bliskiej odległości, co sugeruje, że doszło do zbiorowych egzekucji. Nic więc dziwnego, że nagłówki w mediach nawiązywały do zbrodni katyńskiej“.
.„Następnie pojawiły się doniesienia o przymusowych deportacjach do Rosji dziesiątek tysięcy ukraińskich cywilów, w tym również dzieci. Déjà vu“.
PAP/Janusz Majewski/Izabela Próchnicka/WszystkoCoNajważniejsze/PP