Ataki hybrydowe Kremla to codzienność – minister spraw wewnętrznych Estonii

Ataki hybrydowe Rosji przeciwko Estonii są codziennością od początku XXI wieku. Nasze społeczeństwo i polityka – szczególnie w porównaniu z wieloma innymi państwami Europy – są jednak „Rosjo-odporne”. Nie mamy najmniejszych złudzeń co do imperializmu i zamiarów Kremla – powiedział minister spraw wewnętrznych Estonii Lauri Laanemets.
Rosyjskie ataki hybrydowe
.Estońska Służba Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ISS) poinformowała w lutym, że osoby odpowiedzialne za akty wandalizmu w Estonii – m.in. uszkodzenie prywatnego samochodu ministra Laanemetsa oraz zniszczenie kilku pomników – działały na zlecenie rosyjskich służb specjalnych. ISS oświadczyła, że celem operacji hybrydowej było „sianie strachu i stworzenie napięcia w estońskim społeczeństwie”.
„Zagrożenie operacjami hybrydowymi – prowokacjami, cyberatakami, kampaniami dezinformacyjnymi czy presją migracyjną na nasze granice – z pewnością pozostaje wysokie. W szerszym ujęciu jednak próby te są jedynie niedogodnością, która mobilizuje i wzmacnia nasze społeczeństwo przeciwko obecnemu rosyjskiemu reżimowi. Operacje takie nie mogą w żaden sposób podważyć naszego porządku konstytucyjnego, bezpieczeństwa wewnętrznego ani funkcjonowania państwa” – zaznaczył.
Minister Laanemets zauważył, że „w odróżnieniu od wielu innych państw wpływy Rosji na politykę i gospodarkę Estonii są raczej skromne i stale maleją”. „Oczywiście agresja na Ukrainę na pełną skalę dwa lata temu była kolejnym punktem zwrotnym, który jeszcze bardziej zmniejszył polityczne i gospodarcze wpływy Rosji w Estonii” – dodał polityk.
Wyjaśnił, że działania Kremla „to nic nowego”, jednak przyznał, że Rosja po 24 lutego 2022 roku zintensyfikowała wysiłki na rzecz budowania podziałów w estońskim społeczeństwie. „Odbywa się to głównie poprzez szerzenie fałszywych informacji, prowokacje i rekrutację lokalnych +agentów+. Istotną słabością (Estonii) jest znaczna mniejszość rosyjskojęzyczna. Wiele z tych osób żyło w rosyjskiej sferze informacyjnej, co czyni je znacznie bardziej otwartymi na rosyjską propagandę” – zwrócił uwagę minister spraw wewnętrznych Estonii.
„Dlatego też po ponad 30 latach przywracania niepodległości wreszcie podejmujemy odważne, nieco trudne, ale konieczne kroki, takie jak reforma edukacji, która ma na celu zminimalizowanie roli języka rosyjskiego” – dodał. Laanemets podkreślił, że brak znajomości języka oficjalnego kraju przyczynia się do dysproporcji społeczno-ekonomicznych, spychając osoby rosyjskojęzyczne na margines, ułatwiając tym samym zadanie rekruterom służb specjalnych Kremla.
Wycofanie języka rosyjskiego z estońskich szkół
.Od początku inwazji Rosji na Ukrainę władze Estonii podjęły decyzje o m.in. stopniowym wycofywaniu edukacji w języku rosyjskim z estońskich szkół, usuwaniu z przestrzeni publicznej symboli sowieckich czy odebraniu broni osobom niebędącym obywatelami Estonii, UE czy państw NATO – głównie przebywającym w kraju Rosjanom i Białorusinom.
„Decyzja o ograniczeniu prawa do posiadania broni została podjęta na podstawie kilku ocen ryzyka. W toczącym się obecnie procesie dawnego działacza o otwarcie prokremlowskich poglądach jednym z zarzutów jest właśnie próba utworzenia jednostki +obrony cywilnej+ składającej się z posiadaczy broni, wrogo nastawionych do państwa estońskiego i jego władz. Nasza policja zaczęła już zbierać broń od osób, które w połowie marca stracą prawo do jej posiadania, i jak na razie z radością mogę powiedzieć, że większość zainteresowanych okazała zrozumienie i chęć współpracy” – powiedział PAP minister Laanemets.
„Usuwanie pomników sowieckich jest posunięciem koniecznym, sygnałem. Było kilka osób protestujących przeciwko temu i sporo więcej, które były tym poruszone. Jest to jednak sygnał, który musieliśmy wysłać w kontekście wojny na Ukrainie. Ekspansjonistyczna agresja Rosji pokazuje, że niewiele zmieniło się przez ostatnich 100 lat i musimy bardzo jasno określić naszą perspektywę historyczną. Pomniki te nie były już tylko obiektami historycznymi, ale w obecnym kontekście stały się aktywnymi symbolami rosyjskiego imperializmu i braku szacunku wobec sąsiednich narodów i ich kultury” – wyjaśnił szef estońskiego MSW.
Działalność szpiegowska
.W ostatnich tygodniach estońskie służby zatrzymały Wiaczesława Morozowa, pochodzącego z Rosji profesora Uniwersytetu w Tartu, podejrzewając go o działalność szpiegowską oraz odmówiły przedłużenia pozwolenia na pobyt Metropolicie Eugeniuszowi, zwierzchnikowi Estońskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego.
„Te sprawy nie są powiązane; może jedynie tym, że obaj mężczyźni są Rosjanami” – zauważył. „Nie mogę udzielić informacji niejawnych na temat pracy Morozowa dla rosyjskich służb, mogę jedynie zapewnić, że nie miał on nigdy dostępu do wrażliwych danych rządu Estonii” – zaznaczył Laanemets.
„Decyzja dotycząca Metropolity Eugeniusza była podjęta przez policję, m.in. na podstawie oceny Służby Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W żadnym wypadku nie dotyczy ona Estońskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego jako instytucji, ale Metropolity jako jednostki i obywatela Rosji” – podkreślił estoński polityk.
„Był on mianowany z Moskwy, nie ma rodziny czy innych powiązań z Estonią. Jako obywatela rosyjskiego spędzającego większość czasu w Rosji uznano go za znajdującego się pod wpływami rosyjskimi, a musimy pamiętać, że Patriarchat Moskiewski jest integralną częścią reżimu kremlowskiego i jego machiny propagandowej” – wyjaśnił Laanemets.
„Pomimo tych doniesień oraz niedawnych informacji o wandalach mających na polecenie służb Rosji siać niepokój w Estonii, nie ma żadnych powodów do paniki” – uspokoił szef estońskiego MSW.
Minister Laanemets zauważył, że „jedynie ok. 20 proc. z rosyjskojęzycznej mniejszości Estonii można określić „putinistami” i nawet oni doskonale rozumieją, że lepsze życie czeka ich właśnie w Estonii”. „Jakość życia, usługi rządowe, infrastruktura – oni doskonale wiedzą, że po tej stronie granicy jest po prostu lepiej. Ich pociąg do Rosji to nostalgia, tęsknota spowodowana tym, że nie czują się częścią naszego społeczeństwa. Dlatego wreszcie podejmujemy kroki, jak reforma edukacji czy inwestycje w nasze lokalne, rosyjskojęzyczne media”.
Kraje bałtyckie są przygotowane
.Mimo niepokoju, jaki zachowanie Rosji wzbudza w całej Europie, Illimar Lepik von Wirén zapewnia we „Wszystko co Najważniejsze„, że Estonia jest przygotowana na tę sytuację – ona i wszystkie kraje bałtyckie budowały tę gotowość przez ostatnie trzydzieści lat od momentu odzyskania niepodległości.
„Niezmiennie przeznaczamy na wydatki wojskowe więcej niż wymagane 2 proc. naszego PKB. Estonia i inne kraje bałtyckie pokazują w ten sposób, że traktują NATO bardzo poważnie. Dzięki współpracy i odpowiednim środkom przeznaczanym na obronność radzimy sobie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, zarówno gospodarczo, jak i militarnie” – przekonuje.
„Państwa całego Sojuszu Północnoatlantyckiego powinny poważniej potraktować 2-procentowy standard NATO w zakresie wydatków wojskowych. Oczywiście z roku na rok jest coraz lepiej, jednak jest z tym związanych jeszcze wiele wyzwań. Si vis pacem, para bellum. W krajach bałtyckich przygotowywaliśmy się do obecnej sytuacji tak dobrze, jak tylko mogliśmy; agresywna postawa Rosji nie jest dla nas zaskoczeniem.”
„Dużo poważniej powinniśmy traktować przypadki mikroagresji lub agresji poniżej progu wojny. W takich sytuacjach Zachód nie powinien jedynie reagować, lecz zająć zdecydowane stanowisko i działać. Skutki zaniedbań na tym polu dziś widać wyraźnie. Narody europejskie muszą nauczyć się, jak radzić sobie z działaniami wojny hybrydowej. Dezinformacja, przez lata sączona do głów europejskich społeczeństw, jest tu doskonałym przykładem” – zaznacza autor.
„W obecnej sytuacji nadal powinniśmy modernizować nasze wojsko” – podkreśla Illimar Lepik von Wirén. „Jako kraje bałtyckie powinniśmy nadal wzmacniać nasze relacje z sojusznikami NATO i Unii Europejskiej. Nie wolno nam zapomnieć, że głównym celem sojuszu jest odstraszanie, a nie prowadzenie wojny. Musimy też pamiętać, że w kontaktach z Rosją należy być sprytnym. Nie chodzi tylko o użycie siły militarnej, ale także o wykorzystanie naszej siły ekonomicznej. Powinniśmy również naciskać w UE i NATO na wspólną politykę zagraniczną w kontekście odpowiedzi na pytanie, jak należy postępować z Rosją.”
„Zarówno UE, jak i NATO powinny zająć zdecydowane stanowisko wobec działań rosyjskich” – zaznacza na koniec. „Slogan 》jesteśmy głęboko zaniepokojeni《 dziś już nie wystarcza. Musimy pracować razem, by nie zostać podzieleni siłą.”
PAP/ Jakub Bawołek/ Wszystko co Najważniejsze/ LW