Dlaczego nie możemy skończyć ze zmianą czasu?

W nocy z 29 na 30 marca ma miejsce zmiana czasu – z zimowego na letni. Wskazówki zegarów przesuniemy z godz. 2.00 na 3.00, przez co będziemy spać godzinę krócej. Do czasu zimowego wrócimy w ostatni weekend października.
Zmiana czasu po raz pierwszy została zastosowana podczas I wojny światowej
.W całej Unii Europejskiej na czas letni przechodzi się w ostatnią niedzielę marca, a do czasu zimowego wraca się w ostatnią niedzielę października. Wspólną we wszystkich państwach członkowskich datę i czas rozpoczęcia oraz zakończenia okresu stosowania czasu letniego reguluje dyrektywa obowiązująca od 2001 r.
W Polsce zmianę czasu reguluje rozporządzenie prezesa Rady Ministrów w sprawie wprowadzenia i odwołania czasu letniego środkowoeuropejskiego w latach 2022-2026.
W 2018 r. pojawiła się szansa na odejście od przestawiania zegarków co pół roku. Komisja Europejska zaproponowała zniesienie zmiany czasu. Propozycję tę poparł Parlament Europejski, ale sprawa utknęła w Radzie UE. Po raz ostatni Rada UE zajmowała się kwestią w 2019 r. Trudności wiązały się z tym, że kraje muszą porozumieć się między sobą i skoordynować, przy którym czasie – letnim czy zimowym – chcą zostać.
W grudniu 2024 r. minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk mówił, że kwestia odejścia od zmiany czasu z letniego na zimowy została wpisana do agendy polskiej prezydencji w UE. Jednak – jak podało radio RMF FM – ze względu na przedłużający się impas w Radzie UE, Komisja Europejska postanowiła wycofać swój wniosek dot. zniesienia zmiany czasu. Teraz zarówno Parlament Europejski, jak i Rada UE mogą wyrażać swoje opinie w sprawie wycofania tej dyrektywy. Ostateczne rozstrzygnięcie dotyczące dyrektywy powinno nastąpić w ciągu kilku miesięcy.
Obecnie w UE istnieją trzy standardowe strefy czasowe. Państwa członkowskie UE same decydują, do której strefy czasowej chcą należeć. Czas zachodnioeuropejski obowiązuje w Irlandii i Portugalii, czas środkowoeuropejski w 17 państwach położonych na tym obszarze geograficznym. Z kolei z czasem wschodnioeuropejskim mamy do czynienia w: Bułgarii, Cyprze, Estonii, Finlandii, Grecji, Litwie, Łotwie i Rumunii.
Wprowadzenie czasu letniego, tj. zmiana czasu o godzinę do przodu w okresie wiosenno-letnim, jako pierwszy proponował Benjamin Franklin w XVIII wieku. W Europie przestawianie zegarów wiosną i jesienią pierwszy raz zastosowano, by oszczędzić energię podczas I wojny światowej. Zmiana czasu została ponownie wprowadzona ponownie w wielu krajach w latach 70.
Nasz zegar okołodobowy cyklicznie wyznacza pory naszej aktywności i spoczynku
.Jak powiedziała prof. Elżbieta Pyza z Uniwersytetu Jagiellońskiego, takie zmiany destabilizują ogólne funkcjonowanie organizmu i zwykle potrzebujemy trochę czasu, żeby zaadaptować się do nowych warunków. Zmiana czasu na letni jest dla organizmu dużo trudniejsza niż przejście na czas zimowy. Szczególnie dotkliwie zmianę mogą odczuć osoby, które rozpoczynają pracę wcześnie rano.
„Są jednak duże indywidualne różnice, jeżeli chodzi o zdolność adaptacji do takich zmian. U niektórych rytm okołodobowy generowany przez zegar ma bardzo niską amplitudę, więc w tych przypadkach wszystkie zmiany związane z podróżami czy sezonowymi zmianami czasu nie będą tak dotkliwe” – zaznaczyła,
Wyjaśniła, że mechanizm zegara okołodobowego reguluje rytmy dobowe organizmu, ale zegar ten musi się też zsynchronizować z warunkami zewnętrznymi. Dlatego zmiany w tym trybie, takie jak zmiany czasu, prowadzą do rozregulowania pomiędzy tym, co się dzieje na zewnątrz a wskazaniami zegara wewnętrznego.
Nasz zegar okołodobowy cyklicznie wyznacza pory naszej aktywności i spoczynku. “Przez cały dzień nie utrzymujemy maksymalnego poziomu aktywności. Mamy jej szczyty i spadki, co ma znaczenie dla synchronizacji procesów fizjologicznych. Ta regulacja zaczyna się już na poziomie ekspresji genów” – zaznaczyła prof. Elżbieta Pyza.
Jeśli chcemy możliwie łagodnie przejść przez zmianę czasu, warto przede wszystkim pamiętać, aby zadbać o wyregulowanie i utrzymywanie pracy organizmu w stałym trybie: jedzenie w określonych godzinach, ćwiczenia w odpowiednim czasie, stałe pory zasypiania i pobudek.
Oczywiście nie wszyscy te czynności będą wykonywali w tym samym czasie. Każdy musi przede wszystkim ustalić, jaka aktywność jest dla niego odpowiednia, o której porze.
„Jeżeli ustalimy taki program różnych czynności w ciągu doby, to będziemy mieć lepszą kondycję, lepsze funkcjonowanie i lepszy sen w nocy. Zaburzenie działania naszego zegara wpływa na rozwój chorób, długość życia, kondycję. Przez utrzymanie rytmu czynności w ciągu dnia pomagamy w dostosowaniu naszego zegara okołodobowego do rytmu zewnętrznego zmian dnia i nocy” – wyjaśniła.
Przy zmianie czasu na letni, kiedy tracimy godzinę snu, wcześniejsze położenie się spać niekoniecznie przyniesie efekt. “Może skutkować tym, że przez tę godzinę będziemy się przewracać z boku na bok i nic z tego nie będzie. Najlepiej oczywiście opóźnić godzinę wstania z łóżka. Im bliżej komuś do chronotypu sowy, tym większy dyskomfort i poczucie dezorganizacji w ciągu tygodnia będzie odczuwał” – zaznaczyła prof. Elżbieta Pyza.
Czasem rozwiązaniem może okazać się drzemka w ciągu dnia, ale – jak zaznaczyła – musi ona być bardzo krótka. “Bo jeżeli ktoś się na dłużej położy, to już ten dzień jest stracony. Drzemka, która trwa np. godzinę, może nam potem kompletnie zdezorganizować resztę dnia, a dodatkowo stworzyć problem z zaśnięciem wieczorem” – wskazała.
Pomóc może też melatonina, po którą – po konsultacji z lekarzem – mogą sięgać osoby bardzo wrażliwe na zmiany rytmu okołodobowego oraz osoby starsze, bo poziom melatoniny spada wraz z wiekiem.
„Wydaje się, że skoro przy zmianie czasu skracamy sen o zaledwie godzinę, to jeden dzień powinien wystarczyć, aby wszystko wróciło do normy. Niestety, ten proces może się przesunąć aż do kolejnego weekendu i wtedy warto spróbować nadrobić brak snu i odpoczynku; to oczywiście nie jest najlepszą metodą na adaptację do nowych warunków, ale da nam więcej czasu na przyzwyczajenie organizmu do czasu letniego” – stwierdziła.
Znacznie dłużej trwa przestawienie organizmu do nowej strefy czasowej, co odczuwamy w przypadku podróży transkontynentalnych.
„Wtedy może nam towarzyszyć cała gama różnych objawów związanych z nową strefą czasową, którą możemy kompensować różnymi metodami. Przystosowanie się do tych zmian trwa tyle, ile godzin przesunięcia w czasie, czyli jeżeli mamy pięć godzin przesunięcia, to przekłada się na pięć dni adaptacji”.
Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że na całym świecie na depresję cierpi ok. 280 milionów osób
.Kilka miesięcy temu w „Molecular Psychiatry”, czasopiśmie związanym z „Nature”, ukazał się przegląd dostępnych badań naukowych dotyczących zależności pomiędzy poziomem serotoniny w tkance mózgu a objawami depresji. Artykuł wywołał chwilową burzę medialną i nieco dłużej trwający zamęt naukowy. W mediach popularnych powielanym przez dziennikarzy wnioskiem był brak skuteczności leków na depresję, których obecnie stosuje się ogromne ilości. Co zostało z tego poruszenia i czy badanie było jego warte? Czy medycyna rzeczywiście zmieniła całkowicie postrzeganie depresji i jej leczenia?
Autorzy głośnej pracy pod kierunkiem dr Joanny Moncrieff, psychiatry z University College w Londynie, dokonali tzw. przeglądu parasolowego (umbrella review) – nie dość, że wzięto pod uwagę wszystkie dostępne metaanalizy, czyli prace kompilujące wyniki pojedynczych badań naukowych, to jeszcze przeanalizowano inne dotychczasowe przeglądy opisujące związki poziomu serotoniny i depresji. Całość objęła ogromną liczbę badań naukowych i dziesiątki tysięcy pacjentów. Wnioski, które naukowcy zamieścili w swojej publikacji i które pojawiały się w późniejszych wypowiedziach medialnych Moncrieff, nie pozostawiają złudzeń – objawy depresji nie zależą od poziomu serotoniny. Sama autorka idzie jeszcze dalej, mówiąc: „Wiele osób bierze leki przeciwdepresyjne, bo zostały przekonane, że przyczyną choroby jest zachwiana równowaga biochemiczna”. I dalej: „Tysiące osób cierpi z powodu efektów ubocznych leków przeciwdepresyjnych (…). Sądzimy, że jest to częściowo związane z fałszywym przekonaniem o biochemicznej przyczynie depresji”.
Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że na depresję cierpi ok. 280 milionów osób na całym świecie. Każdego roku z powodu depresji skuteczne próby samobójcze podejmuje 700 tys. osób. Choć przypuszcza się, że ok. 5 proc. dorosłej populacji cierpi na depresję, to coraz większym i bardziej zauważalnym problemem staje się depresja wśród młodzieży, a nawet dzieci. W Polsce między 2017 a 2021 rokiem nastąpił wzrost zdiagnozowanych przypadków wśród dzieci i młodzieży z 12 tys. do 25 tys. Sprawa jest poważna, a zgłaszany przez ekspertów kryzys w polskiej psychiatrii, zwłaszcza dzieci i młodzieży, nie napawa optymizmem.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/bartosz-kabala-depresja-wiecej-pytan-niz-odpowiedzi/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB