Prof. Michał KLEIBER: Sezonowe zmiany czasu. Nadzieja w polskiej prezydencji

Sezonowe zmiany czasu. Nadzieja w polskiej prezydencji

Photo of Prof. Michał KLEIBER

Prof. Michał KLEIBER

Redaktor naczelny "Wszystko Co Najważniejsze". Profesor zwyczajny w Polskiej Akademii Nauk. Prezes PAN 2007-2015, minister nauki i informatyzacji 2001-2005, w latach 2006–2010 doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przewodniczący Polskiego Komitetu ds. UNESCO. Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Sezonowe zmiany czasu są nieefektywne i nie wpływają dobrze ani na naszą kondycję, ani na gospodarkę. Powinny więc zostać zlikwidowane i to jak najszybciej – pisze prof. Michał KLEIBER

Skąd wzięły się sezonowe zmiany czasu?

.Zmiana czasu wywołuje naturalną refleksję na temat sensowności kontynuacji tej inicjatywy. Ma ona bardzo ciekawą i wieloletnią historię, a jej ideowy początek przypisuje się autorowi amerykańskiej konstytucji Benjaminowi Franklinowi. Będąc ambasadorem we Francji, obliczył on, nie wiadomo zresztą, w jaki sposób, że w wyniku odpowiedniego przesuwania czasu wiosną i jesienią Francja może zaoszczędzić rocznie 30 mln kg wosku, wówczas ważnego surowca ze względu na powszechne używanie świec umożliwiających po zachodzie słońca pracę, naukę i zabawę. Pomysłu tego nie potraktowano jednak poważnie i nie został on nigdzie wdrożony.

Po raz pierwszy i znacznie później zmianę czasu zrealizowano w roku 1916 w czasie I wojny światowej w Niemczech, chcących oszczędzić energię potrzebną do produkcji broni i amunicji. W okresie międzywojennym ideę zmieniania czasu zaakceptowało parę innych europejskich krajów, w tym Polska, która jednak wobec sporów dotyczących tego pomysłu szybko z niego zrezygnowała. Podobna niepewność towarzyszyła kolejnym decyzjom w tej sprawie – zmiana czasu wprowadzona w 1946 r. przetrwała tylko trzy lata, a następna próba, z roku 1957, zarzucona została w roku 1964 r. Długoletnim powodzeniem okazało się dopiero wprowadzenie w roku 1977 rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów zmiany czasu trwającej do dzisiaj. Podobne rozwiązanie stosowane jest obecnie w mniej więcej 70 krajach na całym świecie.

Opisane doświadczenia historyczne i coraz powszechniejsza krytyka aktualnego stanu rzeczy jednoznacznie wskazują na potrzebę szerokiej debaty prowadzącej do zajęcia przez unijnych, a w tym oczywiście także polskich polityków kluczowych decyzji dotyczących kontynuacji idei wiosennych i jesiennych zmian czasu. Konsekwencje tej kontynuacji są wielorakie i pod wieloma względami ewidentnie szkodliwe.

Sezonowe zmiany czasu i niebagatelny wpływ na zdrowie

.Zacznijmy od problemów zdrowotnych. Gwałtowne przestawianie czasu wywołuje rozregulowanie naszego zegara biologicznego, co może prowadzić do najróżniejszych kłopotów, takich jak zaburzenia snu czy pogorszenie nastroju. Na podstawie bardzo rozległych badań duńscy naukowcy wykazali, że w okresie ok. miesiąca po zmianie czasu wzrasta o 10 proc. liczba zdiagnozowanych przypadków depresji, objawiającej się m.in. bezsennością i osłabieniem koncentracji. Kłopoty tego rodzaju potwierdził unijny sondaż przeprowadzony parę lat temu na prawie 5 mln obywateli. Z kolei szwajcarscy eksperci wykazali, że w listopadzie ze względu na wcześniej (o godzinę) zapadający zmrok kierowcy wieczorem powodują o ponad 10 proc. więcej kolizji drogowych. Nie mniejsze kłopoty występują przy wiosennej zmianie czasu – amerykańscy kardiolodzy wykazali na przykład znaczny wzrost udarów i problemów z sercem w pierwszych dniach po przejściu na czas letni.

Jedną z sugerowanych metod przeciwdziałania takim problemom jest zalecenie, by rozkładać przez pierwsze parę dni po zmianie czasu swe obowiązki i sen tak, jakby zmiany nie było. Trudno to jednak uznać za dostatecznie skuteczny sposób na łagodzenie naszych zmagań ze zmianami.

Nadzieja w polskiej prezydencji w UE

.W świetle powyższych faktów pytanie o sensowność utrzymywania zmian czasu jawi się jako niezwykle ważne. W wielu krajach od lat trwają na ten temat zaangażowane dyskusje, ale nie przyniosły one dotychczas żadnych rezultatów. Pewne nadzieje rozbudziły ostatnio takie fakty, jak zapewnianie przez Komisję Europejską, że sprawa jest nadal aktualna, czy zaplanowanie przez Polskę zajęcie się tym tematem w trakcie jej aktualnej unijnej prezydencji, ale konkretów ciągle brakuje.

Czy w takim razie są jakieś ewidentne zalety zmiany czasu, które mogą rekompensować powyższe i inne kłopoty? Głównym i zawsze używanym argumentem była oczywiście oszczędność energii. Zmieniony dobowy czas może rzeczywiście wpłynąć na zmniejszenie jej zużycia, ale w istocie dotyczy to tylko energii zużywanej na oświetlenie pomieszczeń prywatnych. Nie ma to natomiast żadnego wpływu na energię zużywaną przez systemy grzewcze, komputery, kuchenki, telewizory, bojlery czy pralki. Podobnie jest na przykład z oświetleniem ulic, na które zużywamy znacznie mniej prądu niż na oświetlenie mieszkań, a które działa od zmierzchu do świtu, niezależnie od dobowego czasu. Faktem jest, że na oświetlenie pomieszczeń zużywane jest mniej niż 1 proc. prądu produkowanego przez elektrownie, a główny pobór energii dotyczy przemysłu, transportu czy kopalń, których działanie jest niezależne od godzinowego układu.

Przykładem nieskuteczności zmian czasu są amerykańskie badania dotyczące paru hrabstw w rolniczych stanach Indiana i Arizona, które wobec krytycznego stanowiska obywateli nie przestawiają zegarów mimo zasady promowanej przez politykę krajową. Jednym z powodów sprzeciwu jest troska o hodowane zwierzęta i ich biorytmy – krowy na przykład są podobno przyzwyczajone do oddawania mleka w stałych godzinach. Część hrabstw w Indianie zdecydowała się jednak w pewnym momencie na wprowadzenie zmian, co dało badaczom możliwość porównania rachunków za prąd. Wynik był jednoznaczny – zamiast osiągnąć zysk, rolnicy ponieśli stratę, zużywając o prawie 5 proc. więcej prądu.

Problem przerastający polityków

.Mimo że sytuacja wygląda dosyć jednoznacznie, politykom nie udało się dotychczas doprowadzić do likwidacji sezonowych zmian czasu. Komisja Europejska kierowana jeszcze przez Jean-Claude’a Junckera proponowała szybkie zniesienie zmian, co spotkało się z poparciem Parlamentu Europejskiego, ale zostało zawieszone w Radzie UE ze względu na brak zgody wśród państw członkowskich co do wyboru strefy czasowej. Stało się to mimo jednoznacznie wyrażonej opinii unijnych obywateli, wśród których w przeprowadzonych społecznych konsultacjach z udziałem 4,6 mln osób 84 proc. opowiedziało się za zniesieniem zmian.

Za czasów Ursuli von der Leyen także nie udało się uchylić unijnej dyrektywy, tym razem dotyczącej obowiązywania czasu letniego i zimowego w latach 2022–2026. Także w Polsce obywatele są w większości przeciwni utrzymaniu obecnej regulacji, a na przykład w badaniach przeprowadzonych w roku 2019 przez CBOS taką krytyczną opinię wyraziło aż 78,3 proc. respondentów. Nie ulega wątpliwości, że poparcie dla likwidacji zmian jest ciągle aktualne, a prawdopodobieństwo uzyskania poparcia w tej sprawie w całej Unii zwiększyło się ostatnio ze względu na sugestię zróżnicowania stałych stref czasowych zależnie od położenia geograficznego danego państwa. Mogłoby to na przykład uwzględnić trzy istniejące obecnie strefy czasowe – czas zachodnioeuropejski w Irlandii i Portugalii, czas środkowoeuropejski w 17 państwach, w tym w Polsce, oraz czas wschodnioeuropejski w Bułgarii, na Cyprze, w Estonii, Finlandii, Grecji, Litwie, Łotwie i Rumunii.

.Przedstawiciele naszego rządu mówią dobitnie – zmiana czasu jest nieefektywna i nie wpływa dobrze ani na naszą kondycję, ani na gospodarkę. Powinna więc zostać zlikwidowana i to jak najszybciej. Miejmy nadzieję, że to stanowisko będzie właśnie tak dobitnie reprezentowane na forum unijnym w trakcie naszej prezydencji, znajdzie poparcie wszystkich pozostałych państw członkowskich i wreszcie doczekamy się decyzji likwidującej sezonowe zmiany czasu. Byłoby to pozytywnie odebrane przez obywateli UE, nawet gdyby ze względów formalnych zrealizowanie tego okazało się możliwe dopiero w roku 2027.

Michał Kleiber

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 marca 2025