Prof. Thomas Hylland ERIKSEN: Jak pandemia zmieniła nasze doświadczenie czasu?

Jak pandemia zmieniła nasze doświadczenie czasu?

Photo of Prof. Thomas Hylland ERIKSEN

Prof. Thomas Hylland ERIKSEN

Jeden z najbardziej znanych antropologów. Prowadzi badania nad etnicznością, nacjonalizmem i globalizacją. Profesor na Uniwersytecie w Oslo. Autor: Tyrania chwili. Szybko i wolno płynący czas w erze informacji, Etniczność i nacjonalizm. Ujęcie antropologiczne oraz Overheating: An Anthropology of Accelerated Change.

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Coś jednak łączy świat Zachodu, zamknięty w domach w czasie pandemii, i Afrykańczyków czekających na przeprawę przez Morze Śródziemne – pisze prof. Thomas Hylland ERIKSEN

.Niektórzy z nas doskonale znają realia współczesnego, dość wygodnego życia, zwłaszcza pod względem mobilności. Lubimy odwiedzać różne nowe kraje, a potem wracać do swoich domów i dzielić się naszymi historiami w mediach społecznościowych. Częściej jednak nasze wygodne życie to zła wiadomość dla klimatu i część życia znana tylko niektórym. Na przykład dostęp do podróży lotniczych jest rozłożony nierówno. Z niepewnych szacunków wynika, że jedynie 10–15 proc. ludności świata podróżowało w swoim życiu samolotem.

Przestrzeń jest ograniczona i nierówno dystrybuowana. Nie wszyscy mamy dostęp do tych samych środków lokomocji, a duża część studiów nad migracją zajmuje się właśnie nierównowagą w dystrybucji swobody przemieszczania się. Dopiero pandemia COVID-19 uświadomiła to wielu z nas. Szokiem było dla nas, że swobodne przemieszczanie się przez granice w Europie może być ograniczone, nawet dla uprzywilejowanej klasy średniej czy wyższej.

Wszystko to prowadzi nas do ważnego wniosku dotyczącego czasu. Bo jeśli przestrzeń jest ograniczona dla tych, którzy mają najwięcej zasobów, to co mają powiedzieć migranci z globalnego Południa i uchodźcy?

Ich życie staje się nieustannym procesem oczekiwania.

Doświadczenie czasu

.Czekanie i jego konsekwencje można opisać na kilka sposobów. Przede wszystkim – czekanie jako bycie ze światem. Jest to koncepcja kapitalistyczna, która zakłada, że w społeczeństwie kapitalistycznym czas jest czymś, co możemy zmierzyć, znormalizować i w konsekwencji zamienić na zysk. Jest to zatem koncepcja ściśle związana ze słynną maksymą Benjamina Franklina: czas to pieniądz. Samo powiedzenie wywodzi się z rewolucji amerykańskiej w XVIII wieku i określenia punktualności jako wartości. Niektórzy przypisują temu zjawisku ramy historyczne, kiedy to po raz pierwszy niereligijna wartość została przedstawiona jako uniwersalna cnota. Właściwie co to oznacza? Jest to imperatyw socjalizacyjny: powinieneś być na czas! Nie należy marnować czasu! Marnowanie czasu to przecież zła rzecz, zwłaszcza marnowanie czasu innych ludzi.

Istnieje jednak kontrpropozycja wobec tego wymiaru czasu, zgodnie z którą czas nie może być skwantyfikowany czy zmierzony, co sprzeciwia się postrzeganiu czasu jako zjawiska występującego poza podmiotem. Autorem tego podejścia był francuski filozof Henri Bergson, którego praca doktorska z 1880 roku dotyczyła właśnie takiego wymiaru czasu.

Bergson odróżnił mechanistyczną koncepcję czasu, zgodnie z którą czas można mierzyć i liczyć, od psychologicznego doświadczenia czasu. Oczywiście znane jest nam uczucie przeżywania szczęścia, spotykania przyjaciół i przebywania z nimi bez większego względu na czas. Często w takich chwilach godziny mijają jak sekundy. Znamy też doświadczenie z fotela dentystycznego, kiedy to pięć minut może ciągnąć się w nieskończoność. Bergson zauważył, że czas może być elastyczny. Można go rozciągać, wydłużać i przyspieszać. Francuski filozof obawiał się jednak, że mechaniczne doświadczenie czasu może przesłonić doświadczenie psychiczne. Sądził, że staniemy się niemal jak roboty, regulowani przez czas, a nie przez nasze wewnętrzne uczucia i motywacje.

Kilkadziesiąt lat później – w 1930 roku – amerykański teoretyk cywilizacji i autor pracy Technics and Civilisation Lewis Mumford powiedział, że najpotężniejszym wynalazkiem człowieka nie była armata, nie był nim silnik parowy, ale zegar; zegar, który organizuje i synchronizuje nasze działania, ogranicza je, mówi, kiedy i co mamy robić. Może to być czas środkowoeuropejski, który można łatwo przeliczyć na czas, który jest w Algierii i Chile, a także w Nowej Zelandii. Czas stał się uniwersalny wraz z wynalezieniem zegara.

Dlaczego o tym wspominam? Chcę zwrócić uwagę na czas, którego doświadcza wiele osób, zwłaszcza grupy marginalizowane, takie jak uchodźcy, czy to czekając na możliwość opuszczenia swojego kraju, czekając na rozpatrzenie wniosku o azyl, czekając na przeniesienie do nowego miejsca, w którym woleliby się znaleźć, czy w końcu czekając na rozpoczęcie życia od nowa. Dla nich istnieje luka pomiędzy czasem doświadczanym w tej liminalnej sytuacji a czasem, który panuje w społecznościach, do których próbują się dostać.

I to jest stresujące. Ale dla innych cywilizacji czas powoduje także inny rodzaj stresu, dotyczący jego braku. Stres spowodowany tym, że jesteś przepracowany, masz zapełniony kalendarz, jesteś w biegu spraw. W końcu jesteś człowiekiem sukcesu, nie ma nic tak trudnego jak pusty kalendarz.

Takie myślenie o czasie jest stosunkowo nowe. Do tej pory dotyczyło tylko protestanckiej części Anglosasów, którzy organizowali swoje życie wokół czasu w myśl zasady: czas to pieniądz. Teraz natomiast musimy zwrócić uwagę na jego przeciwieństwo, na oczekiwanie, a nie na pogoń. Na uchodźców, którzy oczekują na decyzję azylową, decyzję wizową, pozwolenie na pobyt, ale tylko czasowy! To duży kontrast z tym nowym, ale i dominującym porządkiem.

Czekać na…

.Innym aspektem czasu jest czas jako możliwość. Masz pełny kalendarz. Jesteś lojalnym i poprawnym pracownikiem. Uczestniczysz z pokorą w tej nowej, neoliberalnej ekonomii działania, pracy i konsumowania tak, jak możesz. Lub na ile możesz. Ale wtedy masz bardzo małą elastyczność. Dwudziestowieczny myśliciel Gregory Bateson zdefiniował elastyczność jako niezaangażowany potencjał do zmiany. Ale kiedy w tej neoliberalnej gospodarce ciągle coś się dzieje, to tak naprawdę niewiele się zmienia. Tylko wtedy, gdy nie dzieje się nic szczególnego, może coś się wydarzyć. To jest niezbędny przepis na kreatywność. Przecież o tym wiemy. Te luki, które są częścią naszego życia – nuda, brak nowych pomysłów, siedzenie w fotelu i patrzenie w sufit – to jedyny sposób, w jaki możemy stać się kreatywni; kiedy mamy czas, który możemy wypełnić niemal wszystkim: „pusty czas”.

W czasie jest więc pewna potencjalność, na którą powinniśmy zwrócić uwagę i którą powinniśmy docenić. Czekanie nie powinno więc być utożsamiane z czymś negatywnym. Choć czymś negatywnym nieraz jest. Dla uchodźców i migrantów czekanie to luka, ponieważ nie spędzają oni większości czasu w podróży. W istocie podróż jest jedynie krótkim epizodem w ich życiu. Zdecydowanie więcej czasu spędzają na czekaniu. I dostrzegają, że życie w pewien sposób ich omija. Wymyślają więc nowe historie, które mogą opowiadać swoim bliskim w domu, uspokajając ich, że nic im nie jest i zmierzają (prawdopodobnie) w dobrym kierunku. Dla nich czekanie może trwać w nieskończoność.

Oczywiście jest pewna nadzieja. Ale przez większość czasu nie wiadomo, kiedy ta nadzieja się spełni. Może to być jutro lub za kilka lat. Z czasem ludzie obserwują, jak ich ciała się starzeją, a czas wciąż stoi w miejscu.

Czas i władza

.Inny wymiar czekania dotyczy władzy. Czy mogę mieć moc zmuszania innych ludzi do czekania?

Zdolność do zmuszania ludzi do czekania przekształca podmiotowość czekania w zobowiązanie do oczekiwania na wszystko, co ma nadejść. Czekanie wyraża dominację ze strony innych.

Poprzez sam akt przyzwolenia na czekanie pokazujesz, że zaakceptowałeś utratę kontroli nad swoim czasem. Czekanie generuje bezbronność i upokorzenie, a jego dystrybucja w społeczeństwie jest precyzyjnym wskaźnikiem rozbieżności władzy. Bezsilni muszą czekać. Potężni mogą zmusić innych do czekania.

Dotyczy to zwłaszcza grup marginalizowanych, których zmuszenie do czekania stanowi manifestację ich zależności i braku osobistej autonomii. Uchodźcy, osoby starsze, bezrobotni – możesz zmusić do czekania, a gdy w końcu poświęcisz im swój czas, będą załamani i zgodzą się na wszystko.

Kiedy ludzie akceptują czekanie, mogą wyrażać nadzieję w orientacji na przyszłość. „Coś dobrego może się zdarzyć”. Problem polega na tym, że nikt nie wie kiedy. To może być jutro, a może być w przyszłym tygodniu. Oczekiwanie narzuca ci stan zawieszenia.

Czekanie to zatłoczone skrzyżowanie; to korek zatykający trasę prowadzącą z teraźniejszości do przyszłości. Ale to także manifestacja nieprzyjemnej przepaści między pewnością a niepewnością. Długotrwałe czekanie jest psychicznie wyniszczające. Wiele osób pracujących z uchodźcami może potwierdzić ten efekt. Czekanie sprawia, że w twoim życiu pojawia się stan, który australijsko-libański antropolog Ghassan Hage nazwał „utknięciem”. Chciałbyś się ruszyć, ale nie możesz. Prawie jakbyś był przyklejony do ziemi.

Ten stan zawieszenia prowadzi do bardzo poważnych konsekwencji psychologicznych, nie tylko w sposobie patrzenia na czas, ale także w sposobie doświadczania życia. Niemiecki fenomenolog Alfred Schütz rozróżnił dwa rodzaje motywacji skłaniających do działania, które mają związek z czasem. Pierwsza z nich to „ponieważ”. „Robię to, bo…”; „Ponieważ to się stało w przeszłości, robię to”; „Mam bliskich na utrzymaniu i brak perspektyw w kraju pochodzenia, więc ryzykuję życie, przekraczając Morze Śródziemne, aby zapewnić im lepsze życie”.

Drugi wymiar związku między czasem a działaniem to „w celu”. Jest to motywacja zorientowana na przyszłość. „Robię to, aby osiągnąć coś w przyszłości”. Oba te wymiary czasu są jednak bezużyteczne, jeśli znajdujesz się w sferze „utknięcia” bez żadnej perspektywy działania – ani w kierunku przeszłości, ani przyszłości.

Przekształcenie oczekiwania

.Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na to, co wydarzyło się w kontekście przeżywania czasu przez ostatnie dwa lata pandemii koronawirusa. Bo to doświadczenie oczekiwania, życia w zawieszeniu, nie jest oczywiście tym samym co doświadczenie uchodźców czy migrantów, ale mimo to może nam dostarczyć wielu cennych informacji o życiu innych społeczeństw.

Możemy dziś łatwo wyróżnić grupy w obrębie świata, społeczeństwa, a nawet w obrębie małej społeczności, które zostały najbardziej dotknięte przez nadzwyczajne wydarzenia. Pod pewnymi względami doświadczenia ostatnich lat pandemicznych były bardzo poważne dla najmłodszych. Dwa lata w życiu nastolatka to przecież znacznie więcej niż dwa lata w życiu osoby znacznie starszej.

Pamiętajmy o tym, co napisałem na początku. Od 40 lat wmawia się nam, że życie powinno być zorganizowane według maksymy Benjamina Franklina, według czasu na amfetaminie, wypełnionego ciągłą konsumpcją i pracą. Tymczasem 40 lat po Ronaldzie Reaganie i Margaret Thatcher, którzy rozpowszechnili kapitalistyczny wymiar czasu w latach 80., obecny przekaz płynący od elit politycznych jest odwrotny. Przestańcie pracować – mówią. Zostańcie w domu. Odwołajcie swoje zobowiązania. Przygotujcie się na trudne czasy, bo nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć.

Dotarliśmy do czasu niepewności, w którym jedyne, co możemy zrobić, to czekać i zostać w domu. Nagle „utknięcie” stało się doświadczeniem wszystkich cywilizacji. I proszę, nie przychodźcie do pracy! Zostańcie w domu!

W czasie pandemii badacze, w tym ja, uczestniczyli w badaniu dotyczącym postrzegania przez ludzi pandemii w Norwegii. Przez ponad dwa i pół roku śledziliśmy 90 rodzin. Okazało się, że przez pierwsze miesiące żyły one w przekonaniu, że będzie to doświadczenie przejściowe. Jest to bardzo podobne do doświadczenia uchodźców, którzy dopiero co przybyli do obozu dla uchodźców i dopiero co złożyli wniosek o ochronę międzynarodową. Obecne w nich jest wówczas przekonanie, że ten stan nie może trwać wiecznie. „Może za tydzień zostanę przeniesiony?” – pytają. Ale z czasem to przekonanie się kończy, podobnie jak nadzieja, że przesiedlenie kiedykolwiek nastąpi.

W pierwszych miesiącach pandemii ludzie myśleli, że do lata będzie po wszystkim i uda im się jeszcze wyjechać na wakacje do Grecji czy Hiszpanii. Tak się jednak nie stało. Potem okazało się, że może być już po wszystkim na jesieni. Ale znów pandemia zaatakowała nas ze zdwojoną siłą. Podczas ostatniej fali omikronu ludzie wykazywali wyraźne oznaki zniechęcenia i rezygnacji. Mieli dość; nie będą dłużej czekać. Wtedy łamią pandemiczne zasady, a uchodźcy, jak to miało miejsce w przypadku obozu dla uchodźców Moria w Grecji, decydują się nawet na podpalenie obozu. Nie będą już dłużej czekać.

Czekanie stało się powietrzem, którym oddychamy. Praca, której nienawidziliśmy, przyjaciele, którymi byliśmy zmęczeni, przyjazne uściski dłoni – chcemy to wszystko odzyskać i wyrwać się z tego stanu oczekiwania. W pewnym sensie dzięki temu lepiej rozumieliśmy doświadczenia innych grup.

Czas uniwersalny, w swoim mechanicznym wymiarze, ustąpił miejsca czasowi psychicznemu, w którym doświadczenie oczekiwania i niepewności okazało się wspólne dla ludzi urodzonych pod różnymi szerokościami geograficznymi.

.Chciałoby się rzec na koniec, że dopiero czas pokaże, czy doświadczenie codziennego życia tak wielu zmarginalizowanych grup może sprawić, że nasz mechaniczny wymiar czasu, a także wymiar władzy, którą on nad nami sprawuje, stanie się dla nas i naszych społeczności strukturą transformującą – czas przekształci się w rzeczywistą empatię.

Thomas Hylland Eriksen
Tekst ukazał się w nr 44 miesięcznika opinii “Wszystko co Najważniejsze” [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 13 września 2022