Inkluzywna przyszłość? Technologie, nowa dynamika rynków i zmiany polityki gospodarczej
Problem o znaczeniu fundamentalnym, z którym kraje o niskich i średnich dochodach muszą zmierzyć się w nadchodzących latach, nie różni się od tego, przed którym stoją gospodarki rozwinięte: „Skąd będą pochodzić dobre, wysoko produktywne miejsca pracy?” – pisze Dani RODRIK
Globalne tempo zmian technologicznych i ich kierunek są w dużym stopniu determinowane decyzjami podejmowanymi przez państwa o wysokim poziomie rozwoju gospodarczego. W sprawiedliwym i uporządkowanym świecie te kraje brałyby pod uwagę konsekwencje swoich decyzji dla perspektyw rozwoju biedniejszych części świata. Miałyby miejsce właściwe inwestycje w technologie odpowiedniejsze do zasobów krajów o niskich dochodach – technologie, które wspierałyby nisko wyspecjalizowaną siłę roboczą, zamiast ją zastępować.
W rzeczywistości wygląda to inaczej: bogate gospodarki ulegają bodźcom idącym w zupełnie przeciwnym kierunku. Stawki podatku od zysków kapitałowych są ogólnie niskie (często wręcz ujemne, aby tylko zachęcić do inwestycji), podczas gdy stawki podatków od pracy są zwykle wysokie. To naturalnie zachęca do automatyzacji, a nie do wykorzystania siły roboczej.
Etos Doliny Krzemowej i społeczność świata innowacji w podobny sposób sprzyja technologiom zastępującym siłę roboczą. Rządy mają do swojej dyspozycji narzędzia, które można wykorzystać do odwrócenia tych negatywnych trendów i ukierunkowania technologii na tory bardziej sprzyjające pracy i rozwojowi. W innych obszarach, takich jak technologie wojskowe i ekologiczne, takie narzędzia są odruchowo wykorzystywane do nadawania kierunku innowacjom. Inwestycje w adekwatne technologie można by postrzegać jako czynienie dobra publicznego na skalę ogólnoświatową, o ile sprzyjałyby one rozwojowi gospodarczemu i ograniczaniu ubóstwa. Krok w tym kierunku byłby wielce pożądany.
Skoro jednak rządy gospodarek wysoko rozwiniętych do tej pory nie wdrożyły niezbędnych zmian do swoich systemów wspierania rozwoju innowacji, nawet gdy w grę wchodzi dobro ich własnych pracowników, być może oczekiwanie, że w końcu to uczynią w celu przyspieszenia rozwoju gospodarczego reszty świata, przestało na dobrą sprawę być czymś realistycznym. Dlatego perspektywy rozwoju krajów rozwijających musimy rozważać się na tle trendów w zakresie innowacji, które dla tych krajów są w dużej mierze niekorzystne.
Zwróćmy jednak najpierw uwagę na fakt, że postpandemiczne perspektywy wzrostu krajów rozwijających się nie opierają się wyłącznie na industrializacji. Istotne są również takie „fundamenty” wzrostu, jak edukacja, umiejętności, poprawa jakości rządzenia i funkcjonowania instytucji publicznych. Są to klasyczne czynniki konwergencji (warunkowej). Dopóki kraje rozwijające się będą w te fundamenty inwestować, dopóty możliwa będzie długoterminowa konwergencja. Jednak nawet w najkorzystniejszym scenariuszu rozwoju konwergencja prawdopodobnie będzie przebiegać wolniej niż w przeszłości, gdy szybka industrializacja, wymagająca wysokich nakładów pracy, była nadal możliwa.
Problem o znaczeniu fundamentalnym, z którym kraje o niskich i średnich dochodach muszą zmierzyć się w nadchodzących latach, nie różni się od tego, przed którym stoją gospodarki rozwinięte: „Skąd będą pochodzić dobre, wysoko produktywne miejsca pracy?”. Kraje, bez względu na ich poziom dochodów, staną przed wyzwaniem stworzenia miejsc pracy, które ich społeczeństwom będą mogły posłużyć za drogę do rozwoju klasy średniej.
W krajach rozwijających się nietradycyjne metody uprawy i hodowli w połączeniu z niektórymi usługami mogą częściowo wypełnić lukę pozostawioną przez malejącą moc produkcji przemysłowej. W rolnictwie kraje o niskich dochodach nadal posiadają znaczny potencjał poprawy wydajności i dywersyfikacji w kierunku upraw eksportowych i wysoko dochodowych. Trudno jednak wyobrazić sobie przyszłość, w której rolnictwo będzie pochłaniało więcej, a nie mniej siły roboczej. Najprawdopodobniej, jak to już miało wcześniej miejsce, wydajniejsze rolnictwo będzie oznaczać większą migrację siły roboczej z obszarów wiejskich. W rolnictwie zatem trudno szukać odpowiedzi na pytanie o dobre miejsca pracy.
Jeśli zaś chodzi o usługi, możemy je zasadniczo podzielić na dwa typy. Pierwszym z nich są wysokowydajne, zbywalne usługi, takie jak usługi ICT, usługi dla biznesu, finanse itp. Zazwyczaj wymagają umiejętności (których nie ma pod dostatkiem) i nie wymagają dużych nakładów pracy. Nawet w takich gospodarkach jak Indie i Filipiny, które dobrze sobie radzą w usługach ICT i dla biznesu, w tych sektorach występuje niewielka absorpcja siły roboczej. Drugi typ charakteryzuje niska produktywność i są to usługi niepodlegające wymianie handlowej oraz drobne, w dużej mierze nieformalne działalności. Jest to ta część gospodarki, która obecnie pochłania większość miejskiej podaży siły roboczej. Jednak w przeciwieństwie do działalności produkcyjnej czy handlowej usługi te indywidualnie nie są w stanie pełnić funkcji biegunów wzrostu, ponieważ nie mają sprawczości zapewnienia transformacji strukturalnej i wzrostu wydajności potrzebnych do silnego, długoterminowego wzrostu gospodarczego. Nie mogą też rozwijać się, nie obracając swoich warunków handlowych przeciwko sobie. Ze względu na ograniczenia rynku dalsza ekspansja w jednym segmencie opiera się na ekspansji wszystkich pozostałych, co skutkuje ograniczonymi zyskami sektorowych „zwycięzców”.
Z powyższych rozważań możemy wnioskować, że trzeba będzie zmienić kierunek polityki wzrostu. Ich implikacje podsumowałem na poniższym wykresie. Zestawiam na nim to, co nazywam „modelem rozwoju dobrych miejsc pracy”, z tradycyjną polityką wzrostu z jednej strony oraz strategiami ochrony socjalnej i ograniczania ubóstwa z drugiej.
.Tradycyjny model industrializacji zorientowanej na eksport opiera się na dbałości o przedsiębiorstwa wytwórcze, które pełnią rolę liderów wzrostu. Jak już zdążyłem wspomnieć, przyszłe polityki wzrostu będą musiały mieć inne priorytety. Zamiast koncentrować się na najbardziej produktywnym segmencie firm, strategia wzrostu następnej generacji będzie musiała być ukierunkowana na małe i średnie firmy, które mogą zwiększyć zarówno produktywność, jak i zatrudnienie i które z konieczności prowadzą działalność przede wszystkim w sektorze usług.
Tradycyjne „polityki przemysłowe” będą musiały zostać znowelizowane i rozszerzone, tak aby objąć swoim zasięgiem części gospodarki nieformalnej. Wzrost gospodarczy będzie możliwy tylko dzięki podniesieniu produktywności w mniejszych, nieformalnych firmach, które zatrudniają większość ludzi ubogich i niższej klasy średniej. Jednocześnie trwałe ograniczanie ubóstwa i większe bezpieczeństwo ekonomiczne będą możliwe tylko dzięki tworzeniu bardziej produktywnych, lepszych miejsc pracy dla pracowników znajdujących się na najniższym szczeblu drabiny dystrybucji umiejętności. Krótko mówiąc, przyszłe polityki wzrostu bardziej niż obecnie będą musiały przypominać politykę społeczną, aczkolwiek z bardziej produktywistycznym zacięciem zorientowanym na działalność gospodarczą.
.Na poziomie globalnym być może będziemy musieli przywrócić do życia koncepcję „właściwej technologii”. Jeżeli obecne trendy pozostaną bez zmian, innowacje w krajach rozwiniętych wciąż będą działać na niekorzyść pracowników z niskim wykształceniem i nadal będą podważać przewagę komparatywną krajów rozwijających się. Patrząc z perspektywy rozwoju gospodarczego na te nowe technologie, które sprzyjają rozwojowi pracy, można je uznać za globalne dobro publiczne. Toteż promowanie takich technologii musi znaleźć się w porządku obrad ogólnoświatowych dyskusji obok innych głównych globalnych dóbr publicznych, takich jak dekarbonizacja i walka z pandemią.
Rani Rodrik
© Global Economy and Development at Brookings
Przekład: Mirosław Kołodziej