Prof. Jeff JARVIS: Podziękowania dla internetu. Wyobraźmy sobie ten rok bez niego

Podziękowania dla internetu.
Wyobraźmy sobie ten rok bez niego

Photo of Prof. Jeff JARVIS

Prof. Jeff JARVIS

Wykładowca, pisarz, intelektualista badający nowe media. Gorący obrońca idei Open Web i transparentności w Internecie.

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Pozwólmy sobie na dyskusję o tym, czym może się stać internet i co możemy z nim zrobić. Chciałbym zobaczyć, co jeszcze potrafimy – pisze prof. Jeff JARVIS

.W narracji mediów internet jest dziś odpowiedzialny za polaryzację społeczeństwa, tworzy toksyczny ekosystem hejtu, odnawia rasizm, powoduje pogorszenie się nastrojów w przestrzeni publicznej, zagładę demokracji, pandemię dezinformacji, wzrost paranoidalnych kultów teorii spiskowych, wzmocnienie tyranii, tak zwany kapitalizm inwigilacji, śmierć prywatności, upadek indywidualizmu, zmierzch wolnej woli, powszechne prześladowanie, handel ludźmi, pogarszanie się stanu psychicznego, uzależnienie od ekranów, całe zło tego świata oraz ogłupianie społeczeństwa…

Według dziennikarzy, a ostatnio także według polityków zapaleńcy komputerowi to złoczyńcy, algorytmy zaś to ich mroczne zaklęcia, a Mark Zuckerberg to wcielenie samego diabła. Moralna panika mediów spowodowała, że w internecie dostrzegamy jedynie wroga.

Spróbujmy zatem wyobrazić sobie ostatni rok bez internetu. Pragnę przekazać myśl niepopularną i prowokującą – jestem wdzięczny za internet, szczególnie w tym roku, w którym cały świat pochłonęła globalna pandemia. Zatrzymajmy się, by dostrzec przywileje, które zapewniła nam globalna sieć:

  • Niezliczone rzesze ludzi utrzymały swoje posady, co nie byłoby możliwe bez sieci. Światowa gospodarka bez wątpienia załamałaby się i długo nie wyszłaby z kryzysu.
  • Wielu rodziców mogło pracować z domu i zajmować się swoimi dziećmi – a niekiedy i pełnić rolę nauczyciela.
  • Studenci i uczniowie mogli kontynuować studia i naukę ze swoimi nauczycielami oraz rówieśnikami. Bez internetu straciliby rok nauki.
  • Rodziny i przyjaciele byli w stanie łączyć się, rozmawiać i widywać, by wspierać się i pielęgnować wzajemną miłość, gdy tylko chcieli. Wciąż pamiętam niegdysiejsze stawki za połączenia międzymiastowe i międzynarodowe czy bezlitosne naliczanie sekundowe firm telekomunikacyjnych.
  • Naukowcy i lekarze mogli dzielić się badaniami i danymi jak nigdy wcześniej. Otwarty ekosystem wymiany informacji istnieje bowiem dzięki serwerom preprintów, wzajemnej weryfikacji w mediach społecznościowych oraz wyszukiwarkom. Zdolność adaptacji środowisk naukowych powinna być wzorem dla każdego z nas.
  • Handel wciąż miał się dobrze, a my mogliśmy bezpiecznie zamawiać produkty do naszych domów.
  • Medyczne teleporady pozwoliły pacjentom otrzymać leczenie bez wychodzenia z domu, a co za tym idzie, zadbać o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne.
  • Za pomocą internetu przeprowadzono kampanie promujące szczepienia.
  • Internet pokazał zabójstwo George’a Floyda i spopularyzował w USA i na świecie ruch – i tak już spóźniony – antyrasistowski w Ameryce.
  • Pozbawieni możliwości zbierania podpisów w domach kandydaci i ich zwolennicy byli w stanie dotrzeć do wyborców i pokonać najbardziej niebezpiecznego prezydenta w historii USA.
  • Samotne godziny spędzaliśmy, oglądając filmy, pochłaniając kolejne sezony seriali, czytając książki, grając w gry czy bawiąc się na TikToku.
  • I w końcu – dzięki Twitterowi, Facebookowi, Zoomowi, TikTokowi, Redditowi, Discoursowi, Slackowi, Clubhouse’owi, podcastom czy blogom – mogliśmy po prostu rozmawiać.

Sam byłem w stanie nauczać zdalnie, brać udział w konferencjach na całym świecie, prowadzić badania, korzystając z wielu bibliotek, a także czerpać wiedzę od ponad 600 naukowców i lekarzy z twitterowej listy COVID, którą sam ułożyłem. Mogłem wykorzystać trzy i pół godziny dziennie, które dotychczas spędzałem na dojazdach do pracy. Ten czas oraz zaoszczędzone pieniądze przeznaczyłem dla swojej rodziny, na pracę czy zamówienie zakupów spożywczych 95-letniemu ojcu mieszkającemu na Florydzie. I za to jestem wdzięczny.

Zdołałem również ukończyć pisanie książki o upadku ery Gutenberga; ta praca dała mi szeroki pogląd na nasze wejście w nową erę. Bóg jeden wie, jak rewolucyjne były początki druku, poprzedzające reformację oraz kontrreformację (uważam, że obecnie jesteśmy świadkami podobnego konfliktu, tyle że na tle rasowym), liczne wojny (szczególnie wojnę trzydziestoletnią), rewolucję naukową i oświecenie.

Nie jestem zwolennikiem determinizmu. Druk nie spowodował, że te wydarzenia stały się nieuniknione. Ale oczywiste jest, że bez druku reformy Marcina Lutra nie rozprzestrzeniłyby się z taką szybkością i mocą. (Luter mógłby skończyć na stosie jak jego poprzednik Jan Hus, lecz równie dobrze, bez skali odpustów, jaką zapewniała wówczas prasa drukarska, mógłby nie mieć na co narzekać). Bez internetu – a szczególnie bez mediów społecznościowych – ruch #BlackLivesMatter nie byłby w stanie zmobilizować się z taką szybkością i siłą, jakich doświadczyliśmy; zostałby stłamszony przez ograniczone zainteresowanie mediów masowych. Jak pokazał ruch #BLM, pierwsza poprawka do konstytucji nie tylko zapewnia wolność słowa, ale również prawo do zrzeszania się i dochodzenia roszczeń. W internecie pierwsza poprawka osiągnęła pełnię ekspresji nie dzięki mediom, ale dzięki ludziom.

Czy internet jest idealny? Oczywiście, że nie. Takie założenie jest ahistoryczne i niezwykle naiwne. Internet nie jest idealny, ponieważ my – jego założyciele i użytkownicy – również tacy nie jesteśmy.

Wszystko to, o co media oskarżają internet, ma źródło w ludzkich błędach, słabościach, manipulacji i korupcji.

Czy obecni administratorzy muszą zadbać o lepsze rozpoznawanie szkodliwych zachowań w internecie, ich przewidywanie i przeciwdziałanie im? Czy muszą chronić swoich użytkowników przed manipulacją? Absolutnie tak. Lecz jeśli skupimy się na tym, co najgorsze, nigdy nie zbudujemy tego, co najlepsze; zabawa w kotka i myszkę ze złoczyńcami zawsze kończy się przegraną.

Zwykłem powtarzać, że internet jest jeszcze młody. Wciąż nie rozumiemy, czym może się stać i co możemy z nim zrobić. Dominujące w nim podmioty są oczerniane w mediach, choć jest to dość świeże przejście z narracji utopijnej na dystopijną. Badaczka z Uniwersytetu Południowej Kalifornii Nirit Weiss-Blatt wskazuje konkretną datę oraz przyczynę owej przemiany w mediach. Ja również spędziłem sporo czasu podczas lockdownu na czymś w rodzaju urlopu naukowego, pracując nad książką o moralnym niepokoju mediów, dotyczącym internetu, w której opisywałem interesowność branży medialnej. Uważam, że jest to istotny temat, aczkolwiek nie chcę popełniać tego samego błędu co media, tj. obsesyjnie skupiać się na tym, co negatywne.

Podczas każdego z paneli czy konferencji, w których uczestniczyłem za pośrednictwem Zooma, punktem wyjścia dyskusji na temat sieci były jej wady. Koncepcje pojawiające się w takim kontekście były wówczas bezwzględnie reaktywne, skrajne i nierzadko pozbawione wyobraźni; były to szybkie rozwiązania i domniemane lekarstwa na choroby trawiące współczesny internet (ale nie nas samych). Interesuje mnie lepszy internet, a przy tym lepsze społeczeństwo. Pozwólmy sobie na dyskusję o tym, czym może się stać internet i co możemy z nim zrobić. Mamy idealną szansę – ponieważ przed nami, tuż przed naszymi oczami zmęczonymi Zoomem, rozpościera się wspaniałe zestawienie tego, co nasze społeczeństwo zdołało osiągnąć nawet podczas mrocznych i rozpaczliwych czasów globalnej pandemii. A wszystko to dzięki internetowi.

Jako profesor dziennikarstwa wraz z moimi współpracownikami z Newmark J-School miałem przywilej i szansę rozpocząć trzy nowe programy naukowe dotyczące pracy dziennikarskiej. Dzięki temu mogę obserwować studentów na nowo definiujących i kreujących sztukę dziennikarską. Zauważyłem przy tym, że dziennikarstwo to zaledwie jeden z sektorów medialnych, a same media są zaledwie jedną z wielu części internetu; każda dziedzina wymaga podobnej analizy. Należy tu uwzględnić np. antropologię, socjologię, filozofię, psychologię, kulturę afroamerykańską, kulturę latynoską, gender studies, etykę, neuronaukę, humanizm cyfrowy, literaturę, historię, prawo, ekonomię, technologię – by studenci, uczeni oraz inni użytkownicy mieli zapewnione podstawy, na których zbudują lepszą sieć, a przy tym lepsze społeczeństwo.

Niech punktem wyjścia w naszej dyskusji nie będzie to, czym rozczarował nas Zuckerberg, lecz niech będą to przykłady tego, co w ciężkich czasach osiągnęliśmy my – nauczyciele, studenci, technologowie, firmy, agencje rządowe, filantropi, lekarze, naukowcy, rodzice, obywatele.

Skoncentrujmy się nie na idiotycznych działaniach złośliwych głupców, lecz na tym, jak ludzie dobrej woli mogliby wykorzystać nowe formy komunikacji, zgromadzeń, działania czy tworzenia ruchów na rzecz równouprawnienia, równości gospodarczej, ochrony klimatu, edukacji, sztuki, kultury, aktywności obywatelskiej czy zdrowia.

.Chcę, by absolwenci studiów, idąc w świat, wiedzieli, co może pójść nie tak, i by tworzyli nowe platformy, regulacje, standardy, firmy, sieci, prowadzili pomiary, eksperymenty. By tworzyli technologię w zgodzie z własną wyobraźnią. Dziękuję zatem internetowi za to, co umożliwia. Dziękuję ludziom, których wizja internetu i jego możliwości pomogła nam przetrwać czas kryzysu. Chciałbym zobaczyć, co jeszcze potrafimy.

Jeff Jarvis
Tekst ukazał się w nr 33 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 grudnia 2021