Dlaczego w Berlinie nie ma wciąż pomnika upamiętniającego polskie ofiary wojny? - Welt am Sonntag

„Welt am Sonntag” skrytykował brak postępów w realizacji projektu i zwraca uwagę na irytację po stronie polskiej. Na marginesie przypadającej 27 stycznia 80. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz gazeta przypomniała, że Bundestag w 2020 r. podjął decyzję o budowie w Berlinie „Miejsca pamięci i spotkań” poświęconego polskim ofiarom wojny i okupacji.
W Berlinie powinien powstać pomnik polskich ofiar wojny – Welt am Sonntag
.”Pomnik miał stanąć w centralnym miejscu stolicy Niemiec, aby przypominać o Polakach zamordowanych przez Niemców w czasie trwającej od 1939 r. okupacji” – napisał Philipp Fritz na łamach „Welt am Sonntag” i przypomniał, że projekt miał przyczynić się do pogłębienia relacji polsko-niemieckich. Oprócz pomnika mają powstać ośrodek dokumentacji i miejsce spotkań, a celem przedsięwzięcia ma być „przekazywanie wiedzy o zbrodniczym charakterze okupacji”.
Autor artykułu podkreślił, że Niemcy mają ogromny deficyt wiedzy na temat polskich ofiar. „W żadnym innym kraju okupowanym przez Niemcy mieszkańcy nie cierpieli tak bardzo, jak w Polsce” – napisał Fritz i przypomniał, że podczas wojny zamordowanych zostało sześć milionów polskich obywateli, z których trzy miliony było Żydami.
Fritz zwrócił uwagę, że podczas gdy w Polsce „okrutna przeszłość” żywa jest w każdej polskiej rodzinie, w Niemczech brakuje świadomości i wiedzy o tych sprawach. Zdaniem wielu ekspertów i polityków właśnie tutaj należy szukać przyczyn napięć między obu krajami. „Z tego powodu zwolennicy pomnika traktują go nie tylko jako symbol, ale także jako praktyczny instrument polityki, który ma ożywić relacje między Polską a Niemcami” – napisano w „Welt am Sonntag”.
Obawa „renacjonalizacji” pamięci
.”Strona polska jest niezadowolona, że w Berlinie nadal nie ma pomnika” – podkreślił autor. „Jeżeli nie powstanie, będziemy ciągle wracać do tego tematu, który będzie nas odwodził od innych spraw” – przytacza redakcja opinię kierownika polskiej ambasady w Berlinie Jana Tombińskiego. W Warszawie politycy i dyplomaci zastanawiają się, co jest przyczyną problemów z realizacją projektu. Mowa jest o sporach o budżet i przedterminowych wyborach do Bundestagu, ale także o tym, że część polityków w Berlinie nie traktuje tego projektu priorytetowo.
Fritz opisuje ze szczegółami kilkuletni proces powstawania projektu, który obecnie nosi nazwę „Dom Niemiecko-Polski” i w czerwcu 2024 r. jego realizację zaakceptował niemiecki rząd. „Od tego czasu nic się nie dzieje. Planowana debata w Bundestagu była stale przekładana” – napisał niemiecki dziennikarz. Powołując się na nieoficjalne informacje Fritz stwierdził, że część posłów do Bundestagu, przede wszystkim w komisji kultury, ma być przeciwna budowie pomnika.
Obawiają się „renacjonalizacji” pamięci; ich zdaniem budowa pomnika upamiętniającego polskie ofiary niemieckiej agresji i okupacji doprowadzi do podobnych roszczeń ze strony Grecji, czy Włoch. „Takie argumenty irytują stronę polską” – podkreślił Fritz. W Niemczech zwolennikami pomnika są politycy zajmujący się polityką zagraniczną, jak Dietmar Nietan z SPD, czy Paul Ziemiak i Knut Abraham z CDU. W tym gronie są także były szef MSZ Heiko Maas z SPD oraz była szefowa Bundestagu Rita Suessmuth z CDU.
Dyplomatyczna ofensywa w sprawie pomnika
.Według „Welt am Sonntag” bieżący rok byłby idealnym czasem na realizację projektu. Polska sprawuje prezydencję w Unii Europejskiej, a w dodatku będziemy obchodzić 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej i 60. rocznicę listu polskich biskupów do biskupów niemieckich. Dlatego polskiemu rządowi bardzo zależy na postępie w realizacji projektu.
Autor publikacji napisał, że polska ambasada rozpoczęła „dyplomatyczną ofensywę” w sprawie pomnika. Rozmowy toczą się zarówno z przeciwnikami projektu, jak i z nadburmistrzem Berlina Kaiem Wegnerem oraz jego wpływowym sekretarzem stanu Florianem Hauerem. Podobno władze miasta zaoferowały już miejsce pod pomnik – teren dawnej Opery Krolla w parku Tiergarten.
Zdaniem Fritza strona polska liczy na nowe otwarcie w relacjach z Niemcami po wyborach parlamentarnych, jeżeli kanclerzem zostanie kandydat CDU/CSU Friedrich Merz. „Liczymy na przełom w maju” – powiedział Tombiński. „Być może do tego czasu powstanie nowy niemiecki rząd, który rozpocznie nowe otwarcie w relacjach z Polską” – stwierdził na zakończenie Philipp Fritz. „Welt am Sonntag” jest wydaniem dziennika „Die Welt” z 26 stycznia.
Niemieckie zbrodnie na Polakach wciąż nierozliczone
.”Niemcy nigdy nie rozliczyły się ze swej narodowosocjalistycznej przeszłości, nie zadośćuczynili swoim ofiarom. Kat Warszawy Heinz Reinefarth nie tylko nigdy nie został ukarany, ale zrobił karierę polityczną w RFN” – pisze prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI w opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” tekście „Niemieckie zbrodnie na Polakach wciąż nierozliczone„.
„Druga wojna światowa zaczęła się w Europie atakiem wojsk niemieckich na Polskę 1 września 1939 r. Trzy dni później Francja i Wielka Brytania wypowiedziały wojnę Niemcom. Atak na Polskę okazał się czerwoną linią, kończącą politykę appeasementu, w której akceptowane były kolejne agresywne kroki Hitlera – militaryzacja Nadrenii, przyłączenie Austrii, zajęcie Sudetów, rozbicie i okupacja Czechosłowacji. Gdy Hitler sięgnął po Polskę, miarka się przebrała”.
„Zachód – co znaczyło wtedy: Wielka Brytania i Francja – zbyt późno zrozumiał, że kolejne ustępstwa tylko rozzuchwalają III Rzeszę. Niestety, w naszych czasach ten błąd polityki appeasementu został powtórzony w stosunku do putinowskiej Rosji, co jeszcze raz potwierdza iluzoryczność nadziei, że uczymy się na błędach przeszłości”.
„Atak Niemiec na Polskę był możliwy tylko dzięki układowi Hitlera ze Stalinem, zawartym 23 sierpnia 1939 r., z tajnym protokołem, w którym po raz kolejny Niemcy i Rosja podzieliły się Polską. Agresja sowiecka na Polskę 17 września 1939 r. uczyniła opór wojska polskiego wobec Niemców daremnym. Te dwa totalitarne i zbrodnicze reżimy, wcale ideologicznie nie tak odległe od siebie, jak się twierdzi, zgodnie współpracowały do lata 1941 r., mordując polską elitę państwową i intelektualną, solidarnie i bezwzględnie zwalczając polskość”.
.”Wojna zakończyła się po pięciu latach. Jaki był jej rezultat dla kraju, którego obroną się zaczęła? Polska utraciła prawie 6 milionów mieszkańców i około 1/3 swego terytorium. Warszawa, stolica Polski, została niemal całkowicie zrównana z ziemią. Jest to jedyne miasto w Europie, w którym w czasie II wojny światowej wybuchły dwa powstania – w utworzonym przez hitlerowców getcie warszawskim w 1943 r. oraz w całej Warszawie w 1944 r. To drugie powstanie, trwające 63 dni, było największym czynem zbrojnym antyhitlerowskiego ruchu oporu w Europie. To w Warszawie Niemcy dokonali jednej z największych zbrodni w czasie II wojny światowej na ludności cywilnej, gdy w pierwszych dniach powstania w dzielnicy Wola wymordowali 60 tys. bezbronnych ludzi. Stolica Polski jest więc, jak żadne inne miasto w Europie, miejscem pamięci o II wojnie światowej – pamięci, która w zachodniej części Europy jest wciąż wypierana, zniekształcana…” – pisze prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-zdzislaw-krasnodebski-niemieckie-zbrodnie-na-polakach-wciaz-nierozliczone/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ