Historia Ukrainy to wielki akt oporu przeciw rosyjskiej dominacji

Polsko-ukraińskie pojednanie

Wspólna historia Ukrainy i Rzeczpospolitej zaczyna się już w za czasów Władysława Jagiełły. Mimo, iż przez słabość i chaos panujący w I Rzeczpospolitej siła wynikająca ze współpracy naszych narodów ustąpiła na wieki wzajemnym konfliktom, ostatecznie nikomu nie udało się tej współpracy zabić, pisze na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” Jan ROKITA.

.Jan Rokita w tekście Nasza wspólna dziejowa ojczyzna w niezwykle ciekawy i wyczerpujący sposób podjął się próby opisania, jak od wieków łączą się ze sobą historia Ukrainy i Rzeczpospolitej. Swoją opowieść zaczyna od jednego z tych wydarzeń historycznych, które do dziś różni nasze narody w jego interpretacji. Nie jest to jednak Rzeź Wołyńska, a zdobycie lwowskiego Wysokiego Zamku 295 lat wcześniej przez Kozaków. Było to wydarzenie symboliczne, które wpisało się w pasmo tragedii naszych wspólnych dziejów trwające aż do II wojny światowej.

(…) jeśli spojrzeć na ów napad oczami politycznego wroga tamtej Rzeczypospolitej, to jest to bohaterski wyczyn, godzien pomników i wieczystej pamięci. Od tamtego czasu aż po epokę nam współczesną trwa potężny rozziew między patriotyczną świadomością Ukrainy, a widzeniem tamtej dawnej Rzeczypospolitej: pięknej, wspólnej, choć w czasach powstania Chmielnickiego psującej się już od środka i zarażonej bakcylem upadku. Wściekła sowiecka propaganda i kłamliwa edukacja po II wojnie światowej dopełniły miary tej psychologicznej tragedii, która dotknęła tożsamości obu narodów, podkreśla Jan Rokita.

W swojej opowieści cofa się on o ponad siedem wieków do czasów panowania Władysława Jagiełły i na początku zwraca uwagę na niezauważalny dziś szczegół.

(…) na Wawelu królewskie księgi w czasach litewskiego króla Jagiełły prowadzono w języku ruskim, czyli praukraińskim. Kiedy z kolei Węgier Batory na krakowskim tronie rozsyłał do obywateli Rzeczypospolitej swoje uniwersały, tytułował je m.in.: „do ludów Ukrainy ruskiej, kijowskiej, wołyńskiej, podolskiej i bracławskiej”. (…) z perspektywy Krakowa Ukrainą było naonczas to, co miało wolę, aby oprzeć się Moskwie, zwraca uwagę Jan Rokita.

Spostrzeżenie na temat antymoskiewskiego fundamentu narodzin Ukrainy jest dla autora kluczowe w zrozumieniu naszych wspólnych dziejów. To m.in. opór ukraińskich elit w XV wieku zbliżył Polaków i Ukraińców. Punktem zwrotnym w naszej historii było niedotrzymanie obietnic, które złożyła Kozakom Rzeczpospolita.

Pod Chocimiem w 1621 roku sześć i pół tysiąca Kozaków poległo, ratując królewicza Władysława Wazę. A kiedy ów został królem, cała Kozaczyzna liczyła na to, iż otrzyma odeń ustrojową autonomię i pełne prawa polityczne, które im obiecano.(…) I to właśnie w tym punkcie wspólnej historii rozpoczyna się pasmo tragedii, których straszny finał będzie mieć miejsce dopiero trzy wieki później, podczas II wojny światowej.  

Historia nie jest jednak czarno biała. Jan Rokita wyjaśnia obszernie złożone podłoże decyzji pogrążonej w chaosie i słabnącej Rzeczpospolitej.

Oto właśnie jesteśmy w samym sercu powikłanego wspólnego dziedzictwa historycznego Polaków i Ukraińców. Zawiera się ono w pytaniu: czyja była ówczesna Rzeczpospolita? Ukraina (wtedy najczęściej zwano ją Rusią) znalazła się we wspólnej państwowości wraz z Polską w rezultacie dwóch faktów historycznych. Po pierwsze – upadku w XIII wieku pod ciosami Tatarów dwóch świetnych państw ruskich – Rusi Kijowskiej i Księstwa Halicko-Włodzimierskiego, a po drugie – unii Polski z Litwą, która (mało kto tego jest dziś świadom) jako jedno z księstw ruskich skutecznie „zebrała” po Tatarach większość ziem zachodnio-ruskich.

Mimo rozejścia się dróg naszych narodów, łączące je więzi, były na tyle silne, że w trakcie wielowiekowego pasma tragedii, jak pisze autor, nasze drogi niejednokrotnie się łączyły. I do tego warto szczególnie dziś wracać. Jan Rokita w jednej z końcowych refleksji spektakularny zamyka koło naszej wspólnej historii.

Teraz mam wrażenie, że ponura agresja rosyjska gwałtownie odwraca kilka wieków polsko-ukraińskiej historii. Zbiorowe poczucie wspólnoty obu narodów jest dziś silniejsze nawet, niźli było wtedy, gdy prawosławny kniaź Ostrogski ratował Rzeczpospolitą przed Moskwą, a jego święty syn składał podpis pod aktem unii lubelskiej. Różnica polega na tym, że ówczesna Rzeczpospolita była wspólnotą społecznej elity polskiej i ruskiej, a dziś wojna wytwarza na naszych oczach głęboką wspólnotę ludów.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 27 kwietnia 2022