Prof. Marek KORNAT: Bitwa o Kijów jak Bitwa Warszawska 1920 roku

Bitwa o Kijów jak Bitwa Warszawska 1920 roku

Photo of Prof. Marek KORNAT

Prof. Marek KORNAT

Historyk, sowietolog, edytor źródeł, eseista, profesor nauk humanistycznych i kierownik Zakładu Dziejów Dyplomacji i Systemów Totalitarnych w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie oraz na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Polaków i Ukraińców łączy coś o wiele większego niż polityka. Nasze narody scala najtrwalsza i najpiękniejsza wartość, którą jest wspólnota losu. Historia Ukrainy i Polski od 2022 roku jest pisana w zasadzie na nowo – pisze prof. Marek KORNAT

.Agresja Rosji na Ukrainę obaliła raz na zawsze rosyjską teorię trójjedynego narodu, którą podtrzymywał nawet Aleksander Sołżenicyn. Dowiodła ona jednoznacznie, że koncepcja zakładająca istnienie jednego wielkorosyjskiego narodu złożonego z trzech grup (białoruskiej, ukraińskiej i rosyjskiej) okazała się po prostu nieprawdziwa. Wojna, będąca wynikiem agresji imperializmu neosowieckiego, ma ogromne znaczenie w procesie kształtowania ukraińskiej tożsamości narodowej. Na naszych oczach powstaje ukraiński patriotyzm i ma on orientację antyrosyjską. Polska będzie beneficjentem tego procesu – bez względu na dalszy scenariusz wydarzeń nad Dnieprem.

Wojna ma też znaczenie dla stosunków polsko-ukraińskich. Z każdym dniem konfliktu uwidacznia się coraz większa zażyłość, jaka łączy narody ukraiński i polski. Ogromna tragedia, którą jest niesprowokowana napaść neosowieckiej Rosji na Ukrainę, przełamała między naszymi narodami coś, co ciągle utrudniało nam rzeczywiste pojednanie. Postępowanie narodów (podobnie jak ludzi) najlepiej sprawdza się w kryzysach. Polacy zdają trudny egzamin. Pomoc, której udziela Ukraińcom nie tylko polskie państwo, ale przede wszystkim polski naród, świadczy dobitnie o tym, że łączy nas coś o wiele większego niż polityka. Nasze narody scala najtrwalsza i najpiękniejsza wartość, którą jest wspólnota losu. Historia Ukrainy i Polski od 2022 roku jest pisana w zasadzie na nowo.

Obserwując sytuację, w której znaleźli się dziś m.in. obrońcy Kijowa, trudno uciec od analogii do wojny, którą prowadziła z Rosją sowiecką Polska w 1920 roku. Ukraina dziś, a II Rzeczpospolita sto lat temu konfrontowały się z zagrożeniem, któremu na imię imperializm. Związek Sowiecki został utworzony siłą i tylko siłą, zgodnie z przekonaniem wielu, mógł być zepchnięty ze sceny dziejowej, również w następstwie działań prowadzonych przemocą.

Jednak jego upadek w atmosferze wielkiego kryzysu gospodarczego i widocznej gołym okiem słabości politycznej dla wielu Rosjan był faktem, z którym trudno im się pogodzić. Właściwie od pierwszych chwil od jego rozpadu w narodzie rosyjskim narastało przekonanie, że należy dokonać korekty zdarzeń z 1991 r. – nawet jeśli będzie to wymagało przelewu krwi. Władimir Putin od początku swojej prezydentury w 2000 r. postawił sobie za cel reaktywację ZSRR. Zresztą mówił o tym jasno i wyraźnie. Wystarczy przypomnieć jego słowa, w których upadek Związku Sowieckiego nazwał „największą katastrofą geopolityczną XX wieku”. Rosyjska agresja na Ukrainę jest naturalną (z perspektywy Kremla) konsekwencją tych procesów.

Atak na Kijów i pozostałe ukraińskie miasta to nawiązanie do siłowej metody budowy Związku Sowieckiego, z którą przyszło się także mierzyć słabej i odradzającej się Polsce w latach 1919–1921. Marzeniem Józefa Piłsudskiego było, by wiosną 1920 roku naród ukraiński przystąpił do antysowieckiego powstania i wsparł w ten sposób połączone siły wojska polskiego i armii Symona Petlury. Niestety, barierą nie do pokonania okazała się niedostatecznie wykształcona ukraińska świadomość narodowa (z wyjątkiem Galicji Wschodniej). Powstająca II Rzeczpospolita wzięła na siebie ciężar kontruderzenia armii sowieckiej. Warto wspomnieć, że Polska nie była w 1920 roku liderem regionalnym, lecz państwem dopiero wchodzącym na drogę niepodległości po 123 latach zaborów i I wojnie światowej. Odrodzone państwo zmierzyło się z wrogiem – działając pod ogromną presją, gdyż klęska w 1920 roku oznaczałaby sowietyzację nie tylko Polski, ale całej Europy Środkowej. Kraje bałtyckie, Rumunia, Czechosłowacja, Węgry – każde z tych państw spotkać musiałaby katastrofa. Dziś nie da się z całą pewnością stwierdzić, czy Sowieci po zdobyciu Warszawy poszliby dalej na zachód w kierunku Berlina i Paryża, czy też nastąpiłaby pewna pauza w programie sowietyzacji Europy. Ale na pewno po podbiciu Polski łupem bolszewików padłaby Europa Środkowa.

Trudno uwolnić się od analogii między wydarzeniami sprzed ponad 100 lat rozgrywającymi się nad Wisłą i obecną wojną nad Dnieprem. Współczesna Ukraina (podobnie jak Polska po 1918 r.) była postrzegana jako niemająca szans ocalenia, pogrążona w chaosie. Przyszło jej wziąć na siebie uderzenie wojsk Rosji neosowieckiej. Widać zgodną wolę narodu, aby się nie poddać. To wielka lekcja historii. Klęska Ukrainy w tej wojnie wiązałaby się z wielkim niebezpieczeństwem dla Polski i innych państw naszego regionu: krajów bałtyckich, Czech, Słowacji, Węgier (nawet jeśli tego sobie nie uświadamiają) czy Rumunii. Pod tym względem widać także podobieństwo między wojnami w 1920 i 2022 r.

W Bitwie Warszawskiej Polska oczywiście obroniła samą siebie – ale ocaliła także nową, „wersalską” Europę przed Sowietami. Dziś Ukraina broni w bitwie o Kijów samej siebie przed neosowiecką Rosją Putina – ale broni przed nią także cywilizacji Zachodu, chociaż jest narodem Europy Wschodniej.

Podobnie jak w r. 1920 wobec Polski, tak i dzisiaj wobec Ukrainy Zachód nie zdobył się na to, aby uczynić wszystko, co jest w jego mocy. Widoczne jest w wielu krajach pragnienie niezrywania gospodarczych więzi z Rosją, co najmocniej demonstrują Niemcy, a więc to państwo, które przed stu dwu laty ogłosiło neutralność wobec wojny polsko-sowieckiej, a dzisiaj sprzeciwia się embargu na import rosyjskich surowców.

Heroiczna walka Ukraińców zasługuje na szacunek wszystkich, a zwłaszcza Polaków, ponieważ jesteśmy kolejnym narodem na liście wrogów Moskwy, który może stać się ofiarą imperializmu Władimira Putina. Ale w tym konflikcie widać nie tylko heroizm Ukraińców. Nawet jeśli Moskwa zdoła tam narzucić swój porządek i doprowadzić do utworzenia marionetkowego rządu w Kijowie, nie powstrzyma to procesu kształtowania się ukraińskiego patriotyzmu i nie zniweczy woli samostanowienia Ukraińców. A przy okazji marzenie marszałka Józefa Piłsudskiego o wielkim sojuszu z Ukrainą staje się rzeczywistością. Dzielność ukraińskich żołnierzy, poświęcenie ludności cywilnej pokazują to w sposób bardzo znamienny.

.Warto powtórnie podkreślić, że Rosja dzisiejsza ma oblicze neosowieckie. Jest państwem rządzonym przez elity wywodzące się z systemu sowieckiego. Ma na czele człowieka z KGB. Ideologię państwową ożywia hasło powrotu do roli światowego supermocarstwa. W propagandzie rosyjskiej panuje silna ksenofobia antyzachodnia. W sposobie myślenia przywódcy Rosji i jego otoczenia wyróżnia się przede wszystkim kult siły. Jakiekolwiek zerwanie z sowieckim dziedzictwem nie wchodzi w rachubę. Idea ustanowienia w obcym kraju rządu marionetkowego jest najbardziej klasycznym przykładem licznych nawiązań do polityki sowieckiej.

Marek Kornat

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 11 marca 2022
Fot. Kai PFAFFENBACH / Reuters / Forum