Cyberwojna. Dzielenie, antagonizowanie, polaryzacja
Nie lajkujmy wpisów prorosyjskich kont, nie udostępniajmy tych wpisów, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy, nie oznaczajmy ich. To tworzy zasięgi tym kontom, ułatwiamy im rozprzestrzenianie się w sieci. Nie zauważajmy ich, blokujmy, zgłaszajmy administratorom. Budujmy dumę narodową, publikując dobro w sieci, z dużą wrażliwością, a także publikujmy piękne przykłady wsparcia i pomocy udzielanej kilku milionom Ukraińskich uchodźców. Nie dajmy się dzielić – pisze prof. Monika PRZYBYSZ
Cenzurowanie Russia Today w mediach społecznościowych opartych na kapitale amerykańskim nie jest niczym nowym. Także odpowiedź Kremla o wyłączeniu w Rosji dostępu do Facebooka, Instagrama, YouTube i Twittera nikogo nie dziwi. Już w 1964 roku Stanisław Lem w zbiorze esejów filozoficznych Summa technologiae prognozował obecny trend technologiczny i wskazywał zagrożenie, że technologia może pójść w złym kierunku i służyć zniewoleniu człowieka. Minęło ponad 50 lat i przepowiednia Lema zaczyna się ziszczać.
Palącym problemem staje się zjawisko wykorzystywania internetu do celów kontroli, sterowania zachowaniami milionów ludzi – wbrew idei twórców sieci. Właściciele platform mediów społecznościowych stają się coraz bardziej skuteczni w kontrolowaniu swoich użytkowników. Z kolei sami użytkownicy stają się coraz bardziej podatni na manipulację i zamknięci w swoich bańkach informacyjnych.
Media społecznościowe to dziś nie tylko użytkownicy po drugiej stronie szklanego ekranu z zimnym niebieskim światłem led. To także skomplikowane algorytmy dostosowujące treści do naszych preferencji politycznych, seksualnych, religijnych, sportowych, kulinarnych czy odzieżowych. Wystarczy zatrzymać się na chwilę nad określonym postem czy tweetem, czytając go dłużej, korzystając z tłumaczenia, lajkować, komentować czy udostępnić go. Facebook, Instagram, YouTube, Twitter, TikTok i inne popularne serwisy społecznościowe po kilkunastu aktywnościach użytkownika w sieci budują jego profil podobny do bliskiej znajomości. Po kilkudziesięciu lajkach serwisy wiedzą o nas więcej niż nasi najbliżsi z rodziny. Po kilkuset polubieniach mają o nas większą wiedzę intymną niż nasz życiowy partner. Sztuczna inteligencja wykorzystywana do budowania serwisów społecznościowych „uczy się” nas niezwykle szybko.
Anonymous
Wszystko dziś można zhakować. Nad wszystkim przejąć kontrolę, wszystko wyłączyć. Sześciogodzinna awaria Facebooka, Instagrama, WhatsAppa i innych serwisów należących do Meta, która miała miejsce 4 października 2021 r., to był tylko „test” dla Europy i Ameryki. Dziś, w trakcie brutalnego ataku Rosji na Ukrainę, obserwujemy, jak grupa hakerów wyłącza po kolei wiele stron rosyjskich i białoruskich. Lajkujemy wpisy informujące o utrudnieniach w funkcjonowaniu systemów zarządzania koleją na Białorusi, aby ta nie przewoziła wsparcia pojazdów wojskowych i broni dla żołnierzy rosyjskich. Cieszymy się z dostarczonych przez hakerów informacji dotyczących ich włamania się do systemu telewizji rosyjskich i nadawania tam przez nich przekazu o wojnie na Ukrainie oraz brutalnej agresji Rosjan.
Wiele osób zaangażowało się w pomysł polskiego hakera polegający na tworzeniu wpisów w wyszukiwarce Google – przy okazji wystawiania opinii – informujących Rosjan o agresji na Ukrainę. Restauracje, muzea, kluby i inne przestrzenie aktywności Rosjan były odwiedzane przez internautów dokonujących wpisów na temat wojny tak często, że wyszukiwarka nadawała niektórym użytkownikom status lokalnego przewodnika. Rosjanie w większości korzystają jednak z wyszukiwarki rosyjskiej. Ale wizja przejęcia kontroli nad systemem informacji, wojskiem, procesami zarządzania bezpieczeństwem jądrowym, bankami itp. przez określoną grupę osób do wyznaczonych przez nią celów jest niepokojąca.
Choć więc z jednej strony cieszymy się każdym osłabieniem sił rosyjskich i białoruskich przez hakerów, z drugiej strony takie działania mogą prowadzić do kolejnych wojen, ataków, bankructw całych państw. Można by powiedzieć, że to zapowiedź cyfrowej apokalipsy. Siła społeczności w tym przypadku sprawdza się jedynie połowicznie, gdyż Federacja Rosyjska od ponad dekady pracuje nad odłączeniem Rosji od globalnego internetu.
Runet
Tworzony od wielu lat rosyjski internet odcinający Federację Rosyjską od światowego internetu jest całkowitym zaprzeczeniem idei sieci i wizji jej twórców. Przekierowanie ruchu internetowego na rosyjskie łącza, istniejący od 2014 roku rządowy serwer DNS (serwer nazw, wiążący nazwy domen z adresami IP), kontrolowane przez Roskomnadzor (odpowiednik KRRiT) węzły przynajmniej od 2017 roku, odpowiedzialne za filtrowanie treści i blokowanie niezgodnych z rosyjskim prawem materiałów, własna wyszukiwarka Yandex, własny serwis będący odpowiednikiem Facebooka (WKontakcie), grupa mediowa Mail.ru, nakaz instalowania rosyjskiego oprogramowania, własny zestaw narzędzi i aplikacji znanych i wykorzystywanych przez obywateli – wszystko to pokazuje lata przygotowań Putina do wojny i napaści na Ukrainę.
Wprowadzany właśnie na terytorium Rosji samodzielny intranet o krajowym zasięgu, zdolny podtrzymać komunikację, odłączający Rosję od globalnego internetu i tym samym wiadomości ze świata o prowadzonej przez Rosjan zbrodniczej napaści, staje się faktem. Rosjanie nie będą się już dowiadywać od innych narodowości o ludobójstwie, którego dokonuje Putin. Jednocześnie trwa propagandowa kampania dumy narodowej „Z”, która poprzez flashmoby, angażowanie społeczności do organizacji coraz bardziej kreatywnych działań wspierających prezydenta Federacji Rosyjskiej, pokazuje nam współczesną swastykę, nacjonalizm, najczystszą formę propagandy, manipulacji i wykorzystywania najnowocześniejszych metod komunikacji do zarządzania milionami ludzi i budowania cyfrowego autorytaryzmu.
W Galaktyce Internetu Manuel Castells pisał: „Mimo że ty nie dbasz o sieci, one zadbają o ciebie. Tak długo bowiem, jak długo będziesz chciał żyć w społeczeństwie, tutaj i teraz, będziesz miał do czynienia ze społeczeństwem sieciowym. Żyjemy bowiem w Galaktyce Internetu”. Rosjanie mają swój internet, żyją w odrębnej galaktyce informacyjnej i są skłaniani do odpowiednich zachowań za pomocą przekazów monitorowanych przez system rosyjskich służb.
Współczesny panoptykon
Obserwując działania wszystkich administratorów platform społecznościowych, można zauważyć coraz częstsze funkcje ograniczające wolność użytkowników, nie tylko uzależniające od korzystania z tych platform, manipulujące emocjami, ale także sterujące ich zachowaniem. Działania platform społecznościowych nie opierają się na dobru publicznym, ale na zachowaniach użytkowników, te bowiem przekładają się potem na działania reklamowe i zysk tych firm. I choć w przypadku sankcji informacyjnych nakładanych na Rosję nikt nie ma wątpliwości, że działania te wspierają ograniczenie propagandy kremlowskiej, to jednak w szerszej perspektywie to idea kontroli społeczności za pomocą tych platform.
Żyjący na przełomie XVIII i XIX w. filozof Jeremy Bentham był praktycznym człowiekiem. Jego zdaniem w życiu chodzi nie tyle o prawdę, ile o użyteczność. Jako kluczową zasadę moralności wyznaczył „jak największe szczęście jak największej liczby ludzi”. Jednym z wielu pomysłów, który pojawił się w utylitarnym umyśle filozofa, była budowa panoptykonu. Bentham nazwał tak projekt więzienia, w którym strażnik mógłby obserwować z jednego miejsca każdego z osadzonych w dowolnym czasie. Bentham założył wprawdzie, że nieprzerwana kontrola więźniów w praktyce nie jest możliwa, ale był przekonany, że identyczny efekt można osiągnąć, wzbudzając w nich podejrzenie, że w każdej chwili mogą być obserwowani. Więźniowie mieliby tego świadomość, ale nie wiedzieliby, czy w danym momencie są akurat obserwowani. Celem budowy panoptykonu była m.in. „naprawa” obyczajów, utrzymanie „zdrowia” więźniów, a przede wszystkim obniżenie kosztów więziennictwa. Koncepcja dość ekonomiczna, bardzo praktyczna, rozsądna i zgodna z zasadą maksymalizacji szczęścia w społeczeństwie – więźniowie, a więc mniejszość, będą niezadowoleni, jednak reszta społeczeństwa poczuje się bezpieczniej i będzie ponosić mniejsze koszty utrzymania przestępców.
Na podstawie szkicu Benthama zaprojektowano na Kubie w latach 20. XX wieku faktyczne więzienie składające się z pięciu budynków w kształcie panoptykonu. XVIII-wieczna idea Jeremy’ego Benthama była na tyle trwała, że stanowiła inspirację dla budowniczych więzienia Presidio Modelo. Koncepcję panoptykonu rozwinął potem Michel Foucault, wyprowadzając ją poza dosłowny obszar więzienia. Foucault starał się pokazać, że nie musimy budować panoptykonu ani nawet być więźniami, by podlegać wszechobecnemu nadzorowi: w nowoczesności panoptykonem staje się społeczeństwo, a kontroli podlega każdy z nas. Matrix i Raport mniejszości w pigułce współczesności.
Dziś mamy do czynienia z panoptykonem cyfrowym. Nicholas Groombridge dodał, że panoptyczna zasada jest obecnie zasadą przyjemności i użyteczności, służącą w określonym, wykreowanym celu: różnica między kamerą monitorującą a internetową zaczyna się rozmywać. Intuicyjnie wydaje nam się, że logując się do sieci, jesteśmy wolni, nic nas nie ogranicza, możemy czerpać z sieci, co i ile chcemy, sami ustalamy też granice naszej prywatności. Jest to bardzo złudne przekonanie, co widać jak na dłoni w kontekście sterowania internetem.
W 2021 roku doszło do przełomu w kwestii cenzury stosowanej przez właścicieli platform społecznościowych wobec prezydenta Donalda Trumpa – zakazano mu dożywotnio komunikacji w tych przestrzeniach. Powszechnie zaczęto mówić o stosowaniu przez media społecznościowe cenzury. Ujawniono blokowanie różnego rodzaju treści na wielką skalę, szczególnie środowisk prolife.
Na własne życzenie użytkownicy mediów społecznościowych dali się zamknąć w bańce filtrującej (ang. filter buble) czy echo chamber – mechanizm ten dosadnie ukazano w filmie The Social Dilemma, dostępnym jeszcze w serwisach streamingowych. Wskutek zastosowania cenzury prewencyjnej użytkownik końcowy widzi jedynie to, co pozwalają mu zobaczyć algorytmy. Marzenia o wolności w internecie i swobodnym, nieograniczonym dostępie do danych i informacji przerodziły się w manipulację na największą skalę w historii ludzkości, przy czym wizja George’a Orwella z Roku 1984 to namacalna już rzeczywistość. Wizja cyfrowego panoptykonu została zrealizowana.
Zmasowana propaganda rosyjska
Każdego dnia wypuszczane są setki tysięcy fałszywych informacji za pośrednictwem social mediów. Wielu „pożytecznych idiotów” nagłaśnia te fake newsy kolejnym grupom zwykłych użytkowników, gotowych uwierzyć w największe kłamstwa. 80 proc. kont podważających wcześniej istnienie pandemii publikuje obecnie codziennie tysiące własnych teorii prorosyjskich, antyukraińskich, atakujących Polskę, stosujących metodę pytań manipulujących faktami, tweetów i postów mających na celu polaryzację, sterowanie zachowaniami i wprowadzenie w dyskurs publiczny chaosu informacyjnego, destabilizację ekonomiczną (masowa histeria z wybieraniem pieniędzy z bankomatów), wykupywanie określonych produktów (papier toaletowy czy ryż w początkowych dniach pandemii), wywołanie paniki i strachu w społeczeństwie. Zastraszonymi obywatelami łatwiej bowiem sterować za pośrednictwem umiejętnych publikacji w sieci.
Pamiętajmy w tym zachwycie nad informacjami, które nas „cieszą” w sieci, dotyczącymi każdego sukcesu armii ukraińskiej – że to także propaganda sukcesu. Przykładem jest sytuacja bohaterów z Wyspy Wężowej, początkowo uznanych za zamordowanych, jak się później okazało – uwięzionych przez Rosjan. W rzeczywistości sytuacja wojskowa Ukrainy nie wygląda aż tak dobrze, choć odwaga, poświęcenie i bohaterstwo żołnierzy ukraińskich zasługują na podziw, uznanie i głęboki szacunek. Ukraińska ofensywa informacyjna w mediach społecznościowych jest niezwykle ważna, dostępne narzędzia do tłumaczenia tych przekazów działają przyzwoicie, dzięki czemu wiadomości trafiają bezpośrednio do użytkowników serwisów społecznościowych; podobnie bezpośredni i szybki jest przekaz prezydenta Ukrainy. Nie ma to jednak większego wpływu na przygotowywany latami system filtrujący wiadomości, które są udostępniane Rosjanom.
W tym świętowaniu zwycięstw Ukraińców nad Rosjanami warto zachować powściągliwość. Łatwo jest bowiem ulec dezinformacji na temat włączenia się Polski w działania militarne wraz z Ukrainą, na temat problemów z obecnością Ukraińców w Polsce, powściągliwości w udzielaniu im pomocy i budowania podziałów. Dlatego chcąc wesprzeć Ukrainę w walce, trzeba weryfikować informacje, które udostępniamy, zgłaszać nieprawdziwe treści, nie powielać fałszywych informacji i edukować innych. Rzadko mamy chęć, by narzucić sobie krytyczne myślenie – jesteśmy bombardowani treściami, nie mamy czasu ani możliwości, żeby wszystkie je weryfikować, podlegamy uprzedzeniom, emocjom, przynależymy do różnego rodzaju „obozów”.
Nie lajkujmy wpisów prorosyjskich kont, nie udostępniajmy tych wpisów, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy, nie oznaczajmy ich. To tworzy zasięgi tym kontom, ułatwiamy im rozprzestrzenianie się w sieci. Nie zauważajmy ich, blokujmy, zgłaszajmy administratorom. Walczmy z fake newsami, wskazując na wiarygodne źródła, zgłaszając je do projektu pod patronatem NASK-u. Budujmy dumę narodową, publikując dobro w sieci, z dużą wrażliwością, a także publikujmy piękne przykłady wsparcia i pomocy udzielanej kilku milionom Ukraińskich uchodźców. Nie dajmy się dzielić innym. Skrajna polaryzacja polskiego społeczeństwa po Smoleńsku jest również zaplanowanym działaniem wpisującym się w strategię wojny wywołanej przez Rosję pod wodzą Putina.
Monika Przybysz