Hiszpania skręca w prawo – wybory parlamentarne 2023

Socjalistom premiera Pedra Sancheza raczej nie uda się utrzymać przy władzy po niedzielnych wyborach parlamentarnych w Hiszpanii – twierdzi prof. Juan Carlos Jimenez Redondo, politolog z madryckiego uniwersytetu CEU San Pablo. Wybory w Hiszpanii mogą przynieść wyraźną zmianę na tamtejszej scenie politycznej.

Socjalistom premiera Pedra Sancheza raczej nie uda się utrzymać przy władzy po niedzielnych wyborach parlamentarnych w Hiszpanii – twierdzi prof. Juan Carlos Jimenez Redondo, politolog z madryckiego uniwersytetu CEU San Pablo. Wybory w Hiszpanii mogą przynieść wyraźną zmianę na tamtejszej scenie politycznej.

Wybory w Hiszpanii 2023 – przewidywania

.Różnica między prowadzącą w sondażach centroprawicową Partią Ludową (PP) a Hiszpańską Socjalistyczną Partią Robotniczą (PSOE) może nie być duża – ocenia prof. Juan Carlos Jimenez Redondo.

Zaznacza, że choć teoretycznie PSOE mogłaby utworzyć wspólny gabinet z koalicją wyborczą Sumar, nowym blokiem ugrupowań radykalnej lewicy, w praktyce byłoby to trudne, biorąc pod uwagę aktualne realia hiszpańskiej sceny politycznej.

„Ugrupowania te mogłyby utworzyć rząd, ale tylko przy wsparciu wszystkich innych partii niepodległościowych i regionalistycznych” – powiedział Jimenez Redondo, zaznaczając, że taki scenariusz jest obecnie mało realny.

Zdaniem politologa najbardziej prawdopodobne jest sformowanie po niedzielnych wyborach koalicji na bazie PP oraz prawicowej partii Vox. Dodaje jednak, że również utworzenie rządu w takiej konfiguracji może być trudnym zadaniem.

Jimenez Redondo zwraca uwagę, że paradoksalnie takiej koalicji bardziej przychylni są sami wyborcy PP i Vox niż kierownictwo tych ugrupowań.

Jak podkreśla politolog, kluczowe dla powyborczej układanki będzie to, czy PP uzyska ponad 160 mandatów w 350-osobowym Kongresie Deputowanych, niższej izbie parlamentu Hiszpanii. „Jeśli Partii Ludowej uda się zgromadzić taką liczbę miejsc w izbie, to władzom Vox będzie bardzo trudno wysunąć poważne żądania, szczególnie te, które dotyczą możliwości wejścia do rządu” – przewiduje prof. Jimenez Redondo.

Jednym z głównych celów koalicji PP-Vox powinno być dążenie do odpowiedzi na pytanie „na ile chcą stabilności w kraju oraz wdrażania potrzebnych mu reform” – mówi politolog. Zaznacza też, że różnice między tymi partiami powinien złagodzić fakt, że w kilku regionach Hiszpanii ugrupowania te współpracują już ze sobą.

Hiszpański elektorat przesuwa się w prawo

.Dodaje, że przesłanką do zwrotu Hiszpanii w prawo są ostatnie wybory do regionalnych parlamentów wspólnot autonomicznych Andaluzji, Madrytu, a także Kastylii i Leonu, a także hiszpańskie wybory regionalne i lokalne z 28 maja br., w których wygrała Partia Ludowa.

„Odzwierciedlają one konsekwentne przesunięcie hiszpańskiego elektoratu w prawo. Ten zwrot potwierdzają również poważne badania opinii publicznej” – mówi prof. Jimenez Redondo.

Politolog skrytykował jednocześnie opublikowany w poniedziałek sondaż podlegającego rządowi Ośrodka Badań Społecznych (CIS), zgodnie z którym PSOE wygra wybory. Publikowane przez ten ośrodek sondaże nie odzwierciedlają rzeczywistości społecznej, to „kolejne narzędzie propagandy socjalistów” – dodał

Według najnowszego zestawienia portalu Politico, uśredniającego wyniki ostatnich sondaży, w niedzielnych wyborach PP może liczyć na 34 proc. poparcia, PSOE na 28 proc., a Vox i Sumar – po 13 proc.

Demokracja w czasach e-polityki

.„Stoimy dzisiaj przed wielkim wyzwaniem dotyczącym prawidłowego funkcjonowania demokracji” – pisze prof. Michał KLEIBER, redaktor naczelny „Wszystko co Najważniejsze”, przewodniczący Polskiego Komitetu ds. UNESCO.

Jak podkreśla, „dyskusje prowadzone przez polityków na temat regulacji dotyczących portali społecznościowych, a także odczucia zdecydowanej większości z nas wskazują jednoznacznie na zagrożenia ze strony komunikacji cyfrowej – niezależnie od jej oczywiście niekwestionownych zalet w wielu obszarach naszego życia. Pojawiające się coraz częściej konkretne potwierdzenia tych zagrożeń dobitnie wskazują na konieczność szeroko zakrojonych działań, nadających wyraźny priorytet społecznej odpowiedzialności portali w obliczu możliwych, niezwykle szkodliwych konsekwencji wykorzystywania internetu, a w szczególności łamania fundamentalnych zasad demokracji”.

„Znaczenie internetu rozpoznał już dawno np. Barack Obama, wydając w trakcie kampanii wyborczej ponad 50 mln dolarów na promujące go działania portali. Promocyjne możliwości internetu wykorzystał także w swojej pierwszej kampanii prezydenckiej Donald Trump. Przy wymarzonym, w pełni odpowiedzialnym sposobie funkcjonowaniu mediów cyfrowych takie wykorzystywanie internetu byłoby z pewnością godne poparcia, pomagałoby w poznawaniu programów partyjnych i ułatwiało bezpośredni kontakt z politykami. Niestety, realia są coraz częściej inne, a nagromadzenie w mediach fake newsów, nawoływanie do nienawiści i promocja działań skutkujących agresywną polityczną polaryzacją stały się poważnym balastem obciążającym współczesną demokrację” – pisze prof. Michał KLEIBER.

Naukowiec dodaje, że „e-polityka udowodniła już wielokrotnie swoje znaczenie w trakcie najróżniejszych wyborów, czasami w sposób całkowicie zgodny z ideą tzw. demokracji uczestniczącej, czasami jednak w sposób jednoznacznie zmanipulowany. Przytoczmy w tym kontekście przykładowy tytuł jednego z artykułów w zagranicznej prasie – Politykę można zhakować”. Prof. KLEIBER podkreśla, że we wspólnej sprawie jaką jest prawidłowe funkcjonowanie demokracji, „musimy szybko znaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie”.

PAP/Marcin Zatyka/WszystkoCoNajważniejsze/PP

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 lipca 2023