Kara więzienia za patostreaming – projekt ustawy w Sejmie
W środę w Sejmie złożony zostanie projekt ustawy przewidujący do 8 lat więzienia za patostreaming – poinformował minister w KPRM Michał Wójcik.
Kara więzienia za patostreaming
.Michał Wójcik zapytany, kiedy do Sejmu trafi projekt ustawy przewidujący do ośmiu lat pozbawienia wolności za patostreaming, odparł: „Dziś zostanie złożony. Rozmawiałem wczoraj z (wiceszefem MS) Maricinem Warchołem. (…). Jest regulacja, będzie zmiana w Kodeksie karnym materialnym, będzie wysoka kara”.
Zapytany, czy chodzi o rodziców, którzy znęcają się nad dzieckiem i upubliczniają nagrania w internecie, a nawet biorą za to pieniądze, minister w KPRM odpowiedział: „Nie muszą nawet brać za to kasy. Korzyść może być osobista. Mogą to robić dla sławy. To coś strasznego, ale taka jest prawda”.
Minister podkreślił, że odpowiedzialność karną poniosą ci wszyscy, którzy upowszechniają w internecie tego rodzaju filmy, niezależnie od odpowiedzialności za znęcanie się. „To będzie do 8 lat pozbawienia wolności” – zapowiedział.
Jak zaznaczył, w przepisach nie zostały uwzględnione osoby, które oglądają w internecie tego rodzaju treści.
Postawmy na media wysokiej jakości. Na życie wysokiej jakości
.„A gdybyśmy się przyznali do przegranej w wojnie ze złą mową? Gdybyśmy się przyznali, że media wysokiej jakości przegrały? Przecież dezinformacja i kłamstwa i tak nie przestaną istnieć – bez względu na to, co zrobimy. Ci, którzy chcą tego rodzaju mowy, zawsze będą mogli ją znaleźć i się nią posłużyć. Murdoch i Musk wygrali. Bądźmy realistami” – pisze prof. Jeff JARVIS, wykładowca, pisarz, intelektualista badający nowe media.
„Co dalej? Otóż skupmy naszą uwagę na wyszukiwaniu, powielaniu i wspieraniu mowy wysokiej jakości. Niemałym problemem związanym z przykładaniem tak wielkiej wagi do złej mowy, zwłaszcza w ostatnich pięciu latach, jest to, że pozwala ona piewcom zła wpływać na porządek publiczny – wróć, zachęca ich do tego! – a oni dokładnie tego chcą. Żywią się naszą uwagą. I wygrywają” – twierdzi naukowiec.
Podkreśla on, że „rzeczywistym problemem związanym z poświęcaniem całej uwagi złej mowie jest to, że nie przeznaczamy żadnych zasobów na dobrą mowę; na wspieranie mowy, która jest świadoma, autorytatywna, ekspercka, konstruktywna, merytoryczna, użyteczna, kreatywna, pomysłowa. Dobra mowa jest ignorowana, pozwalamy jej marnieć. I tak piewcy zła znów wygrywają”.
„Musimy pojąć, że zła mowa to nowy spam, i traktować ją z podobną pogardą, zwalczać tymi samymi narzędziami i odrzucać ją. Spam zawsze będzie nam towarzyszyć i jestem wdzięczny, że Google i inne serwisy inwestują w to, by nie być więcej niż pół kroku z tyłu (za potrzebami świata – przyp. tłum.). Podobnie musimy postępować z tymi, którzy chcieliby manipulować debatą publiczną dla bardziej podstępnych celów niż zwyczajna zachłanność – by szerzyć nienawiść, rasizm i dewocję, by jątrzyć i pluć jadem. Musimy być czujni. Musimy moderować ich bzdury i na każdym kroku niweczyć ich wysiłki. Ale też zepchnąć ich ze sceny. Zdjąć z nich światła jupiterów. I skierujmy światła na rzesze inteligentnych, mądrych, kreatywnych ludzi, którzy chcą być widziani i słyszani. Wspierajmy dobrą mowę” – pisze prof. Jeff JARVIS.
Social media biorą wszystko
.„Media społecznościowe opierają się na budowie wiarygodnego przekazu. A co jeśli ten przekaz będzie kłamliwy? Nieważne, byle był wiarygodny. Tutaj właśnie pojawia się ogromna rola dziennikarzy, zawodowo zajmujących się oddzielaniem prawdy od kłamstwa” – pisze Michał KŁOSOWSKI, zastępca redaktora naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”, szef działu projektów międzynarodowych Instytutu Nowych Mediów.
Jak podkreśla, „choć cyfryzacja niesie ze sobą wiedzę, niesie również zagrożenia – głównie natury etycznej”.
„Odpowiedzialność w mediach społecznościowych nie istnieje, nie jest bowiem potrzebna. Social media służą bardziej jako narzędzie kreacji niż lustro rzeczywistości. Pozwalają budować maski, a do tego odpowiedzialność nie jest potrzebna. Konsekwencją braku odpowiedzialności jest język hejtu. Skoro nie trzeba być odpowiedzialnym, pojęcia nie muszą być ostre; nie trzeba odpowiadać za swoje słowa. Odpowiedzialność zastąpiona została przez wiarygodność, umiejętność wytworzenia obrazu czy narracji, w którą uwierzą inni” – pisze Michał KŁOSOWSKI.
W jego opinii „dzięki mediom społecznościowym – a w zasadzie z ich winy – młodzi kreują siebie samych takimi, jacy chcą być, a nie jacy są. Widać to po aktywności na fejsie porównanych z zachowaniami w rzeczywistym świecie. W starciu z życiem w realu pojawiają się kłopoty. Nieodpowiedzialność w mediach społecznościowych nie może istnieć bez nieodpowiedzialności za samego siebie – i bliźniego. Ogień rozprzestrzenia się coraz bardziej”.
PAP/Iwona Żurek/WszystkoCoNajważniejsze/PP