Karol Nawrocki o wojnie na Ukrainie

Karol Nawrocki o wojnie na Ukrainie w kontekście negocjacji pokojowych jakie wychodzą z inicjatywy prezydenta USA Donalda Trumpa po tym, gdy odbył on rozmowę telefoniczną z Władimirem Putinem, wypowiedział się w Złotowie.
.”Oczywiście uważam, że Ukraina powinna być – to jest rzecz naturalna – przy stole negocjacyjnym, który będzie dotyczył przyszłości państwa ukraińskiego. A będzie ten stół wypełniony wieloma strategiami, czy podpisaniem porozumień w odniesieniu do państwa ukraińskiego” – powiedział kandydat na prezydenta obywatelskiego komitetu poparcia powołanego przez tzw. starą krakowską inteligencję, prezes IPN startujący także z poparciem PiS Karol Nawrocki.
Karol Nawrocki o wojnie na Ukrainie
.Kandydat obywatelski na prezydenta RP Karol Nawrocki na konferencji prasowej w Złotowie w woj. wielkopolskim został zapytany przez dziennikarzy m.in. o to, co zamierza zrobić – jako ewentualny przyszły zwierzchnik sił zbrojnych – w temacie Ukrainy.
„Znamy w Polsce i szczególnie krytycznie odbieramy porozumienia ponad głowami państw zainteresowanych. To jest część naszej historii. Dlatego oczywiście uważam, że Ukraina powinna być – to jest rzecz naturalna – przy stole negocjacyjnym, który będzie dotyczył przyszłości państwa ukraińskiego. A będzie ten stół wypełniony wieloma strategiami, czy podpisaniem porozumień w odniesieniu do państwa ukraińskiego” – odpowiedział kandydat na prezydenta.
Dodał, że bardzo chciałby też, aby rząd polski brał w tych negocjacjach udział. „Jako zdecydowany przeciwnik Federacji Rosyjskiej, człowiek, który rozumie konieczność zwycięstwa państwa ukraińskiego w wojnie z Federacja Rosyjską, życzę powodzenia państwu ukraińskiemu w tym trudnym trybie i procesie” – powiedział Karol Nawrocki.
Zaznaczył, że od samego początku uznaje też, że naszym zadaniem – jako państwa polskiego – jest wspieranie Ukrainy. Zdaniem Karola Nawrockiego, polscy przedsiębiorcy powinni być na Ukrainie, pomagając rozwijać potencjał państwa ukraińskiego. „Widzę na Ukrainie polskich przedsiębiorców, a nie polskich żołnierzy, przede wszystkim w tym konflikcie. Nie jestem zwolennikiem wysyłania polskich żołnierzy na Ukrainę” – powiedział kandydat na prezydenta.
Kim jest Karol NAWROCKI?
.Karol Nawrocki jest historykiem, działaczem społecznym, popularyzatorem i obrońcą polskiej historii. W latach 2017-2021 był dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, jednak najdłuższy czas w swojej pracy był związany z Instytutem Pamięci Narodowej. Jest jednym z bardziej aktywnych popularyzatorów polskiej historii i jej obrońcą, co sprawia, że środowiska patriotyczne i tradycjonalistyczne widzą w nim świetnego kandydata w wyborach prezydenckich 2025 r.
Karol Nawrocki urodził się 3 marca 1983 r. w Gdańsku. Ukończył historię na Uniwersytecie Gdańskim. W 2013 r. uzyskał stopień doktora historii po tym jak obronił swoją rozprawę doktorską, której tematem był opór społeczny wobec władzy komunistycznej w województwie elbląskim w latach 1976–1989. Jako pierwszy historyk w Polsce gruntownie zbadał zjawisko przestępczości zorganizowanej w PRL w latach 80. Jest historykiem specjalizującym się także w tematach historii opozycji antykomunistycznej oraz historii sportu. W 2023 r. został absolwentem studiów podyplomowych.
Z IPN-em Karol Nawrocki jest związany od 2009 r., kiedy to został pracownikiem gdańskiego oddziału tej organizacji. W 2014 r. nastąpił pierwszy istotny awans Karola Nawrockiego w strukturach instytucji, gdyż został wtedy Naczelnikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN. Odpowiadał wówczas za kierowanie pracami zespołu naukowo-edukacyjnego na obszarze województwa pomorskiego, kujawsko-pomorskiego oraz warmińsko-mazurskiego. Na kilka lat rozstał się z tą instytucją państwową w 2017 r., kiedy to wybrano go na dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Dnia 28 maja 2021 Sejm większością głosów wybrał go na prezesa Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji do Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Taką samą decyzję podjął 23 lipca 2021 Senat – od tego momentu sprawuje urząd prezesa tej instytucji.
Kto wygra wybory prezydenckie 2025?
.Każdy sondaż przedwyborczy, jaki w ostatnim czasie jest publikowany przez ośrodki badawcze, jest nacechowany bardzo wysokim ryzykiem błędu, pomimo tego że kandydaci na prezydenta 2025 testowani są przez wszystkie ośrodki sondażowe. Jednak odpowiedź na pytanie kto zostanie prezydentem 2025 jest pytaniem obarczonym bardzo dużym ryzykiem. Czynników błędu jest wiele, wśród nich najważniejsze to:
- Czas do wyborów prezydenckich: jeszcze blisko cztery miesiące. W tym czasie możliwe są zmiany postrzegania partii politycznych wchodzących w skład większości rządowej – a więc wpływające na szanse kandydata Koalicji Obywatelskiej, wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego. Każde obniżenie się wskaźników poparcia dla rządu, sondaże przedwyborcze mówiące o zmianie stosunku respondentów do rządu – natychmiast będą wpływały na postrzeganie tego (wiodącego w sondażach prezydenckich) kandydata.
- Do zamknięcia list kandydatów w wyborach prezydenckich 2025 przez Państwową Komisję Wyborczą nie wiadomo, kto startuje. Do czasu opublikowania list w dniu 28 kwietnia 2025 r. wszystko może się zmienić. Także rezygnacja kandydatów w czasie bezpośrednio przed aktem wyborczym może zmienić sytuację w wyborczych szansach kandydatów. Rezygnacja Szymona Hołowni i Magdaleny Biejat na rzecz wzmocnienia Rafała Trzaskowskiego, co wciąż wraca jako jedna z koncepcji do realizacji jeszcze przed pierwszą turą, w zasadniczy sposób zmieniłaby układ sił.
- Niedoszacowanie lub przeszacowanie zwolenników jednej z opcji politycznej, z czym ostatnio mieliśmy do czynienia w wyborach prezydenckich w USA, gdzie żaden z liczących się ośrodków nie brał pod uwagę zwycięstwa Donalda Trumpa, podobnie jak w 2015 r. w Polsce wszystkie ośrodki sondażowe przekonywały, że wybory prezydenckie w Polsce wygra Bronisław Komorowski. Nie wydaje się, aby ośrodki sondażowe w jakikolwiek sposób wyprowadziły wnioski z ich wcześniejszych błędów. Co ciekawe, ani intensywność kampanii wyborczej, ani działalność sztabów, ani kandydatów, nie będzie miała wpływu na oceny i wcześniejsze nastawienie ośrodków.
Skrzywdzona i płaczliwa Europa
.Czy Europa miała kiedykolwiek jakiś ramowy choćby koncept doprowadzenia do rozejmu na Ukrainie? Nie miała, poza czczymi zapewnieniami, iż „będzie pomagać tak długo, jak będzie trzeba”, czyli aż do ostatecznego zaboru Ukrainy przez Moskali. Czy Europa po 24 lutego 2022 roku zdobyła się na wysiłek, aby znaleźć polityczną i militarną moc, umożliwiającą gwarantowanie niepodległości Ukrainie? – pyta na łamach „Wszystko co Najważniejsze” w tekście „Skrzywdzona i płaczliwa Europa” Jan ROKITA.
„Kiedy we wtorek Trump w Waszyngtonie wszczyna rozmowy z Putinem na temat pokoju na Ukrainie, a jego minister obrony Hegseth w Brukseli wyzywająco zapowiada, iż Ameryka nie będzie gwarantem tego pokoju, Europa popada w płaczliwość i wydaje z siebie polityczne jęki. A powód tego jest jeden: oto Ameryka znów Europę potraktowała lekceważąco! Najgłośniejsze skargi płyną z Berlina, gdzie sam kanclerz nie chce uwierzyć, iż Trump i Hegseth mogli zrobić coś takiego, nie dyskutując tego wcześniej z Niemcami, a nawet nie powiadamiając Scholza o swoich zamiarach. Oto Amerykanie dopuszczają się czegoś, co w politycznej Europie budzi zgrozę: nie mówią ani słowa o tym, iżby Europa miała „zasiąść przy stole”, przy którym ma się rozmawiać o pokoju na Ukrainie. O tym „siedzeniu” czy też raczej „niesiedzeniu” przy stole rozprawiają z przejęciem kluczowi europejscy liderzy, a ile narzekają przy tym, ile skarżą się mediom! Z kolei anonimowi dawcy opinii w rządowych kancelariach powtarzają z poczuciem samoupokorzenia tyleż ograny, co nieprawdziwy bon mot, wedle którego „jeśli kto nie siedzi przy stole, to musi znaleźć się w menu”.
„Pokój można osiągnąć tylko razem, a to znaczy z Ukrainą i Europejczykami” – zapewnia niemiecka szefowa dyplomacji, pani Baerbock. „Razem! Razem!” – taki tweet rozsyła po świecie polski premier Tusk. Brzmi to jak jakiś rozpaczliwy protest przeciwko dobrze znanej rzeczywistości, polegającej na tym, że Putin, o ile w ogóle bierze pod uwagę powstrzymanie wojny (co ciągle wątpliwe), to tylko jako wynik jakiegoś układu z Ameryką. I akurat to, czy Biden, czy też Trump siedzi w Białym Domu, w niczym nie zmieniło jego zamiarów. „W każdych negocjacjach Europa musi odgrywać centralną rolę” – taki twardy warunek stawia Rosji i Ameryce pani Kallas, szefowa unijnej dyplomacji. Cóż za nonsens! Aż dziw bierze, że nie dostrzegają go ci, którzy w poczuciu urojonego własnego znaczenia gotowi są dziś wypowiadać takie groteskowe opinie. Ileż to razy, przy pomrukach niezadowolenia płynących z Kijowa, Scholz czy Macron wydzwaniali do Putina z żądaniem pokojowych negocjacji? I czy kiedykolwiek miało to jakieś znaczenie, poza tym że tak jak niemiecki kanclerz uczciwie sami przyznawali się do bezskuteczności swych wysiłków?
.”No i trudno się temu dziwić. Czy Europa miała bowiem kiedykolwiek jakiś ramowy choćby koncept doprowadzenia do rozejmu na Ukrainie? Nie miała, poza czczymi zapewnieniami, iż „będzie pomagać tak długo, jak będzie trzeba”, czyli aż do ostatecznego zaboru Ukrainy przez Moskali. Czy Europa po 24 lutego 2022 roku zdobyła się na wysiłek, aby znaleźć polityczną i militarną moc, umożliwiającą gwarantowanie niepodległości Ukrainie? Dziś już nawet najbardziej „proeuropejskie” gazety, takie jak „The Guardian”, kpią sobie otwarcie z przełomowego ponoć w roku 2022 „Europejskiego Kompasu Strategicznego”, który miał z Europy uczynić mocarstwo w dziedzinie bezpieczeństwa. „Gdyby kserokopiarki Komisji Europejskiej mogły wygrywać wojny, Moskwa już dawno by się poddała” – z sarkazmem zauważa teraz rozsądny komentator tego dziennika”.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-rokita-skrzywdzona-i-placzliwa-europa/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ