Emmanuel MACRON: Europa decyduje się dziś

Europa decyduje się dziś

Photo of Emmanuel MACRON

Emmanuel MACRON

Prezydent Republiki Francuskiej.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Gdy kończyła się I wojna światowa, Paul Valéry powiedział, że wiemy już, iż nasze cywilizacje są śmiertelne. Nasza dzisiejsza Europa też nie jest śmiertelna. Ona może umrzeć. Może umrzeć i jej los zależy tylko od naszych wyborów. Tych wyborów należy dokonać teraz – mówił Emmanuel MACRON

.Siedem lat temu przemawiałem na Sorbonie. Teraz postanowiłem przybyć w to samo miejsce, aby podsumować to, czego dokonaliśmy, i opowiedzieć o przyszłości. O naszej europejskiej przyszłości, ale także – o przyszłości Francji; obie są nierozłączne.

To tutaj we wrześniu 2017 roku mówiłem, że nasza Europa – ze zmęczenia bądź wskutek konformizmu – zbyt często przestawała chcieć, przestawała proponować. Europejski duch został wydany na łaskę tych, którzy go atakowali.

Zaproponowałem wówczas budowę Europy bardziej zjednoczonej, bardziej suwerennej i bardziej demokratycznej. Bardziej zjednoczonej, aby znaczyć coś więcej wobec innych mocarstw i stawić czoło transformacjom. Bardziej suwerennej, aby uniknąć narzucania nam losu, wartości i sposobu życia przez innych. Bardziej demokratycznej, bo Europa to ziemia, gdzie narodziła się liberalna demokracja i gdzie narody same decydują o swoim losie.

Wyznaczyłem wtedy jako horyzont rok 2024. Nie wszystko nam się udało, zwłaszcza uczynienie Europy bardziej demokratyczną. Musimy przyznać, że w tym aspekcie nasze dokonania są ograniczone. Czasami obawialiśmy się zmiany traktatów, reguł, zbiorowej organizacji. I nawet jeśli w tym obszarze doszło do paru innowacji i do refleksji, to zasadniczo nie ruszyliśmy z miejsca.

Ale były też i sukcesy, zwłaszcza w kwestii jedności i suwerenności, co nie było takie oczywiste. Europa przechodziła kryzysy, także bezprecedensowe. Brexit przyniósł szkodliwe skutki, ale jednocześnie sprawił, że nikt nie ma dzisiaj odwagi proponować wyjścia ani z Europy, ani ze strefy euro.

Pandemia, nagły powrót śmierci do naszego życia, wojna na Ukrainie – to powrót tragizmu do naszej codzienności i egzystencjalne zagrożenie na kontynencie.

A jednak mimo to w kontekście przemian środowiskowych i technologicznych, które głęboko oddziałują na zmianę naszego sposobu życia, Europa podjęła decyzję i ruszyła naprzód. Koncepcja suwerenności, która siedem lat temu mogła wydawać się bardzo francuska, stopniowo zaistniała na poziomie europejskim. Pomimo tego bezprecedensowego nałożenia się na siebie wielu kryzysów Europa, jak niemal nigdy wcześniej, osiągnęła postęp, który jest owocem naszej wspólnej pracy.

Ale czy mogę stanąć przed Państwem i powiedzieć: „Wszystko zrobiliśmy dobrze, wspaniale, Europa jest silna. Róbmy tak dalej”? Uczciwość wymaga od nas przyznania, że bitwa nie została jeszcze wygrana, wręcz przeciwnie, i że w nadchodzącej dekadzie – taki właśnie horyzont musimy sobie wyznaczyć – ryzyko naszego osłabienia czy wręcz porażki jest ogromne. Znaleźliśmy się w momencie bezprecedensowego przewrotu, przyspieszenia wielkich przemian. Moje dzisiejsze przesłanie jest proste. Gdy kończyła się I wojna światowa, Paul Valéry powiedział, że wiemy już, iż nasze cywilizacje są śmiertelne. Musimy sobie jasno powiedzieć, że nasza dzisiejsza Europa jest śmiertelna. Ona może umrzeć. Może umrzeć i jej los zależy tylko od naszych wyborów. Tych wyborów należy dokonać teraz.

.To dzisiaj decyduje się kwestia pokoju na naszym kontynencie i naszej zdolności do zapewnienia sobie bezpieczeństwa. To dzisiaj dochodzi do najważniejszych przemian w obszarze cyfryzacji, sztucznej inteligencji, środowiska naturalnego, dekarbonizacji, realokacji czynników produkcji. To dzisiaj się rozstrzyga, czy Europa będzie mocarstwem innowacji, badań i produkcji. To dzisiaj następuje atak na liberalną demokrację, na nasze wartości, coś, co jest podwaliną naszej europejskiej cywilizacji – nasz stosunek do wolności, sprawiedliwości, wiedzy.

Europa jest śmiertelna, a my nie jesteśmy przygotowani do stawienia czoła temu zagrożeniu. Pomimo tego wszystkiego, czego dokonaliśmy, stoi przed nami kluczowe wyzwanie, jakim jest przyjęcie modelu działania i tempa wprowadzania zmian. Ale przebudziliśmy się. Sama Francja podwoiła swój budżet na obronność, ale w skali kontynentu to przebudzenie jest wciąż zbyt powolne, zbyt wątłe w obliczu powszechnych i przyspieszających zbrojeń na świecie. Napięcie między Chinami a Stanami Zjednoczonymi doprowadziło do wzrostu wydatków na zbrojenia, innowacje technologiczne i zdolności wojskowe. Europa znajduje się w sytuacji okrążenia, jest zepchnięta do swoich granic. Nasza reakcja jest zbyt wolna, a nasza ambicja jest zbyt mała w obliczu rzeczywistości.

Stany Zjednoczone mają dwa priorytety – najpierw są same Stany, co jest uzasadnione, a następnie jest kwestia chińska. Natomiast kwestia europejska nie jest ich geopolitycznym priorytetem nadchodzących lat i dziesięcioleci, niezależnie od siły naszego sojuszu i zaangażowania administracji amerykańskiej w sprawy dotyczące konfliktu ukraińskiego. Epoka, w której Europa kupowała energię od Rosji, delokalizowała produkcję do Chin, a swoje bezpieczeństwo powierzała Stanom Zjednoczonym, dobiegła końca.

Rozpoczęliśmy głębokie zmiany. Pierwszą zmianą jest to, że na ziemię europejską wróciła wojna i prowadzi ją mocarstwo posiadające broń nuklearną. O krok od zdobycia broni nuklearnej jest Iran. Druga zmiana zachodzi na polu gospodarki. Chcemy, co zrozumiałe, mieć wszystko, ale nasz model jest już nie do utrzymania. Chcemy utrzymać model społeczny, który jest najbardziej szczodry na świecie. To nasza siła. Chcemy odpowiedniego klimatu i zdekarbonizowanej energii, ale jesteśmy jedynym obszarem na świecie, który przyjął regulacje w tym kierunku. Inni nie dostosowują się do naszego rytmu. Chcemy handlu, który nam sprzyja, ale po drugiej stronie mamy wielu partnerów, którzy zaczynają zmieniać reguły gry, którzy dotują na wielką skalę swoje gospodarki, od Chin po Stany Zjednoczone. Nie możemy na trwałe zachować najbardziej wymagających norm środowiskowych i społecznych, inwestować mniej niż nasi konkurenci, prowadzić naiwnej polityki handlowej i sądzić, że nadal będziemy tworzyć miejsca pracy.

Ryzykujemy, że Europa przestanie się liczyć. Już teraz mimo naszych wysiłków widzimy, że PKB na mieszkańca wzrósł w Stanach Zjednoczonych o prawie 60 proc. w latach 1993–2022. W tym samym okresie europejski PKB wzrósł o 30 proc. I działo się to, zanim Stany Zjednoczone wdrożyły Inflation Reduction Act. Stoimy dzisiaj przed wyzwaniem rewizji naszego modelu wzrostu. Tu także doszło do zmiany zasad gry, i to w prosty sposób. Dwa najważniejsze mocarstwa zdecydowały, że nie będą już przestrzegały reguł wymiany handlowej. Grozi nam zubożenie. Byłoby to coś dramatycznego.

.Kolejną kwestią jest batalia kulturowa – batalia narracji, wartości – która staje się coraz bardziej drażliwa. Długo uważaliśmy, że naszemu modelowi nie można się oprzeć: szerzy się demokracja, przestrzegane są prawa człowieka, triumfuje europejska soft power. Ale powiedzmy sobie jasno: nasza liberalna demokracja jest coraz częściej krytykowana przy użyciu fałszywych argumentów, poprzez odwracanie wartości. Pozwalamy na to, bo jesteśmy bezbronni. Wszędzie w naszej Europie nasze wartości i kultura są zagrożone. Sami kwestionujemy ich fundament, myśląc, że w jakiś sposób podejście autorytarne mogłoby być skuteczniejsze, atrakcyjniejsze.

W tej sytuacji rozwiązanie leży w naszej zdolności do podejmowania zasadniczych decyzji strategicznych, przyjmowania zmian paradygmatu i reagowania na nie siłą, dobrobytem i humanizmem. Myślę, że to właśnie one wypełniają treścią naszą europejską suwerenność. To one sprawią, że Europa nie zniknie, że pozostanie sensownym projektem politycznym w tym świecie i w tym czasie, które zagrażają jej jak nigdy wcześniej.

Silna Europa to taka, która budzi szacunek i jest bezpieczna. To Europa, która wie, że posiada granice i że należy ich bronić. To Europa, która widzi zagrożenia, na jakie jest wystawiona, i która się na nie przygotowuje. Aby tego dokonać, musimy w jakiś sposób odejść od formy państwa strategicznej mniejszości. Po II wojnie światowej wiele państw europejskich zgodziło się, często nie mając wiele do powiedzenia, na delegowanie swojego bezpieczeństwa innym, ponieważ nie chcieliśmy, aby zbyt szybko się dozbrajały. Jak powiedziałem wcześniej, wszystko, co strategiczne, zostało przez nas powierzone w inne ręce: energia – Rosji, bezpieczeństwo – wielu naszym partnerom; wiele państw powierzyło swoje bezpieczeństwo Stanom Zjednoczonym.

.Musimy zmienić nasze podejście do obronności. Głównym zagrożeniem dla europejskiego bezpieczeństwa jest dziś oczywiście wojna na Ukrainie. Warunkiem sine qua non naszego bezpieczeństwa jest to, aby Rosja nie wygrała tej wojny. Dlatego mieliśmy rację, nakładając sankcje na Rosję i pomagając Ukraińcom. Mamy w tej sprawie to szczęście, że Amerykanie stoją u naszego boku.

Mamy naprzeciw siebie mocarstwo, które nie kryje swoich zamiarów, które zaatakowało inny europejski kraj. Dlaczego co rano powinniśmy zastanawiać się, jakie są nasze strategiczne ograniczenia? Czy mówienie, że Ukraina jest warunkiem naszego bezpieczeństwa, że na Ukrainie stawką jest nie tylko suwerenność i integralność terytorialna tego kraju, ale i bezpieczeństwo Europejczyków – to wyznaczanie naszych strategicznych granic? Nie. Musimy więc być wiarygodni, zaznaczać swoją obecność, odstraszać i nie ustawać w wysiłkach. Ale ta wojna toczona przez mocarstwo wyposażone w broń nuklearną i posługujące się nią w swojej retoryce to niewątpliwie dopiero pierwsze oblicze napięć geopolitycznych, z którymi Europa musi nauczyć się żyć. Dlatego właśnie doświadczamy bardzo głębokiej zmiany w zakresie bezpieczeństwa. Ostatnie wydarzenia pokazały, jak ważne są obrona przeciwrakietowa i zdolność do uderzenia w głąb terytorium nieprzyjaciela.

Dlatego musimy zaproponować – i to jest nowy paradygmat w dziedzinie obronności – wiarygodną obronę kontynentu europejskiego. Jest oczywiste, że budowany przez nas europejski filar w ramach NATO, o którego zaletach przekonaliśmy w ostatnich latach wszystkich naszych partnerów, jest niezbędny. Musimy jednak nadać treść temu, czym jest wiarygodna obrona Europy, stanowiąca niezbędny warunek odbudowy wspólnych ram bezpieczeństwa. Europa musi wiedzieć, jak bronić tego, co jest jej drogie, wraz ze swoimi sojusznikami, za każdym razem, gdy tylko będą gotowi to robić u naszego boku, a jeśli to konieczne, samodzielnie. Czy do tego potrzebna jest tarcza antyrakietowa? Może. Czy ma się to dokonać poprzez zwiększenie naszych zdolności obronnych? Zapewne. Czy to wystarczy przeciwko rosyjskim rakietom? Musimy nad tym popracować. Ale kiedy mamy sąsiada, który stał się agresywny, który posiada zdolności balistyczne, który w ostatnich latach dokonał wielu innowacji, którego zasięg i technologia uległy zmianie, który ma broń nuklearną i zwiększył jej potencjał – jasne jest, że musimy zbudować strategiczną koncepcję europejskiej obrony wiarygodną dla nas samych.

Dlatego też w najbliższych miesiącach zaproszę wszystkich moich partnerów do budowy europejskiej inicjatywy obronnej, która musi być najpierw koncepcją strategiczną, z której następnie wyłonią się odpowiednie zdolności: przeciwrakietowe, uderzenia dalekiego zasięgu i inne. Francja odegra w pełni swoją rolę – ze swoim modelem armii kompletnej, której celem jest bycie najskuteczniejszą armią na kontynencie, z bronią atomową, a co za tym idzie, ze zdolnością odstraszania. Odstraszanie nuklearne jest w istocie jądrem francuskiej strategii obronnej, a zarazem niezbędnym elementem obronności kontynentu europejskiego. To dzięki tej wiarygodnej obronie będziemy mogli zapewnić całej Europie gwarancje bezpieczeństwa, jakich oczekują nasi partnerzy, oraz oprzeć na niej budowę wspólnych ram bezpieczeństwa dla wszystkich. I to właśnie te ramy bezpieczeństwa pozwolą nam zbudować po zakończeniu wojny na Ukrainie dobrosąsiedzkie stosunki z Rosją.

Musimy stworzyć prawdziwą bliskość strategiczną pomiędzy europejskimi armiami. Wiąże się to z uruchomieniem drugiego etapu Europejskiej Inicjatywy Interwencyjnej. Zdolność tworzenia koalicji wymaga wspólnej kultury, której sprzyja tworzenie europejskich regionalnych strategii bezpieczeństwa i obrony w obszarze Morza Śródziemnego, w Afryce, Indo-Pacyfiku, Arktyce, aby połączyć nasze wizje i lepiej lokować nasze siły. Tworzeniu tej wspólnej kultury sprzyjać będzie również powołanie do życia europejskiej akademii wojskowej, która kształciłaby przyszłe kadry wojskowe i cywilne do stawiania czoła wyzwaniom bezpieczeństwa i obronności.

Musimy również pospieszyć się z budową Strategicznego Kompasu, którego idea narodziła się za czasów francuskiej prezydencji w Radzie UE, a w szczególności wprowadzić w życie siły szybkiego reagowania, aby w 2025 roku mieć zdolność do przemieszczania 5000 żołnierzy do miejsc zagrożenia, a zwłaszcza przychodzić z pomocą naszym obywatelom. Musimy w tym celu być operacyjni w nowych miejscach potencjalnych konfliktów.

Dzisiejsza wojna jest częściowo wojną hybrydową, którą prowadzi przeciwko nam Rosja. Ona toczy się wszędzie tam, gdzie musimy chronić naszą infrastrukturę, transport, szpitale, sieci energetyczne i telekomunikacyjne. Musimy zatem także rozwijać naszą europejską zdolność cyberbezpieczeństwa i cyberobronności. I chociaż wszyscy zaczynamy budować te zdolności dla naszych własnych armii, jest to bezprecedensowa szansa na szybką budowę współpracy europejskiej i wspólne działanie w obliczu tych zagrożeń.

Istnieją już ramy i partnerstwa. Brytyjczycy są naturalnymi, silnymi sojusznikami, a sojusze które nas łączą, stanowią solidny fundament. Musimy je wzmacniać. Być może powinniśmy je rozszerzać na innych partnerów. Europejska Wspólnota Polityczna jest bez wątpienia dobrym miejscem, aby kształtować ten nowy paradygmat bezpieczeństwa, tę dodatkową bliskość, i tworzyć wspólne ramy bezpieczeństwa i obronności.

Nie ma oczywiście obronności bez przemysłu obronnego. Musimy jak najszybciej przełożyć pilność wsparcia Ukrainy na długofalowy wysiłek. Droga jest długa, gdyż mamy za sobą dziesięciolecia niedofinansowania naszego przemysłu. Dywidenda czasu pokoju sprawiła, że Europejczycy produkowali za mało, inwestowali za mało, co skutkowało również silnym uzależnieniem od przemysłu pozaeuropejskiego. Musimy produkować szybciej, więcej, w Europie. To coś fundamentalnego. Dlatego uważam, że powinna istnieć preferencja europejska w zakupie uzbrojenia. Przyjrzyjmy się Europejskiemu Instrumentowi na rzecz Pokoju, powołanemu do życia na początku wojny. 75 proc. budżetu zostało wydane na zakup uzbrojenia spoza Europy. Oczywiście taka była potrzeba chwili. Nie potrafiliśmy jako Europejczycy wszystkiego wyprodukować. Ale to pomogło nam zrozumieć, że kupowanie sprzętu od Amerykanów czy Koreańczyków nie sprzyja budowie naszej suwerenności, naszej autonomii.

.Naszą słabością jest także to, że pozostajemy zbyt podzieleni, jeśli chodzi o przemysł obronny. Widzieliśmy skutki tego w czasie obecnej wojny, gdy odkrywaliśmy, że nasze działa nie mają tego samego kalibru, że nasze pociski różnią się od siebie, co obniża nasze zdolności do współdziałania na tym samym polu walki. Tak, nasz wspólny wysiłek musi przejść także przez standaryzację i konsolidację.

Nie chodzi tylko o przejście do kolejnego etapu. Chodzi o zbudowanie naprawdę nowego paradygmatu w dziedzinie obronności, od koncepcji strategicznej po jak największą bliskość, wspólne ramy i kreowanie nowych zdolności.

Ta nowa, silna Europa obrony musi oczywiście opierać się na dyplomacji. Każdy kraj członkowski odpowiada za swoją dyplomację. W najbliższych latach jednak powinniśmy – w ramach przebudzenia w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa – uczynić ją dużo bardziej spójną na poziomie europejskim. Musimy rozwijać partnerstwo z krajami trzecimi, to znaczy budować Europę zdolną pokazywać, że nie jest wasalem USA i potrafi rozmawiać ze wszystkimi regionami świata, z krajami rozwijającymi się, z Afryką, z Ameryką Łacińską. Nie chodzi tylko o porozumienia handlowe, lecz o prawdziwe, zrównoważone strategie partnerstwa.

To właśnie chcieliśmy zbudować poprzez szczyt Unia Europejska-Afryka w pierwszym kwartale 2022 roku oraz europejską strategię dla Indo-Pacyfiku. Chcieliśmy pokazać, że jesteśmy mocarstwem równowagi, które przemawia do reszty świata i które w pewnym sensie sprzeciwia się dwubiegunowej konfrontacji. Posiadanie strategii wobec Arktyki, Indo-Pacyfiku, Ameryki Łacińskiej i kontynentu afrykańskiego to pokazanie, że Europa jest nie tylko kawałkiem Zachodu, ale kontynentem-światem, który myśli o swojej uniwersalności i globalnej równowadze, który nie godzi się na konfrontację i pragnie budować zrównoważone partnerstwa.

Jest to absolutnie niezbędne i musimy dalej iść drogą, która pozwala nam w kwestiach edukacji, zdrowia, klimatu i walki z ubóstwem wypowiadać się osobnym głosem, tak jak to miało miejsce w przypadku Paktu na rzecz Ludzi i Planety. Musimy pokazać, że nie kierujemy się podwójnymi standardami i że także tutaj mamy swoją autonomię.

Silna Europa to także Europa, która panuje nad swoimi granicami. Francja, nierzadko bardziej niż inne kraje, potrzebuje polityki europejskiej i dobrej współpracy, gdyż imigracja zaczyna się u granic Europy, a nie tylko Francji. Jesteśmy krajem, do którego przybywają ludzie uciekający przed biedą i którzy czasami padają również ofiarami przemytu, którzy poszukują w pełni uzasadnionego azylu, gdy są bojownikami o wolność. Przybywają na ziemię europejską różnymi drogami, przez Hiszpanię, Włochy, Bałkany, Grecję, i trafiają do naszego kraju. Dlatego u nas bardziej niż gdzie indziej potrzebujemy silniejszej współpracy na poziomie europejskim. Musimy wdrożyć w życie pakt o azylu i migracji, gdyż on oferuje nam niespotykane dotąd narzędzia. Musimy działać z większą stanowczością, jeśli chodzi o odsyłanie do krajów pochodzenia i ponowne przyjmowanie wszystkich tych, którzy nie powinni znajdować się na naszej ziemi i którzy nie mają prawa do azylu. To wymaga od nas wspólnej polityki europejskiej i prawdziwej koordynacji. Potrzebujemy również większej koordynacji z państwami pochodzenia migrantów oraz państwami tranzytowymi, bardziej stanowczych warunków oraz nieustępliwej walki przeciwko modelowi biznesowemu przemytników ludzi. Wszystkie państwa członkowskie, a zwłaszcza te w strefie Schengen muszą współpracować i kształtować ową politykę.

.Nie chcę polityki naiwności, nie możemy zadowalać się patrzeniem, jak nieskuteczna jest dzisiaj nasza polityka odsyłania imigrantów do ich krajów pochodzenia, gdyż za bardzo różnimy się w tej materii. Lecz nie wierzę także w model, który proponuje się nam dzisiaj, polegający na szukaniu krajów trzecich na kontynencie afrykańskim, gdzie odsyłalibyśmy ludzi przybyłych nielegalnie do Europy. Tworzymy w ten sposób geopolitykę cynizmu, będącą zdradą naszych wartości, budującą nowe zależności, a która okaże się całkowicie nieskuteczna. Kluczem jest po prostu uzależnienie wydawania wiz i udzielania preferencji handlowych od zachowania krajów pochodzenia i tranzytu oraz uczynienie tych krajów współodpowiedzialnymi za politykę migracyjną. Jeśli zrobimy to wspólnie, będzie to skuteczne podejście. Po prostu dzisiaj jesteśmy zbyt podzieleni. Powrót nielegalnych migrantów do kraju pochodzenia musi stanowić jedną z kluczowych osi naszej polityki wizowej i naszych preferencji handlowych pod względem warunkowości. Musimy także ustanowić nowe partnerstwa operacyjne, aby walczyć z przemytem migrantów i handlem ludźmi, aby zmobilizować także Frontex, który wkrótce będzie miał 10 000 funkcjonariuszy straży granicznej i przybrzeżnej.

Aby ochronić swoich obywateli, Europa musi wzmocnić współpracę również w walce z takimi zagrożeniami, jak terroryzm, zorganizowana przestępczość, handel narkotykami, nienawiść i cyberprzestępczość. Dlatego chciałbym, po pierwsze, aby Rada Schengen stała się prawdziwą radą bezpieczeństwa wewnętrznego UE. Musimy zbudować strukturę polityczną, w obrębie której podejmowane byłyby wspólne decyzje, jeśli chodzi o walkę z tymi zagrożeniami. W ramach systemu informacji Schengen powinniśmy pójść dużo dalej w wymianie informacji, aby zwalczać radykalizację, uniemożliwiać powrót do Europy bojowników terrorystycznych. Musimy prowadzić prawdziwą politykę usuwania treści terrorystycznych, ale przede wszystkim treści nienawistnych, rasistowskich i antysemickich. Jako Europejczycy możemy to wymóc na platformach, które dzisiaj nie wypełniają swoich zobowiązań w tej materii, zarówno w przypadku moderowania treści, jak i ich blokowania. Jako Europejczycy możemy w ramach takiej struktury prowadzić skuteczną politykę walki ze zorganizowaną przestępczością i handlem narkotykami.

Kolejnym elementem kluczowym silnej Europy jest jej dobrobyt. Jeśli chcemy być suwerenni w momencie czekających nas przemian, musimy zbudować nowy model wzrostu produkcji. To niezbędne, gdyż nie ma siły bez solidnej podbudowy gospodarczej. Nie ma także transformacji ekologicznej bez solidnego modelu gospodarczego. I nie będzie modelu społecznego – siły Europejczyków – jeśli nie będziemy wytwarzać pieniądza, który będziemy chcieli następnie redystrybuować. Mamy jednak jasne cele: chcemy wytwarzać więcej bogactwa, aby podnieść poziom naszego życia i tworzyć miejsca pracy dla wszystkich; chcemy zagwarantować siłę nabywczą Europejczyków; chcemy zdekarbonizować nasze gospodarki i odpowiedzieć na wyzwania bioróżnorodności i klimatu; chcemy zapewnić sobie suwerenność, czyli panować nad naszymi strategicznymi łańcuchami produkcji; chcemy zachować otwartą gospodarkę, aby pozostać wielkim mocarstwem handlowym. Tych celów nie osiągniemy bez zmiany aktualnych reguł. W tym przypadku również musimy przyjąć nowy paradygmat wzrostu i dobrobytu. Jeśli będziemy próbowali to osiągnąć z istniejącymi regułami polityki konkurencji, polityki handlowej, polityki monetarnej i budżetowej, to nam się nie uda. Europa musi zatrzymać nadmierną regulację, zwiększyć inwestycje, zmienić reguły, lepiej chronić swoje interesy. Ten pakt dotyczący dobrobytu opiera się na kilku prostych elementach.

.Po pierwsze, musimy produkować więcej i bardziej ekologicznie; zdekarbonizowana produkcja jest szansą na reindustrializację, utrzymanie naszego przemysłu w Europie. Od wodoru po półprzewodniki i akumulatory Francja odtworzyła swoje zdolności przemysłowe poprzez transformację ekologiczną. Należy więc przestać przeciwstawiać dekarbonizację wzrostowi.

Drugim warunkiem jest przejście z 27 systemów zasad na jeden system. Jestem za rozszerzeniem wspólnego rynku na takie sektory, jak energia, telekomunikacja, usługi finansowe. To pozwoli uniknąć fragmentaryzacji naszych zasad, a tym samym wprowadzić więcej innowacji, ograniczyć koszty transakcyjne, generować więcej zdolności inwestycyjnych i lepiej służyć naszym interesom. Musimy także pogodzić się z ewolucją naszej polityki konkurencyjności, tak aby mogły powstawać europejskie czempiony. Musimy wspierać na masową skalę inwestycje w firmach działających w branżach strategicznych. Uproszczenie to po prostu więcej jednolitego rynku, to pozbycie się reguł, które są jak granice między państwami, aby zapewnić naszym startupom rynek wewnętrzny 450 milionów konsumentów; w innym przypadku ustąpią one pola startupom chińskim bądź amerykańskim.

Musimy w pewnym sensie położyć kres Europie skomplikowanej. Musimy mieć odwagę upraszczać – w pierwszej kolejności obowiązki ciążące na małych i średnich przedsiębiorstwach. Musimy już na etapie przygotowania norm, ale także na etapie ich wdrażania uwzględniać oczekiwania przedsiębiorców, obywateli, samorządów. Musimy wrócić do zasady proporcjonalności i do zasady pomocniczości. W najbliższych latach musimy wprowadzić w życie politykę uproszczenia naszych przepisów, nie zmniejszając jednocześnie naszych ambicji i podjętych zobowiązań, ale czyniąc prostszym wdrażanie norm.

Trzecim warunkiem paktu dotyczącego dobrobytu jest przyspieszenie polityki industrializacji. Polityka ta musi obrać za cel produkcję na kontynencie europejskim, szkolenia zawodowe, wspólne inwestycje, konsolidację tego, co już dokonaliśmy w strategicznych sektorach, takich jak kopaliny, półprzewodniki, cyfryzacja, zdrowie, polityka europejska. Już teraz zdecydujmy się uczynić z Europy światowego lidera, inwestując masowo w talenty, ale także w zdolności obliczeniowe. Dziś nasz potencjał to 3 proc. zdolności obliczeniowych świata. Proszę sobie to wyobrazić: Europa w tym zakresie stanowi 3 proc. świata. Naszym celem jest nadrobienie zaległości, tak aby do 2035 roku osiągnąć poziom co najmniej 20 proc., jeśli chcemy być wiarygodni. Musimy być bardziej ambitni w takich dziedzinach, jak przemysł kosmiczny, biotechnologie, nowe źródła energii, także atomowej. Unia Europejska musi mieć strategię finansowania w tych obszarach. Musimy zapewnić więcej perspektyw naszemu przemysłowi, skrócić terminy przynajmniej o połowę, posiadać mechanizmy równie proste, jak mechanizmy kredytów podatkowych. Musimy wprowadzić do naszych traktatów pierwszeństwo dla firm europejskich w sektorach strategicznych, w obronności, w przemyśle kosmicznym. Należy wspierać kluczowe sektory, takie jak sztuczna inteligencja czy zielone technologie.

Innym elementem strategicznym jest rolnictwo. Gniew rolników skierowany jest przeciwko istnieniu zbyt wielu złożonych i oderwanych od realiów norm, a także przeciwko złemu wdrożeniu w życie prawa europejskiego i francuskiego. Europa ma kluczową rolę do odegrania w dziedzinie rolnictwa, gdyż jest ono przedmiotem polityki przemysłowej i polityki suwerenności. Powinniśmy produkować naszą żywność, kontynuować import i eksport, robić to w sposób otwarty, ale unikać uzależnienia się od importu. Rolnictwo jest kwestią suwerenności, miejsc pracy, produkcji. Potrzebujemy silnej, uproszczonej Wspólnej Polityki Rolnej, zmniejszającej obowiązki administracyjne.

Czwartym aspektem paktu dobrobytu jest rewizja naszej polityki handlowej. To tutaj zachodzi jedna z najbardziej zasadniczych zmian paradygmatu. Otwarcie – tak, ale przy ochronie naszych interesów. To nie może funkcjonować, jeśli będziemy jedynymi na świecie, którzy przestrzegają reguł handlu stworzonych 15 lat temu. Jeśli Chińczycy i Amerykanie ich nie przestrzegają, dotując na potęgę swoje sektory krytyczne, nie możemy być jedynymi, którzy wspomnianym regułom się podporządkowują. To nie może funkcjonować. I nie funkcjonuje.

Jesteśmy zbyt naiwni albo mamy zbyt słabą kulturę handlu. A posiadamy prawdziwą dźwignię: jesteśmy rynkiem 450 milionów konsumentów. To olbrzymia siła. I zaczęliśmy ją wykorzystywać: umowa CETA z Kanadą jest dobrym porozumieniem. Jesteśmy za lojalną konkurencją i za zmianą polityki handlowej. Zawarliśmy porozumienie także z Nową Zelandią. Nowoczesne i sprawiedliwe umowy handlowe to takie, w których poszanowanie porozumienia paryskiego w sprawie klimatu jest zasadniczą klauzulą, które zawierają silne klauzule dotyczące warunków ochrony niektórych dóbr wrażliwych, na przykład rolniczych. Musimy systematycznie sięgać po narzędzia lojalnej konkurencji. Musimy wprowadzać klauzule wzajemności do naszych porozumień handlowych. Musimy opracować wielką strategię wzajemności, aby narzucać takie klauzule w nowych normach europejskich oraz aby przejrzeć istniejące zapisy. Musimy umieszczać na produktach informację o śladzie węglowym, aby konsumenci mogli mieć świadomość, że „Made in Europe” jest niemal zawsze lepsze dla planety. Powiedzmy sobie jasno: jeśli jakiś produkt nie spełnia kluczowych norm, nie powinien być przywożony na teren UE.

.Potrzebujemy jasnych reguł i przejrzystej ich kontroli przez wspólne siły celne. Tylko taka polityka handlowa będzie wiarygodna i będzie sprawiedliwą ochroną naszych granic i naszych producentów, jeśli nie chcemy deindustrializacji. Podatek węglowy na granicach jest narzędziem otwierającym tę drogę i musimy go rozszerzać, uzupełniać, ulepszać, aby nie był obchodzony i był odnotowany w cenie produktów przetworzonych.

I w końcu musimy wzmocnić nasze instrumenty bezpieczeństwa gospodarczego, bezpieczeństwa naszych miejsc pracy, naszych przedsiębiorstw, naszej kreatywności. Musimy lepiej chronić naszą własność przemysłową i intelektualną, lepiej filtrować inwestycje pozaeuropejskie w sektorach wrażliwych, lepiej zabezpieczać się przed atakami fizycznymi na przykład na kable podmorskie i sieci telekomunikacyjne czy też nasze europejskie konstelacje satelitów, jak Galileo, Copernicus czy w niedługiej przyszłości Iris. Bezpieczeństwo gospodarcze jest w sercu tej strategii handlowej.

Piątym filarem wspólnego dobrobytu jest walka o innowacje i badania naukowe. Naszą pierwszą obsesją powinna być obsesja produktywności. Musimy być zatem wielkim mocarstwem innowacji i badań. Wiele państw członkowskich to już takie mocarstwa, ale musimy kształcić jeszcze więcej talentów, musimy przede wszystkim zatrzymywać tych ludzi w naszych laboratoriach, uniwersytetach, przemyśle. I przyciągać kolejnych. Miejmy świadomość zagrożenia, jakim jest konkurencja amerykańska czy azjatycka. W tym celu musimy potwierdzić cel, jakim jest 3 proc. europejskiego PKB na badania. To priorytet. Wszędzie w Europie musimy pokazywać, że jest to jedna z kluczowych składowych paktu dobrobytu. Program Horizon Europe, który nasi badacze dobrze znają, musi zostać wzmocniony poprzez koncentrację na skutecznych programach, zwłaszcza Europejskiej Radzie ds. Badań Naukowych. Zmiana paradygmatu w tej dziedzinie to także ryzyko. Dzięki Europejskiej Radzie ds. Innowacji poczynione zostały w ostatnich latach postępy, ale powinniśmy pójść dużo dalej w obszarze innowacji przełomowych. Musimy podążać w stronę europejskiej wersji DARPA, której wciąż w pełni nie posiadamy, ale która połączy najlepsze zespoły naukowców z każdej dyscypliny – przy założeniu, że skoro podejmujemy ryzyko, to godzimy się na utratę kapitału, jeśli projekty się nie udają, gdyż tak dzieje się przy wdrażaniu przełomowych inwestycji. Musimy być kontynentem, który inwestuje w przełomowe innowacje i najbardziej zaawansowane fundamentalne badania. Musi temu towarzyszyć oczywiście polityka tworzenia i rozwoju naszych startupów, czemu sprzyjać będzie inicjatywa Scale-Up Europe.

Ostatnim warunkiem paktu dobrobytu jest właśnie zdolność do inwestowania – przepraszam, że powiem wprost – pieniędzy. Mamy w Europie reguły gry, które nie przystają do dzisiejszych czasów. W takich dziedzinach, jak obronność, bezpieczeństwo, sztuczna inteligencja, dekarbonizacja naszych gospodarek, clean tech, zderzamy się ze ścianą. Wszystkie raporty mówią, że potrzebujmy od 650 do 1000 miliardów więcej rocznie. To dużo, ale nie możemy odkładać tych inwestycji. Nie możemy odkładać na później naszego bezpieczeństwa. To w tym dziesięcioleciu musimy zacząć inwestować na masową skalę, aby nadrobić zapóźnienia wobec USA i Chin. Także to wymaga zmiany paradygmatu naszych zbiorowych reguł. Przede wszystkim nie możemy prowadzić polityki monetarnej, której jedynym zadaniem jest cel inflacyjny, co więcej, w środowisku gospodarczym, w którym dekarbonizacja jest czynnikiem podwyżek cen. Musimy przeprowadzić debatę teoretyczną i polityczną, aby dowiedzieć się, jak włączyć w zadania Europejskiego Banku Centralnego przynajmniej cel wzrostowy czy nawet cel dekarbonizacyjny – w każdym razie na pewno cel klimatyczny. To absolutnie nieodzowne.

Musimy oczywiście zwiększać nasze wspólne zdolności inwestycyjne. Musimy, jak mówiłem, inwestować setki miliardów euro rocznie więcej. Dotychczasowa odpowiedź wielu rządów, czyli pomoc państwa, nie jest odpowiedzią zrównoważoną, gdyż rozczłonkowuje wspólny rynek. Jest sprzeczna z tym, co mówiłem przed chwilą. Potrzebujemy wspólnych zdolności, nowego wspólnego szoku inwestycyjnego, wielkiego wspólnego planu inwestycyjnego. Musimy więcej dotować – czy to poprzez wspólną zdolność kredytową, czy poprzez stosowanie mechanizmów, które już istnieją, europejskich mechanizmów stabilności czy innych. Musimy podwoić zdolność działania finansowego naszej Europy, podwoić ją przynajmniej w zakresie budżetu. Potrzebujemy inwestycji publicznych w wymienionych sektorach, co będzie oznaczać podjęcie na nowo delikatnej kwestii własnych zasobów UE. Myślę, że musimy mieć własne dodatkowe zasoby bez obciążania obywateli Unii – podatek węglowy na granicy UE, wpływy z europejskiego systemu wymiany kwot węglowych, opodatkowanie transakcji finansowych, jak robi to Francja, opodatkowanie zysków korporacji międzynarodowych w miejscu, gdzie zyski te są faktycznie generowane, wykorzystanie zasobów pochodzących z ETIAS.

Musimy także zmobilizować więcej inwestycji prywatnych i naszych zdolności do finansowania prywatnego. Co roku nasza Europa popełnia trzy zasadnicze błędy. Po pierwsze, dużo oszczędza. Gromadzimy oszczędności. Jesteśmy bogatym kontynentem, mamy bardzo konkurencyjnych graczy. Ale ponieważ nasz system rynku kapitałowego nie został zintegrowany, oszczędności nie trafiają do odpowiednich sektorów. Drugi błąd: niechętnie podejmujemy ryzyko. Sektory bankowy i ubezpieczeniowy zostały obłożone regułami, które nie pozwalają im podejmować ryzyka. Trzeci błąd: co roku nasze oszczędności, w wysokości ok. 300 miliardów euro rocznie, finansują Amerykanów. W każdym razie nie Europejczyków, lecz przede wszystkim Amerykanów, czy to w formie bonów skarbowych, czy ryzyka kapitałowego. To aberracja. Musimy na te trzy błędy odpowiedzieć prawdziwym rynkiem oszczędności i inwestycji, to znaczy zaproponować elementy solidarnościowe, aby nasze fundusze inwestycyjne i wszystkie nasze podmioty na rynkach kapitałowych sprawiły, że oszczędności będą dobrze inwestowane w naszą gospodarkę. Dajmy sobie 12 miesięcy. Albo uda nam się zbudować system z jednym nadzorem, wspólnymi regułami dla bankructwa oraz elementami konwergencji fiskalnej, albo jak proponują niektórzy, trzeba być może wdrożyć system, jak zrobiliśmy to w dziedzinie konkurencji, który oznaczałby jednolite reguły i pozwalał na obrót oszczędnościami.

Jestem za przywróceniem kultury ryzyka w zarządzaniu naszymi oszczędnościami. Jeśli nie ma kultury ryzyka, nie może być inwestycji w badania, innowacyjność, startupy, przedsiębiorstwa. Jestem także za wprowadzeniem finansowych produktów europejskich, aby nasze oszczędności mogły finansować naszą gospodarkę. Potrzebne są – prawdziwie jednolity rynek, unia oszczędności i inwestycji, złagodzenie reguł, które nie pozwalają podejmować ryzyka, oraz produkty europejskie, które zabezpieczą nas przed wypływem oszczędności poza kontynent.

Chciałbym, abyśmy spróbowali obronić łączący nas europejski humanizm. Jeśli chcemy chronić nasze granice, jeśli chcemy być silnym kontynentem, który produkuje i tworzy, to mimo wszystko dlatego, że nie jesteśmy jak inni. Nie wolno nam o tym zapominać. Europa jest przygodą, która trwa, na przekór tym wszystkim, którzy wątpią. Oznacza to, że bycie Europejczykiem to nie tylko zamieszkiwanie ziemi od Bałtyku po Morze Śródziemne czy od Oceanu Atlantyckiego po Morze Czarne. Być Europejczykiem – to bronić pewnej idei człowieka, która stawia wolną, racjonalną, oświeconą jednostkę ponad wszystkim. To mówić sobie, że od Paryża po Warszawę, od Lizbony po Odessę mamy wyjątkowy stosunek do wolności i sprawiedliwości. Zawsze uważaliśmy, że Człowiek stoi ponad wszystkim. Od renesansu po oświecenie, aż po wyjście z totalitaryzmów – na tym była zbudowana Europa.

.Musimy bronić humanizmu, gdyż demokracja liberalna nie została osiągnięta raz na zawsze. Wolność się zdobywa. Wszędzie na naszym kontynencie wolność powstawała poprzez walkę aż po początek tego stulecia. Nie zapominajmy, że nie jest zdobyta na zawsze. Ona nie pozwala nam na bezczynność. Dlatego ciągle musimy jej bronić, co jest konstytutywną częścią państwa prawa. Musimy bronić rozdziału władz, praw opozycji i mniejszości, niezależności sądownictwa, wolnych mediów, niezależnych uniwersytetów i wolności akademickiej. Wolność zakwestionowano w zbyt wielu państwach Europy. Dlatego bronię uzależnienia przekazywania środków unijnych od stanu praworządności w danym państwie członkowskim. Powinniśmy tę warunkowość jeszcze bardziej wzmocnić poprzez procedury stwierdzenia naruszeń i sankcji w przypadku poważnych uchybień. Europa to nie okienko kasowe, nie można w niej wybierać sobie zasad, których będzie się przestrzegać. Musimy wzmocnić naszą zdolność do walki z obcą ingerencją i z propagandą, zwłaszcza w okresach kampanii wyborczych. Musimy narzucić pełną transparentność, a przede wszystkim zakazywać treści, które destabilizują proces wyborczy. Ale są też oznaki optymizmu. Kiedy widzimy, jak Polska, która jeszcze kilka miesięcy temu, gdy wszyscy mówili, że jej przyszłość jest już przesądzona, nie tylko doświadczyła najwyższej frekwencji w swojej historii w głosowaniu demokratycznym, ale także wybrała partię zarazem patriotyczną i broniącą demokracji liberalnej. Musimy więc dalej nieść ten sztandar walki o demokrację liberalną, otwarcia politycznego wszędzie na kontynencie europejskim.

Podczas Konferencji o Przyszłości Europy broniłem partycypacji obywatelskiej, europejskiej inicjatywy obywatelskiej, europejskiego referendum. Myślę, że te inicjatywy powinny być rozwijane przez wszystkie kraje członkowskie, gdyż dzięki nim europejski demos może zyskać więcej wigoru. Powinniśmy umożliwić tworzenie list ponadnarodowych, tak aby w momencie wyborów europejskich mieć prawdziwą debatę demokratyczną. Ta idea nie spotkała się dotąd z jednomyślnością naszych partnerów. Ale musimy zrozumieć, że nie możemy mieć organów, które decydują w coraz większej liczbie spraw, ale przy partycypacji obywatelskiej na poziomie z 1979 roku. Potrzeba nam śmiałości, aby w Europie było więcej demokracji, a to wymaga zmiany reguł. Tu istnieje bardzo silne porozumienie francusko-niemieckie, aby wprowadzić większość kwalifikowaną w zakresie polityki zagranicznej i fiskalnej.

Bronić europejskiego humanizmu to twierdzić, że należy bronić demokracji liberalnej i wzmacniać ją. Gdy pojawiają się sceptycyzm, teorie spiskowe, podważanie dokonań nauki i autorytetu naukowców, odpowiedzialnością Europejczyków jest obrona wolnej, otwartej nauki oraz dzielenie się nią. Siedem lat temu proponowałem sojusze pomiędzy uniwersytetami. Powstało ich ponad 50. Umożliwiają one wymianę wiedzy i ludzi. Musimy przejść do kolejnego etapu: skonsolidować finansowanie, wzmocnić integrację, na przykład poprzez wspólne dyplomy europejskie. Europejska doskonałość zawiera się także w know-how. Dlatego musimy wspierać program Erasmus z celem na poziomie mobilności minimum 15 proc. uczniów do 2030 roku. Powinniśmy również tworzyć sojusze między muzeami i bibliotekami, aby ułatwiać partnerstwa, wspierać cyfryzację, poprawiać dostęp do dzieł i książek w Europie. Przekazywanie ducha europejskiego to także umożliwianie rozprzestrzeniania wspólnego imaginarium. Chciałbym, aby telewizja ARTE stała się europejską platformą audiowizualną, platformą wszystkich Europejczyków, aby mogła oferować jeszcze więcej treści wysokiej jakości, dystrybuowanych we wszystkich językach na całym terytorium UE, promować bogactwo naszego europejskiego dziedzictwa, naukę języków obcych oraz ochronę naszego modelu praw autorskich i finansowania twórczości artystycznej. Przekazywanie ducha europejskiego młodym pokoleniom to także dawanie im szansy doświadczenia naszego kontynentu. Poza programami Erasmus dla studentów i uczniów powinniśmy wprowadzić udogodnienia w podróżowaniu pociągami po Europie. Nasze stolice nie są odpowiednio połączone. Sukcesem jest jednak Interrail Pass, aczkolwiek musi to być projekt pozwalający nie tylko na przemieszczanie się, ale także na wymianę kulturową, wymianę studentów i młodzieży między stolicami.

Nasze życie toczy się także w innej przestrzeni, szczególnie życie naszych dzieci i naszej młodzieży – w przestrzeni cyfrowej. Jako Europejczycy nie mamy nad nią kontroli. Nie produkujemy wystarczająco dużo treści. Nie wyznaczamy reguł tej przestrzeni. Tymczasem niesie ona głębokie zmiany antropologiczne i cywilizacyjne. Wiemy, że dzieci spędzają dzisiaj godziny przed ekranami, że za ich pośrednictwem nastolatkowie otwierają się na kulturę, życie intymne, życie uczuciowe; że do tej przestrzeni przenosi się debata demokratyczna. Ale czy jako Europejczycy jesteśmy poważni, delegując innym kontrolę nad tym? Nie. Tam odbywa się walka kulturowa i cywilizacyjna. Tam toczy się gra o naszą demokrację, tam kształtuje się opinia publiczna. Zdolność do tworzenia porządku publicznego, demokratycznego, cyfrowego jest dla nas kwestią przetrwania. Przetrwania naszego humanizmu.

.Model humanistyczny, który Europa musi rozwijać, to model tworzący porządek demokratyczny, to znaczy transparentny, lojalny, w którym dyskutujemy nad regułami i je wybieramy. To dlatego chcę bronić Europy, w której pełnoletniość cyfrowa wynosić będzie 15 lat. Musi istnieć kontrola rodzicielska nad dostępem do przestrzeni cyfrowej. Musimy uczynić tę przestrzeń bardziej obywatelską. Tak jak zakazujemy wypowiedzi rasistowskich, antysemickich, hejtu w świecie rzeczywistym, tak też powinniśmy zakazywać ich w świecie cyfrowym, gdzie rzekoma anonimowość znosi opory przed głoszeniem nienawiści. To walka cywilizacyjna. Musimy ją prowadzić wspólnie jako Europejczycy.

Nasz europejski humanizm jest oczywiście także humanizmem godności i sprawiedliwości. Kochamy wolność, wiedzę, mamy niesłychane upodobanie do sprawiedliwości i równości. Coś, co wyróżnia nas w świecie.

W centrum tego projektu jest równość między kobietami i mężczyznami. Wiele już dokonaliśmy w dziedzinie równości życia zawodowego i rodzinnego, rodzicielstwa, transparentności wynagrodzeń, parytetów itd. Chciałbym, abyśmy poszli dalej, wpisując, jak zrobiliśmy to w konstytucji francuskiej, prawo do przerywania ciąży do Karty Praw Podstawowych UE. Ponieważ równość między kobietami i mężczyznami jest w centrum projektu humanistycznego, jest ona w centrum tego, co stanowi o Europie.

Europa była budowana wokół spójności społecznej, to znaczy woli budowania spójności społeczeństwa. Pozostając wiernym dziedzictwu Jacques’a Delorsa i jego programowi pomocy osobom w najtrudniejszej sytuacji, proponuję stworzyć europejski program solidarności, który opierając się na Europejskim Funduszu Społecznym, będzie wspierał inicjatywy państw członkowskich w zakresie walki z ubóstwem, co pozwoli na zabezpieczenie od strony pomocy społecznej transformacji, które wprowadzamy.

Europa jest rozmową, która się nie kończy. Projektem, który nie ma ograniczeń. To prawda z filozoficznego, cywilizacyjnego punktu widzenia. Nadszedł czas, w którym Europa powinna się zastanowić, czy chce istnieć. Wybór, jaki przed nią stoi, nie polega na niewielkiej modyfikacji dotychczasowych działań. Ambicją Europy jest proponowanie nowych paradygmatów. Dzięki Wolterowi wiem, jak trudno być optymistą. Ale formą optymizmu jest wola. Wierzę, że możemy przejąć kontrolę nad naszą egzystencją, naszym losem – poprzez siłę, dobrobyt i humanizm naszej Europy.

.Proponuję, abyśmy świadomi wyzwań poczynili obietnice na najbliższe dziesięciolecie i walczyli o to, by ich dotrzymać. Wtedy być może będziemy mieli szansę poznać naszą przyszłość. W każdym razie – będziemy mogli powiedzieć, że walczyliśmy o nią.

Emmanuel Macron
Tekst wystąpienia na Sorbonie, 25 kwietnia 2024 r. Tekst ukazał się w nr 64 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 22 września 2024
Fot. Christian HARTMANN / Reuters / Forum