

Moja Francja
Jest Francuzem ten, dla kogo równość jest zasadą nienaruszalną – pisze Emmanuel MACRON w manifeście opublikowanym tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich. Swoiste credo tej prezydentury, przedłużonej decyzją wyborców o kolejne pięć lat.
.Nigdy nie czuję się bardziej Francuzem niż wtedy, gdy rozbrzmiewa Marsylianka.
Marsylianka w chwilach radości, w lipcowe święto narodowe, towarzysząca wydarzeniom sportowym. Marsylianka w chwilach pamięci, 8 maja, 11 listopada. Marsylianka w czasie mitingów wyborczych. Wszystkie te momenty są ważne.
Ale niektóre zapadają mocniej w pamięć: Marsylianki odśpiewane na dziedzińcu Pałacu Inwalidów w czasie państwowych uroczystości pogrzebowych pułkownika Arnauda Beltrame’a, komandosów Cédrica de Pierreponta i Alaina Bertoncella, trzynastu żołnierzy poległych w Mali w listopadzie 2019 roku.
Także Marsylianka – poruszająca, o dźwiękach jak krzyki – która rozbrzmiała na dziedzińcu Sorbony dla uczczenia pamięci nauczyciela Samuela Paty’ego.
Także te niesamowite wykonania naszego hymnu, których byłem świadkiem latem 2021 roku, gdy przebywałem na wyspie Hiva Oa w archipelagu Markizów. Intonowane daleko od Paryża, na środku Pacyfiku, słowa Rougeta de Lisle brzmiały wyjątkowo mocno.
Można bowiem mieszkać piętnaście tysięcy kilometrów od naszej stolicy, o tysiące mil od dróg, którymi przemierzała Armia Renu, od ziem chrztu Chlodwiga, bitwy pod Patay, placu Bastylii, epopei napoleońskiej i pól bitewnych obu wojen światowych, i czuć się Francuzem.
Z jednego powodu, ważniejszego od wszystkich innych: Francja nie jest skostniałą geografią, lecz ruchem. Francja nie jest dana, lecz zadana.
Mieszkańcy Polinezji są tego ujmującym przykładem: choć skolonizowani, wybrali w 1940 roku wolną Francję, tak samo, jak zrobiły to wówczas inne narody południowej części basenu Morza Śródziemnego.
Nasza historia pełna jest postaci, które – choć urodziły się poza granicami Francji – stały się Francuzami nie ze względu na płynącą w ich żyłach krew, ale ze względu na podjęte ryzyko.
Léon Gambetta, z urodzenia Włoch, twórca Trzeciej Republiki, zawiesił na balkonie paryskiego ratusza trójkolorowy sztandar. Marie Curie, z urodzenia Polka, przyniosła chlubę Francji dwoma Nagrodami Nobla, a później broniła naszej ojczyzny, lecząc rannych żołnierzy z okopów. Josephine Baker, z urodzenia Amerykanka, w Paryżu dowiodła swego artystycznego kunsztu, po czym przystąpiła do ruchu oporu, aby bronić prawa do wolności, które pozwoliło jej lepiej niż na jakiejkolwiek innej ziemi rozwijać talent. Gambetta, Curie, a od zeszłego listopada także Josephine Baker spoczywają w Panteonie. Wszyscy troje na swój sposób mówią nam, że Francja jest wyborem.
Jestem Francuzem nie przez przypadek. Nie dlatego, że chcę korzystać z jakichś szczególnych praw, ale dlatego, że pcha mnie do tego pewna nieokreślona siła. Poczucie obowiązku.
Jestem Francuzem, ponieważ nad moje osobiste pragnienia przedkładam dążenie do absolutu. Ponieważ nad moje przekonania filozoficzne, kulturowe i religijne przedkładam zawsze obronę wolności, równości i braterstwa, przywiązanie do narodu w tym, co uniwersalne.
A przecież nie jest to takie oczywiste!
Wartości te, kształtowane przez wieki historii – dziedzictwo starożytności, chrześcijaństwa, państwa Kapetyngów, renesansu, oświecenia, republiki – stawiają nam swoje wymagania.
To nie tylko hasła, które powtarzane zaczną w końcu brzmieć pusto. To systemy obowiązków i zaangażowania, które nieustannie wymuszają podejmowanie odważnych wyborów.
Jest Francuzem ten, dla kogo wolność jest ideałem.
Nie wolność w próżni – na przykład taka, która prowadzi do decyzji o tym, by się nie szczepić. To bowiem tyrania wobec innych. Nie nieograniczona wolność jednostki, która nie baczy na współrodaków, ale wolność obywatelska, oparta na rozumie, wpisana w umowę społeczną. To wolność sumienia gwarantowana przez naszą laickość. To wolność słowa i artystycznej kreacji, która rozciąga się po wolność karykatury.
My, Francuzi, wiemy, że gdy te wolności są stopniowo i niepostrzeżenie podważane – jak w krajach illiberalnych – od tyranii dzieli nas tylko krok. My, Francuzi, wiemy, jak bardzo kruchą wartością jest wolność, gdy zagraża jej z zewnątrz powrót wojny, a od wewnątrz – illiberalna pokusa skrajnej prawicy. Jest Francuzem ten, dla kogo równość jest zasadą nienaruszalną.
Wolność w godności i w prawach – owoc walk rewolucjonistów z przywilejami i korporacjami – jest zdobyczą każdej dzisiejszej chwili.
To zdobycz pozytywna, nie zakończyliśmy bowiem walki o to, by każdy miał równe szanse, by nie musiał być na zawsze przywiązany do jednej roli i jednego miejsca na ziemi. Dlatego priorytetem mojej drugiej kadencji będzie szkolnictwo.
Nie zakończyliśmy walki o równość między kobietami i mężczyznami. Dlatego będzie ona ponownie wielkim wyzwaniem następnych pięciu lat mojej prezydentury.
Jest Francuzem ten, dla kogo braterstwo jest niezbędnym punktem odniesienia.
Francja wywalczyła prawa człowieka i pragnę, żeby niosła tę walkę dalej w świat, co musi oznaczać zarówno poszanowanie dla konstytucji, jak i wpisanie się w zasady obowiązujące w Unii Europejskiej, Radzie Europy oraz przestrzeganie zobowiązań międzynarodowych.
Ale to, co jednoczy ludzi, co czyni ich solidarnymi z drugimi, co czyni możliwym system redystrybucji społecznej, co spaja naród, to coś więcej niż wierność uniwersalnym zasadom i podzielanie wspólnych wartości.
To dlatego język, który we Francji umożliwił ukonstytuowanie się państwa, a potem narodu, jest tak ważny. To dlatego wszyscy, którzy aspirują do francuskiego obywatelstwa, muszą go dobrze znać. Nie tylko po to, by komunikować się w codziennym życiu, ale przede wszystkim dlatego, że język ten jest przepustką do kultury i literatury. Nasz język jest stanem ducha, który od Flauberta po Césaire’a, od Stendhala po Senghora, uczynił ze świata teren swojej ekspresji. Nasz język jest sposobem istnienia w świecie – dialogi Michela Audiarda w kinie, słowa Jeana-Loupa Dabadiego w piosence – i środkiem wyrażającym specyficzność w przeżywaniu uczuć, miłości, przyjaźni, życia i śmierci.
Także decydującą rolę odgrywa znajomość przeszłości. Jest w wielkich wydarzeniach z historii Francji jakaś cząstka nas samych, coś odwiecznie francuskiego, co mówi wiele o dzisiejszych Francuzach.
Braterstwo wyraża się na co dzień w niedających się z niczym porównać emocjach sportowych czy kulturalnych, w patriotycznych rytuałach, które musimy zrehabilitować.
Kształtuje się ono również poprzez wspólne punkty odniesienia.
.Poprzez miejsca pamięci: Gergowia, Valmy, Verdun brzmią na swój jedyny sposób w uszach Francuzów, nawet tych, którzy nigdy tam nie byli.
Emmanuel Macron
Tekst ukazał się w dzienniku „Le Figaro” 20 kwietnia 2022. W polskim tłumaczeniu tekst ukazał się w wyd. 41 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].