Bogusław SONIK: Świat zyska bardziej na wygranej Emmanuela Macrona

Świat zyska bardziej na wygranej Emmanuela Macrona

Photo of Bogusław SONIK

Bogusław SONIK

Polityk Platformy Obywatelskiej. Poseł do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji oraz do Sejmu VIII i IX kadencji.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Francja musi pozbyć się fascynacji Rosją. Przez lata była głównym czynnikiem odpowiadającym za kolejne próby porozumienia się z Władimirem Putinem, najpierw po agresji na Gruzję, a później po aneksji Krymu. To musi się skończyć. Od tego zależeć będzie reset w relacjach polsko-francuskich – pisze Bogusław SONIK

Albert Einstein stwierdził kiedyś, że właśnie dlatego, iż jest pacyfistą, chce walczyć o pokój. Słowa te brzmią jeszcze silniej, gdy rozważane są w kontekście dobiegającej końca kampanii prezydenckiej we Francji. Kluczowymi jej tematami stały się prowadzona 2 tysiące kilometrów od Paryża brutalna wojna, pokój i sprawiedliwość w Europie. Kłopot tylko w tym, że kandydaci we francuskich wyborach granicę pokoju wyznaczyli granicą Francji.

W tym kontekście warto zastanowić się, co słowa kandydatów oraz wyniki pierwszej tury wyborów mówią o współczesnej Francji i przyszłości Europy w najtrudniejszym dla kontynentu momencie od 1945 roku.

Za czasów prezydentury Emmanuela Macrona Francją wstrząsnęła fala protestów żółtych kamizelek. Był to ogromny protest społeczny przeciwko drożyźnie, nierównościom. Domagano się sprawiedliwości społecznej, wyrównania szans dla obywateli. Wydawało się, że te głosy protestu będą zagospodarowane w 2022 roku przez Marine Le Pen, która inaczej niż w roku 2017 prowadziła kampanię opartą na kwestiach socjalnych, nierówności społecznych, zeszła z tonu ideologicznego, zostawiając tradycyjną, skrajnie prawicową flankę Éricowi Zemmourowi. Okazało się jednak, że głosy tej części elektoratu w dużej mierze zostały oddane na kandydata lewicy, Jeana-Luca Mélenchona, i to on stał się pierwszym zaskoczeniem tej kampanii. Na 22-procentowy wynik kandydata La France insoumise i jego wygraną w grupie wiekowej 18–24 zdecydowanie wpływ miał oczywiście fakt, że jest on wybornym, najlepszym mówcą. To jednak nie tłumaczy jego popularności.

Pierwsza tura francuskich wyborów pokazała dobitnie, że Francuzi odchodzą od głosowania na klasyczne partie polityczne. Dobry wynik Jeana-Luca Mélenchona i bardzo słaby wynik kandydatki Les Républicains, Valérie Pécresse, na który złożyły się m.in. jej kiepskie wystąpienia, obrazuje szersze zjawisko. Jest nim zamieranie partii głęboko dotychczas zakorzenionych w polityce francuskiej. Zarówno socjalistycznych, jak i republikańskich czy centroprawicowych. Na naszych oczach rozgrywa się klasyczny dramat partii politycznych, które są w kompletnej rozsypce i zaniku.

Pokazuje to wynik ugrupowań, które rządziły Francją od 1959 do 2017 roku. Zanik ten stawia pod znakiem zapytania wpływ frontu, który tworzył się zawsze w drugiej turze wyborów prezydenckich przeciw skrajnej prawicy. Tak było chociażby, kiedy Jean-Marie Le Pen i Jacques Chirac weszli do drugiej tury wyborów prezydenckich. I jak wiemy z historii, prezydentem Republiki został Jacques Chirac.

Kluczowy do określenia tego, kto zwycięży w drugiej turze, będzie elektorat kandydata z trzecim wynikiem, czyli Jeana-Luca Mélenchona. Podobnie jak w Polsce w 2005, kiedy głosy Andrzeja Leppera zdecydowały o zwycięstwie Lecha Kaczyńskiego, który w pierwszej turze uplasował się na drugim miejscu, tuż za Donaldem Tuskiem. Aczkolwiek sytuacja we Francji będzie mniej oczywista. Część elektoratu najprawdopodobniej w ogóle zrezygnuje z głosowania. Reszta podzieli się między Emmanuela Macrona i Marine Le Pen, choć to obecny prezydent Francji reprezentuje elektorat protestu. Wyborcy Mélenchona zagłosują częściowo na kandydatkę Frontu Narodowego z tego względu, że to ona najbardziej burzy ustalony od 50 lat porządek. Wysoki wynik Mélenchona uosabiającego quasi-rewolucyjne nadzieje pokazuje także rozczarowanie społeczeństwa dotychczasową francuską polityką. Uwidoczniło się to przede wszystkim w liczbie Francuzów uczestniczących w wyborach, która w stosunku do 2017 roku spadła o 4 proc.

Spadek frekwencji wyborczej najbardziej obrazuje zniechęcenie francuskiego społeczeństwa do polityki. Warto zwrócić uwagę, że potężne i długotrwałe protesty żółtych kamizelek nie zmierzały do ich zinstytucjonalizowania. Nawet podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego nie widać było starań o zbudowanie oficjalnego przedstawicielstwa politycznego. A warto wspomnieć, że te wybory są o wiele korzystniejsze dla takich ruchów, uwzględniając to, że są proporcjonalne, w odróżnieniu od większościowych, jakie obowiązują w przypadku parlamentu francuskiego. Przedstawiciele protestujących jednak się na to nie zdobyli.

Społeczeństwo francuskie pokazało w pierwszej turze, że najbardziej potrzebuje teraz stabilizacji, spokoju i sprawiedliwości. Pozostaje ostatnie pytanie, jak wybór nowego prezydenta Francji wpłynie na pokój i sprawiedliwość w całej Europie przez najbliższe 5 lat. Świat z pewnością bardziej zyska na wygranej Emmanuela Macrona niż Marine Le Pen.

Obecny prezydent Francji jest akceptowany przez establishment europejski oraz światowy i skutecznie buduje wizerunek Francji jako jednego z głównych graczy na arenie międzynarodowej. Dzieje się to mimo wątpliwości co do jego osoby w kontekście dotychczasowej sprzedaży broni Rosji oraz rozmów z Putinem ponad głowami zaatakowanych Ukraińców. Marine Le Pen nie ma żadnego doświadczenia w pracy polityka na arenie międzynarodowej, a poza tym głosi bulwersujące opinię międzynarodową tezy, chociażby takie jak przyjęcie miękkiego stanowiska wobec Rosji czy opuszczenie przez Francję NATO.

Ostatecznie też rodzi się pytanie, na ile reelekcji Emmanuela Macrona, bo to on najprawdopodobniej zostanie prezydentem Francji, będzie towarzyszyć reset w relacjach polsko-francuskich. Obecnie jednym z powodów powściągliwości Paryża względem Polski jest jej rezygnacja z zakupu Caracali. Dochodzi jednak ważniejszy czynnik, czyli całościowy stosunek do Środkowej i Wschodniej Europy.

Francja pod tym względem przejawia podejście postkolonialne. Wpływ wojny na Ukrainie będzie kluczowy, jeśli tylko Francja doceni rolę, jaką odgrywa obecnie Polska w kwestii ochrony całej wschodniej flanki UE. Postrzegam to jako jedyną rysującą się obecnie na horyzoncie możliwość nowego ułożenia relacji polsko-francuskich. Ostatecznie podejście strony polskiej do ułożenia na nowo relacji z Paryżem będzie zależeć od ruchów, jakie w kontekście Ukrainy wykona Emmanuel Macron. Francja musi pozbyć się swojej fascynacji Rosją, która przez lata była głównym czynnikiem odpowiadającym za kolejne próby porozumienia się z Władimirem Putinem, najpierw po agresji na Gruzję, a później po aneksji Krymu.

Każde społeczeństwo chce żyć w „pokoju i spokoju”, co ma znaczny wpływ na retorykę, jaką przyjęli główni kandydaci na prezydenta Francji w czasie kampanii. Wybory prezydenckie i oczekiwania elektoratu nie są i nie mogą być jednak argumentem wyjaśniającym próbę ułożenia francuskich relacji z Władimirem Putinem za wszelką cenę. Od polityka takiego formatu jak prezydent Francji mamy prawo wymagać więcej, szczególnie jeśli 2 tys. kilometrów od Paryża rozgrywa się dramat humanitarny, trwa wojna, podczas której Rosja pokazuje swoje prawdziwe oblicze.

Decydujące będzie to, czy pod przykrywką retoryki nie kryje się chęć przejścia do porządku dziennego w relacjach z Rosją, wynikająca z oczekiwania na poddanie się Ukrainy. Prezydent Francji musi zrozumieć postulaty Europy Środkowej i Wschodniej, musi zrozumieć, czym tak naprawdę jest Rosja i dlaczego stanowi ona zagrożenie dla całej europejskiej wspólnoty. Dla Francji nadszedł czas, by odrzucić mrzonki, że można budować bezpieczeństwo od Lizbony po Ural. W obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę stało się to nierealne.

.W 2022 roku nie możemy już mówić o szczęśliwej Europie, która w ramach Unii Europejskiej będzie doskonalić swoją współpracę. Nie możemy przymykać oczu na agresora ze wschodu, mającego imperialne ambicje. Rolą prezydenta Francji jest powiedzenie, niejako w imieniu Europy, że nadszedł czas, by powstrzymać agresję Władimira Putina.

Bogusław Sonik

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 kwietnia 2022
Fot. Christian HARTMANN / Reuters / Forum