Planowanie ekologiczne – ważna idea rodem z Francji
Planowanie ekologiczne nie jest opowieścią o braterstwie wszystkich żyjących stworzeń, lecz ideą projektowania i wdrażania działań, które ukierunkowane są na zmniejszanie skutków zmian klimatu oraz zapobieganie degradacji przyrody, a tym samym na utrzymanie warunków dogodnych dla życia człowieka – pisze prof. Aleksander SURDEJ
W ostatnich dekadach XX wieku termin planowanie nie cieszył się dobrą renomą. Wszyscy mieli jeszcze świeżo w pamięci efekty socjalistycznego planowania – gospodarkę niedoboru.
Jednakże już Karl Popper przypominał o konieczności doprecyzowania i dookreślania pojęć, aby uczeni, i nie tylko oni, mogli się zgodzić co do statusu stwierdzeń, które głoszą. Rozróżniał on inżynierię i planowanie całościowe oraz inżynierię i planowanie cząstkowe. Przed pierwszym przestrzegał, racjonalność drugiego dopuszczał.
Rzeczywiście, gospodarka planowa odeszła w niebyt, ale planowanie rozwoju transportu czy wykorzystania przestrzeni istniało, istnieje i będzie istnieć w wielu europejskich gospodarkach rynkowych.
W zakończonej niedawno kampanii prezydenckiej we Francji pojawił się termin planowanie ekologiczne, który podchwycony przez prezydenta Emmanuela Macrona ma stać się motywem przewodnim jego drugiej kadencji prezydenckiej. Czy termin ten używany jest jako kolejne mobilizujące, lecz niejasne hasło, czy też może stać się podstawą wdrażalnego programu społeczno-gospodarczego?
Planowanie ekologiczne nie jest opowieścią o braterstwie wszystkich żyjących stworzeń, lecz ideą projektowania i wdrażania działań, które ukierunkowane są na zmniejszanie skutków zmian klimatu oraz zapobieganie degradacji przyrody, a tym samym na utrzymanie warunków dogodnych dla życia człowieka. Są to działania wyprowadzane z konkretnych, mierzalnych celów i obserwowanych faktów i jako takie stać się mogą podstawą planowania określającego horyzont czasowy i wskaźniki stopnia osiągnięcia tych celów. Przedstawmy sposób myślenia i kilka przykładów, które charakteryzują i ilustrują potencjał planowania ekologicznego.
Efekt cieplarniany zidentyfikowany został w 1824 roku przez francuskiego fizyka Josepha Fouriera, który w pracy zatytułowanej Remarques générales sur les températures du globe terrestre et des espaces planétaires wskazał fizykalne podstawy zjawiska wzrostu temperatury na Ziemi. Około 1840 roku inny fizyk francuski Claude Pouillet zidentyfikował dwa podstawowe gazy odpowiedzialne za efekt cieplarniany, a mianowicie dwutlenek węgla (CO2) oraz parę wodną. Pod koniec XIX wieku sformułowano prognozy, że wzrost koncentracji CO2 z 280 do 560 miligramów na metr sześcienny atmosfery może prowadzić do wzrostu temperatury na Ziemi nawet o 4 stopnie Celsjusza – współczesne bardzo złożone modele zmian klimatycznych dają podobne wyniki.
Współczesny świat zawdzięcza swój materialny postęp wykorzystaniu węglowodorów do produkcji taniej i powszechnie dostępnej energii, a także, dzięki rozwojowi i odkryciom nauk chemicznych, do produkcji plastiku czy nawozów rolnych.
Silniki spalinowe przyniosły ludziom możliwość mobilności na nieznaną wcześniej skalę, dały rolnictwu sprzęt zastępujący zaprzęgi konne i zmniejszający uciążliwość pracy w rolnictwie.
Wykorzystywanie węglowodorów do produkcji energii (wciąż w skali świata 80 proc. energii elektrycznej pochodzi ze spalania węgla, ropy naftowej czy gazu naturalnego) ma negatywny skutek uboczny w postaci emisji CO2, a ten kumuluje się w atmosferze. Aby uniknąć olbrzymich i niezwykle groźnych skutków deregulacji klimatycznej, ludzkość ma tylko jedno wyjście: jak najszybsze odejście od produkcji energii elektrycznej z paliw węglowodorowych.
Wynikają z tego bardzo konkretne zalecenia dotyczące wzrostu „wstrzemięźliwości” i efektywności w konsumpcji energii i dóbr materialnych oraz przejścia na inne, „czyste” źródła energii.
Jeśli wstrzemięźliwość energetyczna nie ma prowadzić do znacznego spadku poziomu życia, to musi być powiązana z lepszym wykorzystaniem już posiadanych dóbr. Przegląd szaf, strychów i piwnic uświadamia, że nie wszystko, co zgromadziliśmy, ma wartość nieprzemijającą i musi z nami pozostać. Mnożące się portale handlu rzeczami używanymi pozwalają jednym uwolnić się od nich, a innym uzyskać taniej i bez nowej produkcji potrzebne im rzeczy.
O stopniu „materializacji” konsumpcji ludzie decydują sami. Na stopień ich mobilności wpływ mają rządy. Staje się jasne, że planując zmiany w systemie transportu, rządy powinny stawiać na komunikację zbiorową i na upowszechnianie pojazdów napędzanych silnikami elektrycznymi. Jednak dla wielu obywateli samochody elektryczne są wciąż za drogie. Jak zatem zwiększyć ich dostępność? Dyskutowana we Francji propozycja polega na leasingowaniu pojazdów elektrycznych przez producentów uboższym obywatelom. Za comiesięczną opłatą, zbliżoną do wcześniejszych wydatków na transport oraz uwzględniającą zużycie pojazdu, mogliby oni korzystać z samochodów elektrycznych, nie będąc ich właścicielami.
Świadomość, że najlepszym źródłem energii jest energia niewykorzystana, wpłynie na wiele codziennych decyzji konsumentów. Informacje o ilości emisji CO2 związanej z danym rodzajem konsumpcji oraz zwykłe bodźce ekonomiczne wkomponowywane w cenę (zmiany cen jednych dóbr względem innych) mogą przynieść oczekiwane pozytywne efekty: mniejsze zużycie energii z węglowodorów i mniejszą emisję CO2. Ocenia się, że sama modyfikacja wyborów konsumentów w krajach rozwiniętych może przynieść redukcję emisji CO2 w skali świata o nie więcej niż 10 proc. Potrzebna jest większa redukcja, a w przyszłości całkowita dekarbonizacja. W tym celu w każdym kraju i niemalże w każdym obszarze gospodarki powinny zajść dobrze ukierunkowane i zaplanowane zmiany.
Niezbędne są zmiany w rolnictwie, tak aby wytwarzało inaczej (z większym nakładem pracy i z większym zatrudnieniem), w innych proporcjach (więcej roślin, a mniej hodowli zwierząt), aby zużywało mniej produkowanych z ropy naftowej nawozów oraz mniej plastikowych opakowań, aby żywność nie była niepotrzebnie przewożona na wielkie odległości (preferencje dla produkcji i konsumpcji lokalnej), aby zmniejszone zostało również marnotrawstwo żywności. Taki kierunek przekształcania rolnictwa nie jest ekologiczną utopią, lecz ścieżką do zapewnienia ludziom zdrowszej żywności w odpowiedniej ilości przy rozsądnych kosztach – przy co najwyżej kilkuprocentowym wzroście udziału wydatków na żywność w budżetach rodzin.
Konieczne są zmiany w źródłach energii przemysłów o największej emisji CO2, czyli przemysłu cementowego i stalowniczego. Koncerny hutnicze podejmują próby przestawiania pieców hutniczych i produkcji stali na zasilanie elektryczne, podobne działania podejmują cementownie. Istnieją już odpowiednie technologie, ich wdrożenie jest jednak kosztowne – koszty muszą zostać rozdzielone pomiędzy różne podmioty i rozłożone w czasie.
Konsumenci i firmy zmieniają działania pod wpływem zmian cen, ale także wskutek rosnącej społecznej świadomości zagrożeń dla środowiska. „Brudni” czy „postrzegani jako brudni” producenci są omijani przez nabywców, w wymiarze ekologicznym muszą oni zmierzać do zrównywania się z najlepszymi.
Największe zmiany wymagane są w produkcji energii elektrycznej. Jasne staje się, że jej produkcja wyłącznie z odnawialnych źródeł energii nie pozwoli na utrzymanie dotychczasowego komfortu życia i nie zapewni bezpieczeństwa energetycznego. Dla Francji, Polski i pewnie wielu innych państw Europy jedyny właściwy miks elektryczny uwzględniać musi energię nuklearną.
Budowa elektrowni nuklearnej nie jest przedsięwzięciem prostym: od wyboru technologii, przez dyscyplinę realizacyjną (czasową i budżetową), do antycypacji sposobów ich demontażu po 50–60 latach funkcjonowania – na decydentów czyha sporo pułapek. W Belgii i Francji pospieszne decyzje o wygaszaniu reaktorów okazały się błędne i teraz są wstrzymywane. Brak decyzji o rozpoczęciu budowy elektrowni jądrowej jest jednak także decyzją.
Powróćmy do początkowego pytania o użyteczność planowania ekologicznego w okresie wielowymiarowej zmiany gospodarczej, a w rezultacie – głębokiej reorganizacji życia społecznego. Przywołane dotąd argumenty wskazują, że planowanie ekologiczne jest niezbędne i użyteczne w każdym z transformujących się obszarów. Wiarygodne plany dotyczące rozwoju sieci transportowej i typu dostępnego transportu wpłyną na decyzje o lokalizacji firm i miejscu zamieszkania ludzi. Projekcje zmian cen i dostępności źródeł energii wpłyną na zakupy mieszkań i domów. Obowiązek informowania o emisji CO2 przy produkcji wpłynie na wybory konsumentów. Plany takie muszą być długookresowe. Demokracje przynoszą jednak zmienność rządów i opcji politycznych. Utrzymanie konsekwencji w realizacji odległych w czasie celów wymaga szerokiego społecznego konsensusu, debaty i zgody.
Wiemy, że źródła emisji CO2 mają charakter i skutki globalne. Polska jest przykładowo „biorcą” emisji gazów cieplarnianych z krajów tak odległych jak Indonezja czy Indie, ale i odwrotnie. Oczywiste jest, że jedno państwo z udziałem mniejszym niż 1 proc. w globalnej emisji nie uchroni warunków życia na Ziemi.
.Globalna współpraca w celu ochrony warunków życia na Ziemi jako dobra wspólnego wymaga intensyfikacji działań dostosowujących – zmianom takim nadają kierunki rządy, a jeśli jednym z ich instrumentów ma się stać planowanie ekologiczne, to… tym lepiej dla planowania.
Aleksander Surdej