Bruno RETAILLEAU: Przywróćmy porządek Republice

Przywróćmy porządek Republice

Photo of Bruno RETAILLEAU

Bruno RETAILLEAU

Francuski polityk, bliski współpracownik Philippe’a de Villiersa i François Fillona. Prezydent Force républicaine.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

Możemy przywrócić porządek w Europie, kładąc kres jałowemu konfliktowi z Europejczykami ze środka i wschodu kontynentu. Unia Europejska musi w końcu zaakceptować suwerenność i odrębność kulturową każdego kraju – pisze Bruno RETAILLEAU


We Francji minął już czas wielkich debat. Teraz trzeba decyzji

Los naszego kraju znalazł się dziś na rozdrożu. Mimo zaangażowania obywateli francuska gospodarka słabnie, zagrożonych jest coraz więcej miejsc pracy. Nie za wszystko odpowiada obecny kryzys pandemiczny. Mimo zaangażowania urzędników nasze państwo staje się coraz mniej wydolne, coraz gorzej wyposażone, coraz bardziej zbiurokratyzowane i zadłużone. Mimo wielkości naszej historii i wyjątkowości naszej kultury nasz naród jest rozdarty, Francja jest w rozsypce. A polityka, rozgadana i bezsilna, topi w przemowach, których nikt już nie słucha, swoją niezdolność do działania. Do odwrócenia biegu spraw. Do zmiany kierunku.

Polityka nie jest już zdolna wziąć w swoje ręce los Francji i umożliwić Francuzom przejęcie kontroli nad ich życiem. Jednakże nie chcę się poddawać. Nie chcę, aby Francuzi się poddawali. Minął już czas udawania. To wszystko, przez co przechodzimy, wymaga powiedzenia prawdy. Prawdy o sytuacji, o rozwiązaniach, o naszych przekonaniach również, gdyż jedynie spójność i przejrzystość pozwolą uleczyć zranione zaufanie Francuzów. Biorę na siebie to zadanie. Bez zwodzenia czy oszukiwania. Bo tylko wierny prawdzie mogę powiedzieć Francuzom, co myślę i co będę w stanie zrobić.

Wierzę w porządek

.Porządek jako warunek równości, gdyż z anarchii zawsze wyrasta niesprawiedliwość. Porządek będący strażnikiem naszych wolności: gospodarczej, naukowej i intelektualnej. Wszystkiego tego, co jest naszą drogocenną zdobyczą, a o czym tak często zapominamy, gdy pojawia się korporatyzm, komunotaryzm i konformizm. Porządek jako drogowskaz polityki, ponieważ wszelkie działania w oderwaniu od pewnych i solidnych punktów odniesienia, jakimi są prawo, kultura czy suwerenność, są zagrożeniem dla naszego losu. Porządek w końcu będący odtrutką na nieporządek, w którym pogrążył się nasz kraj.

Ponieważ gdziekolwiek spojrzymy, panuje nieporządek.

Nieporządek opanował zdziczałe ulice i zislamizowane dzielnice. Płacą za niego swoim bezpieczeństwem, a nierzadko czymś więcej najbiedniejsi obywatele, którzy wystawieni są na codzienną przemoc, podczas gdy najbogatsi kryją się przed barbarzyństwem za murem pieniądza w swoich eleganckich dzielnicach.

Nieporządek opanował także państwo. Jego skuteczność ugrzęzła w czterystu tysiącach norm prawnych, a jego odpowiedzialność rozmywa się w meandrach tysiąca dwustu urzędów i agencji. Kasa państwowa marnotrawi wysiłek Francuzów, gdyż zabiera ponad połowę bogactwa wytworzonego przez obywateli, a jednocześnie Francja na każdym polu osiąga coraz gorsze wyniki, od edukacji po służbę zdrowia. Francuzi nie pracują już przede wszystkim dla siebie i dla swoich dzieci, ale po to, by wykarmić coraz bardziej zachłanną i coraz mniej wydajną machinę urzędniczą. Unaoczniają to kryzys sanitarny i sposób, w jaki państwo nim zarządza.

Wiem, że rygor budżetowy nie jest popularny. Ale wiem również, że dla wielu decydentów łatwy pieniądz jest uzależnieniem, z którym niechętnie walczą, gdyż pieniądz, którym zarządzają, nie jest ich. I przede wszystkim wiem, że formuła prezydenta Emmanuela Macrona „niezależnie od tego, ile by to miało kosztować” jest trucizną, którą wypiją przyszłe pokolenia. Wydając bowiem pieniądze, których nie mamy, okradamy własne dzieci. Czy naprawdę chcemy im zostawić w spadku kolosalny dług w ubezpieczeniach społecznych i w budżecie państwa, dług, którego nigdy nie będą w stanie spłacić? Nieporządek moralny, który kroczy za nieporządkiem w finansach publicznych, musi zostać odrzucony. I ja go odrzucam. W społeczeństwie zrównoważonym rodzice troszczą się o swoje dzieci, a nie sięgają do ich kieszeni.

Ale nieporządek opanował także umysły Francuzów: policjantom przypisuje się nienawiść, której doświadczają na każdym kroku; oskarża się nastoletnią Milę o to, że nazwała islam religią nienawiści, a jednocześnie usprawiedliwia się fatwy; pierwszy obywatel pozwala sobie dzielić ludzi na tych, którzy odnoszą sukces w życiu, oraz na tych, „którzy są niczym”; rozszerza się wojna wszystkich ze wszystkimi – między klasami społecznymi, płciami, rasami. Tak, nieporządek jest wszędzie.

Nieporządek jest wszędzie, ale wyjście z niego wciąż jest możliwe.

.Bronię swoich poglądów nie dlatego, że chcę załamywać ręce czy jedynie dać świadectwo wstrząsanej licznymi kryzysami Francji. Mam głębokie przeczucie, że dla naszego kraju nic jeszcze nie jest stracone. Francję możemy jeszcze uratować. Pod warunkiem jednak, że skończymy z polityką, która sieje nieporządek. Że zaczniemy na nowo produkować, a nie tylko konsumować. Że będziemy karać, a nie usprawiedliwiać. Że będziemy żyć, a nie tylko znosić biernie to, co przynosi świat.

Możemy przywrócić porządek we Francji.

Możemy przywrócić porządek w wymiarze sprawiedliwości. Powinniśmy ustanowić krótkie kary więzienia za pierwsze przestępstwa w celu zapobiegania poważnym zbrodniom; przywrócić minimalne wymiary kar; odejść od systematycznych dziś wyroków w zawieszeniu; zapewnić bezstronność sędziów, zakazując im przynależności do stowarzyszeń zawodowych oraz dywersyfikując sposoby naboru do zawodu; skrócić czas postępowań, zwiększając liczbę sędziów i sekretarzy sądowych oraz upraszczając procedury. Chcę rewolucji w prawie karnym. Chcę, żeby w końcu zaczęto zajmować się przyczynami problemu, a nie tylko tchórzliwie i daremnie zarządzać jego skutkami. Bądźmy odważni i mówmy prawdę taką, jaka jest: jedynym sposobem położenia kresu rosnącemu bezprawiu jest uderzenie w to, co je wywołuje, czyli nieład w wymiarze sprawiedliwości, który wytrącił nam narzędzia z ręki, oraz chaos migracyjny, który nas kompletnie przerósł.

Możemy przywrócić porządek na naszych granicach; ustanowić wraz z europejskimi sąsiadami (jak zaczęliśmy to robić w ramach operacji Sophia) blokadę bezpieczeństwa, a zarazem blokadę humanitarną w regionie Morza Śródziemnego, mającą na celu walkę z przemytem ludzi; zacząć wymagać, by wnioski o azyl były rozpatrywane w kraju, na którego terenie dany uchodźca postawił stopę, lub w kraju, przez który trafił do Francji; zrewidować ustawodawstwo odnoszące się do obcokrajowców, aby w końcu można było wydalać z kraju tych, którzy nie przestrzegają obowiązującego prawa.

Na terenie Francji przebywa wielu imamów siejących nienawiść, w więzieniach siedzą tysiące multirecydywistów, a dzień za dniem radykalizują się kolejne dziesiątki tysięcy nielegalnych imigrantów. Niestety, chronią ich wszystkich niezliczone wyjątki w stosowaniu przepisów, dyskredytujące porządek prawny Francji i Unii Europejskiej.

Widzimy również, że wiele decyzji sądowych o wydaleniu z terytorium Francji jest piętnowanych przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, który w imię źle pojętej koncepcji praw człowieka tłamsi prawa narodów do stanowienia o sobie oraz nasze prawo do bycia i pozostania takimi, jakimi jesteśmy. Wierzę w suwerenność, wierzę w tożsamość. Dlatego że wierzę w odmienność. Dążąc do kosmopolityzmu, zamykamy się na inne kultury. No man’s land, który nam się proponuje, nie zapewnia żadnej różnorodności, a zachęty do nieograniczonej mobilności prowadzą do kulturowego wyniszczenia. Nie widzę żadnego humanitaryzmu w dzielnicach biedy i slumsach powstających na przedmieściach naszych miast, dokąd pchnęła tak wielu ludzi pozbawionych wszelkiej nadziei nasza fałszywa dobroczynność. Otwierając im nasze drzwi, wystawiliśmy ich na ulicę.

Możemy przywrócić porządek w organizacji służby zdrowia. Powinniśmy zwiększać liczbę lekarzy i pielęgniarek, zmniejszając liczbę etatów za biurkiem; finansować większą liczbę łóżek na OIOM-ach, zamiast otwierać nowe zbiurokratyzowane urzędy, których budżety jeszcze bardziej obciążają niewydolny system; zlikwidować regionalne dyrekcje ds. zdrowia; bardziej doceniać prywatną praktykę lekarzy; zapewnić większą autonomię szpitalom. Któż bowiem lepiej niż lekarze wie, jak należy leczyć? Możemy odtworzyć europejski i francuski sektor farmaceutyczny, przestając refundować leki o strategicznym znaczeniu, importowane z Chin, Indii i skądkolwiek indziej, gdy ich odpowiedniki produkowane są u nas w Europie.

Możemy przywrócić porządek w szkołach, jeśli tylko przywrócimy autorytet i wolność. Autorytet, którego przejawem będą natychmiastowe kary za pierwsze akty przemocy lub zawieszenie zasiłków, gdy rodzice jawnie zaniedbują lub niedostatecznie wypełniają swoje obowiązki. Wolność, gdyż tabuny uczniów nieradzących sobie z nauką są również efektem coraz bardziej odchudzonych budżetów, coraz mocniej zuniformizowanych programów, coraz mniej wymagających i coraz bardziej dyskryminujących metod nauczania. Egalitaryzm zabił równość. Chcę powołania do życia wielkiego ministerstwa szkolnictwa. Chcę, by upadły mury, za którymi ukryło się ministerstwo edukacji narodowej, z dala od świata pracy, rodzin, tego społeczeństwa, które chce się kształcić, chce być dobrze poinformowane i chce uczyć tak, jak samo się już uczy. Chcę otworzyć na oścież okna innowacji pedagogicznej, aby dzieci i młodzież były uczone w inny sposób, aby w inny sposób przekazywano im wiedzę, nowymi metodami, w nowych szkołach. Chcę, aby każdy młody Francuz miał prawo do kredytu na naukę, aby ze swoją rodziną i edukatorami mógł wybrać szkołę i program, które mu odpowiadają, niezależnie od tego, czy będzie to placówka publiczna, czy prywatna. Musimy szczególnie wspierać tych nauczycieli, którzy chcą się doskonalić, oraz te dzieci, które chcą rozwijać swoje talenty.

Możemy przywrócić porządek na poziomie ekonomicznym, jeśli tylko na nowo postawimy pracę na pierwszym miejscu

.Tę pracę, którą daje nam uwolniona gospodarka. Pracę, która się opłaca, gdy podatki i inne obciążenia maleją. Chcę zapewnić trzynastą pensję wszystkim najbiedniejszym pracownikom. Pragnę zwiększyć siłę nabywczą pieniądza tym, dzięki którym funkcjonują nasze fabryki. Musimy wzmocnić nasze małe i średnie przedsiębiorstwa oraz naszych rzemieślników. Bez rolników i całego sektora rolno-spożywczego, bez pracowników supermarketów i wszystkich zatrudnionych przy transporcie i rozładunku towarów, bez tych wszystkich ludzi, którzy stanowią podstawę rzeczywistej gospodarki, Francja nie przeżyłaby wiosny tego roku.

Mamy dług wdzięczności wobec Francji produkującej i pracującej dla wspólnego dobra. Aby ten dług spłacić, musimy jej zapewnić pracę, która się opłaca. Dość podnoszenia podatków i składek. Zwróćmy pracownikom owoc ich pracy.

Możemy przywrócić porządek w polityce społecznej, odbierając oszustom miliardy euro, z których co roku ograbiają Francję, i oddając rodzinom ponad trzy miliardy euro, które państwo ukradło im od 2012 roku. Powinniśmy łączyć zasiłki, aby nie popychać ich beneficjentów do braku aktywności; zapewniać klasie średniej dostęp do usług publicznych, które finansuje płaconymi przez siebie podatkami; wypłacać zasiłki jedynie tym rodzinom imigranckim, które przestrzegają prawa i przebywają legalnie we Francji od pięciu lat; rozpocząć wielką reformę zatrudnienia i poddać ją ocenie Francuzów u zarania nowej prezydentury.

Możemy przywrócić porządek także w środowisku naturalnym. Klimat nie czeka, a zegar ekologiczny tyka w coraz szybszym tempie. Nie ulegajmy sceptycyzmowi ani relatywizmowi. Ale nie zostawiajmy pola katastrofistom, lewicowcom, szalonym twardogłowym, którzy chcą, począwszy od bożonarodzeniowej choinki po Tour de France, odebrać nam radość z francuskiego stylu życia i którzy w swojej antyatomowej obsesji pragną na nowo otwierać elektrownie węglowe. Zamiast tej ekologii, wytworu wielkomiejskiej i zamożnej lewicy, pragnę ekologii małych ojczyzn, która jest wspólną sprawą ludzi od pokoleń zamieszkujących dane terytorium, potrafiących znaleźć równowagę między innowacjami a ograniczeniami, między wolnością a odpowiedzialnością. Walka o lepsze środowisko zaczyna się u nas w kraju. Nie oczekujmy, że wszystko załatwią za nas wielkie światowe szczyty ekologiczne. Tylko narody są w stanie skutecznie działać. Tylko państwa mogą przymuszać. Wierzę w patriotyzm ekologiczny. Narody europejskie powinny wyznaczyć zieloną granicę i nakładać cła na produkty importowane z państw, które nie przestrzegają ustaleń Porozumienia Paryskiego. To państwo wraz z francuskimi przedsiębiorstwami powinno przełożyć transformację energetyczną na szeroko zakrojoną politykę wzrostu i zwiększenia siły naszej gospodarki, dokładnie tak samo, jak miało to miejsce w ubiegłym stuleciu w przypadku energii atomowej. Musimy zwiększyć nakłady na inwestycje, przeznaczając na badania w dziedzinie energetyki 1 proc. PKB, a nie 0,5 proc., jak przeznaczamy dzisiaj.

Możemy przywrócić porządek w Europie, kładąc kres jałowemu konfliktowi z Europejczykami ze środka i wschodu kontynentu

.Unia Europejska musi w końcu zaakceptować suwerenność i odrębność kulturową każdego kraju. Przede wszystkim jednak musimy się bronić. Chodzi mi zarówno o migracje, jak i o wykupywanie naszych przedsiębiorstw. Europa stała się podwórkiem światowej ekonomii. Wierzę w wolność i w wartość, jaką dla gospodarki jest wymiana handlowa. Ale w życiu ekonomicznym, tak jak i w naszym życiu codziennym, wolność jest tak naprawdę tym, co z nią robimy. Europa źle zagospodarowała wolność, ustępując pola brutalnej i radykalnej koncepcji wolnego rynku. Oto przykład z mojego regionu Wandea: SKF, Fagor Brandt, Plysorol… Długo mógłbym wymieniać firmy, których imponujący rozwój został przerwany przez zachłanną i nieograniczoną żadnymi zasadami konkurencję Europy bez granic. A politycy, którzy teraz płaczą krokodylimi łzami nad każdym zwolnionym pracownikiem, to ci sami, którzy latami chowali głowę w piasek!

To Europa doprowadziła do upadku nasz przemysł. A dziś to państwo i regiony francuskie muszą troszczyć się o tych, którzy zostają bez pracy, gdy ich zakłady (Bridgestone i inne) szukają swojego ekonomicznego eldorado gdzie indziej. Praca decydentów nie przekłada się jednak na większą liczbę miejsc pracy w pośredniakach. Nie zostaliśmy wybrani po to, by sprawnie organizować francuskim pracownikom ich przebranżowienie, ale po to, by ratować branże przed upadkiem. Chcę, aby Francja wymogła na Europie wzajemność wymian, pierwszeństwo przedsiębiorstw europejskich wobec ekspansji firm spoza Unii, wzmocnienie ochrony celnej oraz gruntowną zmianę ustawodawstwa dotyczącego konkurencji.

Możemy to wszystko osiągnąć. Ale musimy chcieć

.Wierzę w siłę woli. Tę siłę, której tak bardzo brakło tym, którym przecież nie brakowało ani talentu, ani inteligencji. Ale inteligencja jest niczym bez odwagi do działania i bez przyjęcia odpowiedzialności za jego skutki. Widziałem tyle zawahania, tyle fałszywej ostrożności i tyle prawdziwego tchórzostwa. Widziałem, jak państwo ustępuje pola, porzucając projekt nowego lotniska Notre-Dame-des-Landes, i widziałem, jak odpuszcza w Fessenheim, podejmując decyzję o zamknięciu tamtejszej elektrowni atomowej. Widziałem, jak oddaje islamistom dzielnicę za dzielnicą. Widziałem również, jak zawahania w mojej rodzinie politycznej i rezygnacja z obrony własnych przekonań zniechęcały do nas nasz elektorat, wpychając go w ręce demagogów.

Nie, prawica nie zawsze stawała na wysokości zadania. Tak, prawica zbyt często zawodziła swoich wyborców. Widziałem, jak brakowało nam woli i jak łatwo potrafiliśmy iść drogą na skróty. Ale wiem również, że to Francuzi swoim głosem wrzuconym do urny decydują o tym, co dzieje się w naszym kraju. Nie możemy im odbierać tego prawa.

Dlatego też, aby móc w pełni zrealizować wszystkie wielkie reformy państwa, polityki migracyjnej, emerytur, musimy poddać je ocenie Francuzów w referendum, w duchu ustrojowym drogim generałowi de Gaulle’owi. Francuzi mają prawo decydować o swoim losie.

Wierzę również w siłę pokory. Nie należy jej utożsamiać z tą fałszywą prostotą, którą czasem przyjmują politycy szukający chwilowego poklasku. Udawanie bliskości i manifestowanie fałszywego luzu są zupełnie obcym mi sposobem uprawiania polityki. Pokora, ta prawdziwa, to wewnętrzna, ciągła i żmudna walka, którą muszą podjąć wszyscy politycy aspirujący do pełnienia najwyższych funkcji w państwie. Zawsze potrafiłem oddzielić moje indywidualne pragnienia od losu ogółu. Objęcie urzędu prezydenta Francji nie jest jakimś moim osobistym marzeniem. To przekonanie daje mi siłę. Siłę konieczną do powstrzymania zjawisk, które wywołała polityka prezydenta Macrona, ten niekończący się przemarsz gniewu Francuzów, z żółtymi kamizelkami na czele.

W demokracji władzę się sprawuje, dzieląc się nią

.Służy ona w pełni społeczeństwu, gdy się równoważy. Władza samorządów musi być wzmocniona większą decentralizacją. Władza parlamentu musi być w pełni uznawana i jawnie oddzielona od władzy wykonawczej poprzez rozsunięcie w czasie wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Nowoczesna demokracja musi wyrażać się w rozróżnieniu między krótkimi kadencjami rządu i parlamentu, dającymi gwarancję skutecznego działania, a długą kadencją prezydencką, z rolą przewidzianą dla tego urzędu w ustroju V Republiki, czyli realizacją dalekosiężnych wizji.

I w końcu – wierzę w jedność. Jestem człowiekiem prawicy i nigdy się tego nie wyrzekłem. Ale prawica jest tylko środkiem do osiągnięcia celu. Tym celem jest Francja. Ona jest tak samo lewicowa, jak prawicowa. Tak wiele razy blisko mi było do poglądów Jean-Pierre’a Chevènementa, gdy mówił o suwerenności, czy do poglądów Zineb El Rhazoui, gdy mówi o laickości. Wiele razy działałem na rzecz dobra wspólnego razem z ludźmi lewicy: w sprawie traktatu lizbońskiego, ponieważ tłamsił wolę ludu, czy w sprawie pracy w niedzielę, ponieważ zysk nie powinien być jedynym horyzontem człowieka. Są sprawy ponad podziałami.

Nie wierzę w relatywizm, który wyrządził tak wiele zła w sercach młodych Francuzów, otwierając ich na fatalizm lub na fanatyzm. Chcę jednoczyć ludzi dobrej woli, pod warunkiem że będą patriotami i republikanami. Chcę łączyć przejrzyste umysły i szczere serca, pod warunkiem że będą kierowały się wymogiem dobra wspólnego i lojalnością. W polityce za dużo już bowiem było nieczystych zagrań. Za dużo układów i machinacji.

Jeśli nigdy nie zdradziłem swojej partii, to nie znaczy, że nie znam jej ograniczeń ani słabości, czego zresztą dzisiaj doświadczam. Nie da się wzmocnić swojej pozycji, tłamsząc pragnienie debaty. Z odrzucenia demokracji wychodzi się tylko słabszym.

Chcę oddać głos naszej demokracji, rozbroić intelektualną poprawność, obalić te pomniki, których nikt nie ośmiela się już nawet musnąć dłonią. Zapraszam do tego wszystkich tych, którzy miłują wolność i prawo do wymiany poglądów, a odrzucają wszelkie zmowy milczenia. Jesteśmy Francją i musimy nią pozostać!

Chcę przywrócić polityce jej autentyczność, która zginęła pod przekazem i pozorami. Chcę skończyć z polityką wizerunku

.Funkcja publiczna musi kojarzyć się ze skromnością i gotowością stawania na wysokości zadania. Dość pozerstwa. Dość sztuczek, na które i tak nikt już się nie nabiera. Polityka umiera na obsesję dobrego wypadania w mediach.

Chcę przywrócić Francuzom godność, ponieważ nasza historia jest wielka i chwalebna. Ale to my musimy zadbać o to, by zasłużyła w przyszłości na kolejne chwile chwały. W nowych technologiach, w obronności, w odejściu od węgla, w gospodarce. To my powinniśmy rozwinąć nad Francją – kontynentalną i zamorską – sztandar inteligencji i potęgi. Taki jest bowiem nasz los. Francja może być sobą jedynie wtedy, gdy staje w awangardzie przedsiębiorczych i walecznych narodów. Rzucam wyzwanie wszystkim tym, którzy nie widzą przyszłości dla Francji. Chcę wam pokazać, że nie macie racji. Jeszcze nie jest za późno! Francja nie jest zbyt mała! Wkrótce może ona rzucić wyzwanie nowym mocarstwom tak samo, jak w przeszłości oparła się tym minionym. Dla narodów nie ma rzeczy niemożliwych. Jestem przekonany, że jeśli tego będziemy chcieć naprawdę, to Francja znów stanie w pierwszym szeregu światowych potęg. Wierzę w przyszłość Francji.

Większość z nas nie wybrała sobie francuskiego obywatelstwa. Ale każdy z nas musi zdecydować, czy wybiera Francję, czy nie. Niektórzy poszli inną drogą, drogą „nowego świata”. Ale to nigdy nie będzie mój wybór.

Wybrałem służbę Francji. Wybrałem siłę i prostotę przekonań.

Bruno Retailleau
Przekład: Andrzej Stańczyk. Tekst ukazał się w nr 25 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 marca 2021
Fot. Philippe WOJAZER / Reuters / Forum