Kaszmir - punkt zapalny od 1947

Politolodzy określają spór między Indiami a Pakistanem jako konflikt uporczywy – powiedziała dr Weronika Rokicka z Uniwersytetu Warszawskiego. Jej zdaniem, ataki obu krajów na Kaszmir, do których doszło 6 maja, to element gry psychologicznej, walki o to, kto ma przewagę, kto ma rację.
„Kaszmirczycy żyją wzdłuż granicy, która nie jest uznawana przez żadną ze stron”
.Ekspertka zwróciła uwagę, że konflikt ten ma swoje początki w 1947 r., kiedy to zakończyła się epoka kolonializmu w Azji Południowej. „To czas, gdy Imperium Brytyjskie upadało i powstawały dwa kraje, Pakistan i Indie. Indyjskie elity nie chciały, żeby powstał Pakistan, czyli państwo dla muzułmanów w Azji Południowej. Prawie od razu oba kraje stoczyły pierwszą wojnę o Kaszmir. Te trudne początki są źródłem konfliktu, który nie został rozwiązany do dziś” – stwierdziła.
Weronika Rokicka podkreśliła, że jednym z aspektów, który marginalizowany jest w debatach geopolitycznych, to kwestia wyniszczenia Kaszmiru przez indyjsko-pakistański konflikt. „To region bardzo silnie zmilitaryzowany od blisko 80 lat, w którym stacjonują nie tylko armie obu państw, ale aktywne są też różne grupy zbrojne. Ludność cywilna, po obu stronach granicy, żyje cały czas na nieformalnej linii frontu” – oceniła.
„Kaszmirczycy żyją wzdłuż granicy, która nie jest uznawana przez żadną ze stron, to tak zwana linia kontroli, na której zatrzymały się wojska podczas starć zbrojnych. Zaskakująco ta linia kontroli nie zmieniła się od 1948 r., żadnej ze stron nie udało się jej nigdy przesunąć na swoją korzyść. To wielki dramat dla tych ludzi. Sytuacja panująca w tym regionie nie daje im żadnych możliwości otrzymania dobrej pracy, rozwoju zawodowego czy po prostu bezpieczeństwa dla ich rodzin” – wyliczyła.
Dodała, że zaognienie się konfliktu może pogorszyć sytuację indyjskich muzułmanów, którzy w większości zamieszkują w indyjskim stanie Dżammu i Kaszmir. „W takich momentach najróżniejsi ekstremiści hinduscy kwestionują lojalność muzułmańskich obywateli Indii, nie tylko tych z Kaszmiru, ale także tych żyjących 2 tys. km dalej” – podkreśliła.
Wojny o Kaszmir, które miały charakter pełnoskalowy, zazwyczaj nie trwały długo
.Zdaniem ekspertki, ważnym elementem walki psychologicznej prowadzonej przez Indie to zapowiedź premiera Narendry Modiego o zawieszeniu traktatu o wodach Indusu z 1960 r. „Wstrzymanie wykonania postanowień tego traktatu to możliwy najbardziej dotkliwy skutek tego konfliktu. W tym momencie władze Indii nie mają możliwości wstrzymania wód, aby przestały one płynąć do Pakistanu. Nie ma na Indusie takiej zapory, która by to umożliwiała. Ale możemy sobie wyobrazić, że w przeciągu pięciu, siedmiu, dziesięciu lat takie zapory mogłyby powstać. Wtedy rzeczywiście woda, która użyźnia pola po stronie pakistańskiej i zapewnia bezpieczeństwo żywnościowe w kraju, mogłaby przestać płynąć z Indii na drugą stronę granicy” – przewiduje Weronika Rokicka.
Zapytana o cel sporu prowadzonego przez Delhi i Islamabad, powiedziała, że jest nim „zbijanie kapitału na potrzeby polityki wewnętrznej obu państw”.
„Pakistan jest pogrążony w głębokim kryzysie gospodarczym od dłuższego czasu. Przez to, że dzisiaj mamy konflikt, nagle społeczeństwo jest zjednoczone, uczucia patriotyczne wzrastają. Część obywateli może zapomni o tym, że rząd powinien się zajmować teraz wychodzeniem z kryzysu gospodarczego, a nie kwestiami wojennymi. Z kolei w Indiach napięcia na linii Indie-Pakistan, od blisko 80 lat zawsze sprzyjały partii rządzącej. To wzmocni jeszcze bardziej mandat Modiego” – wyjaśniła.
Weronika Rokicka przypomniała, że wojny o Kaszmir, które miały charakter pełnoskalowy, zazwyczaj nie trwały długo, m.in. ostatnia z nich – wojna o Kargil w 1999 r., zakończyła się po trzech miesiącach. Do ostatniego poważnego konfliktu granicznego doszło w 2016 r. i – jak zauważyła ekspertka – był on podobny do tego, co obecnie obserwujemy, czyli atak terrorystów i odpowiedź Indii uderzeniem wojskowym.
„Spór sprzed dziewięciu lat szybko się wyciszył i wrócono do status quo, czyli do stałego napięcia, uporczywego konfliktu, który jest uśpiony i w każdej chwili może ponownie wybuchnąć. Wtedy ataki zakończyły się po paru tygodniach. Czy to, co teraz widzimy, przerodzi się w kilkumiesięczny większy konflikt, czy zostanie szybko wyciszone, trudno dziś stwierdzić. W tle pozostaje rywalizacja państw i spór o wody Indusu. To może być dużo bardziej poważna sprawa, niż wymiana ognia na granicy”.
Dziedzictwo przemocy. Historia imperium brytyjskiego
.Wielka Brytania rościła sobie prawo do oszałamiającej liczby podmiotów politycznych, które obejmowały kolonie, protektoraty, zwierzchnictwa, sfery wpływów, porty traktatowe, konsulaty, bazy wojskowe i księstwa. Imperium brytyjskie epoki wiktoriańskiej było ogromne i zróżnicowane. Na jednym końcu politycznego spektrum znajdowały się Indie, gdzie Wielka Brytania rządziła jako następczyni dynastii Wielkich Mogołów. Na drugim końcu było Pitcairn, maleńka wyspa na południowym Pacyfiku o powierzchni około pięciu kilometrów kwadratowych, której populacja, potomkowie buntowników oraz ich tahitańskich towarzyszek, liczyła maksymalnie około dwustu mieszkańców. Między nimi mieściły się konstelacje czerwonych pasm, plam i kropek na mapach świata, które przedstawiały brytyjskie posiadłości na wszystkich kontynentach oprócz Australii.
Od Kapsztadu po Bombaj wiktoriańska architektura przybierała postać gmachów sądów oraz dworców kolejowych i nadawała wyraźnie brytyjskie oblicze istniejącemu wcześniej kosmopolityzmowi ośrodków miejskich imperium, natomiast inne ośrodki handlowe położone na wielowiekowych szlakach trwały z kilkoma zaledwie chatami z gliny i wikliny. Niektóre protektoraty, takie jak Beczuana, były względnie jednorodne; inne kolonie, jak Nigeria, obejmowały mnóstwo grup etnicznych, często z własnymi językami i miejscowymi wierzeniami. Z jednej strony były miasta stanowiące ośrodki handlu, a z drugiej Maseru w Basuto, gdzie po ulicach hulał wiatr. Imperium było równie zróżnicowane pod względem geograficznym. Cuda natury, takie jak Nil i Niger, masyw Kenia, Wielkie Rowy Afrykańskie oraz części Sahary i Namibu, wzbudzały imperialną dumę i zachęcały do odkrywania i turystyki.
Okres panowania królowej Wiktorii obfitował w innowacje techniczne i naukowe, a w kolejnych dekadach ich liczba wzrosła. Rewolucyjne zmiany w transporcie i systemie łączności powiązały wyspiarskie państwo z jego odległymi terytoriami, a wszystko to dzięki nowym lokomotywom parowym, podwodnym kablom i telegrafom. Inne obszary, w tym te położone w głębi Gambii oraz wiele z ośmiuset czterdziestu wysp tworzących archipelag Fidżi, przez dziesiątki lat pozostawały w oderwaniu od większej imperialnej całości. Brytyjskie lokomotywy parowe przemierzały odległe okolice i były źródłem dumy w kraju. Linie kolejowe przecinały niektóre kolonie, a Indie i Australia mogły się pochwalić wspaniałymi kolejami, podczas gdy takie placówki jak Honduras Brytyjski nie miały ani jednego toru.
W sumie jednak inżynierskie osiągnięcia pozwalały ujarzmić krajobraz i otworzyły dostęp do rozległych obszarów w głębi Afryki i Azji. Brytyjscy inżynierowie doprowadzili drogi różnej kategorii aż do Wielkich Rowów Afrykańskich, a linie kolejowe na pagórkowate tereny Birmy. Tuż po śmierci królowej Wiktorii inżynierowie i oszałamiająca rzesza robotników zaczęli budować słynny most kolejowy nad wodospadami Wiktorii. Po ukończeniu miał on połączyć Rodezję Północną z Południową, dwie sąsiadujące ze sobą kolonie w Afryce nazwane na cześć Cecila Rhodesa, i dostarczyć niezliczonych obrazów na plakaty epoki kolonialnej, które zwiastowały brytyjski podbój grzmiących wodospadów w Afryce Środkowej.
Na zboczach cejlońskich wzgórz rozciągały się plantacje, a w południowoafrykańskich kopalniach wydobywano minerały i kamienie szlachetne. W XX wieku uprawy rynkowe kawy, kakao, herbaty i kauczuku zajmowały niezmierzone połacie ziemi. Równocześnie Wielka Brytania utrzymywała swoją pozycję światowego bankiera dzięki stałemu napływowi złota pochodzącego z południowoafrykańskiego Witwatersrandu. Na polach uprawnych Wielkiej Brytanii i w jej kopalniach trudziły się zmieniające się jak w kalejdoskopie szeregi robotników, których zróżnicowanie płciowe, pokoleniowe, etniczne, rasowe i wyznaniowe niemal nie znało granic. Niektórzy z tych mających problemy finansowe migrantów pochodzili ze stosunkowo jałowych kolonii, takich jak Niasa, i przez wiele miesięcy, a nawet lat przebywali w barakach kopalnianych i plantacyjnych. Na rynku siły roboczej imperium brytyjscy poddani mówili setkami różnych języków, praktykowali rozmaite religie, w tym islam, chrześcijaństwo, hinduizm, buddyzm oraz szereg lokalnych wyznań. A ich dzieje sięgały kalifatów, takich jak Sokoto, oraz portów przeładunkowych, jak Zanzibar, oraz skromniejszych wiosek i sieci wymiany towarów na niewielką skalę.
Kikuju zbierający herbatę, Chińczycy wydobywający cynę, indyjscy zbieracze kauczuku, Zulusi zatrudnieni w kopalniach złota, libańscy sklepikarze i malajscy rybacy byli wśród milionów, które miały doświadczyć wpływu brytyjskich rządów. Przedstawiciele imperium sami też nie tworzyli jednolitej grupy. Biali osadnicy, żarliwi chrześcijańscy misjonarze, poszukiwacze przygód, rozbitkowie życiowi, dyplomaci wysokiego szczebla, kolonialni urzędnicy o dziecięcych twarzach, dowódcy, żołnierze z poboru, przedsiębiorcy przez duże P, prostytutki i skazańcy krążyli po imperium brytyjskim i uczynili je swoim domem.
Czynnikiem jednoczącym to imperium była rozwijająca się spójność ideologiczna zakorzeniona w imperialnym liberalnym wzorze, a szerzej w wyobrażeniach narodu o sobie samym. Rozszerzenie globalnej władzy i dominacji Wielkiej Brytanii w XIX wieku przyniosło dyskusje o uniwersalnych zasadach, wolnych rynkach, ochronie własności oraz, co ważne, rządach prawa. Myśl liberalna, rodząca się w początkach XIX wieku, na długo przed procesem Hastingsa rozwinęła się w Europie i zbiegła z powstawaniem imperiów. Wzajemnie konstytutywny związek między liberalizmem a imperializmem miał głębokie konsekwencje dla brytyjskich koncepcji wolności, postępu i rządzenia zarówno w kraju, jak i za granicą.
Liberalizm jako doktryna był silnie kwestionowany i bardzo niejednorodny, a tworzył się i rozprzestrzeniał stopniowo. Stanowił projekt uniwersalistyczny, w którym jednostki i społeczeństwa dało się resocjalizować i przemieniać takimi środkami jak wolny handel, edukacja i prawo. Niezależni, obdarzeni prawami z tytułu urodzenia ludzie mieli fundamentalne znaczenie dla klasycznego liberalizmu. Ci ludzie razem tworzyli społeczeństwo poprzez sumę swoich działań. Żeby zdać sobie sprawę ze swojego pełnego potencjału jako napędzanych siłą charakteru, racjonalnych i autonomicznych istot, ludzie musieli zostać wyswobodzeni z anachronicznych więzi z despotami, feudalnymi arystokratami i apodyktycznymi księżmi. Tempo i zakres reform potrzebnych, żeby zmienić hierarchie ustalane w drodze protekcji, były silnie kwestionowane. Mimo wszystko, w wieku rewolucji, reformistyczny impuls liberalizmu w kraju działał. Znakami rozpoznawczymi liberalizmu były nacisk na indywidualizm, cnoty kształtowania siebie poprzez dyscyplinę i cierpienie za sprawą swoich niepowodzeń. Liberałowie uważali prywatny majątek za wykładnik sukcesu, wolne rynki za drogę do dobra wspólnego, a naukę i technikę, a wraz z nimi rozum i metodę, za fundament postępu ludzkości.
Imperialistyczna ekspansja, gdy na nią spojrzeć historycznie, była nierozerwalnie związana z ideologią uniwersalistycznych pojęć postępu, rozszerzenia kapitalizmu i roszczeń moralnych, o czym świadczy sytuacja w rozległym imperium pod panowaniem królowej Wiktorii.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-caroline-elkins-dziedzictwo-przemocy-historia-imperium-brytyjskiego/