Kiedy elektrownia atomowa w Polsce?
Celem rządu jest zakończenie budowy pierwszego bloku pierwszej elektrowni jądrowej w 2035 r. – poinformował pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Maciej Bando. Zastrzegł, że koniec budowy nie oznacza uruchomienia reaktora.
Elektrownia atomowa w Polsce
.Jak powiedział Bando na II Kongresie Energetyki Jądrowej organizowanym przez Izbę Gospodarczą Energetyki i Ochrony Środowiska, termin ten jest oparty o deklaracje konsorcjum Westinghouse-Bechtel, które ma budować elektrownię.
„My stawiamy konkretny cel: budowa pierwszego bloku ma być zakończona w 2035 r. Zakończenie procesu budowy nie jest jednoznaczne z uruchomieniem reaktora” – oświadczył Bando. „Na to potrzebujemy kilku miesięcy, do roku” – wyjaśnił. Ale – jak podkreślił, cyklicznie co rok ma odbywać się oddawanie kolejnego reaktora.
Projekt pierwszej elektrowni przewiduje, że będzie się składać z trzech bloków z reaktorami Westinghouse AP1000.
Pełnomocnik powtórzył, że w obecnym harmonogramie wylanie pierwszego tzw. betonu jądrowego pod pierwszy reaktor ma nastąpić w 2028 r.
Mówiąc o kosztach stwierdził, że dziś można się opierać co najwyżej „na bardzo dużej estymacji”. Przypomniał, że aby pierwszy beton mógł się pojawić w 2028 r., trzeba do tego czasu wybudować dodatkową infrastrukturę: drogi, linie kolejowe i energetyczne czy pirsu.
Dlaczego Polska potrzebuje atomu?
.Były Minister Energii, Krzysztof TCHÓRZEWSKI w tekście „Dlaczego Polska potrzebuje atomu?„, twierdzi, że: „W promieniu 300 km od naszego kraju pracują 23 reaktory energetyczne – w samej Grupie Wyszehradzkiej jest ich 14. Polska jest jedynym krajem z V4, który nie posiada tego rodzaju energetyki. Węgry, Czechy i Słowacja rozbudowują swoje moce wytwórcze w tym zakresie. Następuje renesans atomu. Na świecie pracuje 455 bloków jądrowych, a 55 kolejnych jest w budowie. W ciągu ostatnich kilku miesięcy uruchomiono pierwsze reaktory jądrowe najnowszej generacji III/III+. W rozwoju energetyki jądrowej dominują błyskawicznie rozwijające się kraje Azji. Według Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) bez rozwoju energetyki jądrowej niemożliwe będzie osiągnięcie jakichkolwiek celów klimatycznych”.
„Prawdopodobieństwo wystąpienia poważnej awarii w reaktorze najnowszej generacji III/III+ wynosi mniej niż jeden do czterystu milionów, podczas gdy ryzyko rażenia człowieka piorunem to jeden do trzech tysięcy. Energetyka jądrowa jest stabilna i bezpieczna. W Polsce potrafimy postępować z odpadami promieniotwórczymi, czego przykładem jest składowisko odpadów promieniotwórczych w Różanie, które działa bezpiecznie od ponad 50 lat. Do świadomości społecznej słabo przebił się fakt, że w Fukushimie nikt nie zginął od promieniowania”.
„Wdrożenie energetyki jądrowej to inwestycja w rozwój polskiej myśli technicznej i gospodarkę opartą na wiedzy. Branża jądrowa charakteryzuje się bardzo wysokimi standardami bezpieczeństwa oraz wymaganiami technicznymi porównywalnymi z tymi, które obowiązują w przemyśle lotniczym i kosmicznym. Sektor jądrowy jest ściśle związany z rozwojem zaplecza naukowo-badawczego. W naszym kraju działają badawczy reaktor jądrowy polskiej konstrukcji Maria oraz renomowane ośrodki dysponujące doświadczeniem w tym obszarze. Polska jest wiodącym w skali światowej producentem radiofarmaceutyków wykorzystywanych w diagnostyce i terapiach onkologicznych; wytwarzamy jedną piątą światowej produkcji najważniejszego izotopu medycznego molibdenu” – pisze Krzysztof TCHÓRZEWSKI.
Nuklearna odsiecz dla cen energii
.Andrzej PIOTROWSKI, były wiceminister energii odpowiedzialny za OZE i działania związane z rozwojem energetyki jądrowej, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” twierdzi, że: „Mimo podobnych kosztów dostarczenia energii w przypadku energetyki wiatrowej i jądrowej – najtańsze i nieprodukujące gazów cieplarnianych – te źródła dzieli przepaść, jeśli chodzi o walory użytkowe. Elektrownia jądrowa wyłączana jest tylko w celu dokonania przeglądów i konserwacji, a więc działa zgodnie z życzeniem klientów. Elektrownia wiatrowa zależy od aury. W przypadku elektrowni jądrowych w zasadzie zużycie energii można by rozliczać stałą opłatą, niezależną od zużycia, ponieważ koszty samego paliwa mają co najwyżej kilkunastoprocentowy udział w cenie. W przypadku elektrowni wiatrowej, choć „paliwo” nic nie kosztuje, to jeśli go właśnie nie ma, niezbędny jest mechanizm, który zapewni dostawy uzupełniające”.
„I tu zaczynają się koszty systemowe. Chodzi przede wszystkim o konieczność wybudowania dodatkowego źródła, którym można elastycznie sterować tak, by wytworzyło energię elektryczną stosownie do zapotrzebowania, gdy nie ma wiatru. Za elastyczność trzeba ekstra zapłacić. To dodatkowe źródło nie pracuje, gdy wieje wiatr, więc okresy jałowe należy zrekompensować inwestorowi. Źródła kompensujące znajdują się w innym miejscu niż farmy wiatrowe, niezbędne są więc inwestycje w doprowadzenie mocy, zapewnienie dodatkowych możliwości przepływu w sieci przesyłowej i obsługę sterowania całością komplikującego się systemu dysponowania mocą. Co gorsza, odsetek narzutu kosztów systemowych narasta szybciej, niż wynikałoby to z procentowego udziału źródeł wiatrowych w całości systemu”.
„Komplikacje i koszty związane z integrowaniem źródeł odnawialnych z systemem energetycznym powodują, że nie byłyby one przyłączane do systemu energetycznego, gdyby nie narzucone przepisami wymogi. Energia z tego typu źródeł nie byłaby kupowana, bo dla odbiorcy regularnie zużywającego energię wypadałaby drożej, zarówno ze względu na koszty własne, jak i ze względu na wyższą cenę energii ze źródeł kompensujących. Stąd źródła OZE wspomagane są subsydiami inwestycyjnymi i operacyjnymi” – pisze Andrzej PIOTROWSKI w tekście „Nuklearna odsiecz dla cen energii„.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/eg