Kim był Stefan Świeżawski?

Stefan Świeżawski

Dnia 18 maja 2004 r. zmarł prof. Stefan Swieżawski – świecki audytor na II Soborze, znawca filozofii średniowiecznej. „W średniowieczu krytyka była niesłychanie żywa” – podkreślał. „A u nas dzisiaj krytyka spraw kościelnych jest traktowana jako uderzenie w Kościół” – przypominał.

Stefan Świeżawski – obrońca średniowiecza

.”Złościło mnie, gdy mówiło się negatywnie o średniowieczu” – wspominał Stefan Świeżawski w Polskim Radiu. „Wydaje mi się, że średniowiecze było właściwie ustawicznym renesansem” – ocenił. „Potępiał dziewiętnastowieczną przeszłość Kościoła, tryumfalizm, taki duch Konstantyński, władczość” – wspominał swoje spotkanie ze Swieżawskim w 1969 r. Andrzej Dobosz. „Uważał, że to, że jesteśmy katolikami, nie czyni nas lepszymi od innych naszych braci stanowiących razem Lud Boży – nakłada tylko na nas więcej obowiązków” – opowiadał.

„Musimy wrócić do modelu średniowiecznego, gdzie było wiele teologii, było mnóstwo teologii. Nie bano się nawet pewnych takich czy innych herezji – krytyka była niesłychanie żywa. Musi to być! A u nas dzisiaj krytyka spraw kościelnych jest traktowana jako uderzenie w Kościół” – mówił Swieżawski, cytowany w „Rozmowach z Andrzejem Doboszem” (TVP). „Nie może być nic błędniejszego” – podkreślił.

Urodził się 10 lutego 1907 r. w Gołębiu (Lubelskie). Dzisiaj jest to miejsce, gdzie Bug staje się granicą polsko-ukraińską. Jego ojciec, Władysław Świeżawski, był doktorem filozofii i specjalistą nauk rolniczych. Matka Maria – z domu Ścibor-Rylska – śpiewaczką. „Rok mojego urodzenia, zbiegł się z rokiem, w którym zginął mój ojciec” – wspominał Świeżawski w Polskim Radiu (2002). „Mój ojciec zginął tragicznie, prawdopodobnie zamordowany przez Ochranę carską. Do dziś dnia to nie jest wyjaśnione” – dodał. I moja matka została sama z trójką dzieci w takim odludnym, dzikim miejscu nad Bugiem – zresztą bardzo pięknym i cudownie położonym. Dom nasz stał na wysokim brzegu” – wspominał.

„Moja matka zawsze powtarzała: wszystko jest nieważne, najważniejsze jest to, by zawsze mieć czyste sumienie” – powiedział Swieżawski Tomaszowi Królakowi, autorowi książki „Kontemplacja i zdradzony świat. Rozmowy z prof. Stefanem Świeżawskim”.

Dzieciństwo we Lwowie

.Swój dom rodzinny Świeżawski widział jednak tylko we Lwowie, dokąd rodzina przeniosła się ostatecznie – przez Zakopane i Wiedeń – w 1921 roku. „Moje korzenie są właściwie tylko we Lwowie” – powiedział Świeżawski w Polskim Radiu, dodając, że to jest jego miasto, które ogromnie kocha. „Myśmy się wychowali w tradycji jagiellońskiej i atmosferze Polski jako Rzeczpospolitej wielu narodów, czyli naprawdę w Polsce jagiellońskiej. A, broń Boże, w tradycji nacjonalistycznej” – opowiadał. Wyliczył, że „obok czysto polskiej” ma w sobie „na pewno” krew: litewską, ukraińską, białoruską, ormiańską, „trochę niemiecką”. „Ta mieszanka jest bardzo znamienna” – ocenił. „Dla mnie fakt, że Lwów w tej chwili nie jest akurat polski, tylko ukraiński nie jest tragedią. Mam nadzieję, że w przyszłej Europie będzie miastem wielonarodowym. Tak jak był” – wyjaśnił prof. Świeżawski.

„Dom od najmłodszych lat Stefana «oddychał muzyką». On sam uczył się gry na fortepianie, ale grał wyłącznie ze słuchu, nie mogąc opanować sztuki czytania nut. Ciotka rzeźbiła i malowała, przyjaźniąc się całe życie z rodziną Witkiewiczów, a także Puszetami i Kossakami. Jedna z sióstr przyszłego filozofa została poetką, ten zaś w chłopięctwie bardzo dużo rysował (oglądałam album pięknych i ciekawych prac) i często powtarzał: – Mamusia powiedziała, że będę malarzem i będę mieszkał w Zakopanem” – napisała Magdalena Bajer w monografii „Rody uczone”.

Studia filozoficzne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie.

.”Właściwie nigdy nie myślałem, jako dziecko i jako chłopiec, że kiedyś się poświęcę nauce” – wspominał Stefan Świeżawski. W 1925 roku rozpoczął studia filozoficzne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. „Na uniwersyteckiej filozofii we Lwowie królował Kazimierz Twardowski, znakomity metodolog i dydaktyk, który o filozofii średniowiecznej pisał, że współczesnemu człowiekowi nic wartościowego dać nie może. Stefan Świeżawski nie rezygnował z zainteresowania nią właśnie i także pismami ojców Kościoła, której to problematyki nie określał wtedy jeszcze mianem metafizyki” – przypomniała Bajer.

„Przyszedł do mnie taki Świeżawski, chce wejść na seminarium. Tymczasem my tu szukamy prawdy, a on już ją ma, bo jako ten wierzący już ją zna” – zapisał w swoich „Dziennikach” Twardowski. „A propos tej pobożności. Śmiano się trochę z tego, że Świeżunio jest cudownościowiec” – mówił w Polskim Radiu prof. Paweł Taranczewski, malarz i filozof. „To znaczy, że lubi jakieś rzeczy nadzwyczajne, dziwne wydarzenia – regulowane nie wiadomo skąd. Tak jak opowiadał: «idę ulicą Jagiellońską i bardzo chciałbym zobaczyć ojca Piotra Rostworowskiego, kamedułę. I nagle skręcam patrzę – i ojciec Piotr idzie. Zjawił się, bo potrzebowałem go, bo chciałem porozmawiać o sprawach ważnych»” – wyjaśnił prof. Taranczewski. „Ja nie ironizowałem, bo sam jestem takim cudownościowcem – upatruję w pewnych wydarzeniach palec Opatrzności. No choćby nawet spotkanie Stefana Świeżawskiego, też to jest jakieś opatrznościowe spotkanie w moim życiu” – podkreślił. Dodał, że chcąc studiować filozofię nie bardzo wiedział jak się do tego zabrać, obawiał się „UJ-otu, bo tam marksizm”. „Łaziłem po Krakowie i nagle pomyślałem: pójdę do Świeżawskiego” – wspominał.

Sprzyjającą dla studiów Świeżawskiego okolicznością okazał się panujący na UJK rygor wyboru dwóch „głównych” przedmiotów na Wydziale Humanistycznym. „Jako drugi, obok filozofii, wybrał historię, znajdując pełne zrozumienie u wielkiego mediewisty Jana Ptaśnika oraz prof. Łucji Harewiczowej, która wykładała nauki pomocnicze historii” – napisała Bajer. „Zwiastuny takich zainteresowań i takiej postawy można znaleźć już na początku «filozoficznej drogi» przyszłego myśliciela – oceniła.

Doktorat pisany pod kierunkiem Kazimierza Ajdukiewicza, Świeżawski obronił w roku 1932 na UJK. Zaczął pracę na Uniwersytecie Poznańskim. 1 lipca 1933 roku wziął ślub z Marią Stadnicką. Od roku akademickiego 1935/36 pracował na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Po wybuchu wojny rodzina przedostała się przez zieloną granicę do Szczawnicy. Jedyną rzeczą jaką Świeżawski zabrał ze sobą była – jak wspominała w Polskim Radiu córka profesora Helena Deskur – rozpoczęta praca habilitacyjna. Podczas okupacji wykładał na tajnym Uniwersytecie Ziem Zachodnich (konspiracyjny Uniwersytet Poznański).

Świecki audytor II Soboru Watykańskiego

.W 1945 roku przeprowadził się do Krakowa. Habilitował się na UAM w 1946 roku i został profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie w latach (1948-78) był kierownikiem Katedry Historii Filozofii Średniowiecznej i Nowożytnej, którą praktycznie tworzył od podstaw wspólnie z ojcem Mieczysławem Krąpcem i księdzem Karolem Wojtyłą.

„Wyrósł ten KUL na takie wspaniałe dzieło” – wspominała Helena Deskur w Polskim Radiu. „Od Paryża do Seulu, filozofia jest tylko na KUL-u – taki był wierszyk” – dodała. W 1962 roku Świeżawski został mianowany przez prymasa Stefana Wyszyńskiego świeckim audytorem II Soboru Watykańskiego. „Szalenie mnie interesowała liturgia. Dlaczego to jest niezrozumiałe? Tak zwana odnowa liturgiczna była dla mnie czymś bardzo ważnym w religii i z tym się łączyło zamiłowanie do tekstów religijno-filozoficznych, które w oficjalnej filozofii były, powiedziałbym, lekceważone. To było jeszcze w gimnazjum” – opowiadał Swieżawski Magalenie Bajer.

„Liturgia jest wyrazem tego, jakie jest życie Kościoła. W Polsce liturgia jest rzeczywiście bardzo drętwa. Przemiany liturgiczne będą jednak następowały, choć na pewno z wielkimi oporami. Bo właśnie ten integryzujący model przedsoborowy Kościoła wydaje się najwłaściwszym dla tego, co wielu uważa za dobro Polski, dla utrzymania więzi narodowej itd. Myślę, że to jest pogląd bardzo błędny, ale on jest zakorzeniony” – ocenił w „Rozmowach na koniec wieku” Katarzyny Janowskiej i Piotra Mucharskiego.

Vaticanum Secundum

.”Polski filozof uczestniczył czynnie w pracach Vaticanum Secundum, wnosząc znaczący wkład w treść podstawowych dokumentów, przyczyniając się do tego wszystkiego, co wciąż owocuje – otwarcia na świat, ekumenizmu, dialogu z braćmi starszymi w wierze” – przypomniała Magdalena Bajer. Z Jacques’em Maritainem i Jeanem Guittonem, francuskimi filozofami, polski uczony – reprezentujący świat zza żelaznej kurtyny – podczas uroczystego zakończenia II Soboru Watykańskiego, 8 grudnia 1965 r. odebrał z rąk papieża Pawła VI „Przesłanie do intelektualistów świata”.

„Założenie Soboru brzmiało następująco: nie będzie żadnych potępień, tylko namysł nad tym, co jest istotą Kościoła. Pamiętam niezwykły moment, kiedy Paweł VI zdjął tiarę i ofiarował ją ubogim, po czym nałożył na głowę zwykłą infułę biskupa rzymskiego. Później wielokrotnie powtarzał, że Kościół ma się wyrzec wszelkich śladów władczości doczesnej” – mówił prof. Stefan Świeżawski w „Rozmowach na koniec wieku”. Ocenił, że „Kościół tak długo nie będzie Kościołem soborowym, jak długo będzie chciał być Kościołem sukcesu”. „Kościół nie ma być Kościołem sukcesu, tylko Kościołem świadectwa. I jest zupełnie obojętne, czy ma się miliony wyznawców, czy jest ich tylko kilkudziesięciu. Istotą jest czystość świadectwa. I to jest najgłębsze przesłanie Soboru” – podkreślił. „Najważniejsza jest świętość. A wyrzeczenie się sukcesu jest niesłychanie trudne, bo to jest bardzo ludzkie, że chce się mieć powodzenie, władztwo dusz” – dodał filozof.

Badanie filozofii średniowiecznej

.Praktycznie całe twórcze życie prof. Świeżawski poświęcił wydobywaniu filozofii średniowiecznej – zwłaszcza myśli św. Tomasza z Akwinu – z deformujących ją warstw, najczęściej ideologicznych, interpretacji, które narosły w ciągu dziejów Kościoła. Efektem jest wielotomowa historia filozofii średniowiecznej, kilka tomów wspomnień – m.in. „Przebłyski nadchodzącej epoki” (1998), świadectwo spotkań z ludźmi, którzy nową epokę myśli i losów Kościoła zapoczątkowali.

Marzeniem uczonego była beatyfikacja Jana Husa, czeskiego duchownego i reformatora Kościoła, spalonego na stosie za herezję 6 lipca 1415 r. podczas soboru w Konstancji. „Jego sprawa jest podobna do sprawy Joanny d’Arc, podobna była ich śmierć, podobne potępienie. Tylko że w wypadku Husa wyrok wydał sobór powszechny, a w wypadku Joanny d’Arc to było lokalne potępienie” – opowiadał. „Kościół powinien oczyścić Sobory z orzeczeń, które były podejmowane pod wyraźną presją polityczną” – podkreślił, przypominając, że największy wpływ na decyzje soboru w Konstancji miał cesarz Zygmunt Luksemburczyk.

Do zainteresowania się Husem zachęcił go przyjaciel – Karol Wojtyła, z którym znali się od 1953 r. kiedy to Stefan Świeżawski recenzował pracę habilitacyjną przyszłego biskupa Rzymu, zatytułowaną „Próba opracowania etyki chrześcijańskiej według systemu Maxa Schelera”, napisaną na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. „Przedstawienie poglądów etycznych Schelera nie jest tylko streszczeniem ułamków jego pism, lecz próbą wniknięcia w istotne wiązania systemu” – zauważył wówczas recenzent, który wkrótce potem zaproponował władzom Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, by na wakujące stanowisko wykładowcy etyki sprowadzić Wojtyłę.

Dwadzieścia lat później Stefan Świeżawski przepowiedział Wojtyle papiestwo. 21 kwietnia 1974 r. zachwycony homilią krakowskiego kardynała odprawiającego nabożeństwo w Fossa Nuova we Włoszech – miejscu śmierci św. Tomasza z Akwinu – profesor powiedział do żony: „Muszę iść powiedzieć Wojtyle, że chyba będzie papieżem”.

Przyjaciel papieża Jana Pawła II

.”A mama na to, że jak ma takie głupoty opowiadać, to niech idzie sam. Ojciec wyszedł przed końcem mszy z kościoła i spotkał się z Wojtyłą, gdy w pelerynie wychodził z zakrystii. Tata złapał go za ramiona i mówi: «Karolu, zostaniesz papieżem!». A on się nie odezwał. Słuchał ze spuszczoną głową i odszedł” – opowiadała Helena Deskur „Nowej Trybunie Opolskiej” (2011). Według Stefana Wilkanowicza, rozmowa ta miała nieco inne zakończenie. „A tyś zwariował!” – miał odpowiedzieć Wojtyła na dictum Swieżawskiego.

„Ostatnią noc przed wyjazdem na pogrzeb Jana Pawła I i konklawe przyszły papież spędził w domu gościnnym sióstr urszulanek na warszawskim Powiślu. W tym samym domu od lat mieszkał wybitny historyk filozofii Stefan Świeżawski, od dawna przyjaciel Karola Wojtyły. «Był bardzo milczący. Pożegnaliśmy się właściwie bez słowa. Widziałem, że nie chce nic mówić. A on już wiedział…» – wspominał prof. Stefan Świeżawski” – napisał Stanisław Karnacewicz 14 października 2018 r. Już po konklawe Jan Paweł II napisał do Świeżawskiego, że pamięta jego przepowiednię.

Przepowiednią wydarzeń, które będą się działy w czasach ostatecznych, jest – według prof. Świeżawskiego – Apokalipsa. „Apokalipsa jest opisem zmagań duchowych, walki dobra i zła. One się ciągną przez całą historię Kościoła i będą trwały aż do skończenia świata. To nie jest opis wydarzeń, które dopiero nadejdą – my już żyjemy w czasach ostatecznych. Apokalipsa już się dzieje” – podsumował w „Rozmowach na koniec wieku”. By sobie z nią radzić, należy „Żyć według Ewangelii – tyle”. „Odpowiedź jest w błogosławieństwach, w Kazaniu na górze. Dekalog to są wartości ogólnoludzkie – przyjmuję je jako człowiek, a jako wierzący przyjmuję Kazanie na górze, ze wszystkimi jego konsekwencjami” – powiedział.

Odznaczenie Orderem Orła Białego

.Dnia 3 maja 1997 r. „w uznaniu znamienitych zasług dla Rzeczpospolitej Polskiej” prezydent Aleksander Kwaśniewski odznaczył Stefana Świeżawskiego Orderem Orła Białego. Stefan Świeżawski zmarł w wieku 97 lat, 18 maja 2004 r. w prowadzonym przez Kościół Ewangelicko-Augsburski ośrodku opieki „Tabita” w Konstancinie. Odszedł pół roku po śmierci żony Marii, z którą przeżył wspólnie 70 lat.

„Spotkania z prof. Stefanem Świeżawskim nauczyły mnie, by mówiąc – zwłaszcza o rzeczach trudnych – przywiązywać wagę do każdego słowa, używać tylko słów, których znaczenie rozumiem dobrze i jestem w stanie przekazać. Żeby nie wpadać w jakąś przesadną elokwencję” – podsumował Andrzej Dobosz. „Którą czasem uprawiam, bo mi sprawia przyjemność widok pełnej sali słuchaczy” – przyznał.

Polski etos rycerski

.Na temat średniowiecznego polskiego etosu rycerskiego, który znacząco wpłynął na polską tradycję, kulturę i tożsamość, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Adam TALAROWSKI w tekście „Etos rycerski w Polsce„.

„Następujące po chrzcie Mieszka wieki wiązały się z powolną, acz skuteczną adaptacją na ziemiach polskich tego wzorca kulturowego. Podlegał on wciąż przemianom i reinterpretacji, ale na stałe wrósł w polską kulturę i odpowiadał za obecność w niej trwałych elementów etosu rycerskiego i żołnierskiego, zakładających zakorzenienie człowieka ryzykującego swe życie na wojnie w porządku aksjologicznym i przestrzeganie kanonu zasad o charakterze etycznym. Budowały one dumę i przekonanie o zaszczytnym charakterze służby „człowieka rycerskiego” czy „żołnierza chrześcijańskiego katolickiej wiary”. I choć nie zawsze praktyka i rzeczywistość konfliktu zbrojnego pokrywały się ze szczytnymi ideałami, to bez wątpienia składały się one na kształt polskiej tożsamości, a w tym charakterze rezonują do dziś”.

„Czym więc było rycerstwo? Jako realny społeczny byt warstwa rycerska jest wynikiem ewolucji starego typu wojowników, o barbarzyńskiej jeszcze proweniencji. Ten właśnie proces zmian, prowadzący od wyobrażeń – przykładowo – celtyckich o roli człowieka wojującego, do tych z pełnego średniowiecza, już po przeobrażeniach związanych m.in. z wpływem ideologii kościelnej, pozwala uchwycić istotę rycerstwa, pozwalającą widzieć nam dziś w niej szczytną ideę. Dla celtyckich wojowników chlubą była kradzież bydła, jak choćby w irlandzkim eposie „Uprowadzenie bydła z Cuailinge”, gdzie zdarzenie to prowadzi do krwawej wojny”.

„Oczywiście, rzeczywista dola rycerska nawet w okresie największego rozkwitu i wysublimowania zachodniej kultury rycerskiej z pewnością daleka była od subtelności, a ryzykujące swe życie kawalerzyści w ciężkich zbrojach niekoniecznie cechowali się taką finezją, jak dowodziłyby tego arcydzieła literatury dworskiej. Jednak z perspektywy wpływu na wyobrażenia kolejnych pokoleń i epok, ta właśnie idealizacja, wykreowany przez literaturę piękną czy malarstwo miniaturowe szlachetny i pociągający obraz stanu rycerskiego ma większe znaczenie i tę perspektywę pozwalam sobie w tym miejscu dowartościować”.

Nierówności społeczne w historii

.Na temat tego co mówi nam archeologia względem nierówności społecznych w zamierzchłej przeszłości na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Carles LALUEZA FOX w tekście „Archeologia nierówności„.

„Niektórzy archeolodzy próbowali zastosować zasady ekonomii do zbadania różnic społecznych i porównania danych z różnych miejsc. W badaniu kierowanym przez Samuela Bowlesa z Instytutu Santa Fe, opublikowanym w „Nature” w 2017 r., próbowano odpowiedzieć na to pytanie, stosując współczynnik Giniego – najczęściej używany do pomiaru nierówności dochodów – w odniesieniu do dużej liczby stanowisk archeologicznych, zarówno w Starym Świecie, jak i w obu Amerykach. Na liście stanowisk znalazły się takie miejsca, jak Çatalhöyük w Turcji, Pompeje we Włoszech i Teotihuacán w Meksyku; autorzy określili wymiary domów jako szacunkowe wskaźniki bogactwa tamtejszych społeczeństw”.

„Wśród współczesnych myśliwych-zbieraczy, jak ustalił zespół, współczynnik Giniego jest niski – wynosi około 17 (w skali od 0 do 100). Nie jest to zaskakujące, ponieważ w społeczeństwach koczowniczych można przenosić niewiele przedmiotów, a w konsekwencji bardziej liczą się takie cechy, jak umiejętność polowania. Nie oznacza to, że niektórzy ludzie nie mieli wyższego statusu społecznego. Kultura materialna była prawdopodobnie tak uboga – lub tak różna od naszego postrzegania statusu – że trudno jest uchwycić różnice społeczne wśród dawnych myśliwych-zbieraczy”.

„Szacuje się, że w badanych starożytnych społeczeństwach rolniczych współczynniki Giniego wynosiły od 35 do 46. Co ciekawe, wyniki pomiarów były niższe niż te uzyskane z zapisów. Na przykład na podstawie badania ruin starożytnego Babilonu badacze oszacowali współczynnik na 40, ale szacunki oparte na informacjach z kronik babilońskich dały wyższy wynik – 46. Starożytne przekazy pisane prawdopodobnie przesadnie podkreślały wielkość największych domów, by wywołać podziw. W końcu podobnie jest, kiedy wracamy z podróży: czasami mamy tendencję do wyolbrzymiania rzeczy, które widzieliśmy”.

.”Niemniej jednak najbardziej niezwykłe różnice wynikają z porównania społeczeństw Starego Świata i obu Ameryk – te ostatnie są znacznie bardziej wyrównane pod względem współczynnika Giniego, mimo że w niektórych przypadkach, takich jak potężne imperium azteckie, panowała tam wysoka hierarchia. Naukowcy doszli do wniosku, że źródłem tych różnic może być czynnik ekologiczny, ponieważ w Eurazji było więcej większych udomowionych zwierząt – takich jak krowy, konie, świnie, owce i kozy – niż w obu Amerykach, gdzie występowały tylko psy i indyki, i już samo to przyczyniło się do powstania zróżnicowanego systemu gromadzenia bogactwa” – pisze prof. Carles LALUEZA FOX.

PAP/Paweł Tomczyk/WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 maja 2024
Fot. Wikimedia.