Metoda d'Hondta – jak wpływa na wyniki wyborów?

Metoda D'Hondta to sposób przeliczania głosów na mandaty w systemach wyborczych o charakterze proporcjonalnym. Stosuje się go w kilkudziesięciu krajach świata – w tym w Polsce podczas wyborów parlamentarnych. Na czym polega i dlaczego faworyzuje większe ugrupowania?

Metoda d’Hondta to sposób przeliczania głosów na mandaty w systemach wyborczych o charakterze proporcjonalnym. Stosuje się ją w kilkudziesięciu krajach świata – w tym w Polsce podczas wyborów parlamentarnych. Na czym polega i czy zawsze faworyzuje największe ugrupowania?

Metoda d’Hondta: ogólne założenia

.Metoda d’Hondta powstała w drugiej połowie XIX wieku. Jej nazwa pochodzi od nazwiska twórcy, Victora d’Hondta – belgijskiego prawnika, matematyka i przedsiębiorcy. Czasami występuje również pod nazwą „metoda Jeffersona” lub „Jeffersona-d’Hondta”. Wynika to z faktu, że w 1792 r. metodę o podobnych założeniach opracował Thomas Jefferson, późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych. W praktyce oba modele powstały niezależnie i różnią się od siebie, jednak przyświecająca im idea jest podobna.

Metoda d’Hondta funkcjonuje zawsze w kontekście większej całości, jaką jest system wyborczy. By jej zastosowanie było możliwe, na określonym obszarze wyborczym (zazwyczaj jest nim państwo) musi obowiązywać system wyborów proporcjonalnych z głosowaniem na listy.

Stosowanie metody d’Hondta może przynieść różne wyniki w zależności od tego, w jaki sposób podzielono obszar wyborczy na okręgi, ile mandatów przypada na dany okręg, czy liczba wyborców w poszczególnych okręgach jest proporcjonalna do ilości mandatów przypadający na owe okręgi oraz czy podczas przeliczania głosów uwzględnia się próg wyborczy.

Metoda d’Hondta: w jaki sposób działa?

.By móc zastosować metodę d’Hondta podczas przeliczania głosów na mandaty, należy wpierw przeprowadzić wybory wedle określonej koncepcji. Obszar wyborczy musi być podzielony na okręgi, do których przypisana jest z góry ustalona ilość mandatów, która powinna być proporcjonalna do liczby mieszkańców okręgu. W takim systemie wyborca oddaje jeden głos na konkretnego kandydata, którego nazwisko umieszczone jest na przygotowanej wcześniej liście (zazwyczaj to lista komitetu wyborczego konkretnej partii politycznej). Właśnie taki wariant funkcjonuje w Polsce.

Model opracowany przez Victora d’Hondta zakłada, że wynik każdego kandydata musi być powiązany z wynikami całego komitetu, z ramienia którego kandydat startuje w wyborach. Przeliczanie głosów na mandaty odbywa się, wobec tego, w sposób następujący:

Wpierw sumuje się głosy oddane w okręgu na wszystkich kandydatów startujących z ramienia poszczególnych komitetów. Wynik każdego komitetu dzieli się następnie przez kolejne liczby naturalne (1, 2, 3, 4, 5…), których ilość odpowiada zazwyczaj liczbie mandatów przypisanych do okręgu. Uzyskane w ten sposób ilorazy należy w dalszej kolejności uszeregować od największego do najmniejszego. Mandaty przypadają tym komitetom, które uzyskały najwyższe wyniki. W sytuacji, kiedy dwa lub więcej ilorazów będzie jednakowych, mandat otrzyma w pierwszej kolejności ten komitet, na który oddano sumarycznie więcej głosów. Po przydzieleniu mandatów poszczególnym komitetom, te ostatnie przekazują je kandydatom startującym z ich list, którzy uzyskali najwyższe wyniki w głosowaniu. Miejsca na liście nie mają w tym wypadku znaczenia, chyba że kodeks wyborczy stanowi inaczej.

Opis teoretyczny dobrze zobrazować przykładem. Przyjmijmy, że w okręgu X oddano 150 000 ważnych głosów. Wyborcy głosowali na listy partii: A, B oraz C. Liczba mandatów przydzielonych do okręgu wynosi 5. Partia A uzyskała 35 000 głosów, partia B – 45 000, a partia C – 70 000. Wyniki każdej z partii należy podzielić więc przez kolejne liczby naturalne od 1 do 5, a następnie pogrupować uzyskane wyniki od największego do najmniejszego. Tym samym:

Partia A: 35 000 (4), 17 500 (8), 11 666, 8750, 7000

Partia B: 45 000 (2), 22 500 (6), 15 000, 11 250, 9000

Partia C: 70 000 (1), 35 000 (3), 23 333 (5), 17 500 (7), 14 000

Zgodnie z regułą d’Hondta partia C uzyska 3 mandaty, zaś partie A oraz B po 1 mandacie. Oznacza to, że partia C, ciesząca się poparciem na poziomie 46,66 proc., zyska 60 proc. mandatów w okręgu, zaś partie B oraz A otrzymają po 20 proc. mandatów przy poparciu odpowiednio 30 proc. i 23,33 proc.

Proporcje te zmienią się jednak, jeśli liczba mandatów w okręgu ulegnie zmniejszeniu lub zwiększeniu. W przypadku okręgu 7-mandatowego te same wyniki wyborcze przełożą się na następujące rezultaty: partia A – 1 , partia B – 2, partia C – 4. Mimo że siódmy iloraz z kolei wynosi 17 500, co odpowiada wynikowi zarówno partii A, jak i partii C, mandat przypadnie tej drugiej, ponieważ to na nią oddano sumarycznie więcej głosów. Gdyby jednak na okręg przypadł jeszcze jeden mandat więcej, otrzymałaby go partia A, mimo, że jej wynik był sumarycznie niższy niż partii B oraz C.

Na wynik wyborów w wyimaginowanym okręgu X w sposób znaczący mogłoby wpłynąć również zastosowanie progu wyborczego. Gdyby najmniejszemu z wymienionych ugrupowań – partii A – nie udało się przekroczyć progu, przydział mandatów odbywałby się na tej samej zasadzie jak dotychczas, lecz bez uwzględnienia wyników owej partii. Proporcja dla okręgu 5-mandatowego wyglądałaby wówczas tak: partia B – 2, partia C – 3. Dla okręgu 7-mandatowego zaś, w sposób następujący: partia B – 3, partia C – 4. W obu przypadkach beneficjentem nie jest zatem ugrupowanie największe, ale średnie – partia B.

Wady i zalety metody d’Hondta

.Powyższe przykłady dobrze obrazują, na czym w istocie polega premiowanie dużych ugrupowań przez metodę d’Hondta. Nie jest to odgórnie narzucone założenie, ale fakt wynikający z logiki przyświecającej temu modelowi przeliczania głosów. Partie największe, a w szczególności koalicje partii średnich i dużych, zazwyczaj otrzymają mandaty w pierwszej kolejności, ale nie oznacza to, że w każdym przypadku partia większa musi zyskać kosztem ugrupowania mniejszego.

Niewątpliwą zaletą metody d’Hondta jest jej pozytywny wpływ na zwiększenie stabilności parlamentu. Szczególnie w połączeniu z progiem wyborczym minimalizuje ona szanse na rozdrobnienie. Jednocześnie zasada proporcjonalności zostaje zachowana, choć jej zakres jest ograniczony.

To właśnie za sprawą tego faktu sposób przeliczania głosów na mandaty metodą d’Hondta ma spore grono przeciwników. Powiązanie indywidualnych wyników kandydata z rezultatem całego komitetu sprawia, że ten pierwszy może cieszyć się jednym z najwyższych wskaźników poparcia w okręgu, jeśli jednak jego ugrupowanie nie jest popularne, osoba ta może nie wywalczyć mandatu, podczas gdy reprezentant ugrupowania popularniejszego, który indywidualnie uzyskał gorszy wynik, wejdzie do parlamentu.

Na zachwianie zasady proporcjonalności jeszcze bardziej wpływa połączenie metody d’Hondta z wysokim progiem wyborczym. Możliwa jest bowiem sytuacja, w której popularny kandydat ugrupowania Y, walczący o mandat w dużym mieście, uzyska nie tylko jeden z najwyższych wyników w okręgu, ale jeden z wyższych w skali kraju, jednak mimo to, nie otrzyma mandatu, ponieważ jego ugrupowanie nie przekroczyło progu wyborczego.

Z punktu widzenia zasad demokracji przeliczanie głosów metodą d’Hondta daje najlepsze rezultaty wówczas, gdy ilość mandatów przypadająca na poszczególne okręgi jest proporcjonalna do liczby głosującej tam ludności, a wysokość progu wyborczego nie jest ani zbyt niska, ani zbyt wysoka. W przeciwnym razie parlament może działać sprawnie, ale jedynie w ograniczonym stopniu odzwierciedlał będzie preferencje wyborców.

Patryk Palka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 15 października 2023