„Muszę zapytać mojego Boga”. Historia Antoniego Dochy – lekarza i żołnierza, mojego pradziadka

Jest 17 sierpnia 1920 roku – Antoni Docha, student Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, jest świadkiem wygranej Polaków z bolszewikami w bitwie pod Zadwórzem. Wraz z innymi studentami pomaga grupie chirurgów operować najciężej rannych żołnierzy. Doświadczenie tak trudnych warunków oraz cierpienia i śmierci wojskowych sprawia, że przyszły lekarz podejmuje pierwszą przełomową decyzję – chce swoje życie i pracę całkowicie poświęcić drugiemu człowiekowi. Jeszcze nie wie, jak głęboki wymiar będzie miało to postanowienie.
Doktor Antoni Docha ps. „Pomocnik”
.O tym, że mój pradziadek był żołnierzem Armii Krajowej, moja babcia dowiedziała się już jako dorosła kobieta, słuchając audycji radiowej. Antoni Docha nie mówił o sobie zbyt wiele – przede wszystkim, by zapewnić bezpieczeństwo swoim najbliższym. Ich dom był zawsze pełen ludzi. Moja babcia nieraz wspomina, jak jako ośmioletnia dziewczynka po powrocie ze szkoły asystowała ojcu przy prostych zabiegach. Pradziadek był też człowiekiem szukającym nowych rozwiązań i wykorzystującym nowe technologie swoich czasów, jakimi było np. urządzenie do zdjęć rentgenowskich, w które wyposażył swój domowy szpital. Namówiony przez swojego brata, znanego zawodnika sekcji motocyklowej warszawskiego klubu Legia, Józefa Dochę, zakupił nowoczesny motocykl Sokół 1000, którym dojeżdżał do pacjentów. W rodzinie Dochów panował etos służby, a potrzebujący i cierpiący, prosząc o pomoc, wiedzieli, że ją otrzymają. Nie mam wątpliwości, że taka postawa była wynikiem bardzo świadomie przeżywanej wiary – najważniejsze decyzje pradziadek podejmował modląc się przed Najświętszym Sakramentem. Babcia wspomina, że jako dziecko z pewnym zmieszaniem patrzyła na ojca, który wchodząc do świątyni, klękał i całował posadzkę.
II wojna światowa zastała moich pradziadków – dr Dochę i jego młodziutką żonę Janinę, również lekarkę – w rodzimych Żukiewiczach, pod Grodnem. Małżeństwo lekarzy prowadziło domowy szpital, do którego zjeżdżała się cała okoliczna społeczność. Dr Antoni Docha otworzył również pierwszą aptekę w okolicy. Pradziadek przyjmował wszystkich, bez względu na narodowość, wyznanie, czy status społeczny – ludzka godność była dla niego jedną z najwyższych wartości. Bardzo szybko zyskał miłość, szacunek i zaufanie swoich pacjentów. Jako świetny organizator został wybrany wójtem. W tym trudnym dla Ojczyzny czasie Antoni angażował się również w działalność konspiracyjną Armii Krajowej na Kresach. Był szefem sanitarnym Obwodu „Lewy Niemen” i przynależał do 81 pułku piechoty AK w Okręgu Białystok.
Na ratunek bliźnim. Bez względu na konsekwencje
.W 1943 roku dr Docha otrzymał gryps, którego treść brzmiała: „Panie Kolego, jeżeli jesteś chrześcijaninem, jeżeli wierzysz w Boga, musisz nam pomóc”. Nadawcą był dr Chaim Blumstein, kolega po fachu, z którym nieraz przed wybuchem wojny współpracowali. Dr Blumstein wraz z żoną i dwoma synami okres wojny spędzili w grodzieńskim gettcie. Gdy rozpoczęto akcję likwidacji tego getta, ostatnią deską ratunku było zwrócenie się o pomoc do dr Dochy. Dla małżeństwa Dochów nie była to decyzja, którą mogli podjąć sami. Doskonale zdawali sobie sprawę, z czym wiąże się pomoc Żydom. Wyciągając pomocną dłoń rodzinie Blumsteina stawiali na szali nie tylko życie swoje oraz swoich maleńkich córek (dwuletniej Marysi i nowo narodzonej Tereni), ale również losy całej wsi. Dlatego zwrócili się do Boga, u Niego szukając odpowiedzi.
W ciągu następnych dni dr Docha rozpoczął organizację akcji wydobycia z getta rodziny znajomego doktora. W tym celu upozorował zakup mebli z likwidowanego getta, których rzekomo potrzebował do swojego szpitala. Wynajął kierowcę z ciężarówką i pod podłogą samochodu miał umieścić rodzinę państwa Blumsteinów. Ostatecznie wyciągnął z getta nie cztery, a dziesięć osób. Podczas wykańczającej psychicznie podróży powrotnej, która wiązała się z koniecznością przejeżdżania przez niemieckie posterunki, kierowca nie wytrzymał presji i kazał wszystkim opuścić ciężarówkę. Dr Docha wraz z grupą Żydów dotarli do wsi pieszo. Antoni umieścił wszystkich we wcześniej przygotowanych kryjówkach. Z czasem pojawiały się nowe osoby pochodzenia żydowskiego, które prosiły o schronienie. Doktor odpowiadał wówczas: „Nie wiem, co mam z Wami zrobić, muszę spytać mojego Boga”, jednak Bóg wiedział, co należy czynić. W ten sposób wszyscy, którzy zwrócili się o pomoc, otrzymywali ją. Doktor sam dbał o zaopatrzenie i stale czuwał nad bezpieczeństwem podopiecznych.
Po kilku miesiącach został wezwany przez niemieckiego komisarza. Ten pokazał mu donos, z którego jasno wynikało, że dr Docha przechowuje dużą grupę Żydów. Antoni stanowczo zaprzeczył. Komisarz podarł donos, zapowiadając, że następnym razem nie będzie już ostrzeżenia. Takie zachowanie niemieckiego wojskowego byłoby nie do pomyślenia, gdyby nie fakt, że komisarz zawdzięczał doktorowi zdrowie i życie, lecząc u niego skomplikowane schorzenie gardła. Doktor bowiem nie odmawiał leczenia nikomu, nawet niemieckiemu żołnierzowi. Tak rozumiał lekarską etykę.
.Życie w ciągłym napięciu powodowało różne sytuacje: Janina, widząc na własne oczy płonącą po drugiej stronie Niemna wieś – spaloną po odkryciu przechowywanych w niej Żydów – nie wytrzymała i z dwójką maleńkich dzieci uciekła w pole. Po kilku godzinach ochłonęła i wróciła do domu. Otuchą była myśl, że decyzje podejmowali w trójkę – razem z Bogiem. On był ich nadzieją i gwarantem, że czynią to, co powinni czynić.
Sprawiedliwi wśród Narodów Świata
.Wszyscy Żydzi ukrywający się u państwa Dochów przeżyli wojnę. Większość z nich wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Dochowie zaś, po zajęciu Kresów przez bolszewików, przeszli przez zieloną granicę i zamieszkali w Sokółce, gdzie wspólnie kontynuowali prywatną praktykę lekarską. Obecnie znajduje się tam ul. Antoniego i Janiny Dochów.
Antoni Docha został wyróżniony medalem „Pro Ecclesia et Pontifice” przez papieża Pawła VI. W roku 1989, na wniosek jednej z przechowanych przed laty Żydówek, małżeństwo Dochów otrzymało medal Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, a w Ogrodzie Sprawiedliwych w Jerozolimie zostało posadzone drzewko oliwne ich imienia.
Państwo Dochowie mieli trzy córki. Dwie zmarły w dzieciństwie. Teresa Król z domu Docha została lekarzem kardiologiem. Doczekała się dziewiętnastu wnucząt i dwójki prawnucząt, z których pierwszy wnuk i pierwszy prawnuk wzięli imię po Antonim Dosze.
Róża Bojemska