Na świecie toczą się obecnie 183 konflikty zbrojne – Financial Times
Na świecie toczy się coraz więcej konfliktów, w których coraz bardziej cierpią cywile – pisze w komentarzu redakcyjnym „Financial Times”. Istnieją dane dowodzące słuszności tej oceny: Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych (MISS) opublikował analizę, z której wynika, że obecnie toczą się 183 konflikty zbrojne. To więcej niż przed trzema dekadami.
Coraz więcej konfliktów na świecie
.Financial Times wymienia największy konflikt europejski od 1945 roku – wojnę na Ukrainie, a także walki między Izraelem a Hamasem, które zwiększają prawdopodobieństwo rozlania się konfliktu na inne obszary Bliskiego Wschodu. Gazeta przypomina napięcia na Morzu Południowochińskim oraz trwające od kwietnia br. starcia w Sudanie, które spowodowały śmierć tysięcy ludzi i doprowadziły do powstania sześciomilionowej masy uchodźców. Zauważa, że zintensyfikowały się konflikty w Mali i Burkinie Faso, a także wojna domowa w Birmie.
W swojej analizie badacze Instytutu zauważają, że mnożą się tzw. niepaństwowe grupy zbrojne, a trwający kryzys klimatyczny przyczynia się tak do osłabiania mniej stabilnych państw, jak do wzmacniania pierwotnych przyczyn konfliktów. „FT” jest zdania, że nie istnieje jedno wyjaśnienie przyczyn tej fali przemocy. Rosja, mająca za sobą użycie siły w Syrii, Czeczenii i Gruzji, mogła uznać osłabienie Zachodu, objawiające się np. chaotycznym odwrotem z Afganistanu, za doskonałą sposobność do agresywnych działań. Atak Hamasu na Izrael dowiódł fatalnej klęski wywiadu, w Afryce załamują się władze centralne i wzrasta znaczenie grup islamistycznych, które intensyfikują konflikty w regionie.
Financial Times uważa, że wiele wojen może czekać eskalacja
.Wiele tych konfliktów – uważa dziennik – może nasilać się w przyszłym roku. Co gorsza, mogą się nawet ze sobą zlewać. Iran – zauważa „FT” – jest znaczącym dostawcą broni dla Rosji, a także głównym regionalnym sponsorem działań wymierzonych w Izrael.
Ograniczanie i wyciszanie światowych wojen – konkluduje gazeta – będzie krytycznie ważnym zadaniem na nadchodzący rok. Będzie ono wymagać tak dyplomacji, jak zapobiegania i odstraszania. Odrodzenie procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie stało się naglącą koniecznością. Zachodni politycy musza również znaleźć sposób na zmniejszenie napięć na granicy izraelsko-libańskiej przy jednoczesnym przekonaniu Izraela, by unikał prewencyjnego uderzenia w Hezbollah. Jednocześnie Chiny i Iran muszą zrozumieć, że nie powinny liczyć na łatwe podboje militarne w sąsiedztwie. Odstraszanie – pisze „FT” – oznacza również, że należy zapobiec nawet pozornemu zwycięstwu Rosji nad Ukrainą. Unia i Stany Zjednoczone z coraz większym trudem utrzymują wsparcie dla Ukrainy, ale cały świat zapłaciłby wysoką cenę, gdyby Rosji w roku 2024 lub latach następnych powiodła się realizacja agresywnych planów.
Europa mogłaby się stać jeszcze bezpieczniejsza
.Eskalacja światowych konfliktów to okazja, by Polska pokazała społeczności narodowej, że może być gwarantem bezpieczeństwa w regionie. Na łamach Wszystko co Najważniejsze piszą o tym William COURTNEY, adiunkt i starszy współpracownik w RAND Corporation oraz Peter A. WILSON adiunkt i starszy analityk RAND ds. międzynarodowych i obronności.
Ich zdaniem w przyszłości Polska i Ukraina mogą potrzebować znacznego wsparcia wojsk Sojuszu, ale w mniejszym stopniu niż niegdyś Niemcy Zachodnie. Po II wojnie światowej alianci rozmieścili na terenie Niemiec Zachodnich setki tysięcy swoich żołnierzy, ponieważ siły sowieckie były ogromne, a siły Niemiec Zachodnich, przynajmniej przez pewien czas, nikłe. W nadchodzących latach Polska i Ukraina będą dysponować znacznie większymi siłami zbrojnymi niż ówczesne Niemcy Zachodnie. Wojska polskie i ukraińskie są modernizowane i należą do najsilniejszych w Europie. Armia ukraińska jest zahartowana w boju i przystosowana do nowoczesnych działań wojennych o wysokiej intensywności.
Co więcej, Stany Zjednoczone obecnie utrzymują w Polsce skromne siły rotacyjne – około 10 000 żołnierzy. Na Ukrainie nie ma ich wcale. Zwiększenie tej liczby w przyszłości może być niezbędne, by skutecznie odstraszać Rosję, poprawić logistykę i zapewnić wsparcie wysokiej klasy. To ostatnie może obejmować wywiad, obserwację i rozpoznanie, obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową, artylerię, samoloty, środki walki elektronicznej i operacje specjalne. Stany Zjednoczone już zapewniają niektóre z tych elementów.
„Zwiększona liczba wojsk USA w Polsce i Ukrainie stworzyłaby zapewne nowe możliwości. Ze względu na silną rosyjską obronę przeciwlotniczą Stany Zjednoczone powinny wystawić myśliwce F-35 typu stealth, uzbrojone w pociski nowej generacji. Ponadto siły amerykańskie mogłyby wprowadzić zaawansowane pociski precyzyjnego rażenia dalekiego zasięgu (PrSM – Precision Strike Missile) w miejsce pocisków balistycznych ATACMS, które wkrótce prawdopodobnie zostaną dostarczone Ukrainie” – dodają eksperci.
Kwestią wymagającą rozpatrzenia jest rozmieszczenie wojsk amerykańskich i sojuszniczych w Polsce i Ukrainie po zakończeniu wojny. Jeśli Rosja pozostanie agresywna lub wojna z Ukrainą zakończy się niestabilnym kompromisem terytorialnym, rozmieszczenie znacznych sił amerykańskich i sojuszniczych w Polsce i Ukrainie, a także w krajach bałtyckich i innych państwach okaże się niezbędne. Z drugiej strony, jeśli po wojnie Moskwa stanie się mniej niebezpieczna, a jej armia będzie znacznie osłabiona, ponadto jeśli Ukraina wygra wojnę lub dołączy do NATO, może się okazać, że rozmieszczenie znacznych sił Sojuszu i USA w regionie nie będzie konieczne. Prawdopodobnie jednak nie będzie można całkowicie zrezygnować z ich obecności.
„Przeciwdziałanie rosyjskiemu zagrożeniu może wymagać zwiększenia odporności infrastruktury krytycznej na precyzyjne ataki dalekiego zasięgu. Mimo że obrona Ukrainy jest coraz skuteczniejsza, w wyniku rosyjskich ataków rakietowych i dronowych uszkodzeniu uległo wiele ukraińskich obiektów energetycznych czy magazynów zboża” – piszą William COURTNEY i Peter A. WILSON.
Dodają, że ożywione rosyjską agresją państwa członkowskie NATO mogą wyjść z tej wojny silniejsze i bardziej zaangażowane w obronę Europy, osiągając w tym zakresie poziom niespotykany od zakończenia zimnej wojny. Gdyby ponadto Ukraina weszła do Sojuszu, a ten zapewniłby jej dostawy nowoczesnej broni, Europa mogłaby się stać jeszcze bezpieczniejsza.