Niemcy „wymarzonym partnerem zbrojeniowym” Wladimira Putina [Der Spiegel]

Przed 2014 rokiem Niemcy zamierzali szkolić rosyjskie wojsko, plany te zniweczyła na trwałe dopiero nielegalna aneksja Krymu przez Rosję – informuje niemiecki tygodnik „Der Spiegel”.
Niemcy „wymarzonym partnerem zbrojeniowym” Rosji
.„Der Spiegel” cofa się do 2008 roku i wojny Rosji z Gruzją, która choć przez tych pierwszych wygrana, to jednocześnie ujawniła „fatalny stan” rosyjskich sił zbrojnych. Z tego powodu na rozkaz Władimira Putina po 2008 roku „miała rozpocząć się szeroko zakrojona modernizacja militarna”, a „wymarzonym partnerem tej współpracy zbrojeniowej miały być Niemcy”.
Rosyjscy wojskowi wykazywali wtedy szczególne zainteresowanie rozwiązaniami zastosowanymi w centrum szkoleniowym w Altmark na północ od Magdeburga w Saksonii-Anhalt, które Bundeswehra nazywa „najnowocześniejszym ośrodkiem treningowym w Europie” – relacjonuje „Der Spiegel”.
Z doniesień tygodnika wynika, że ówczesny rząd w Berlinie reagował na pomysły Putina „z nastawieniem więcej niż pozytywnym”. Na dowód tego przytacza słowa emerytowanego generała Josefa Niebeckera: „Istniało polityczne zalecenie, aby dobrze przyjmować rosyjskie życzenia współpracy i w miarę możliwości je realizować”.
Jednym z elementów tej współpracy miała być wspólna komisja ds. zbrojeń, która – jak ocenia to Niebecker – powinna istnieć „tylko z sojusznikami i blisko zaprzyjaźnionymi państwami”. Armia rosyjska do 2020 roku chciała mieć osiem centrów szkoleniowych, wzorowanych w znacznej mierze na tym w Altmark. Pierwszym miał powstać w Mulino w obwodzie niżnonowogrodzkim, a za m.in. symulatory odpowiadać miał niemiecki koncern Rheinmetall – pisze magazyn.
Rapallo 2.0. w latach 2008-2014
.„Der Spiegel” ujawnia, że 17 czerwca 2011 roku śmigłowce Bundeswehry przetransportowały rosyjską delegację do Unterluess koło Celle. Na jednym z pokładów miał znajdować się ówczesny rosyjski minister obrony Anatolij Sierdiukow. Strony w Unterluess podpisały kontrakt, Niemcy mieli pomóc przy budowie Mulino, wartość umowy wynosiła ok. 135 mln euro.
„W latach po podpisaniu umowy żołnierze Bundeswehry i technicy Rheinmetalla wielokrotnie podróżowali do Mulino. I odwrotnie, rosyjscy eksperci i wojskowi byli gośćmi Bundeswehry oraz Rheinmetalla. Ministerstwo obrony w Berlinie planowało stałe oddelegowanie niemieckich żołnierzy. Pierwsi żołnierze z Niemiec przyjeżdżali do Mulino, by oglądać mieszkania” – czytamy w niemieckim tygodniku.
Na przełomie lipca i sierpnia 2013 roku planowano nawet wspólne ćwiczenia niemiecko-rosyjskie na jednym z poligonów na północ od Petersburga – ujawnia „Der Spiegel”. Ze strony niemieckiej uczestniczyć w nich miało 60 żołnierzy, wraz z sześcioma transporterami opancerzonymi Boxer. Zaniepokojenie tymi planami wyrazili sojusznicy RFN ze wschodniej flanki NATO, ćwiczenia przełożono na rok 2014.
Ostatecznie do nich nie doszło – twierdzi „Der Spiegel”. Podobnie nie doszło do wysłania niemieckiego oficera do rosyjskiego sztabu generalnego ani współpracy w Mulino. Jakiekolwiek bliższe związki wojskowe między Niemcami a Rosją kończą się, gdy Putin w marcu 2014 roku dokonuje zbrojnej aneksji Krymu.
Tygodnik uważa, że niemieckich wojskowych „do dziś dręczy pytanie, jak wyglądałby rosyjski atak na Ukrainę w 2022 roku, gdyby rzeczywiście doszło do szerokiego niemieckiego wsparcia Rosji w dziedzinie technologii i taktyki”. Opublikowany w „Spieglu” tekst opiera się na rozdziale nowej książki dziennikarzy Katji Gloger oraz Georga Mascolo. Jej tytuł to „Das Versagen. Eine investigative Geschichte der deutschen Russlandpolitik” (pol. „Porażka. Śledcza historia niemieckiej polityki wobec Rosji”).
Rosja nauczyła się rozgrywać Zachód
.Dopóki zwlekamy, inicjatywa pozostaje po stronie Putina. Może on zmieniać tempo, zakres, intensywność i cele ataków, wzmacniać je działaniami z zakresu wojny cybernetycznej i łączyć z innymi taktykami, takimi jak propaganda. Przygotujcie się na sponsorowane przez Kreml komunikaty w stylu „Przestańcie wspierać Ukrainę, a wasze życie wróci do normy” – pisze Edward LUCAS.
Spotterzy samolotów w Kopenhadze zbierają się zwykle przy wesołej knajpce Flyvergrillen, na obrzeżach lotniska. W popołudniowym słońcu w miniony piątek apatyczni mężczyźni w wiatrówkach zajadali się narodowym przysmakiem, polsemixem (pokrojoną kiełbasą, surową cebulą, frytkami i keczupem), i dyskutowali o szokującym poniedziałkowym zamknięciu najbardziej ruchliwego lotniska w Skandynawii na cztery godziny. Na ekranie telewizora w kawiarni duńska premier Mette Frederiksen przedstawiała kontekst geopolityczny. W ciągu ponurych siedmiu minut, godnych hollywoodzkiego filmu katastroficznego, stwierdziła bez ogródek, że kraj został zaatakowany, i ostro skrytykowała sprawców: „anonimowych tchórzy”, najprawdopodobniej Rosjan. Podkreśliła, że ich nadrzędnym celem było wywołanie „strachu i podziałów”, zdestabilizowanie społeczeństwa oraz wzbudzenie nieufności.
Nie kryła też irytacji wobec początkowej reakcji swojego kraju: „Nie proszę o cierpliwość, bo sama jej nie mam”. Trudno się dziwić. Dania szybko się dozbraja i należy do czołowych sojuszników Ukrainy, czym wzbudza gniew Rosji. Ale w kwestii bezpieczeństwa wewnętrznego, jak zauważa Hans Tino Hansen, surowy analityk kierujący firmą konsultingową Risk Intelligence, „przesypia” sprawę. Gdy zadzwoniłem na komendę policji z pytaniem o śledztwo, usłyszałem: „To Dania. Jest piątek, piąta po południu. Wszyscy poszli do domu”. Najnowsza wiadomość na ich stronie internetowej dotyczyła… dwóch zaginionych psów.
.To prawda, że w związku z dwoma ważnymi szczytami europejskimi, które mają się odbyć w październiku, Dania podjęła spóźnione, ale poważne działania, zakazując wszelkich lotów dronów, powołując rezerwistów i sprowadzając specjalistyczne jednostki obrony powietrznej z sąsiednich krajów oraz z Ukrainy (zapewne najbardziej przydatne). Ale takie działania są nie tylko piekielnie kosztowne, lecz także zbyt ograniczone i podjęte zbyt późno. Rosja po prostu poczeka, spróbuje ponownie kiedy indziej albo gdzie indziej, ewentualnie zmieni taktykę. Drony, które w ubiegłym tygodniu krążyły nad duńskimi lotniskami i bazami wojskowymi, zostały – jak podejrzewają śledczy – wypuszczone z pokładów statków handlowych na wodach międzynarodowych. Jeśli tak, to ich załogi i właściciele wyszli z tego całkiem bezkarnie. Wielki europejski plan „ściany dronów” na wschodniej granicy, omawiany podczas tak wielu spotkań, brzmi nieźle. Ale może być równie łatwy do obejścia, jak przedwojenna francuska Linia Maginota. Podobnie ma się sprawa z nowym projektem NATO „Eastern Sentry”: naprędce sklecone, kosztowne i nieliczne systemy obrony powietrznej, które nie są w stanie sprostać zagrożeniu. Potrzebujemy prawdziwego odstraszania, a nie pozorowanej obrony.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/edward-lucas-rosja-nauczyla-sie-rozgrywac-zachod/
PAP/Mateusz Obremski/MJ


