
Polska liderem NATO w wydatkach na obronność

Wydatki na obronność poszczególnych państw NATO będą jednym z kluczowych tematów szczytu w Wilnie (11-12 lipca). Wiele krajów członkowskich nadal nie spełnia uzgodnionego celu wydawania 2 proc. PKB na obronę. Liderem Sojuszu pod tym względem jest Polska, przeznaczająca na obronność 3,90 proc. swojego PKB.
Wydatki na obronność poszczególnych państw NATO
.Według danych udostępnionych przez NATO, jedynie 11 państw członkowskich przeznacza na obronność wymagane 2 proc. PKB. Liderem pod tym względem jest Polska, która przeznacza na ten cel aż 3,90 proc. PKB. Drugie miejsce zajmują Stany Zjednoczone z wynikiem 3,49 proc. PKB. Jedynym krajem poza wymienionymi, który przeznacza na obronność powyżej 3 proc. PKB, jest Grecja (3,01 proc.).
Na liście 11 państw członkowskich Sojuszu, które spełniają wymóg przeznaczania 2 proc. PKB na cele obronne, znajdują się jeszcze odpowiednio: Estonia, Litwa, Finlandia, Rumunia, Węgry, Łotwa, Wielka Brytania i Słowacja. Większość z nich to kraje tzw. wschodniej flanki NATO, najbardziej zagrożonej imperialną polityką Rosji.
Spośród krajów, które nie realizują wymogów Sojuszu, najbliżej ich spełnienia znajduje się Francja (1,90 proc. PKB), zaraz za nią Czarnogóra (1,87 proc.), Macedonia Północna (1,87 proc.) oraz Bułgaria (1,84 proc.).
Wyraźnie gorzej w zestawieniu wypadają Niemcy (1,57 proc.) i Włochy (1,46 proc.). Stawkę zamykają zaś Luksemburg (0,72 proc.), Belgia (1,13 proc.) i Hiszpania (1,26 proc.).

Czas przezbrojenia Europy
.„Europa rozbroiła się do tego stopnia, że przywrócenie niezbędnych zdolności obronnych zajmie dekadę” – pisze Andrew A. MICHTA, amerykański politolog, starszy pracownik nierezydencjonalny Inicjatywy Scowcroft Strategy w Centrum Strategii i Bezpieczeństwa Rady Atlantyckiej Scowcroft.
Jak podkreśla, „przywrócenie podstawowej funkcji NATO i powrót do jego głównej misji będą prawdopodobnie najważniejszymi rezultatami szczytu w Wilnie. Jednak największym wyzwaniem, przed którym staną sojusznicy, nie będzie samo przyjęcie planów – szczegółowych i rozbudowanych, określających zarówno jednostki, jak i zasoby, które każdy z sojuszników będzie musiał zapewnić, ogólną wielkość sił zbrojnych na różnych etapach przyszłej mobilizacji, a także samą liczbę potrzebnych jednostek. Najpilniejsze pytanie obrad będzie dotyczyć reakcji rządów państw sojuszniczych na wspomniane wymagania odnoszące się do zasobów – czy rządy te będą skłonne odpowiednio zasilić swoje siły zbrojne oraz, mówiąc wprost, przezbroić się”.
„W Wilnie zostanie przedstawiony największy zestaw wymagań wojskowych, przed jakimi stanęło NATO od zakończenia zimnej wojny. Wymagania te zostaną porównane z zestawem operacji typu out-of-area z ostatnich dwudziestu lat, które przeformatowały siły zbrojne sojuszników – w tym Stanów Zjednoczonych – i odwiodły je od działań zapewniających gotowość na ewentualną wojnę między równorzędnymi państwami. W ramach pozimnowojennej „dywidendy pokojowej” rządy państw sojuszniczych prowadziły politykę mającą na celu zmniejszenie wielkości własnych armii oraz konsolidację i redukcję bazy produkcyjnej przemysłu obronnego w ich krajach. W rezultacie nastąpił dramatyczny spadek rozmiarów i rodzaju rzeczywistych zdolności wojskowych NATO, a także szybkości, z jaką można zrobić z nich użytek” – pisze Andrew A. MICHTA.
Ekspert dodaje, że „przewidywany wzrost realnego potencjału, który europejscy sojusznicy będą musieli osiągnąć w ramach nowych planów regionalnych, będzie wymagał znacznie większych nakładów finansowych na obronność, niż obecnie przewidują rządy niektórych z największych gospodarek kontynentu”.
„Jeśli weźmiemy pod lupę to, co stało się w zakresie wydatków na obronę w ciągu ostatnich trzydziestu lat, a nawet od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku, ukaże się nam niejednolity obraz. Pomimo poczucia pilności, jakie inwazja Rosji powinna wzbudzić w całym Sojuszu, wiele krajów członkowskich nadal nie spełnia uzgodnionego celu wydawania 2 proc. PKB na obronę. Podczas gdy państwa położone wzdłuż wschodniej flanki – w tym Finlandia, kraje bałtyckie, Rumunia, a zwłaszcza Polska – znacząco zwiększyły swoje wydatki na obronność, kupując broń i amunicję w bezprecedensowym tempie, Niemcy nadal pozostają w tyle, a francuskie programy zakupów tylko nieznacznie zwiększą wydolność wojskową kraju potrzebną do prowadzenia dużej wojny lądowej w Europie” – twierdzi Andrew A. MICHTA.
W jego opinii „Poleganie na Ameryce, która przez ostatnie trzy dekady pokrywała 70 proc. kosztów obrony Europy, na jej gwarancji nuklearnej i wysokiej klasy zasobach już nie wystarczy. Stany Zjednoczone muszą stawić czoła Rosji i Chinom zjednoczonym w oporze przeciwko międzynarodowemu porządkowi, który Ameryka i jej sojusznicy wprowadzili po zimnej wojnie. Europa musi więc zintensyfikować działania i samodzielnie zapewnić większą część konwencjonalnych środków odstraszania i obrony w ramach NATO”.
Ukraina to nie Izrael. Szczyt NATO w Wilnie
.„Członkostwo w NATO jest najlepszą gwarancją, że służby obrony, bezpieczeństwa i wywiadu Ukrainy znajdą się pod odpowiednią kontrolą polityków, którzy będą wydawać im właściwe polecenia – pisze Edward LUCAS, brytyjski dziennikarz.
Jak podkreśla, „zbliżający się lipcowy szczyt NATO w Wilnie sprawia, że zyskuje na popularności pewien pomysł. Sugeruje się, że zamiast członkostwa w Sojuszu należy zaoferować Ukrainie silne gwarancje bezpieczeństwa i pomoc wojskową – na wzór tych, które Stany Zjednoczone zapewniają Izraelowi. Niewymieniony z nazwiska wysoki rangą urzędnik administracji powiedział The Wall Street Journal, że Stany Zjednoczone rozważają opcję luźno opartą na modelu izraelskim. Na konferencji GLOBSEC w Bratysławie prezydent Francji Emmanuel Macron stwierdził, że NATO musi stworzyć coś pomiędzy bezpieczeństwem zapewnianym Izraelowi a pełnoprawnym członkostwem. Polski prezydent Andrzej Duda zgadza się z tą opinią”.
„Większe dostawy broni dla Ukrainy, ściślejsza współpraca służb wywiadowczych i dzielenie się technologią są mile widziane. Jednak poważnym błędem Ukrainy (i jej sojuszników) byłoby zadowolenie się jakąkolwiek opcją, która nie gwarantuje pełnego członkostwa w NATO. Geograficzne, historyczne i polityczne różnice między Ukrainą a Izraelem sprawiają, że zastosowanie wobec tych państw podobnych modeli nie ma żadnego sensu. Ukraina (40 mln mieszkańców) ma jednego złego sąsiada; Izrael (10 mln mieszkańców) nie ma żadnego dobrego. Izrael ma tylko jednego liczącego się przyjaciela – odległe Stany Zjednoczone – a Ukraina ma ich wielu, w większości na wyciągnięcie ręki. Tak, w obu krajach dochodzi do wewnętrznych rozłamów, ale ich skala jest zupełnie inna. Wojna zmniejszyła wiele ukraińskich podziałów, w tym językowe, natomiast polaryzacja w Izraelu rośnie. Jest niezwykle mało prawdopodobne (dzięki Bogu), aby wskutek jakiejkolwiek powojennej ugody terytorialnej na Ukrainie powstały obszary analogiczne do Strefy Gazy czy Zachodniego Brzegu” – twierdzi Edward LUCAS.
Jego zdaniem „cechą wspólną tych krajów jest fakt, że mierzą się z egzystencjalnym zagrożeniem ze strony sąsiadów beztrosko sięgających po retorykę eksterminacji. W przypadku Izraela skutkuje to określonymi działaniami na własną rękę. Kraj ten posiada niezadeklarowany arsenał broni nuklearnej, a jego potężna służba wywiadowcza, Mossad, szpieguje wszystkich i wszędzie. Prowadzony jest skuteczny program zabójstw obejmujący szeroką grupę ludzi, od nazistowskich zbrodniarzy wojennych, przez palestyńskich terrorystów, po irańskich naukowców jądrowych. Gdy zachodzi potrzeba, Izrael atakuje swoich wrogów z powietrza, lądu i morza. Czy naprawdę tego chce NATO dla powojennej Ukrainy?” – pyta Edward LUCAS.
Oprac. Patryk Palka