Andrew A. MICHTA: Czas przezbrojenia Europy

Czas przezbrojenia Europy

Photo of Andrew A. MICHTA

Andrew A. MICHTA

Amerykański politolog, dziekan Kolegium Studiów Międzynarodowych i Bezpieczeństwa w Europejskim Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem im. George’a C. Marshalla w Garmisch w Niemczech, starszy pracownik nierezydencjonalny Inicjatywy Scowcroft Strategy w Centrum Strategii i Bezpieczeństwa Rady Atlantyckiej Scowcroft. Autor m.in. „East Central Europe after the Warsaw Pact: security dilemmas in the 1990s”, „America’s new allies: Poland, Hungary and the Czech Republic in NATO”

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Europa rozbroiła się do tego stopnia, że przywrócenie niezbędnych zdolności obronnych zajmie dekadę – pisze Andrew A. MICHTA

.Żaden dotychczasowy szczyt NATO nie był tak wyczekiwany i komentowany jak spotkanie w Wilnie. Głównym tematem szczytu będzie przyszłość członkostwa Ukrainy w Sojuszu. Wszystko wskazuje na to, że partnerzy nie zaproszą Kijowa do rozpoczęcia procesu ubiegania się o członkostwo. Prawdopodobnie nie zgodzą się też na wydanie zaproszenia w przyszłym roku podczas planowanego szczytu w Waszyngtonie. Niemniej jednak większość debat koncentruje się na tej zasadniczej kwestii politycznej oraz na tym, jak różne państwa członkowskie mogą się do niej ustosunkować. W rezultacie inny kluczowy punkt programu – przyjęcie trzech nowych planów regionalnych, dodatkowe plany, a przede wszystkim powrót Sojuszu do pierwotnej misji zbiorowego odstraszania i obrony – przykuwają mniej uwagi. Wynika to częściowo z faktu, że plany te są ściśle tajne i można je omawiać publicznie tylko w ogólnym zarysie. Lecz jest tak też dlatego, że temat ten nie sprzyja rozgrywkom politycznym o wysoką stawkę, z którymi wiąże się kwestia członkostwa Ukrainy w Sojuszu.

Przywrócenie podstawowej funkcji NATO i powrót do jego głównej misji będą zatem prawdopodobnie najważniejszymi rezultatami szczytu w Wilnie. Jednak największym wyzwaniem, przed którym staną sojusznicy, nie będzie samo przyjęcie planów – szczegółowych i rozbudowanych, określających zarówno jednostki, jak i zasoby, które każdy z sojuszników będzie musiał zapewnić, ogólną wielkość sił zbrojnych na różnych etapach przyszłej mobilizacji, a także samą liczbę potrzebnych jednostek. Najpilniejsze pytanie obrad będzie dotyczyć reakcji rządów państw sojuszniczych na wspomniane wymagania odnoszące się do zasobów – czy rządy te będą skłonne odpowiednio zasilić swoje siły zbrojne oraz, mówiąc wprost, przezbroić się.

W Wilnie zostanie przedstawiony największy zestaw wymagań wojskowych, przed jakimi stanęło NATO od zakończenia zimnej wojny. Wymagania te zostaną porównane z zestawem operacji typu „out-of-area” z ostatnich dwudziestu lat, które przeformatowały siły zbrojne sojuszników – w tym Stanów Zjednoczonych – i odwiodły je od działań zapewniających gotowość na ewentualną wojnę między równorzędnymi państwami. W ramach pozimnowojennej „dywidendy pokojowej” rządy państw sojuszniczych prowadziły politykę mającą na celu zmniejszenie wielkości własnych armii oraz konsolidację i redukcję bazy produkcyjnej przemysłu obronnego w ich krajach. W rezultacie nastąpił dramatyczny spadek rozmiarów i rodzaju rzeczywistych zdolności wojskowych NATO, a także szybkości, z jaką można zrobić z nich użytek. To samo dotyczy europejskich zapasów broni i amunicji, które – z kilkoma chlubnymi wyjątkami – są po prostu nieadekwatne do zadania. Europa rozbroiła się do tego stopnia, że według moich szacunków przywrócenie niezbędnych Sojuszowi zdolności zajmie około dekady. Aby do tego czasu NATO było w stanie pełnić swoje funkcje, Stany Zjednoczone będą musiały wesprzeć Europę własnymi siłami. Co więcej, wprowadzenie niezbędnych zmian wymaga od rządów państw sojuszniczych podjęcia trudnych decyzji politycznych związanych z koniecznością zaangażowania znacznych środków finansowych w obronność. Dlatego też to, co wydarzy się po szczycie w Wilnie, prawdopodobnie będzie miało większe znaczenie dla przyszłości NATO niż deklaracje i komunikaty wydane podczas samego spotkania.

Jeśli weźmiemy pod lupę to, co stało się w zakresie wydatków na obronę w ciągu ostatnich trzydziestu lat, a nawet od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku, ukaże się nam niejednolity obraz. Pomimo poczucia pilności, jakie inwazja Rosji powinna wzbudzić w całym Sojuszu, wiele krajów członkowskich nadal nie spełnia uzgodnionego celu wydawania 2 proc. PKB na obronę. Podczas gdy państwa położone wzdłuż wschodniej flanki – w tym Finlandia, kraje bałtyckie, Rumunia, a zwłaszcza Polska – znacząco zwiększyły swoje wydatki na obronność, kupując broń i amunicję w bezprecedensowym tempie, Niemcy nadal pozostają w tyle, a francuskie programy zakupów tylko nieznacznie zwiększą wydolność wojskową kraju potrzebną do prowadzenia dużej wojny lądowej w Europie. Przewidywany wzrost realnego potencjału, który europejscy sojusznicy będą musieli osiągnąć w ramach nowych planów regionalnych, będzie wymagał znacznie większych nakładów finansowych na obronność, niż obecnie przewidują rządy niektórych z największych gospodarek kontynentu. Teraz, gdy przywódcy NATO przygotowują się do poruszenia w Wilnie kwestii rozszerzenia swoich zdolności w zakresie produkcji obronnej, warto pamiętać, że żadna ilość planowania nie zastąpi wyraźnego zobowiązania do przeznaczenia środków na obronę i zawierania kontraktów – producenci sprzętu obronnego zwiększą produkcję tylko wtedy, gdy będą mieli pewność, że dodatkowa broń i amunicja zostaną zakupione.

To, czy europejscy sojusznicy wywiążą się ze swoich obietnic zwiększenia wydatków na wspólną obronę, będzie miało decydujący wpływ na stosunki transatlantyckie. W obliczu potencjalnej burzy w regionie Indo-Pacyfiku zwolennicy strategii „najpierw Chiny” coraz bardziej naciskają, aby przesunąć priorytety USA z Europy na ten region i skupić się na zagrożeniu stwarzanym przez chińskie aspiracje przejęcia Tajwanu. Poleganie na Ameryce, która przez ostatnie trzy dekady pokrywała 70 proc. kosztów obrony Europy, na jej gwarancji nuklearnej i wysokiej klasy zasobach już nie wystarczy. Stany Zjednoczone muszą stawić czoła Rosji i Chinom zjednoczonym w oporze przeciwko międzynarodowemu porządkowi, który Ameryka i jej sojusznicy wprowadzili po zimnej wojnie. Europa musi więc zintensyfikować działania i samodzielnie zapewnić większą część konwencjonalnych środków odstraszania i obrony w ramach NATO.

.Stany Zjednoczone będą nadal zapewniać parasol nuklearny i dostarczać wysokiej klasy środki wspomagające, co pozwoli im skoncentrować swoje zasoby na zagrożeniach w regionie Indo-Pacyfiku. Jeżeli sojusznicy opuszczą Wilno, nie przyswoiwszy sobie podstaw tej nowej rzeczywistości geostrategicznej, szczyt nie zdoła wygenerować impulsu niezbędnego do przywrócenia wydolności NATO, a tym samym sprawi, że wszelkie dyskusje na temat członkostwa Ukrainy w Sojuszu staną się jałowe. Na europejskich rządach spoczywa ciężar dopilnowania, by po zakończeniu szczytu w Wilnie spełnione zostały złożone na nim obietnice.

Andrew A. Michta

Wyrażone tu opinie są opiniami autora i nie odzwierciedlają oficjalnej polityki ani stanowiska Europejskiego Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem im. George’a C. Marshalla, Departamentu Obrony USA ani rządu USA.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 lipca 2023
Fot. Nicolas MAETERLINCK / Belga Press / Forum