Josep BORRELL: Nowe granice dyplomacji

Nowe granice dyplomacji

Photo of Josep BORRELL

Josep BORRELL

Wysoki Przedstawiciel Unii Europejskiej do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa. Odpowiada za tworzenie wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

Bitwa narracji – to nie jest sprawa drugorzędna. Wojen nie wygrywa się tylko poprzez wysyłanie czołgów, rakiet i wojska – toczy się też wielką bitwę o to, kto zdobędzie ludzkie dusze – pisze Josep BORRELL

.Żyjemy w świecie ogromnej niepewności. Szybkość i zakres zmian są nadzwyczajne. Musimy ten fakt zaakceptować i dostosować się do rzeczywistości, stawiając przede wszystkim na elastyczność i odporność. Niepewność stała się regułą. Wydarzenia, które wydawały nam się niemożliwością, następują jedno po drugim. 

W świecie czarnych łąbędzi

.Jeśli tak dalej pójdzie, zdarzenia określane jako czarne łabędzie staną się zdarzeniami najczęstszymi. Nie będzie „białych łabędzi” – wszystkie będą czarne, co zapowiada, że rozegrają się bardzo mało prawdopodobne scenariusze o poważnych konsekwencjach.

Sytuacja, z którą mierzymy się my, Europejczycy, jest konsekwencją trwającego od lat procesu oddzielania źródeł dobrobytu od źródeł bezpieczeństwa. Chcę to zdanie mocno podkreślić, a pożyczam je od Olivera Schmitta, który dość dobrze rozwija tę tezę.

Oparliśmy nasz dobrobyt na taniej energii z Rosji – na rosyjskim gazie, który jest niedrogi, a przy tym podobno przystępny, bezpieczny i stabilny. Okazało się jednak, że wcale taki nie jest. Oparliśmy nasz dobrobyt także na dostępie do wielkiego rynku chińskiego, umożliwiającego eksport i import, transfer technologii, inwestycje oraz nabywanie tanich towarów. Myślę, że chińscy robotnicy ze swoimi niskimi pensjami zrobili dużo więcej na rzecz zahamowania inflacji niż wszystkie banki centralne razem wzięte. 

Tak więc nasz dobrobyt opierał się na Chinach i Rosji – na energii i rynku. Oczywiście dziś musimy – na tyle, na ile jest o możliwe – znaleźć nowe sposoby pozyskiwania energii z wewnątrz Unii Europejskiej, ponieważ nie powinniśmy zmieniać jednej zależności na inną. Najlepsza energia to ta, którą produkujemy u siebie. Ludzie nie są tego świadomi, ale fakt, że Rosja i Chiny nie są już tym, czym były dla naszego rozwoju gospodarczego, wymaga wyraźnej restrukturyzacji naszej gospodarki. 

Z drugiej strony scedowaliśmy nasze bezpieczeństwo na Stany Zjednoczone. Choć współpraca z administracją Bidena jest doskonała, a relacje transatlantyckie – w tym nasza współpraca ze Stanami Zjednoczonymi i moim przyjacielem Antonym Blinkenem, sekretarzem stanu USA – nigdy nie były tak dobre jak obecnie. Jesteśmy w fantastycznych stosunkach i dużo współpracujemy. Lecz kto wie, co się wydarzy za dwa lata, a może nawet w listopadzie? Co by się stało, gdyby zamiast Joe Bidena w Białym Domu znalazł się Donald Trump lub ktoś jemu podobny? Jaka byłaby odpowiedź Stanów Zjednoczonych na wojnę w Ukrainie? Jaka byłaby nasza reakcja w innych okolicznościach? Odpowiedź na te pytania jest dla mnie jasna: musimy wziąć na swoje barki więcej obowiązków. Musimy wziąć na siebie większą część odpowiedzialności za zapewnienie bezpieczeństwa.

Wy, Stany Zjednoczone, zadbaliście o nasze bezpieczeństwo. Wy, Chiny i Rosjo, zapewnialiście bazę dla naszego dobrobytu. Lecz tego świata już nie ma. 

Zmiana politycznych scen w Europie

.Wewnątrz naszych krajów następują radykalne przemiany; w naszych demokracjach rośnie w siłę radykalna prawica. Dzieje się to zgodnie z zasadami demokracji – jest to wybór ludzi, nie stan rzeczy narzucony przez władzę. Tak właśnie głosują ludzie z różnych krajów. Nie zamierzam nikogo obwiniać, ale proszę pamiętać, o czym mówię. Radykalna prawica zwiększa swoje wpływy w polityce europejskiej. Powstaje więc niepokojąca mikstura – wewnętrzna i zewnętrzna – a stare receptury już nie działają. Wyzwania w zakresie bezpieczeństwa stają się coraz większe, a nasza wewnętrzna spójność jest zagrożona. 

Po pierwsze – Ukraina. Wojna w Ukrainie trwa. Nie przewidzieliśmy, że Ukraina będzie się tak skutecznie opierać. Przede wszystkim jednak nie wierzyliśmy, że wojna w ogóle nadchodzi.

Przyznaję, że Amerykanie mówili nam, tu, w Brukseli: „Zaatakują”, a my nie bardzo chcieliśmy w to wierzyć. Pamiętam bardzo dobrze, kiedy sekretarz stanu USA Tony Blinken zadzwonił do mnie i powiedział: „To się stanie w ten weekend”. I oczywiście dwa dni później, o piątej rano, rozpoczęło się bombardowanie Kijowa. Nie wierzyliśmy, że do tego dojdzie, ani nie przewidzieliśmy, że Ukraina jest gotowa stawić tak zacięty i skuteczny opór. Dzięki naszemu wsparciu militarnemu – to nie ulega wątpliwości. Ale choć bez tego wsparcia skuteczny opór byłby niemożliwy, to Ukraińcy wnieśli własny wkład. Nie przewidzieliśmy również zdolności Putina do eskalacji do poziomu masowej mobilizacji czy otwartych gróźb nuklearnych. 

Rywalizacja USA-Chiny

.Druga kwestia – silna rywalizacja USA-Chiny. Nie była ona zaskoczeniem. Ale eskalacja napięcia na Tajwanie już owszem.

Trzecią kwestią jest światowy kryzys żywnościowy i energetyczny. Mogliśmy go przewidzieć i przewidzieliśmy. Ale nie przypuszczaliśmy, że urośnie na taką skalę. Obawiam się, niestety, że to dopiero początek i że kryzys żywnościowy jeszcze pogorszy sytuację w wielu częściach świata. Wracam z wizyty w Somalii. Róg Afryki jest dobitnym przykładem tego, jak zmiany klimatyczne i wojna wspólnie tworzą kryzys humanitarny o „dantejskich” rozmiarach, z których tutaj, w Europie, nie zdajemy sobie sprawy.

Jest to ekstremalna burza. Po pierwsze, rosnące ceny. Po drugie, reakcja banków centralnych podnoszących stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych. Inni również muszą to robić, bo inaczej ich waluta straci wartość. Wszyscy więc pośpiesznie podnoszą stopy procentowe. To doprowadzi nas do globalnej recesji. Naśladowanie Rezerwy Federalnej przez resztę świata oraz wdrażanie takiej polityki monetarnej – bo nie ma innego sposobu na zatrzymanie odpływu kapitału – przypomina mi sytuację w Europie przed wprowadzeniem euro, kiedy wszyscy musieli podążać za polityką monetarną dyktowaną przez Niemcy. Jeśli ktoś tego nie robił, następował odpływ kapitału, co wymuszało wdrożenie niemieckiej polityki pieniężnej, nawet jeśli z wewnętrznych powodów nie była to polityka właściwa. To, co działo się w naszych krajach przed euro, dzieje się dziś na arenie światowej.

Megatrendy

.Spójrzmy teraz na megatrendy, które będą kształtować nasz świat. Takim megatrendem jest Ukraina – ale nie tylko. 

W zeszłym roku wszyscy mówili o Afganistanie. Afganistan był głównym tematem w sierpniu i we wrześniu 2021 r. Gdzie jest Afganistan dziś? W Afganistanie, z pewnością, ale nie ma go już na pierwszych stronach gazet. Wydaje się, że kraj ten wręcz nie istnieje. Problemy są takie, jakie były, ale nikt o nich nie mówi. Należy uważać na ten schemat: pojawia się kryzys, a po nim przychodzi kolejny i wymazuje poprzedni, przez co wydaje się, że ten pierwszy został zażegnany, choć wcale tak nie jest. Na świecie jest wiele kryzysów, które stały się trendami poruszającymi społeczeństwa świata – tylko dłuższą lub krórszą na chwilę.

Po pierwsze, bezładna wielobiegunowość. Rywalizacja USA-Chiny. To najważniejsza „siła strukturyzująca”. Świat jest ustrukturyzowany wokół tej konkurencji, czy nam się to podoba, czy nie. Dwie ogromne potęgi rywalizują ze sobą, a ta rywalizacja restrukturyzuje świat. I będzie to dziać się jednocześnie z szeroko zakrojonymi podziałami na linii „demokracje vs. autorytaryzm”. Niestety, po naszej stronie jest wiele reżimów autorytarnych. Nie możemy powiedzieć: „My jesteśmy demokracjami, podobnie jak kraje podążające za nami”, ponieważ nie jest to prawdą.

Toczy się więc walka między systemami demokratycznymi a autorytarnymi. I na nieszczęście autorytaryzm mocno się rozwija. Nie chodzi tylko o Chiny czy Rosję. Mamy ogólnie do czynienia z tendencją autorytarną. Czasami kraje kreują się na demokracje, ale już nimi nie są. Są też takie państwa, które demokracjami nie są w żadnej mierze i nie widzą w tym nic złego. 

Świat nie jest tylko dwubiegunowy

.Jest wiele biegunów i wielu graczy, z których każdy dba o własne interesy i wartości. Spójrzmy na Turcję, Indie, Brazylię, RPA, Meksyk i Indonezję. Są to średnie potęgi. Są to też tzw. swing states – opowiadają się po jednej lub drugiej stronie w zależności od swojego interesu, a niekoniecznie z powodu przyjętych wartości. W ten sposób powstaje bezładna wielobiegunowość.

Drugą cechą świata jest jego konkurencyjność. W tym świecie wszystko może służyć jako broń: energia, inwestycje, informacja, migracja, dane itd. Toczy się globalna walka o pozycję w sferze cyfrowej, na morzu czy w przestrzeni kosmicznej.

Trzecią cechą tego świata są rosnące nacjonalizm, rewizjonizm oraz polityka tożsamości. Putin nie chce przywrócić komunizmu. Wie, że nikt komunizmu nie chce. Putin wykorzystuje zasób, który jest powszechny, potężny i zawsze dostępny – radykalny nacjonalizm i imperializm. 

W środku tego wszystkiego jest jeszcze globalne Południe. Ludzie z tamtego regionu nie chcą być zmuszeni do opowiadania się po jednej ze stron w tej geopolitycznej rywalizacji. Co ważniejsze, czują, że globalny system nie spełnia ich oczekiwań. Kraje globalnego Południa nie są odpowiednio traktowane. Nie odgrywają roli, jaką powinny odgrywać ze względu na liczbę ludności i znaczenie gospodarcze. A w obliczu tych licznych wielobiegunowych kryzysów – finansowego, żywnościowego i energetycznego – oczywiście nie podążają za nami, ponieważ nas za nie obwiniają, słusznie lub nie. 

Powinniśmy myśleć bardziej politycznie

.Moim zdaniem musimy być bardziej proaktywni, bardziej reaktywni. Musimy powiązać wszystkie wspomniane problemy. Tymczasem widzę, że nadal działamy w zamkniętych kręgach. Mam być tym, który łączy Komisję i Radę Europejską, a w Komisji – moich kolegów z różnych dziedzin polityki. A jednak nadal pracujemy osobno, każda polityka ma swoją własną logikę i swój własny rytm, czy to w odniesieniu do klimatu, handlu, czy czegokolwiek innego.  Uwspólnotowienie polityki przez Komisję, nacjonalizacja polityki przez Radę – to nadal trudne zadania. 

Za dużo myślimy wewnętrznie, a potem próbujemy eksportować nasz model. Za mało myślimy zaś o tym, jak inni będą postrzegać ten eksport modelu. Mamy „efekt Brukseli” i kontynuujemy ustanawianie standardów, ale jestem coraz bardziej przekonany, że reszta świata nie jest gotowa, aby podążać za naszym modelem. Mówiliśmy: „To jest jedyny model, a w dodatku jest najlepszy, więc musicie go naśladować”. Z powodów kulturowych, historycznych i ekonomicznych nie jest to już akceptowane.

Musimy więcej słuchać

.Musimy przestawić się na „tryb słuchania” drugiej strony, którą jest reszta świata. Musimy mieć więcej empatii. Mamy tendencję do przeceniania racjonalnych argumentów. „Jesteśmy krainą rozumu”. Wydaje nam się, że wiemy lepiej, co leży w interesie innych ludzi. Nie doceniamy roli emocji i polityki tożsamości. „Tożsamość, głupcze”. To już nie jest gospodarka, lecz tożsamość. Coraz częściej nowe tożsamości wychodzą z cienia. Chcą być uznawane i akceptowane, a nie wtapiane w „zachodnie” podejście. 

Ogólnie rzecz biorąc, powiedziałbym, że potrzebujemy większej równowagi między zarządzaniem kryzysowym a planowaniem długoterminowym. Żyjemy w czasie zarządzania kryzysowego: „Co się dziś dzieje?”, „Co stało się wczoraj?”, „Co wydarzy się jutro?”. Kryzys, kryzys, kryzys. Polityka zagraniczna to nie tylko zarządzanie kolejnymi kryzysami. Musimy starać się myśleć w perspektywie średnio- i długoterminowej. W odniesieniu do pandemii, do klimatu czy do kryzysu energetycznego musimy skupić się na tym, co leży w dalszej przyszłości, i na tym, co wydarzy się jutro, i na tym, co działo się wczoraj. 

Musimy wyjść z trybu kryzysowego

.Będzie to wymagało większego zaangażowania w myślenie o tym, jak technologia przekształca świat, a także o związkach pomiędzy energią, klimatem i surowcami.

Pewnego dnia na spotkaniu Rady Europejskiej w Pradze prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział bardzo wyraźnie: nie możemy zastąpić jednej zależności inną. Cieszymy się, że importujemy dużo ciekłego gazu ziemnego (LNG) ze Stanów Zjednoczonych – drogiego, nawiasem mówiąc – zastępujemy rosyjski gaz gazem amerykańskim, norweskim i azerbejdżańskim. Ale co by się stało jutro, gdyby Stany Zjednoczone, z nowym prezydentem, postanowiły nie być tak przyjazne dla Europejczyków? Dlaczego miałoby się to nie zdarzyć? Można sobie wyobrazić sytuację, w której nasza bezwzględna zależność od gazu ze Stanów Zjednoczonych mogłaby doprowadzić do kolejnego kryzysu. Albo że jutro nie będziemy mieli kobaltu lub rzadkich materiałów pochodzących z Demokratycznej Republiki Konga, Ameryki Południowej czy Afganistanu. A surowce te są dla nas tak samo ważne jak ropa i gaz. 

Nie zdajemy sobie jasno sprawy, że tworzymy nowe zależności w łańcuchu powiązań między energią, klimatem i technologią. Jest to coś, co musimy gruntownie sobie uświadomić.

Komunikacja – nasze pole bitwy

.Jeszcze słowo o komunikacji. Komunikacja jest naszym polem bitwy. Choć, dzięki Bogu, nie walczymy na nim bronią, to walczyć musimy – za pomocą komunikatów. Poświęcam temu wiele czasu. Rozmowom podczas spotkań i po nich, wpisom na moim blogu. Mój blog nie jest „moim” blogiem. Nie jest moją intelektualną rozrywką, jest przekaźnikiem wytycznych. 

Jest to bitwa, której nie wygrywamy, ponieważ nie podejmujemy wystarczających działań. Nie rozumiemy, że to jest walka. Nie wystarczy podbicie obszaru, trzeba podbić umysły. Rosjanie i Chińczycy są w tym bardzo dobrzy. Doskonalą się, tworząc farmy trolli, które systematycznie powtarzają przekazy i docierają do całego świata – raz za razem i bezustannie. Nie mamy kanału Russia Today ani agencji Sputnik, nie mamy nawet Radia Wolność. Myślę, że wszyscy powinni robić dużo więcej w kwestii komunikacji.  Bitwa narracji – to nie jest sprawa drugorzędna. Wojen nie wygrywa się tylko poprzez wysyłanie czołgów, rakiet i wojska – toczy się też wielką bitwę o to, kto zdobędzie ludzkie dusze.

Kiedy mówimy, że Chiny są naszym systemowym rywalem, mamy na myśli to, że nasz system i system chiński konkurują ze sobą. Chińczycy próbują przekonać świat, że ich system jest dużo lepszy – może i nie będziesz wybierał szefa rządu, ale będziesz miał jedzenie, ciepło i opiekę społeczną oraz ogólnie poprawisz jakość swojego życia. Prawda jest taka, że wielu ludzi na świecie głosuje i wybiera swój rząd, ale ich warunki materialne się nie poprawiają. A koniec końców ludzie chcą po prostu żyć lepiej. Naszym zadaniem jest wyjaśnić związek między wolnością polityczną a lepszym życiem. My, Europejczycy, mamy tę niezwykłą szansę. Żyjemy w tej części świata, gdzie wolność polityczna, dobrobyt gospodarczy i spójność społeczna funkcjonują najlepiej. Ale reszta świata taka nie jest. Nasza walka polega na próbie wyjaśnienia, że demokracja, wolność jednostki i wolność polityczna nie są czymś, co można wymienić na dobrobyt gospodarczy czy spójność społeczną. Wszystko to musi iść ze sobą w parze. W przeciwnym razie nasz model zginie, a my nie przetrwamy. 

.Jak powiedziałby filozof, jesteśmy za bardzo kantowscy, a za mało hobbesowscy. Spróbujmy zrozumieć świat taki, jaki jest, oraz przynieśmy mu głos Europy. 

Josep Borrell
Tekst ukazał się w nr 46 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: SKLEP IDEI >>>]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 27 stycznia 2023