Prowokacja w Domostawie. Zniszczono pomnik "Rzeź Wołyńska"

Pomnik „Rzeź Wołyńska”, który znajduje się w Domostawie na Podkarpaciu, został pomalowany farbą. – Policja prowadzi intensywne czynności, które mają wyjaśnić, kto jest odpowiedzialny za jego zniszczenie – powiedziała oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Nisku podkom. Katarzyna Pracało.

„Sprawa musi być szybko wyjaśniona a sprawcy tego haniebnego czynu ukarani”

.Na podstawie pomnika, którego autorem jest Andrzej Pityński, namalowana została czerwono-czarna flaga, widoczny jest też napis w cyrylicy „Sława UPA”. Flaga czerwono-czarna symbolizuje walkę o ukraińską niepodległość, była wykorzystywana m.in. przez OUN-B/UPA.

Policja o zniszczeniu pomnika została poinformowana. Jak przekazała podkom. Pracało, na miejscu wciąż pracują policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej, którzy zabezpieczają ślady.

– Prowadzimy intensywne czynności, które pozwolą wyjaśnić, w jaki sposób doszło do tego zniszczenia i kto tego dokonał – dodała.

Do sprawy na platformie X odniósł się podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP, rzecznik prezydenta dr Rafał Leśkiewicz, który napisał, że sprawa dewastacji pomnika „Rzeź Wołyńska” w Domostawie „musi być szybko wyjaśniona a sprawcy tego haniebnego czynu ukarani”.

„Zamiast rewanżyzmu i ścigania przeciwników politycznych warto się zająć prawdziwymi problemami” – dodał dr Leśkiewicz.

Domosławski pomnik „Rzeź Wołyńska” długo nie mógł znaleźć swojego miejsca

.Pomnik „Rzeź Wołyńska” został odsłonięty w lipcu 2024 r. Odlana w brązie rzeźba przedstawia orła, którego korpus jest umieszczony w płomieniach, a na skrzydłach umieszczono nazwy miejscowości, których mieszkańcy zostali wymordowani przez UPA. W środku monumentu znajduje się wycięty krzyż, a w nim trójzębne widły, na które nabite jest ciało dziecka. U podstawy pomnika z jednej strony znajduje się rodzina z dziećmi w płomieniach, a z drugiej – także w płomieniach – głowy dzieci nabite na sztachety płotu. Pomnik wraz z cokołem ma 20 metrów wysokości.

Ze względu na drastyczną wymowę pomnik budzi skrajne emocje. Przez dłuższy czas nie mógł znaleźć swojego miejsca, wiele miejscowości nie chciało go postawić na swoim terenie: Rzeszów, Toruń, Jelenia Góra, Stalowa Wola. W efekcie monument stanął przy trasie Via Carpatia w okolicy Domostawy (pow. niżański, gm. Jarocin).

Polskę i Ukrainę od wielu lat różni pamięć o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-1945 dopuściła się ludobójczej czystki etnicznej na ok. 100 tysięcy polskich mężczyzn, kobiet i dzieci. O ile dla polskiej strony była to zbrodnia ludobójstwa (masowa i zorganizowana), o tyle dla Ukraińców był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony. Dodatkowo Ukraińcy chcą postrzegać OUN i UPA wyłącznie jako organizacje antysowieckie (ze względu na ich powojenny ruch oporu wobec ZSRS), a nie antypolskie.

Dmytro Kułeba zbagatelizował ból pomordowanych na Wołyniu

.Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy, swoją wypowiedzią na temat Zbrodni Wołyńskiej dolał oliwy do ognia w kontekście możliwego pojednania polsko-ukraińskiego. W takiej sytuacji będzie o to bardzo trudno, a być może temat został nawet zamknięty na długie lata lub wręcz na zawsze. Dla mnie osobiście to słowa skandaliczne i szokujące – pisze Jakub BANASZEK.

Wybuch wojny, a następnie wspólne działania, których celem była pomoc Ukrainie, miały odbudować nasze relacje, ale przede wszystkim zabliźnić głębokie rany. Jako Chełm mieliśmy w tym procesie do odegrania dużą rolę. Jesteśmy miastem przygranicznym, pomagaliśmy, jak tylko mogliśmy, często ponad swoje siły. Mieszkańcy, organizacje pozarządowe, stowarzyszenia, urzędnicy… Naiwnie wierzyłem, że ta pomoc, która płynęła przecież szerokim strumieniem, pozwoli rozpocząć nowy etap w relacjach polsko-ukraińskich. Niestety, dziś mam przekonanie, że wypowiedź Dmytro Kułeby to wypowiedź „nadrzędna” w stosunku do innych deklaracji dotyczących Rzezi Wołyńskiej i kolejnych działań w kontekście potencjalnych szerszych rozmów na temat historycznego i faktycznego uporządkowania tego zagadnienia.

„W mojej ocenie Dmytro Kułeba zwyczajnie zdeprecjonował Rzeź Wołyńską” – pisał Jakub Banaszek. Zdaję sobie sprawę, że to mocne stwierdzenie. Mówię to jednak z pełną świadomością, ponieważ w swojej politycznej działalności, pomimo młodego wieku, słyszałem już wiele, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że była to jedna z najbardziej skandalicznych i szokujących wypowiedzi, które do mnie dotarły. To słowa, które bagatelizują i brutalnie spłycają niewyobrażalny ból bestialsko pomordowanych i porzuconych gdzieś w bezimiennych dołach ludzi oraz ich najbliższych. Jednocześnie następuje próba wytworzenia przekonania, że wyższą krzywdą była przesiedleńcza akcja „Wisła”, a obszar Lubelszczyzny, Podkarpacia i Małopolski to w zasadzie ukraińskie terytoria. Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że niniejsza tematyka nie powinna być wykorzystywana do jakiejkolwiek formy stopniowania krzywdy, ale staram się w dość prosty sposób przedstawić skalę – tu znowu łagodne określenie – nadużycia, jakiego dopuścił się minister spraw zagranicznych Ukrainy. Wszystko dodatkowo zostało podlane „rosyjskim sosem”, czyli sugestią, iż dyskusja na ten temat sprzyja wyłącznie Władimirowi Putinowi i jego poplecznikom. Jeżeli naprędce stworzylibyśmy listę osób, którym najbardziej zależy na zrujnowaniu relacji polsko-ukraińskich w obliczu trwającego konfliktu zbrojnego, to pan minister Kułeba trafiłby na jej szczyt. Szanowny Panie Ministrze, proszę mi wybaczyć bezpośredniość, ale proponuję spojrzeć w lustro.

Smutne i w pewnym sensie przerażające jest to, że wspomniane słowa padły w obecności Radosława Sikorskiego. Reakcji naszego ministra nie uświadczyliśmy. Wniosek jest tylko jeden – jeżeli sami będziemy dawali przyzwolenie na takie wypowiedzi, to nikt nie będzie nas szanował. Tyle.

Brak wiary w możliwe pojednanie i pewna zmiana paradygmatu nie spowodują, że przestanę angażować się w pomoc Ukrainie. Nie dojdzie do tego, choć wiele się zmieni. Nie chcę dłużej bawić się w dyplomację, stawiać się w roli wyrozumiałego partnera, sugerować, prosić, czekać. Nadal chcę pomagać, ale zwyczajnie nie wierzę w szczerość intencji drugiej strony. Wśród obywateli Ukrainy mam wielu bliskich znajomych. Te słowa kieruję do nich – przepraszam Was, ale przedstawiciel Waszych władz powiedział nieprawdę, deprecjonując tym samym powagę bestialskiego, trudnego wręcz do wyobrażenia mordu na Polakach. Słowa Dmytra Kułeby wyrządzą dużo więcej krzywdy niż inne, uznawane dotąd za kontrowersyjne wypowiedzi czy działania. Taka jest smutna prawda.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jakub-banaszek-dmytro-kuleba-wolyn/

Wołyń. Wybaczenie czy zapomnienie?

.Można oczekiwać od historyków i polityków, że zgodzą się wspólnie opisać zasadniczy dylemat i odnieść do kilku kwestii. Czy śmierć stu tysięcy Polaków realnie przybliżała niepodległość Ukrainy? Kiedy ta niepodległość została efektywnie zdobyta? Czy można ją było osiągnąć w inny sposób? I czy teraz możemy wreszcie powiedzieć sobie prawdę na ten temat? – pyta prof. Jacek HOŁÓWKA.

W zeszłym roku byliśmy świadkami dyskusji między dr. Wołodymyrem Wjatrowyczem, już wówczas odwołanym prezesem ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, i prof. Grzegorzem Motyką, autorem książki Od rzezi wołyńskiej do akcji Wisła. Obaj mówią jasno i znają się na rzeczy. Żaden nie owija w bawełnę. Wjatrowycz wyjaśnia: „Moim zdaniem to była wojna, wojna dwóch podziemnych armii, Ukraińskiej Powstańczej Armii i polskiej Armii Krajowej, czasami zmieniała się ona w wojnę chłopską. Polacy uważali, że walczą o swoje wschodnie tereny, Ukraińcy uważali, że walczą o swoje zachodnie tereny”. Tak wygląda jeden z możliwych opisów rzezi na Wołyniu.

Drugi brzmi zupełnie inaczej. Ale też jest jasny: „W 1943 r. banderowska frakcja ukraińskich nacjonalistów podjęła decyzję o rozpoczęciu walki partyzanckiej jednocześnie przeciwko Niemcom, Sowietom i Polakom. Stworzona przez nią Ukraińska Powstańcza Armia, prowadząc walkę z Niemcami, sowiecką partyzantką i polskim podziemiem, podjęła decyzję o przeprowadzeniu »antypolskiej akcji« polegającej na fizycznym usunięciu polskiej ludności cywilnej. W jej wyniku wymordowano 100 tys. Polaków. Natomiast ze strony polskiego podziemia miały miejsce akcje zemsty, w których ginęła także ukraińska ludność cywilna, w tym kobiety i dzieci. Te straty oceniane są na 10–15 tysięcy ludzi”.

Rzadko ludzie mający tak odmienne poglądy mówią tak rzeczowo. Tylko o co w istocie spierają się Wjatrowycz i Motyka? O fakty, czy o ich interpretację? Chyba tylko o interpretację. 

Fakty nie odgrywają w tym sporze wielkiej roli, choć stanowią fundamentalną przesłankę. Szczegóły jednak nie mają większego znaczenia dla ustalenia wspólnej interpretacji. Ile było ofiar? Może aż sto dziesięć tysięcy, może sto tysięcy, może tylko dziewięćdziesiąt? Masakra pozostaje masakrą. Nie o liczbę zabitych chodzi w tym sporze, tylko o sposób ich uśmiercenia. Jak zwykle w badaniach historycznych chodzi o interpretacje faktów. Wjatrowycz mówi: to była wojna, i tym się tłumaczy okrucieństwo. Może wojna światowa, może wojna chłopska, ale nie wojna polsko-ukraińska. Ma rację, takiej wojny nie było. A na wojnie, jakakolwiek by była, ludzie umierają. Motyka na to odpowiada: to nie była ani wojna światowa, ani powstanie chłopskie, tylko zamierzone ludobójstwo. To jasna różnica zdań. Nie ma lepiej i gorzej poinformowanych, są tylko ludzie mniej lub bardziej dociekliwi. Wjatrowycz twierdzi, że w roku 1943 toczyła się ciągle jedna, światowa walka angażująca miliony osób i wiele państw. Musieli być zabici. A kto i kiedy zginął, od kuli czy od wideł, nie jest sprawą zasadniczą, bo to zależało od tysiąca okoliczności. Motyka uważa jednak, że to, kto kiedy padnie i od czego, ma zasadnicze znaczenie. Albo jest częścią zasadniczych zmagań wojennych, albo jest fragmentem jakiejś kampanii politycznej, która ma na celu załatwienie innych spraw niż te, które napędzają zasadniczy konflikt wojenny. Dla ich rzeczników równie ważnych, a może nawet ważniejszych. Taką sprawą mogła być niepodległość Ukrainy.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-jacek-holowka-wolyn-wybaczenie-czy-zapomnienie/

PAP/MB





Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 sierpnia 2025