Rekordowa frekwencja w wyborach prezydenckich w Rumunii

Głosowanie licznej rumuńskiej diaspory w powtórzonych wyborach prezydenckich trwa od 2 do 4 maja, a oddane zagranicą głosy będą miały istotny wpływ na rezultat. Z pierwszych danych wynika jasno, że frekwencja i mobilizacja w tej grupie wyborców jest rekordowa. Kto startuje w wyborach prezydenckich w Rumunii? W wyborach tych weźmie udział 11 kandydatów.
Rekordowa frekwencja rumuńskiej diaspory
.W pierwszym dniu głosowania diaspory 2 maja zagłosowało ponad 125 tys. obywateli rumuńskich. To grubo ponad dwukrotnie więcej niż w listopadowej pierwszej turze wyborów, która następnie została unieważniona. Wtedy poza granicami Rumunii głosy oddało niecałe 48 tys. osób (chodzi o dane z pierwszego dnia głosowania).
Zagranicą mieszka kilka milionów Rumunów, jednak często podawane są różne dane na temat ich liczebności. W listopadzie premier Marcel Ciolacu mówił, że jest to ponad 6 mln ludzi. W sumie ludność Rumunii to ok. 19 mln. W pierwszej turze wyborów w listopadzie 2024 roku przeważająca większość Rumunów za granicą (ponad 43 proc.) oddała głos na kandydata prawicy, mało wcześniej znanego Calina Georgescu.
Na drugim miejscu była Elena Lasconi, liderka centroprawicowej partii USR (Związku Ocalenia Rumunii) z wynikiem ok. 27 proc., a na trzecim (12 proc.) faworyt obecnego, powtórzonego wyścigu prezydenckiego George Simion, szef prawicowej partii AUR (Związku na rzecz Jedności Rumunów), który według prognoz zagospodaruje większość elektoratu Calina Georgescu.
Głosowanie trwa od 2 do 4 maja, ale ze względu na różnice czasu pierwsze lokale wyborcze otworzyły się w Auckland w Nowej Zelandii już w czwartek o godz. 21 czasu polskiego. Dnia 4 maja wszystkie lokale zamkną się o godz. 21 czasu rumuńskiego (godz. 20 w Polsce), czyli o tej samej porze, gdy zakończy się głosowanie na terenie kraju. Rumuni poza granicami kraju mają do dyspozycji 965 lokali wyborczych i mogą w nich głosować niezależnie od tego, czy mają w danym państwie stałe miejsce zamieszkania.
Kto startuje w wyborach prezydenckich w Rumunii?
.Pierwsza tura powtórzonych wyborów prezydenckich odbędzie się w Rumunii 4 maja, a druga – jeśli będzie potrzebna – dwa tygodnie później. W wyborach startuje 11 kandydatów, a faworytem jest lider prawicowej partii AUR (Związek na rzecz Jedności Rumunów), prezentujący się jako zwolennik polityki Donalda Trumpa.
Według mediów amerykańska delegacja USA uda się również do lokali wyborczych, gdzie jej członkowie będą mieli okazję porozmawiać z wyborcami. Amerykańscy urzędnicy mają się spotkać z premierem Marcelem Ciolacu oraz kandydatami: Crinem Antonescu, Nicusorem Danem i Georgem Simionem.
Przed zaplanowanymi na 6 maja powtórzonymi wyborami prezydenckimi w Rumunii sondaże dają pewne wejście do II tury prawicowemu George Simionowi. O drugie miejsce powalczą: burmistrz Bukaresztu Nicusor Dan, wspierany przez rządzącą koalicję Crin Antonescu oraz były lewicowy premier Victor Ponta, przekonujący, że jest „trumpistą”.
George Simion – prawicowy faworyt wyborów w Rumunii 2025
.Uważany za faworyta wyścigu wyborczego George Simion – lider prawicowego AUR (Związku na rzecz Jedności Rumunów), obecnie drugiej siły w rumuńskim parlamencie, choć pozostającej w opozycji – może być niemal pewien wejścia do drugiej tury. Polityczną schedę przejął po niedopuszczonym do wyborów Calinie Georgescu, prawicowym zwycięzcy pierwszej tury odwołanych listopadowych wyborów. To właśnie z powodu zarzutów o wyborcze machinacje w kampanii Calin Georgescu i prawdopodobną ingerencję Rosji wybory z listopada unieważniono, co wywołało konsternację i pogłębiło chaos polityczny w Rumunii.
O ile pierwsze miejsce w głosowaniu z 4 maja można uznać za zarezerwowane, wciąż nie ma jednoznacznego kandydata na drugą pozycję. Tym samym głównym pytaniem kampanii na obecnym etapie jest to, kto wraz z Simionem trafi do drugiej tury. W zależności od sondażu może to być Dan lub Antonescu, a według niektórych badań – także Victor Ponta.
Nicusor Dan – centroprawicowiec z USR
.Startujący jako kandydat niezależny Nicusor Dan, wywodzący się z centroprawicowej partii USR (Związek Ocalenia Rumunii), obiecuje wyborcom „uczciwą Rumunię” i postuluje uzdrowienie administracji publicznej, wyniszczonej, według niego, latami układów pod rządami Partii Narodowo-Liberalnej (PNL) i Partii Socjaldemokratycznej (PSD). Swoim głównym postulatem uczynił walkę z korupcją.
Przed majowymi wyborami Nicusor Dan uzyskał poparcie swojej rodzimej partii (którą założył, a potem opuścił) – USR. Kierownictwo ugrupowania nieoczekiwanie poparło jego kandydaturę na miesiąc przed wyborami, wycofując poparcie dla swojej liderki Eleny Lasconi.
USR argumentował, że poparł Nicusora Dana z obawy przed podzieleniem elektoratu między dwoje proeuropejskich kandydatów. Sprzyjałoby to scenariuszowi, zgodnie z którym w drugiej turze zmierzyliby się dwaj prawicowi kandydaci- George Simion i Victor Ponta. Taki wariant kierownictwo USR określiło jako groźny dla przyszłości kraju i „toksyczny”.
Crin Antonescu – mainstreamowy liberał
.Kandydatem „kontynuacji”, a więc gwarantującym dalsze nakierowanie na głębokie umocowanie Rumunii w UE i NATO oraz dalsze wspieranie Ukrainy, jest Crin Antonescu, mainstreamowy liberał wspierany przez koalicję socjaldemokratów z PSD, PNL i ugrupowania mniejszości węgierskiej UDMR. Poparcie tych partii daje mu duże zaplecze i solidne szanse, jednocześnie jednak polaryzuje elektorat antysystemowy, negatywnie postrzegający „stare elity”, rządzące krajem w różnych konfiguracjach od ponad 30 lat.
Hasłem wyborczym Crina Antonescu jest „Rumunia do przodu!”, ale niektóre rumuńskie media ironicznie nazywają go „człowiekiem z przeszłości, który chce pchnąć Rumunię do przodu”. Według nich Antonescu reprezentuje przede wszystkim stare, skorumpowane elity polityczne.
Crin Antonescu, były lider PNL i kandydat na prezydenta w 2009 r., od 10 lat nie piastował żadnych urzędów politycznych. Popiera zwiększenie wydatków na obronę i wsparcie Ukrainy oraz podkreśla zakotwiczenie Rumunii w NATO. Przez ostatnią dekadę Antonescu mieszkał w Brukseli ze swoją żoną Adiną Valean, która w poprzedniej kadencji Komisji Europejskiej odpowiadała za transport.
Według sondaży szanse, choć znacznie mniejsze niż Nicusor Dan i Crin Antonescu, ma także Victor Ponta, były premier z ramienia Partii Socjaldemokratycznej (PSD). W 2015 r. został zmuszony do rezygnacji z urzędu w związku z masowymi protestami po pożarze klubu nocnego Colectiv, w którym zginęły 64 osoby. Premiera oskarżano o bezczynność wobec wszechobecnej korupcji w kraju.
Victor Ponta – człowiek systemu, czy „trumpista”?
.Teraz Victor Ponta startuje jako kandydat niezależny i próbuje przyciągnąć głosy antysystemowych wyborców, które w unieważnionych wyborach prezydenckich w listopadzie zdobył Calin Georgescu. W kampanii przed majowym głosowaniem postawił na narrację nacjonalistyczną, nie negując jednak miejsca Rumunii w UE i NATO. Opowiada się za dalszym wsparciem wojskowym Ukrainy, ale domaga się wstrzymania tranzytu ukraińskiego zboża przez Rumunię, by chronić rolników w kraju.
Victor Ponta, zawsze postrzegany jako człowiek systemu, teraz kreuje się na „trumpistę”, chwaląc „radykalną zmianę”, jaka dokonuje się w USA po powrocie Trumpa do Białego Domu. Zapewnia, że umówi się z amerykańskim prezydentem na partię golfa, aby przekonać go do wysłania większej liczby żołnierzy do Rumunii. Przed wyborami udało mu się spotkać z synem prezydenta, Donaldem Trumpem Jr., który odbywał kilkudniową podróż po krajach Europy Środkowej i Wschodniej.
Liderka centroprawicowej USR Elena Lasconi to najbardziej tragiczna postać obu kampanii wyborczych. W listopadowej pierwszej turze zajęła drugie miejsce z wynikiem ok. 19 proc., ale unieważnienie wyborów przez Sąd Konstytucyjny odebrało jej nadzieje na prezydenturę. W powtórzonych wyborach jej własna partia odwróciła się od niej i poparła innego kandydata, argumentując ten krok troską o przyszłość kraju. W ostatnich sondażach notowania Lasconi nie przekraczają 8 proc. Pomimo blamażu sondażowni w poprzedniej kampanii wydaje się, że szans na wejście do drugiej tury nie ma nikt poza pierwszą czwórką: George’em Simionem, Crinem Antonescu, Nicusorem Danem i Victorem Ponta. Głosy zebrane przez słabszych kandydatów mogą jednak mieć pewne znaczenie przy drugiej turze 18 maja.
Europa skręciła w prawo
.Na temat wzrostu popularności w państwach europejskich ugrupowań prawicowych, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Brigitte GRANVILLE w tekście „Europa skręciła w prawo„.
„W polityce europejskiej prawica przeważa nad lewicą. Obecne rządy w 20 z 27 państw członkowskich UE są wspierane przez partie prawicowe (a postbrexitowa Wielka Brytania jest dodatkowym ważnym przykładem). Podobny obraz wyłania się w Parlamencie Europejskim, gdzie tradycyjna konserwatywna koalicja pozostaje największym ugrupowaniem od 1999 roku”.
„Upadek głównych partii lewicowych w ostatniej dekadzie jest tym bardziej godny uwagi, że zbiegł się w czasie z tragicznymi społeczno-gospodarczymi następstwami ogólnoświatowego kryzysu finansowego z 2008 roku. Można się było spodziewać, że ten okres niskiego wzrostu gospodarczego i utrzymującego się wysokiego bezrobocia będzie sprzyjał partiom lewicowym. W rzeczywistości większość z nich boryka się z trudnościami – zwłaszcza w dwóch największych krajach UE: w Niemczech badania opinii publicznej potwierdzają nieuchronny spadek poparcia dla SPD (zbliżają się tam wybory, we wrześniu 2021 roku); natomiast poparcie dla francuskiej partii socjalistycznej załamało się w ostatnich wyborach w 2017 r., a badania opinii publicznej nie dają perspektyw na jego odbudowę w przyszłorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych”.
„Te fatalne perspektywy dla tradycyjnej lewicy w nadchodzących wyborach w głównych krajach europejskich mogą po raz kolejny być sprzeczne z intuicją. Wydaje się bowiem, że COVID-19 pomógł lewicy jeszcze bardziej niż globalny kryzys dekadę temu. Szok wywołany pandemią rozbudził wspólnotowego ducha, pokazał, że w sytuacjach kryzysowych interwencja rządu jest niezbędna, a także zwrócił uwagę opinii publicznej na społeczne znaczenie niektórych najgorzej opłacanych pracowników – takich jak kasjerzy w supermarketach czy śmieciarze – oraz na to, że tacy ludzie zasługują na coś lepszego”.
„W polityce europejskiej prawica przeważa nad lewicą. Obecne rządy w 20 z 27 państw członkowskich UE są wspierane przez partie prawicowe (a postbrexitowa Wielka Brytania jest dodatkowym ważnym przykładem). Podobny obraz wyłania się w Parlamencie Europejskim, gdzie tradycyjna konserwatywna koalicja pozostaje największym ugrupowaniem od 1999 roku. Upadek głównych partii lewicowych w ostatniej dekadzie jest tym bardziej godny uwagi, że zbiegł się w czasie z tragicznymi społeczno-gospodarczymi następstwami ogólnoświatowego kryzysu finansowego z 2008 roku. Można się było spodziewać, że ten okres niskiego wzrostu gospodarczego i utrzymującego się wysokiego bezrobocia będzie sprzyjał partiom lewicowym”.
.”W rzeczywistości większość z nich boryka się z trudnościami – zwłaszcza w dwóch największych krajach UE: w Niemczech badania opinii publicznej potwierdzają nieuchronny spadek poparcia dla SPD (zbliżają się tam wybory, we wrześniu 2021 roku); natomiast poparcie dla francuskiej partii socjalistycznej załamało się w ostatnich wyborach w 2017 r., a badania opinii publicznej nie dają perspektyw na jego odbudowę w przyszłorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Te fatalne perspektywy dla tradycyjnej lewicy w nadchodzących wyborach w głównych krajach europejskich mogą po raz kolejny być sprzeczne z intuicją. Wydaje się bowiem, że COVID-19 pomógł lewicy jeszcze bardziej niż globalny kryzys dekadę temu. Szok wywołany pandemią rozbudził wspólnotowego ducha, pokazał, że w sytuacjach kryzysowych interwencja rządu jest niezbędna, a także zwrócił uwagę opinii publicznej na społeczne znaczenie niektórych najgorzej opłacanych pracowników – takich jak kasjerzy w supermarketach czy śmieciarze – oraz na to, że tacy ludzie zasługują na coś lepszego” – pisze prof. Brigitte GRANVILLE.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-brigitte-granville-europa-skreca-w-prawo-to-nie-wrozy-nic-dobrego/
PAP/Justyna Prus/MJ