Samoloty PLL LOT zaczęły latać trasą nad biegunem północnym, wyposażenie uzupełnione o kombinezony polarne dla załóg i zestawy przetrwania

LOT

Pierwszy Dreamliner PLL LOT wystartował z Tokio do Warszawy trasą polarną – poinformował rzecznik prasowy LOT Krzysztof Moczulski. W chwili nadania depeszy samolot LOT-u o numerze SP-LSF minął Cieśninę Beringa i znajduje się nad Morzem Czukockim.

Trasa LOT nad biegunem północnym

.Dzięki decyzji Urzędu Lotnictwa Cywilnego o zmianie w części Certyfikatu Przewoźnika Lotniczego AOC, dreamlinery PLL LOT mogą wykonywać rejsy nad biegunem północnym. Przy wyborze tej trasy, czas lotu z Tokio do Warszawy ulegnie skróceniu o około 1,5 godziny, co przekłada się na znacznie mniejsze zużycie paliwa oraz możliwość zabrania większej ilości frachtu.

„Rozszerzenie certyfikatu otwiera również możliwość uruchomienia nowych, wcześniej niedostępnych połączeń – np. bezpośrednich rejsów do Honolulu na Hawajach” – poinformował rzecznik.

Pierwszy rejs trasą polarną z Tokio do Warszawy wystartował w sobotę. W składzie pierwszej załogi jest CPT Krzysztof Smyk, CPT Piotr Wiliński i FO Cezary Józko.

Aby samolot wystartował należało m.in dokonać zmian we wszystkich częściach Instrukcji Operacyjnej, przygotować nowe procedury i dokumenty, wyszkolić dyspozytorów lotniczych, pilotów i członków personelu pokładowego – podał rzecznik.

Polarny zestaw przetrwania

.Ponadto zespół odpowiedzialny za program do planowania lotów dokonał niezbędnych zmian w oprogramowaniu, aby zapewnić prawidłowe funkcjonowanie nowej trasy połączeń. Konieczny był również zakup dodatkowego wyposażenia samolotu, jakim jest polarny zestaw przetrwania, zawierający m.in kombinezony polarne dla załóg, folie NRC dla pasażerów czy piłę do lodu.

Rzecznik dodał, że samoloty LOT-u już w latach 80. XX w. latały trasą polarną. Mimo dość prymitywnego wyposażenia nawigacyjnego samolotów typu Ił-62M, dzięki wybitnemu zespołowi PLL LOT i nawigatorów, w których gronie znajdował się SP. Edward Makula, możliwe były do wykonania tzw. rejsy rybackie przewożące pracowników Dalmoru do Anchorage na Alasce.

„Trasa nad biegunem północnym jest kolejnym krokiem w rozwoju oraz naszej obecności na rynku lotniczym” – napisał Moczulski.

Dlaczego musimy ochronić polską stację badawczą na Antarktydzie?

.Redaktor naczelny „Wszystko co Najważniejsze” i profesor zwyczajny w Polskiej Akademii Nauk, Michał KLEIBER, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” twierdzi, że: „Istnienie działającej od końca lat 70. XX w. Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego, znajdującej się na Wyspie Króla Jerzego w archipelagu Szetlandów Południowych jest poważnie zagrożone. Naukowcy alarmują o jej problemach wynikających m.in. z położenia głównego budynku stacji, kiedyś znajdującego się kilkanaście metrów od morza, a teraz, przy wysokich stanach wód, już tylko o niecały metr. Naukowcy zarządzającego stacją Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN przenieśli już część laboratoriów stacji dalej w głąb lądu, jednak w przypadku głównego gmachu — ze względu na jego wielkość i rodzaj konstrukcji — nie jest to możliwe. A prawo międzynarodowe, narzucające restrykcyjne zasady ochrony środowiska, w tym ochrony krajobrazu, nie pozwala na jakiekolwiek umacnianie nabrzeża. Na konieczną w tej sytuacji inwestycję dotyczącą pozostałych laboratoriów i części mieszkalnej nie udało się dotychczas pozyskać środków — kolejny wniosek jest aktualnie rozpatrywany przez resort nauki”.

„Stacja jest oczywiście ważna ze względów badawczych, ponieważ prowadzi się tam interdyscyplinarne badania geologiczne, ekologiczne i biologiczne, traktowane dzisiaj na świecie jako szczególnie ważne ze względu na specyfikę tego obszaru. Chodzi jednak nie tylko o otrzymywanie ciekawych rezultatów badawczych. Istotna jest również kwestia wizerunku Polski jako kraju aktywnie angażującego się w powszechnie uznawane za niezwykle ważne badania o globalnym znaczeniu, szczególnie dla problematyki zmian klimatu. Wszystkie 29 krajów z różnych części świata reprezentowanych na jedynym niezamieszkanym kontynencie znajduje się automatycznie w prestiżowym gronie państw, które mogą podejmować decyzje na temat działalności człowieka na terenie Antarktyki. Byłoby dla naszego wizerunku fatalne, gdyby Polski tam nie było” – pisze prof. Michał KLEIBER w tekście „Dlaczego musimy ochronić polską stację badawczą na Antarktydzie?„.

PAP/Delfina Al Shehabi/WszystkocoNajważniejsze/eg

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 czerwca 2023