Dlaczego musimy ochronić polską stację badawczą na Antarktydzie?
Dla budowy nowoczesnego wizerunku naszego kraju w kontekście zarówno naukowym, jak i politycznym nasza aktywna obecność na Antarktydzie jest bardzo ważna – pisze prof. Michał KLEIBER
.Istnienie działającej od końca lat 70. XX w. Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego, znajdującej się na Wyspie Króla Jerzego w archipelagu Szetlandów Południowych jest poważnie zagrożone.
Naukowcy alarmują o jej problemach wynikających m.in. z położenia głównego budynku stacji, kiedyś znajdującego się kilkanaście metrów od morza, a teraz, przy wysokich stanach wód, już tylko o niecały metr. Naukowcy zarządzającego stacją Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN przenieśli już część laboratoriów stacji dalej w głąb lądu, jednak w przypadku głównego gmachu — ze względu na jego wielkość i rodzaj konstrukcji — nie jest to możliwe. A prawo międzynarodowe, narzucające restrykcyjne zasady ochrony środowiska, w tym ochrony krajobrazu, nie pozwala na jakiekolwiek umacnianie nabrzeża. Na konieczną w tej sytuacji inwestycję dotyczącą pozostałych laboratoriów i części mieszkalnej nie udało się dotychczas pozyskać środków — kolejny wniosek jest aktualnie rozpatrywany przez resort nauki.
Obecność Polski na Antarktydzie ma istotne znaczenie strategiczne, polityczne, badawcze, wizerunkowe.
Stacja jest oczywiście ważna ze względów badawczych, ponieważ prowadzi się tam interdyscyplinarne badania geologiczne, ekologiczne i biologiczne, traktowane dzisiaj na świecie jako szczególnie ważne ze względu na specyfikę tego obszaru. Chodzi jednak nie tylko o otrzymywanie ciekawych rezultatów badawczych. Istotna jest również kwestia wizerunku Polski jako kraju aktywnie angażującego się w powszechnie uznawane za niezwykle ważne badania o globalnym znaczeniu, szczególnie dla problematyki zmian klimatu. Wszystkie 29 krajów z różnych części świata reprezentowanych na jedynym niezamieszkanym kontynencie znajduje się automatycznie w prestiżowym gronie państw, które mogą podejmować decyzje na temat działalności człowieka na terenie Antarktyki. Byłoby dla naszego wizerunku fatalne, gdyby Polski tam nie było.
Ale na tym nie koniec. Kolejnym istotnym aspektem polskiej obecności na tym kontynencie są potencjalne korzyści gospodarcze związane z możliwością wydobywania w przyszłości cennych kopalin. Takie korzyści należy przewidywać i patrzeć na sprawę dalekosiężnie. Antarktyda jest kontynentem zapewne bogatym w najróżniejsze kopaliny. Na razie nie można ich wydobywać. Dużo do myślenia powinna nam dać jednak sytuacja na drugim biegunie naszego globu, czyli w Arktyce. Wprawdzie istnieje tam całkowicie odmienna sytuacja prawna, ale mimo obaw o unikatowe środowisko naturalne wszystkie w istocie państwa tego rejonu z Rosją na czele walczą o wpływy, zachęcając naukowców i swoje wydobywcze koncerny do prowadzenia poszukiwań ropy i gazu. Nie przejmując się specjalnie ewentualnymi konsekwencjami takich działań dla środowiska naturalnego.
Nie sposób w tej sytuacji wykluczyć, że za kilkanaście lat społeczność międzynarodowa przystąpi do debat dotyczących komercyjnych losów także Antarktydy. I zdecyduje, kto i w jakim stopniu może bogactwo tego kontynentu wykorzystywać. To właśnie w takim momencie polska obecność w tym rejonie świata byłaby ważnym elementem, zapewniłaby bowiem Polsce pełnoprawne uczestnictwo w tej debacie.
Wydawać by się mogło, że to bardzo odległa przyszłość. Pamiętajmy jednak, że co najmniej od opublikowania w roku 1972 pierwszego raportu Klubu Rzymskiego wyrażane są publicznie alarmujące opinie na temat wyczerpywania się naturalnych zasobów Ziemi. Ludzi niewrażliwych na potrzebę międzypokoleniowej solidarności uspokaja zapewne fakt, iż artykułowane prognozy dotyczą przyszłości wykraczającej poza życie dzisiejszej generacji. Przy założeniu stałego wzrostu globalnego zapotrzebowania na energię, co wydaje się pewne, i braku nowych, rewolucyjnych technologii konwersji pierwotnych źródeł energii do postaci przydatnej człowiekowi, co nie jest niestety wykluczone, wskazania ekspertów co do terminu wyczerpania się kopalnych nośników energii wahają się między 70 a 120 laty.
W miarę nasilania się debaty o przyszłej dostępności energii na Ziemi zakusy dotyczące dotychczas nieeksploatowanych dotąd obszarów będą przybierać na sile.
W procesie decyzyjnym dotyczącym przyszłości Antarktyki istotną rolę odgrywać będą z pewnością państwa Układu Antarktycznego, którego Polska jest jednym z sygnatariuszy. Warunkiem uczestnictwa w tym układzie jest zaś prowadzenie na miejscu prac naukowo-badawczych, do czego konieczne jest posiadanie stacji naukowej. Fakt ten powinien uczynić ze stacji im. H. Arctowskiego istotny element naszej polityki zagranicznej. I dlatego resort nauki, aby wspomóc działalność stacji, powinien zwrócić się o współpracę do innych resortów, w szczególności do MSZ. Pamiętajmy, dla budowy nowoczesnego wizerunku naszego kraju w kontekście zarówno naukowym, jak i politycznym nasza aktywna obecność na Antarktydzie jest ważna. Nie powinniśmy tego zaniedbać.
.Czas na dobrą wiadomość. W uzasadnieniu poprzedniej negatywnej decyzji MNiSW o finansowaniu oceniono jednak, że planowana inwestycja jest potrzebna; za mocną stronę wniosku uznano dobrze nakreślony plan badawczy, opis współpracy naukowej i znaczenie inwestycji dla rozwoju współpracy międzynarodowej. Za słabą m.in. brak możliwości współfinansowania inwestycji przez inne resorty. Obecnie — jak podała PAP — resort nauki prowadzi dialog z zainteresowanymi resortami ws. propozycji wspólnego programu wsparcia dla badań polarnych w oparciu o dokument „Strategia polskich badań polarnych — koncepcja na lata 2017-2027” oraz inne inicjatywy będące w przygotowaniu w MNiSW i MSZ. Wierzmy, że efekty tych działań pojawią się niedługo i uchronią stację przed likwidacją.
Michał Kleiber