Urugwaj - najbardziej stabilny kraj regionu
Urugwaj udowadnia przeprowadzonymi u siebie wyborami, że jest przykładem wysokiej kultury politycznej na tle niespokojnego regionu Ameryki Łacińskiej. Według komentatorów ta stabilność może jednak utrudniać rozwiązanie narastających problemów, w tym wysokiej liczby zabójstw.
Urugwaj – oaza spokoju w Ameryce Łacińskiej
.Leżący pomiędzy Brazylią i Argentyną Urugwaj nie doświadcza takiej polarycaji społecznej, jaka występuje u jego wciąż niespokojnych sąsiadów. W Brazylii zwolennicy byłego prezydenta Jaira Bolsonaro po jego porażce wyborczej przeprowadzili szturm na budynki rządowe. W Argentynie libertariański prezydent Javier Milei publicznie opowiada się za wsadzeniem liderki opozycji do więzienia, a ta nazywa go „małym dyktatorem”.
Dla odmiany w Urugwaju wyniki wyborów zawsze są uznawane, przegrani kandydaci niezwłocznie gratulują zwycięzcom, a ustępujący przywódcy deklarują gotowość do pokojowego przekazania władzy.
Liczący ponad 3,3 mln mieszkańców Urugwaj jawi się jako oaza spokoju na kontynencie wstrząsanym przemocą gangów i niestabilnością polityczną. Prezydent elekt Yamandu Orsi wygrał wybory po kampanii, w której obiecywał przede wszystkim, że nie będzie wprowadzał gwałtownych zmian.
Wybory, w których w listopadzie reprezentant centrolewicowego Szerokiego Frontu pokonał centroprawicowego kandydata Alvaro Delgado, uznawane są za kolejny przykład opartej na dialogu i konsensusie kultury politycznej kraju. Kilka minut po ogłoszeniu wyników Delgado pogratulował Orsiemu, przesyłając mu „duże uściski i pozdrowienia”.
„Stabilność znajduje się w samym sercu urugwajskiej polityki. Obaj kandydaci wielokrotnie ją obiecywali. Rzesze analityków twierdzą, że jest ona wielką zaletą tego państwa. Rzeczywiście pomogła mu (…) stać się jednym z najbardziej zamożnych w Ameryce Łacińskiej, ze stosunkowo niskim poziomem nierówności i w dużej mierze sprawnym państwem opiekuńczym” – ocenia w komentarzu „Economist”.
Spokoju broni „trauma dyktatury”
„Jednak Urugwaj w coraz większym stopniu pokazuje nie tylko korzyści ze stabilności, ale też jej ograniczenia jako strategii rozwoju” – zaznaczył brytyjski tygodnik.
Zdaniem Adolfo Garce – politologa z Uniwersytetu Republiki w Montevideo brak głębokich podziałów politycznych w Urugwaju wynika z „traumy dyktatury”. W latach 1973-1985 krajem twardą ręką rządził reżim kierowany przez wojskowych, podobnie jak w kilku innych krajach regionu w tamtym okresie.
Zakorzeniona dziś w Urugwaju kultura stabilności i umiarkowania uniemożliwia dojście do władzy ekstremistom. Partie polityczne mają długą tradycję i cieszą się dużym zaufaniem. Rozdział Kościoła od państwa jest tak zupełny, że Boże Narodzenie oficjalnie nazywa się tam „Dniem Rodziny”, a Wielkanoc – „Tygodniem Turystyki”.
Jeszcze poważniej Urugwajczycy podchodzą do stabilności finansowej. Politycy wyznaczani na ministrów finansów z obu rywalizujących partii wypowiadają się tak, jakby reprezentowali jedno ugrupowanie. Społeczeństwo ceni stabilność gospodarczą do tego stopnia, że samo odrzuciło w referendum propozycję obniżenia wieku emerytalnego o pięć lat, by nie powiększać deficytu.
Ta odpowiedzialna postawa i kultura stabilności sprawiają, że Urugwaj cieszy się niską inflacją i w porównaniu z sąsiednią Argentyną jawi się jako raj gospodarczy – ocenił „Economist”.
Jednak pod maską spokoju kryją się narastające problemy, a żadna z liczących się partii nie zapowiada pilnych środków, by je rozwiązać. W ostatnich latach rozwój gospodarczy wyhamował, a nierówności społeczne zaczęły znowu rosnąć, natomiast wyniki uczniów szkół w międzynarodowych porównaniach przestały się poprawiać.
Za najbardziej niepokojącą komentatorzy uznają jednak sytuację bezpieczeństwa. Roczny wskaźnik zabójstw w Urugwaju wynosi 11 na 100 tys. mieszkańców i jest znacznie niższy niż w Meksyku czy Kolumbii, ale dwa razy wyższy niż w Chile, trzy razy wyższy niż w Argentynie i aż 16 razy wyższy niż w Hiszpanii.
„Żaden z tych problemów nie jest łatwy do rozwiązania. Kolejne rządy próbowały reform, ale w obliczu poważnych problemów ze wzrostem, edukacją i przestępczością partie polityczne powinny zaoferować więcej niż przechylone nieco na lewo albo na prawo wersje tych samej co zwykle pewników” – uważają autorzy artykułu w „Economist”.
„Fakt, że urugwajscy politycy wolą porównywać kraj do pogrążonego w kłopotach regionu, a nie do państw zamożnych, jest zgodą na przeciętność. (…) Wniosek z ostatniej dekady w Urugwaju jest nie tylko taki, że stabilność jest kluczowa, ale też że sama stabilność nie wystarczy” – podsumował tygodnik.
Urugwaj – Mercosur i Unia Europejska
.W kontekście Urugwaju ważna jest również kwestia jego członkostwa w organizacji Mercosur (Mercado Común del Sur – Wspólny Rynek Południa), skupiającej kraje Ameryki Południowej w celu uzgadniania polityk handlu zagranicznego. Organizacja od 20 lat dąży do podpisania z Unią Europejską porozumienia o partnerstwie w handlu, dialogu politycznym i współpracy sektorowej. 6 grudnia udało się podpisać porozumienie polityczne w sprawie finalizacji tego układu. Wśród krajów UE nie zabrakło ostrych krytyków tego porozumienia, przekonujących, że zabije ono europejskie rolnictwo. Krytykiem jest również polski rząd, do czego na łamach „Wszystko co Najważniejsze” odniósł się pisarz i filozof Jan Maria Rokita. Jego zdaniem „są co najmniej trzy powody, dla których Polska źle postępuje, próbując blokować umowę handlową między Europą i Ameryką Łacińską”. „Odwrócenie się plecami do takich krajów jak Argentyna, Brazylia, czy Urugwaj oraz wznoszenie barier ekonomicznych, a w efekcie i politycznych – oznacza dalszą marginalizację Europy. Pracuje na to nie od dziś polityka francuska, w której wyimaginowana, dawno już miniona potęga francuskiego rolnictwa pełni rolę bożka, jakiemu od lat wysługuje się cała, mało racjonalna, francuska polityka. Pracują na to najbardziej fanatyczni „klimatyści”, którzy chcą karać Amerykę Łacińską za to, że wycina lasy, przeznaczając je na tereny rolnicze i hodowlane. Pracują na to także hałaśliwe związki rolnicze, które chciałyby, aby dotowana europejska żywność, coraz bardziej uprzemysłowiona i zatruta pestycydami (tak toksycznymi, jak choćby dozwolony w Unii, a zakazywany przez sądy w USA glifosat), pozbawiona była jakiejkolwiek zewnętrznej konkurencji.” – pisze publicysta. Cały jego felieton tutaj: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-rokita-szkodliwy-sojusz-tuska-i-macrona/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/ad