
W Rosji państwo narodowe historycznie nigdy nie istniało; idea przestrzeni, terytorium zastąpiła tam ideę narodowości; utrata terytorium jest kojarzona przez Rosjan z utrata tożsamości, stąd permanentna agresja wobec sąsiadów – mówi o imperializmie, rosyjski politolog i ekonomista Władisław Inoziemcew, który jest specjalnym doradcą Russian Media Studies Project w MEMRI, think-tanku w Waszyngtonie.
Artur Ciechanowicz: Jaka jest najbardziej charakterystyczna cecha rosyjskiego imperializmu?
WŁADISŁAW INOZIEMCEW: Przy odpowiedzi na to pytanie bardzo pouczające jest spojrzeć najpierw na historyczne imperia zachodnie. Każde zachodnioeuropejskie nowożytne imperium kolonialne zaczęło się tworzyć wtedy, kiedy powstały państwa narodowe. Żadne z państw, które w późniejszym czasie utworzyły Włochy nie miały kolonii – ani Piemont, ani Państwo Kościelne. Prusy i Bawaria też nie miały kolonii. Ale gdy tylko stały się Włochami i Niemcami, to natychmiast ruszyły do Afryki. To bardzo ciekawe zjawisko. To samo działo się kilka wieków wcześniej, kiedy Kastylia i Aragonia zjednoczyły się w Hiszpanię. To samo dotyczy Francji i ostatecznej inkorporacji księstwa Burgundii. Słowem, kiedy własne problemy zostają rozwiązane, to narodowa siła i energia kierują się na podbój świata.
W Rosji państwo narodowe historycznie nigdy nie istniało. Wielkie Księstwo Moskiewskie – zaledwie jedna z ruskich ziem – podbiło obszar niemal do Oceanu Spokojnego. Idea przestrzeni, terytorium zamieniła w Rosji ideę nacji i tożsamości. Dlatego utrata terytorium oznacza dla Rosji utratę tożsamości. Dla Anglii utrata Rodezji to nie koniec świata, bo metropolia wciąż pozostaje metropolią. W przypadku Rosji jest inaczej i to tłumaczy dlaczego Rosja jest tak niebezpieczna, kiedy traci terytoria, które uważa za swoje. Ta cecha powoduje, że Rosja jest agresywna dla sąsiadów.
Artur Ciechanowicz: Czy istnieje prawdopodobieństwo, że Rosja jednak po ewentualnej porażce na Ukrainie przekształci się w pokojowe imperium?
WŁADISŁAW INOZIEMCEW: Również w tym przypadku musimy sięgnąć po porównanie. Różnica między zachodnimi imperiami kolonialnymi, a Rosją polegała m.in. na tym, że te pierwsze rozwijały się nieco na zasadzie działania mięśnia sercowego: rozkurcz-skurcz, rozkurcz-skurcz.
Anglia podbijała część terytorium Ameryki Północnej, potem je traciła. Ten sam generał, który po jednej z bitew poddał się Jerzemu Waszyngtonowi za 15 lat walczył już w Indiach. Hiszpania podbijała Amerykę Południową, następnie odchodziła stamtąd, by następnie skupić się na Filipinach i Rifie. Francja zajmowała Luizjanę, potem ją sprzedała, a potem działała w Indochinach i w Afryce Zachodniej. To była dynamika europejska. Gdzieś się coś traciło, gdzieś się zajmowało nowe terytoria. Kolonizowało się jakieś terytoria przez osadnictwo i wypchnięcie ludności autochtonicznej i potem się je traciło. Trwało to 400 lat.
W historii Rosji natomiast była tendencja do stałego poszerzania się. Rusini z Księstwa Moskiewskiego zajęli Syberię, Baszkirię, Chanat Kazański. Przy czym tego terytorium, na którym doszło do osadnictwa Moskwian na wielką skalę, Rosja nigdy nie utraciła. Na tym polega różnica. Imperium rosyjskie to tendencja do ciągłego rozszerzania się. Ono inaczej nie może.
Żeby to jeszcze bardziej unaocznić. Dzisiejsza Federacja Rosyjska, to jakby federacja Wielkiej Brytanii i USA, która w XIX w. zaczyna kolonizować Afrykę. Ale Anglia kolonizowała Afrykę bez USA. Stany Zjednoczone były już niepodległe. Natomiast w przypadku Rosji było tak, że Ruś Moskiewska wspólnie z Syberią, Baszkirią, Tatarią razem okupowały Polskę, Finlandię, Kaukaz i Azję Środkową. W tym zawiera się główna różnica. Rosja jest imperium matrioszkowym – jedno imperium tworzy kolejne, szersze. To drugie rozpadło się w 1991 roku wraz z upadkiem ZSRS. Ale pierwsze zostało. I w międzyczasie stało się właściwie państwem w miarę spójnym narodowościowo.
Artur Ciechanowicz: Czy to oznacza, że rozpad Federacji Rosyjskiej jest mało prawdopodobny?
WŁADISŁAW INOZIEMCEW: To kwestia bardzo dyskusyjna. Kiedy rozpadał się Związek Sowiecki, spis powszechny z 1989 r. pokazał, że odsetek Rosjan stanowi 50,9 proc. Imperium, które nie jest związane przez większość mieszkańców z metropolią zaczyna trzeszczeć, rozpada się. W dzisiejszej Federacji Rosyjskiej Rosjanie stanowią ponad 78 proc. ludności. Nie ma żadnego monoetnicznego państwa, które rozpadłoby się w czasach pokoju. Uważam, że oddzielenie się części peryferyjnych terytoriów jest realne – Czeczenia, Inguszetia, Tuwa. Rzeczywiście, wszystkie rosyjskie peryferia, łącznie nawet z Jakucją, mogą się odłączyć. Po pierwsze te potencjalne państwa graniczą nie tylko z Rosją, a oprócz tego w Czeczenii, Inguszetii, Tuwie Rosjanie stanowią mniejszość. W Inguszetii odsetek Rosjan jest na przykład mniejszy niż w Tadżykistanie.
Ale czy Rosja może się rozpaść w swoim centrum? Mam duże wątpliwości. Przede wszystkim jest to ludność monoetniczna. Nie ma większych różnic między mieszkańcami Nowgorodu a Nowosybirska, czy Czelabińska. A po drugie, nie znam ani jednego przypadku skutecznej secesji państwa, które byłoby całkowicie otoczone przez inne państwo. To niewykonalne.
To, że Rosja w obecnej formie powinna zostać rozdrobniona i złożona na nowo, tak by Moskwa nie miała takiej władzy w regionach, to oczywistość. Ale w rozpad Rosji na 15 państw, z których wszystkie – wzorem byłej Jugosławii – pójdą swoją drogą, mocno wątpię.
Artur Ciechanowicz: Dopóki istnieje Rosja, dopóty jej sąsiedzi muszą być gotowi do wojny obronnej?
Znów, Zachód pokazuje, że istnieje sposób na pozbycie się imperialnych fobii. Powiem coś politycznie niepoprawnego, ale proszę mnie dobrze zrozumieć, bo to porównanie jest dość trafne. Otóż Unia Europejska jest dla mnie jak klub anonimowych alkoholików, do którego należą byłe imperia. UE została założona przez Francję i Niemcy, a potem dołączyły do nich inne kolonialne metropolie, żeby wspólnie leczyć swoje uzależnienie od podbojów. Udało im się stworzyć miękki, dobroduszny, demokratyczny projekt imperialny. Wydaje się, że powiedziały sobie: “No dobrze, straciliśmy Azję, Afrykę, Ameryki. Zjednoczmy się, skierujmy naszą energię do wewnątrz i znów będziemy wielcy”. W międzyczasie, w tym projekcie dawne imperia straciły swoje cechy imperialne i stworzyły doskonałą – moim zdaniem – formę państwa: – demokratyczną, praworządną, dobrowolną. W tym projekcie znalazły uspokojenie swoich imperialnych fobii. Byłoby dobrze, gdyby któregoś dnia to samo stało się z Rosją.
Współczesna Rosja
Władisław INOZIEMCEW, , na łamach „Wszystko co Najważniejsze” uważa, że: „Trudno sobie wyobrazić współczesną Rosję bez Władimira Putina. System władzy stał się z nim bardzo silnie personalnie powiązany. Od początku XXI wieku Rosja przypomina Hiszpanię za czasów generała Franco, Portugalię pod rządami Antónia de Oliveiry Salazara czy Paragwaj za reżimu Alfreda Stroessnera – czyli państw, w których władza została skupiona w jednych rękach w sposób absolutny. W tak stworzonym systemie nie występuje nawet partia sprawująca władzę, której przywódcy co jakiś czas się zmieniają. W takim układzie jest tylko jeden lider, który nie może po prostu oddać władzy. Jego wycofanie się mogłoby się okazać bardzo niebezpieczne dla systemu. Dlatego Putin wystartuje w wyborach prezydenckich w 2024 r. i będzie utrzymywał się na szczycie tak długo, jak to możliwe. Choćby po to, żeby zabezpieczyć interesy skupionych wokół siebie oligarchów”.
„Rosjanie może nie są zadowoleni z tego, co się dzieje w kraju, ale generalnie nie będą ryzykować, by doprowadzić do zmian. Wprawdzie w 2020 roku dochody rosyjskiego budżetu spadły – głównie z powodu niskich cen ropy i gazu – ale szybko wróciły do poziomu satysfakcjonującego Kreml. Pamiętajmy też, że dla Rosjan ważniejsze od wpływów do budżetu są ich własne dochody. W 2020 r. w kraju była dość wysoka inflacja, ceny wielu produktów rosły dużo szybciej niż pensje. Ale już rok 2021 zaczął się dla Rosji dobrze. Rosyjski budżet jest tworzony przy założeniu, że cena ropy wynosi 40 dolarów za baryłkę – tymczasem od początku tego roku ta cena kształtowała się na wyższym poziomie. To pozwoli rządowi zrównoważyć budżet czy nawet zrekompensować obywatelom wyższe koszty życia wywołane inflacją. Pewnie przed wyborami w 2024 roku będziemy świadkami takich sytuacji” – twierdzi.
„W przypadku Putina sięganie do tego typu kategorii jest całkowicie nieuzasadnione. Rosja pod jego rządami przestała być państwem, stała się przedsięwzięciem komercyjnym. To jest klucz do współczesnej Rosji. Żeby zrozumieć istotę decyzji podejmowanych przez politycznych decydentów, należy patrzeć na pieniądze – w którą stronę one płyną, kto zyskuje na poszczególnych decyzjach. Putin zarządza krajem żelazną ręką i w ten sposób stał się najbogatszym człowiekiem na świecie. I to jest cel, który zawsze chciał osiągnąć. Nigdy nie miał innych ambicji. Swoje dziedzictwo mierzy wielkością swojego majątku. Nic innego nie ma dla niego znaczenia” – pisze Władisław INOZIEMCEW w tekście „Rosja Putina to nie państwo. To przedsięwzięcie biznesowe“.
PAP/Artur Ciechanowicz/WszytskocoNajważniejsze/EG