Zadośćuczynienie od Niemiec się Polakom należy – Władysław Teofil Bartoszewski
Zadośćuczynienie od Niemiec za straty wojenne nam się należy. Myślę, że nowy rząd będzie o to zabiegał – zapowiedział w piątek Władysław Teofil Bartoszewski (PSL). Zadeklarował też, że będzie rozmawiał o zadośćuczynieniu z Niemcami.
Zadośćuczynienie od Niemiec się Polakom należy
.Władysław Teofil Bartoszewski pytany w piątek, czy rząd stworzony przez ugrupowania dotychczasowej opozycji będzie postulował reparacje od Niemiec za zniszczenia II wojny światowej, odpowiedział: „Uważam, że zadośćuczynienie nam się należy”. Jego zdaniem, nowy rząd będzie o to zabiegał. „To jest długofalowa akcja i wszystkie partie polityczne, również PO była za tym” – dodał.
Władysław Teofil Bartoszewski zapewnił, że będzie dyskutował i rozmawiał o zadośćuczynieniu dla Polski również z Niemcami. „Mam częste kontakty z politykami niemieckimi i mówię im, że zadośćuczynienie nam się należy” – zaznaczył.
Kwestia reparacji od Niemiec w dotychczasowej polityce Polski
.Dnia 1 września 2022 r. zaprezentowano raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej. 3 października minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau podpisał notę dyplomatyczną do strony niemieckiej, dotyczącą odszkodowań wojennych. Polska domaga się w niej m.in. odszkodowania za straty materialne i niematerialne w wysokości 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów złotych i zrekompensowania szkód.
3 stycznia 2024 r. MSZ przekazało, że resort dyplomacji RFN udzielił odpowiedzi na tę notę. Według rządu RFN, sprawa reparacji i odszkodowań za straty wojenne pozostaje zamknięta, a rząd niemiecki nie zamierza podejmować negocjacji w tej sprawie.
Rachunek za potworne straty, jakich Polska doznała w wyniku wojny, nie może być uznany za przedawniony
.„Polsko-niemieckie pojednanie utknęło w miejscu i nie jest to wina strony polskiej. Przez lata strona niemiecka nie podejmowała żadnych działań w sprawie upamiętnienia polskich ofiar III Rzeszy” – pisze prof. Wojciech ROSZKOWSKI, historyk i publicysta.
„Co się stało 1 września 1939 roku? Dla Polaka pytanie to brzmi dość kuriozalnie. Każde niemal polskie dziecko odpowie, że Niemcy napadły wtedy na Polskę. Odpowie tak, być może nie umiejąc jeszcze czytać szkolnych podręczników, bo pamięć o tej tragedii i jej skutkach jest nadal żywa w znakomitej większości polskich rodzin. Dla odwiedzających brukselski Dom Historii Europy odpowiedź na powyższe pytanie nie będzie prosta. Data ta z pewnością nie rzuci się im w oczy w natłoku informacji o złym średniowieczu, dobrym Karolu Marksie, pojednaniu francusko-niemieckim i świetlanej przyszłości Europy pod rządami Berlina i Paryża. W trosce o pokojową przyszłość Europejczycy mają zapomnieć o przeszłości. Rachunki krzywd są odsuwane w niepamięć” – podkreśla prof. Wojciech ROSZKOWSKI.
Historyk dodaje, że „stałe rozdrapywanie ran nie służy pokojowej przyszłości. Problem w tym, kto i co chce zapomnieć, a nawet jak chce kształtować europejską pamięć. Nie ma neutralnej moralnie historii, podobnie jak nie ma neutralnej moralnie polityki, a polityka pamięci jest nadal wszechobecna, choćby w postaci zacierania śladów przeszłości. Można powiedzieć, że im wyraźniej widać owo zacieranie, tym bardziej ślady te zamieniają się w rany, które się jątrzą”.
Prof. Wojciech ROSZKOWSKI stoi na stanowisku, że „gdyby nie niemiecka inwazja, nie byłoby inwazji sowieckiej z 17 września 1939 roku, a w ostatecznym rozrachunku – klęski Polski w obozie zwycięzców, Polski opanowanej po 1945 roku przez ZSRS i sowietyzowanej przez 45 lat. Pod względem poziomu dochodu na głowę polska gospodarka rywalizowałaby dziś z hiszpańską czy fińską, tak jak było w latach 30., a nie z mozołem odrabiała straty z trzech zniewolonych pokoleń”.
„Dziś Niemcy usiłują rozdawać karty w Europie. Są największą gospodarką, ale także roszczą sobie prawo do uczenia demokracji swoich niedawnych ofiar i ingerują w życie polityczne Polski. Można jednak zapytać – skoro dzisiejsze władze niemieckie świętują zakończenie II wojny światowej jako dzień wyzwolenia od nazizmu – dlaczego w ten koszmar Niemcy popadli i dlaczego nie potrafili się z niego sami wyzwolić? Czy wspominanie 1945 roku jest najlepszą okazją do świętowania wyższości niemieckiej demokracji? Czy najprostszą drogą do zaprowadzenia demokracji w Polsce lub na Ukrainie było uzależnianie się od dostaw gazu i ropy z Rosji, a przez to finansowanie zbrojeń rosyjskich?” – pyta prof. Wojciech ROSZKOWSKI.
Przez reparacje do pojednania
.„Na każdą wzmiankę o reparacjach wojennych Berlin reaguje alergicznie. Tymczasem ich wypłata byłaby krokiem milowym i szansą dla Niemiec, by doprowadzić do pełnego polsko-niemieckiego pojednania” – pisze we „Wszystko co Najważniejsze” dr Karol NAWROCKI, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak twierdzi, „pada niekiedy argument, że reparacje to droga donikąd – że po I wojnie światowej wpędziły Niemcy w kryzys i pośrednio utorowały drogę do władzy Adolfowi Hitlerowi. Jako historyk nie mogę się zgodzić z tą analogią. Dziś Niemcy to największa gospodarka Unii Europejskiej – nieporównanie silniejsza i odporniejsza na kryzysy niż za czasów przedwojennej Republiki Weimarskiej. Mało kto wie, że reparacje za I wojnę światową Niemcy spłacały aż do roku 2010. Nijak nie przeszkodziło im to w zbudowaniu zamożnego państwa”.
„Owszem, Niemcy są naszym sąsiadem, z którym w XXI w. chcemy budować dobre relacje jako partnerzy w NATO i Unii Europejskiej. Reparacje wojenne byłyby krokiem milowym na tej drodze – aktem twardej, materialnej sprawiedliwości. Mam nadzieję, że również rząd w Berlinie zacznie dostrzegać w nich szansę na autentyczne pojednanie między naszymi narodami” – podkreśla dr Karol NAWROCKI.
PAP/Mateusz Mikowski/WszystkoCoNajważniejsze/SN