Karolina TRZESKOWSKA-KUBASIK: Działalność niemieckich obozów na terenie Kreishauptmannschaft Busko

Działalność niemieckich obozów na terenie Kreishauptmannschaft Busko

Photo of Karolina TRZESKOWSKA-KUBASIK

Karolina TRZESKOWSKA-KUBASIK

Doktor nauk humanistycznych w zakresie historii, pracownik Biura Badań Historycznych IPN, publicystka. Specjalizuje się w dziejach najnowszych Polski, w szczególności w okresie II wojny światowej.

Dziesiątego lutego 1940 roku przedwojenny powiat stopnicki zastąpiono Kreishauptmannschaftem Busko, do którego przyłączono osiem gmin dawnego pińczowskiego. Obejmował powierzchnię 2096 km kw. – w 1943 roku jego tereny zamieszkiwało 181 725 osób. Według ustaleń autorki niniejszej publikacji w czasie II wojny światowej zginęło co najmniej 4050 Polaków oraz 8344 Żydów z obszaru Kreishauptmannschaft Busko. W jego granicach administracyjnych okupant niemiecki stworzył sprawnie działający aparat terroru – pisze Karolina TRZESKOWSKA-KUBASIK

.Na jego terytorium funkcjonowała żandarmeria, która dopuściła się licznych zbrodni na miejscowej ludności. Jej siedziba mieściła się w Busku-Zdroju – podlegały jej posterunki w Chmielniku oraz w Nowym Korczynie. W Busku-Zdroju zlokalizowano także siedzibę Policji Bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei) oraz Sonderdienstu. W stolicy Kreishauptmannschaftu w siedzibie Szkoły Podstawowej numer 1 stacjonował III Batalion 17 pułku policji.

Obozy na terytorium Kreishauptmannschaft Busko

.Autorka chciałaby podkreślić, że ze względu na rozległość tematyki w artykule zostaną jedynie zasygnalizowane poszczególne aspekty terroru okupanta niemieckiego na terytorium Kreishauptmannschaft Busko. Na szczególne omówienie zasługuje działalność obozów, gett oraz więzień. Problematyka niemieckich obozów na Kielecczyźnie występuje wyłącznie jako element zbrodniczej polityki wobec miejscowej ludności. Należy podkreślić, że stanowiły nie tylko ośrodki eksploatacji gospodarczej, ale równocześnie były ważnym instrumentem terroru niemieckiego. W odniesieniu do obozów żydowskich stanowiły jedno z wielu miejsc stopniowej eksterminacji. Założeniem okupanta niemieckiego było nie tylko zdobycie przestrzeni życiowej (Lebensraum), lecz także wykorzystanie siły roboczej ludności podbitego obszaru w celu zwiększenia potencjału gospodarczego i wojennego III Rzeszy. Niejednokrotnie warunki, w jakich przebywali więźniowie, nie różniły się od tych panujących w obozach koncentracyjnych. Osadzano ich w barakach, w budynkach szkół lub w zabudowaniach gospodarczych, które otaczano drutem kolczastym. Nagminnie brakowało prycz do spania, pościeli oraz urządzeń sanitarnych. Wskutek złych warunków bytowych występowały epidemie chorób zakaźnych: tyfusu czy żółtaczki. Więźniowie otrzymywali głodowe wyżywienie, które zwykle składało się z wodnistej zupy z brukwi, liści buraków oraz zamarzniętych ziemniaków oraz niesłodzonej kawy zbożowej i kawałka suchego chleba. Wykonywali różnego rodzaju prace: od budowlanych przez przemysłowe po budowę dróg oraz meliorację pól i łąk. Wobec więźniów nagminnie stosowano przemoc. Według ustaleń autorki prowadzonych w ramach projektu pt. „Terror okupacyjny na ziemiach polskich w latach 1939–1945” na terenie Kreishauptmannschaft Busko funkcjonowało co najmniej 29 obozów różnego rodzaju: służby budowlanej, karne, fortyfikacyjne, a także pracy przymusowej dla Polaków i Żydów.

Jeden z pierwszych obozów na terenie Kreishauptmannschaft Busko powstał w 1941 roku w Słupi. Był przeznaczony dla ludności żydowskiej (Zwangsarbeitslager für Juden, Julag). Podstawą ich utworzenia było rozporządzenie Generalnego Gubernatora – dr. Hansa Franka z 26 października 1939 roku, wprowadzające przymus pracy dla Żydów. Należy nadmienić, że działalność Julagów regulowało zarządzenie szefa dystryktu Radom Karla Lascha z 20 listopada 1939 roku. Przymus pracy obowiązywał Żydów od 12. do 60. roku życia. W obozach mieli pracować przez dwa lata. Według zarządzenia Lascha pobyt mógł być jednak przedłużony na czas nieokreślony. Obóz w Słupi był położony na tak zwanych Błoniach Ratajskich, około 3 km od Pacanowa. Otoczono go drutem kolczastym, wysokim na 2,5 m. Osadzano w nim Żydów pochodzących z Pacanowa, ze Stopnicy oraz z Nowego Korczyna. Kierowano do niego również osoby pochodzenia romskiego oraz Cyganów. Przeciętnie przebywało w nim od 180 do 200 więźniów. Funkcję obozowych wartowników sprawowali volksdeutsche z Przeczowa – Szadkowski vel Szatkowski oraz Urlych. W skład załogi wchodzili również Ukraińcy. Nadzór nad obozem sprawowali funkcjonariusze żandarmerii niemieckiej z placówki w Słupi oraz z Buska-Zdroju. Jedzenie było ubogie. Po porannym apelu więźniowie otrzymywali czarne kromki chleba wraz z łyżką marmolady lub pastą rybną oraz czarną kawę zbożową bez cukru. Obiad składał się z zupy z buraków albo z brukwi. Na kolację więźniowie dostawali to samo, co na śniadanie. Oprócz tego żywili się polewką z kasztanów.

W Słupi panowały kiepskie warunki higieniczne. Do mycia służyły blaszane koryta, do których przynoszono wodę z kanału. Funkcję ustępu pełniła latryna znajdująca się na zewnątrz baraków. W obozie wybuchła epidemia tyfusu plamistego, ponadto więźniowie borykali się z częstymi problemami żołądkowymi. Pracowali przy budowie kanałów melioracyjnych. Jesienią 1942 roku Żydów wyprowadzono za kanał melioracyjny, gdzie kazano im siedzieć całą noc. Podnoszących się z ziemi natychmiast rozstrzeliwano. Część osób zastrzelono w czasie marszu. Resztę skierowano do Szczucina na stację kolejową, skąd przetransportowano ich do obozu zagłady w Bełżcu. Najprawdopodobniej w grudniu 1942 lub w styczniu 1943 roku wywieziono ze Słupi około 150 Cyganów. Od drugiej połowy 1942 roku do obozu w Słupi zaczęli przybywać Polacy. W tym czasie zmieniono jego charakter na karny (Straflager). Według zeznań więźnia Stefana Kaszuby komendę obozu stanowili funkcjonariusze Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa. Do Słupi często przyjeżdżali członkowie żandarmerii z Buska-Zdroju oraz placówki w Słupi. Ich przyjazd niemal zawsze wiązał się z wywózką więźniów. Najczęściej trafiali do kl Auschwitz-Birkenau.

W obozie osadzono głównie rolników za niewywiązywanie się z dostarczania kontyngentów. Do Słupi trafiały również osoby złapane na prowadzeniu nielegalnego handlu oraz robotnicy, którzy samowolnie opuścili teren pracy. Według księgi ewidencyjnej aresztu powiatowego w Busku-Zdroju w latach 1941–1943 do Słupi trafiło łącznie 175 Polaków. W obozie osadzano również Polaków na wniosek Kreishauptmanna dr. Wilhelma Schäfera oraz żandarmerii z Buska-Zdroju. Przebywali w nim od kilku tygodni do kilku miesięcy. Często więziono ich tak długo, aż rolnicy nie uzupełnili braków lub nie zapłacili gotówką tytułem wyrównania kontyngentów. Mieszkaniec wsi Kawczyce w gminie Radzanów, Jan Domagała, do KL Auschwitz-Birkenau nie trafił tylko dlatego, że jego żona zapłaciła w porę 1200 zł za zaległy kontyngent. Straflager zlikwidowano w 1943 r. Więźniów przewieziono do innych okolicznych obozów bądź zwolniono. Ogółem przeszło przez niego około czterech tysięcy osób.

Kolejnym Julagiem na terenie Kreishauptmannschaftu Busko był obóz w Biechowie Dolnym, który funkcjonował od wiosny do jesieni 1942 roku. Więziono w nim wyłącznie Żydów pochodzących ze Stopnicy oraz z Pacanowa. W obozie przeciętnie pracowało około 200 osób. Zlokalizowano go obok szosy, w stajniach Michała Popiela. Więźniowie, podobnie jak w Słupi, pracowali przy kopaniu kanałów. Nadzór nad nimi sprawowała żandarmeria z Nowego Korczyna. Funkcję wartowników pełnili volksdeutsche: Urlich oraz Szadkowski z Przeczowa, którzy podobną rolę odgrywali w Słupi. Warunki żywieniowe były fatalne. Żywność Żydom dostarczała miejscowa ludność. Więźniowie spali na słomie rozścielanej na gołej podłodze. Jesienią 1942 roku Żydów popędzono do Szczucina na stację kolejową, skąd przetransportowano ich najprawdopodobniej do Bełżca lub do Treblinki.

Obóz służby budowlanej (Baudienst) na terenie Kreishauptmannschaft Busko zlokalizowano w kamieniołomach skotnickich na Zajęczej Górce. Mieściły się tam trzy przedwojenne baraki, które mogły pomieścić około 400 osób. Na terenie kamieniołomów znajdowała się kuchnia, stolarnia, kuźnia oraz bunkry do przechowywania materiałów wybuchowych. Praca była ciężka, a za wykonaną pracę pracownicy nie otrzymywali wynagrodzenia. Jak wspominał jeden z pracowników: „Kamień wydobywano z głębokich dołów, wywożono wózkami i taczkami do góry, układano na dużym płaskim placu. Wyżywienie słabe, ale otrzymywaliśmy wałówki i jakoś dało się żyć”. Pod koniec sierpnia 1942 roku doszło do podpalenia trzech baraków. Żandarmeria z Buska-Zdroju aresztowała podejrzanych o przeprowadzenie akcji sabotażowej, między innymi Juliana Pierścińskiego ze Skotnik oraz Mazura z Sułkowic. Od wykonania wyroku śmierci uchronił ich Austriak, inspektor Lain. Część chłopców przewieziono do obozu w Częstochowie, pozostałych zaś do Skrzynna.

Fortyfikacyjne obozy pracy (Einsatzlager) po raz pierwszy na terenie Generalnego Gubernatorstwa pojawiły się w 1940 roku. Po raz wtóry utworzono je w drugiej połowie 1944 roku w celu budowy fortyfikacji polowych na niemieckich liniach obronnych. Prace organizowała Organizacja Todt. Między Wisłą a Pilicą funkcjonowało 48 obozów fortyfikacyjnych. Na istnienie tak dużej liczby niewątpliwie miał fakt, że rejon Kielecczyzny znalazł się w strategicznej strefie obrony niemieckiej. Pierwsza linia umocnień o nazwie A1 („Wenus”) przebiegała wzdłuż Wisły oraz przyczółka sandomiersko-baranowskiego. Druga, nazywana A2 („Merkury”), biegła od Szczekocin przez Miechów, Słomniki, Wisłę do Bochni i dalej do Nowego Sącza. Do budowy fortyfikacji używano przymusowo ludności polskiej. Dostarczaniem siły roboczej do robót przymusowych zajmowali się sołtysi, wójtowie, burmistrzowie oraz Kreishautpmann, którzy czuwali nad terminową realizacją wyznaczonych kontyngentów. Według ustaleń autorki na terenie Kreishauptmannschaft Busko istniało co najmniej 17 obozów fortyfikacyjnych. Przeciętnie przebywało w nich od stu do tysiąca osób.

W rejonie linii A1 „Wenus” powstało kilkanaście obozów położonych na terenie Kreishauptmannschaft Busko. Wedle ustaleń autorki było ich co najmniej 17. Latem 1944 roku na terenie Kreishauptmannschaft Busko powstały cztery obozy fortyfikacyjne. W związku ze zbliżającym się frontem wschodnim latem 1944 roku utworzono obóz fortyfikacyjny w Starym Korczynie. Umiejscowiono go na terenie szkoły podstawowej. Przebywali w nim mieszkańcy Koszyc i okolic oraz Działoszyc. Przeciętnie w szkole mieszkało około 200–300 osób w wieku od 15. do 60. roku życia. W obozie w Starym Korczynie panowała zasada, że po upływie dwóch tygodni więzień mógł przesłać na swoje miejsce zastępcę. Gdy tego nie uczynił, nadal przebywał w obozie. W Starym Korczynie pracowano przy kopaniu rowów przeciwpancernych oraz okopów od Wisły w kierunku Krzczonowa. Miejscową ludność zatrudniono przy budowie bunkrów. Codziennie rano odbywał się apel, podczas którego sprawdzano stan liczebny pracowników. Nadzór nad pracami sprawowali funkcjonariusze Organizacji Todt.

W obozie panowały niezwykle ciężkie warunki. Ludzie spali na słomie rozścielonej na betonowej podłodze, w jednej sali przebywało około 30 osób. Wyżywienie było niezwykle skąpe, odczuwalny był brak wody pitnej, którą trzeba było dowozić ze wsi. Obóz był dozorowany przez załogę wartowniczą składającą się z około 30 ukraińskich strażników, dowodzonych przez pięcioosobową grupę funkcjonariuszy ss. Komendantem w Starym Korczynie był Koch vel Nelte, którego więźniowie nazywali Wojtkiem. W czasie pracy niejednokrotnie okładał więźniów skórzanym pejczem. Będąc zaś w stanie upojenia alkoholowego, strzelał do pracowników. Świadkiem przemocy stosowanej wobec więźniów był mieszkaniec Starego Korczyna, Józef Bugajski:

Byłem raz świadkiem, jak starszy wiekiem Niemiec pochodzenia austriackiego nadzorujący pracę więźniów uderzył kolbą karabinu jednego z tych więźniów prawdopodobnie za to, że ten źle kopał. Człowiek ten na skutek uderzenia się przewrócił, a on jeszcze go kopał.

.Szczególnie bezlitośnie obchodzono się z osobami, które złapano na próbie ucieczki bądź które nie zgłosiły się we właściwym czasie do pracy. W styczniu 1945 roku wskutek sowieckiej ofensywy Niemcy ewakuowali obóz, kierując więźniów do wsi Czarkowy i Koniecmosty. Podczas ewakuacji wielu przymusowym pracownikom udało się zbiec.

Do licznych aktów przemocy dochodziło w obozie w Michałowie, który funkcjonował od sierpnia 1944 do stycznia 1945 roku. Ogółem przeszło przez niego około czterech tysięcy osób pochodzących głównie z Działoszyc oraz Jędrzejowa. Przeciętnie przebywało w nim około sześciuset więźniów. Wyżywienie było podobne jak w innych obozach: otrzymywano kawę, czarny chleb oraz wodnistą zupę. Więźniom pomagała miejscowa ludność, która dostarczała im pożywienie. W okolicach Michałowa pracowano przy kopaniu rowów, budowie okopów oraz piłowaniu drzewa. Więźniów pilnowali żołnierze Wehrmachtu, którzy dopuszczali się ich kopania, bicia kolbami karabinów oraz prętami. Jeden z funkcjonariuszy obozowych, Lantz, pobił więźnia tylko dlatego, że ten nie podwinął rękawów powyżej łokci. W grudniu 1944 roku trzech Niemców śmiertelnie pobiło mieszkańca Działoszyc. Z powodu jesiennego chłodu oraz wycieńczenia katorżniczą pracą zmarło kilka więźniów. Wśród nich znajdował się Władysław Ciesielski ze wsi Podrózie. Czternastego stycznia 1945 roku nastąpiła ewakuacja obozu. W czasie marszu w kierunku Częstochowy zastrzelono Polaka, którego tożsamości nie udało się ustalić. Większość więźniów zdołała zbiec.

W okolicach sierpnia 1944 roku założono obóz w okolicach Chrobrza i Złotej. Pracami kierował SS-Hauptsturmführer Theodor von Eupen, były komendant obozu Treblinka I. Miały charakter skrajnie niewolniczy. Zaraz po przybyciu byli funkcjonariusze obozu Treblinka I „[…] chodzili po zagrodach i zbierali zdrowych mężczyzn i kobiety do kopania rowów i umocnień”. Większość pracowników skoszarowano w barakach ulokowanych w okolicach Chrobrza i Złotej. Część osób mogła wracać na noc do domów, pod warunkiem że na określoną godzinę stawią się z powrotem do pracy. Pracowano około 16 godzin dziennie. Każdy pracownik miał wyznaczony pewien odcinek pracy. W przypadku jej niewykonania bito do utraty przytomności kijami lub kańczugami i szczuto psami. Jak wspominał jeden z mieszkańców Chrobrza, Stanisław Gil: „Wszyscy hitlerowcy ubrani byli w niebieskie mundury z trupimi czaszkami. Zatrudnionych przy kopaniu rowów wszyscy hitlerowcy bili i szczuli psami”. Pod koniec grudnia 1944 roku grupa byłych funkcjonariuszy Treblinki i opuściła Chroberz, kierując się w stronę Kazimierzy Wielkiej. Nadzór nad pracami fortyfikacyjnymi przejął oddział Organizacji Todt.

.We wrześniu 1944 roku na terenie byłego więzienia Gestapo w Pińczowie utworzono obóz pracy. Przeciętnie przebywało w nim od pięciuset do tysiąca osób. Przez cały okres jego istnienia przeszło przez niego około 2500 osób. Kierowano do niego mieszkańców Pińczowa, Jędrzejowa oraz Chmielnika ujętych w łapankach. Więźniowie pracowali przy kopaniu okopów, budowie schronów, naprawie dróg oraz przy innych pracach fortyfikacyjnych. Do pracy prowadzono ich pod konwojem. Załogę obozową stanowili Ukraińcy zwani Żółtkami oraz członkowie Organizacji Todt. Obóz w Pińczowie zlikwidowano na początku stycznia 1945 roku. W związku z ofensywą sowiecką Niemcy zbiegli, a więźniowie opuścili teren obozu.

Karolina Trzeskowska-Kubasik

Fragment książki: Formy zniewolenia na okupowanych przez Niemcy ziemiach polskich (1939-1945). Obozy, getta, więzienia, red. Marcin Panecki, wyd. Instytut Pileckiego, 2023 [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 28 listopada 2024