Zełenski zrobił błąd za błędem - Mike Waltz

Teorie głoszące, że spotkanie prezydentów USA i Ukrainy w Gabinecie Owalnym było zasadzką na przywódcę Ukrainy są nieprawdziwe – powiedział doradca Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz. Zełenskiego ostrzeżono przed spotkaniem, by nie prowadził publicznego sporu z prezydentem – dodał.
To mogło być pozytywnym momentem dla Ukrainy – przekonuje Mike Waltz
.”Twierdzenia, że to była jakaś zasadzka, są absolutnie i kategorycznie fałszywe. Mieliśmy pięknie urządzoną Salę Wschodnią, przygotowaną na podpisanie przez obu liderów porozumienia w sprawie krytycznie ważnych minerałów, których potrzebujemy, i inwestycji gospodarczych, których potrzebują oni (Ukraińcy)” – powiedział w Mike Waltz w wywiadzie dla telewizji Fox News. Jak dodał, umowa ta „gospodarczo związałaby Stany Zjednoczone i Ukrainę na pokolenie”.
Odniósł się w ten sposób do teorii wygłaszanych przez Demokratów i część komentatorów, że intencją Białego Domu było upokorzenie ukraińskiego prezydenta i wywołanie kłótni, która pozwoliłaby obarczyć Ukrainę winą za potencjalną porażkę inicjatywy pokojowej Donalda Trumpa.
Jak zaznaczył Mike Waltz, do spotkania z Wołodomyrem Zełenskim doszło po udanych wizytach w USA prezydenta Francji i premiera Wielkiej Brytanii oraz po rozmowie Donalda Trumpa z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte na temat ewentualnego rozmieszczenia wojsk europejskich w Ukrainie i „szerszych gwarancji bezpieczeństwa”.
„Więc to naprawdę mogło być – i powinno było być – pozytywnym momentem dla Ukrainy, po którym przeszlibyśmy do dalszych negocjacji z Rosjanami, zakończylibyśmy tę wojnę i popchnęli świat do przodu” – powiedział Mike Waltz.
„Zamiast tego okazało się – i myślę, że to tak bardzo sfrustrowało prezydenta i (…) wywołało jego gniew – że nie jest jasne, czy Zełenski naprawdę chce zakończyć walki. A on przyszedł z takim nastawieniem, mimo że ostrzegano go, aby nie roztrząsał tego wszystkiego przed całym światem” – dodał.
Jak stwierdził Mike Waltz, Zełenski przyjął „złe podejście w złym momencie historii i wobec złego prezydenta”. „To nie Joe Biden, to Donald J. Trump. Myślę, że cały świat to widział” – podsumował.
Piątkowa katastrofa Zełenskiego w Białym Domu
.”To Zełenski, a nie jego amerykańscy rozmówcy otwarcie i z godnością przedstawiał prawdę historyczną o agresji rosyjskiej, która zaczęła się już przeszło dekadę temu, i o bezskuteczności wszelkiej dotychczasowej dyplomacji w starciu z nieuznającym żadnych reguł moskiewskim tyranem” – pisze w swoim artykule we „Wszystko co Najważniejsze” Jan ROKITA.
„Ale z drugiej strony przecież każdy rozumie, że w ten piątek prezydent Ukrainy znalazł się w Białym Domu nie po to, by raz jeszcze obwieścić światu dobrze znaną prawdę o wojnie w jego kraju. Był tam wyłącznie po to, aby wykorzystać nadarzającą się szansę odnowy słabnącego sojuszu z Ameryką, bez którego jego państwu zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo.
„Jeszcze w piątek rano wydawało się, że dzięki mądrze prowadzonym przez Ukraińców negocjacjom oraz interwencji Macrona, nalegającego na Trumpa, aby wizyta przywódcy Ukrainy w Białym Domu odbyła się bez żadnej zwłoki, rzecz cała idzie w jak najlepszą stronę. Wynegocjowany tekst umowy amerykańsko-ukraińskiej, powołującej Inwestycyjny Fundusz Odbudowy (RIF), którym miałyby zarządzać wspólnie rządy Ukrainy i USA, w krótkich jedenastu punktach zawierał coś, o czym jeszcze do niedawna Ukraina mogła tylko pomarzyć. Oto Waszyngton miał się podjąć współzarządzania, wraz z Kijowem, procesem powojennej odbudowy kraju, za pomocą Funduszu, do którego Ukraina wpłaci w przyszłości połowę swoich zysków z nowo eksploatowanych bogactw naturalnych. A to miało być dla Trumpa argumentem…
.Dlatego właśnie wdanie się przez Zełenskiego na oczach całego świata w kłótnię z Trumpem, a w efekcie spektakularne zakwestionowanie idei zawieszenia broni, o które Ameryka zabiega z autentyczną determinacją, wyglądało na akt politycznego szaleństwa. Niecną rolę odegrał w tym spektaklu wiceprezydent Vance, który najpierw swoim lekceważącym dla Ukraińców wystąpieniem sprowokował Zełenskiego i podjudził do awantury samego Trumpa, dotąd zachowującego spokój i dyplomatyczny umiar. Niektórzy obserwatorzy tej sceny (jak np. wybitny szachista i wróg Putina Garri Kasparow) uważają, iż była to celowa prowokacja Vance’a, chcącego storpedować sojusz amerykańsko-ukraiński. W każdym razie wiarygodni świadkowie i przyjaciele Kijowa, tacy choćby jak kluczowy dla amerykańskiej polityki senator Lindsey Graham, poświadczają, że Trump szedł na spotkanie z Zełenskim w dobrej wierze i z dużą dozą optymizmu, przekonany o tym, iż umowa z Kijowem nie tylko otwiera Ameryce epokę świetnych interesów na Ukrainie, ale istotnie ułatwia mu wymarzony sukces, jakim miało stać się zawieszenie broni.
Co więcej, zdaniem autora Zełenski sprawiał wrażenie, jakby w ogóle nie brał pod uwagę faktu, iż scena toczącego się dramatu to Gabinet Owalny prezydenta USA, do którego wpuszczono dziennikarzy z całego świata, zgodnie z teatralnym stylem, jaki do polityki amerykańskiej wprowadził Trump. A jego rolą w tym zaaranżowanym przez Trumpa przedstawieniu jest wytworzenie zarówno w Moskwie, jak i wśród Europejczyków i Amerykanów przekonania, że wszelkie rachuby na wysadzenie w powietrze ścisłego sojuszu Ukrainy z Ameryką były naiwne i przedwczesne. Bo tylko taki efekt wizyty w Białym Domu wzmacniał, a nie osłabiał bardzo trudnej sytuacji Ukrainy.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB