Piotr ORAWSKI: Piękno muzyki (8). "O malarstwie i innych sztukach wzrokiem postrzeganych"

Piękno muzyki (8). "O malarstwie i innych sztukach wzrokiem postrzeganych"

Photo of Piotr ORAWSKI

Piotr ORAWSKI

Muzykolog, nauczyciel i dziennikarz. W Trójce spędził jedenaście lat. Kolejne jedenaście lat zawodowej aktywności to Polskie Radio BIS. Po zmianie formuły programu trafił do Dwójki, swego naturalnego środowiska radiowego. Był tam do samego końca, realizując swoje wielkie marzenie młodości - wieloletni cykl codziennych audycji, w których opowiadał o skomplikowanych i fascynujących zarazem dziejach sztuki dźwięku. www.piotrorawski.pl

OD REDAKCJI: Dzięki uprzejmości Pana Rafała, mamy przyjemność jeszcze raz podróżować poprzez świat muzyki, który przez wiele lat w niezwykły sposób opisywał Piotr Orawski – człowiek z ogromną wiedzą i pasją muzyczną, którą przekazywał radiosłuchaczom. Polecamy Państwu ten cykl.

Dla wielu muzyków malarstwo i sztuki plastyczne, a także bardzo ważna w tym kontekście architektura, są co najmniej dziwne, bo muzycy umieją przede wszystkim słuchać niż cokolwiek zobaczyć. Dla ludzi, którzy na co dzień głównie patrzą, a nie słuchają, muzyka nie jest konieczna, żeby zachwycić się tym, co widzą zwykle w ciszy muzealnych sal. Jest jeszcze trzeci rodzaj ludzi sztuki w rozumieniu tradycyjnym, którzy pielęgnują sztukę słowa. Połączenie tych trzech dziedzin ludzkiej aktywności intelektualnej i zmysłowej zarazem – słyszenia, widzenia i mowy – daje nam początek rozumienia tego obszaru ludzkiej aktywności, który nazywamy sztuką.

Tadeusz Kantor, największy obok Wyspiańskiego wizjoner polskiego teatru w XX stuleciu, powiedział kiedyś, że jego zadaniem jako reżysera spektaklu jest konstruowanie wzruszenia, ale on sam wzruszać się nie może. To wielka prawda. Konstruowanie wzruszenia jest wszakże działaniem w pełni świadomym i celowo zamierzonym, ale bez udziału uczestników przeżywanym. Malarstwo ma bowiem tę niezwykłą cechę, że potrzebuje ciszy, że w gruncie rzeczy jest wręcz ciszą. Jest spokojem. Nawet kiedy jest tłum ludzi w takim miejscu, jak katedra w Sewilli, z tą niezwykłą, chyba największą i najbogatszą nastawą ołtarzową na Starym Kontynencie, ociekającą złotem, to mimo tłumów ludzi, które się tam przewijają, słyszę, cieszę się i milczę, chodząc z palcem na ustach, jak mawiał Gombrowicz. Autor Kosmosu nie lubił malarstwa. Zwalczał je za pomocą papierosa. Jestem w stanie to zrozumieć, bo sam paliłem wiele lat, ale na szczęście rzuciłem to z dnia na dzień siedem lat temu i jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem.

Z malarstwem Gombrowicza to była jego kolejna prowokacja. Ja – jako człowiek muzyki – lubię brzmienie. W muzeach panuje z reguły śmiertelna cisza i są takie panie, które zawsze uważają Cię za złodzieja i patrzą Ci na ręce. Ale muzea to miejsca niezwykłe. Każdy obraz, który w nich jest, bez względu, jaki nosi tytuł, nie jest martwą naturą, jak mówią Polacy, tylko cichym życiem, jak mówią Niemcy, i to ukryte życie decyduje o ich życiu w nas, w naszej świadomości, bo innego życia nie ma.

Malarstwo i postrzeganie sztuki wzrokiem jest swoistą umiejętnością. Słuchowcy umieją to zrozumieć. Widzenie jest taką samą łaską, jak słyszenie. Ale ma też coś więcej: łaskę niesłyszenia, łaskę ciszy. Łaska ciszy jest być może przywilejem największym, bo daje nam spokój. W zakończeniu Mistrza i Małgorzaty padają słowa znaczące: on nie zasłużył na niebo, on zasłużył na spokój. Malarstwo od swoich początków, od czasów grot z Lascaux, daje nam taki właśnie spokój, jest ciszą, nie gra i nie mówi, choć zawiera w sobie tak wiele dźwięków i tak wiele słów. A co powiedzieć o architekturze? Czy można wyobrazić sobie w dźwiękowej wyobraźni Wielką Mszę h-moll w Kościele św. Tomasza albo św.  Mikołaja w Lipsku? Jasne, że można. Czy można wyobrazić sobie codzienne koncerty Fryderyka Wielkiego w jego przepięknym pałacu w Sanssouci, które tak pięknie namalował Adolph Menzel w roku 1852, chociaż jest to tylko artystyczna wizja tego, co działo się blisko sto lat wcześniej?

Malarstwo ma tę siłę, że jest bezgłośne. Malarstwa nie słychać. Obrazy trzeba obejrzeć. I tu pojawia się zasadnicza opozycja, która fascynowała mnie od dawna: co znaczy widzieć i co znaczy słyszeć? I jak się ta dwa fenomeny do siebie mają? Prawie każdy powie, że paralelnie albo kompatybilnie, ale w moim przekonaniu nie jest to takie oczywiste. Zawsze dziwił mnie fenomen słuchu muzycznego. Jak to jest, że kilku ze stu ludzi takiej zdolności nie ma? I jak to jest, że kilku ze stu ludzi – mimo że widzą – niczego nie postrzegają? Sztuka dźwięku jest jak sztuka widzenia – obie powinny być wyostrzone, a jeżeli są stępione, to w zasadzie nic na to nie poradzimy. Malarstwo i architektura są chwilami zachwytu, bo tylko wtedy, gdy widzimy obraz czy wszystkie piękne obiekty, jakie ludziom udało się zbudować, tylko wtedy mamy okazję być z nimi twarzą w twarz.

Żadna reprodukcja tego zachwytu nie odda. Z muzyką jest nieco inaczej. Dobre nagrania – i technicznie, i wykonawczo – są w stanie przekazać nam bogactwo brzmienia i semantyki sztuki dźwięku, więcej nawet – ktoś, kto czyta partytury, nie potrzebuje takich nagrań; jest w stanie usłyszeć w dźwiękowej wyobraźni taką interpretację, którą uważa za najlepszą. Jest to kod językowy muzyki. W malarstwie takiego kodu nie ma. Jest obraz albo katedra czy pałac, który trzeba zmysłowo poczuć. Jeśli chcemy zobaczyć sławny Ołtarz z Isenheim Mathisa Nitharta, trzeba pojechać do Colmaru. Jeśli chcemy zobaczyć jedną z najwyższych nastaw ołtarzowych w Europie, trzeba pojechać do katedry w andaluzyjskiej Sewilli. Jeśli chcemy zobaczyć jeden z najpiękniejszych rokokowych pałaców w Europie, to Sanssouci wraz z jego założeniem parkowym jest rewelacyjne.

Dla mnie – jako muzyka – sztuka widzenia jest czymś trudniejszym niż sztuka słyszenia, ale sztuka widzenia uczy zupełnie innych rzeczy i umiejętności. Widzenie oznacza inną perspektywę oglądu sztuki, oglądu świata, oglądu rzeczy. Wielka siła tego, co widzimy, oznacza tylko tyle – albo aż tyle – że jest to chyba najważniejszy dla nas zmysł. Dlaczego z takim zachwytem odwiedzam wielkie europejskie katedry? Dlaczego stoję godzinami przed obrazami wielu ukochanych mistrzów w muzeach Europy? Bo ciche życie jest alternatywą dla muzyki; zjawiska, które z natury obraca się między piano i forte, między ciszą a głośnością. Obrazy i katedry milczą i na tym polega ich wielka siła.

Piotr Orawski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 października 2014