Robert TYSZKIEWICZ: "Strach ma oczy Imperialnej Rosji. Niezbędne stanowcze reakcje NATO i Unii Europejskiej"

"Strach ma oczy Imperialnej Rosji. Niezbędne stanowcze reakcje NATO i Unii Europejskiej"

Photo of Robert TYSZKIEWICZ

Robert TYSZKIEWICZ

Poseł na Sejm RP, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Białorusi.

Wyjęcie Ukrainy spod wpływów Rosji zmusi Kreml do porzucenia marzeń o światowym imperium, zmusi do partnerskiego negocjowania z Unią Europejską, a nawet – do modernizacji samej Rosji. To byłaby gigantyczna zmiana, której Rosja opiera się za wszelką cenę. Demonstruje światu, że jest gotowa na wojnę – bo to jej wypróbowany sposób na każdą trudną sytuację. 

To jeszcze nie wojna. Prezydent Rosji Władimir Putin decyzją rosyjskiej Dumy otworzył sobie drogę do militarnej interwencji na Ukrainie – ale nie rozpoczął operacji wojskowej. Rosja na razie testuje, jak daleko może się posunąć w destabilizowaniu sytuacji na Ukrainie. Chce tej destabilizacji, marzy o pretekście do tego, by wejść zbrojnie na Ukrainę – o pretekście, który uzasadniłby jej interwencję w oczach Zachodu i USA. 

Z punktu widzenia Putina najlepiej, by rosyjskie wojska weszły na Ukrainę w obronie samych Ukraińców, np. mieszkańców Krymu. To wymarzony scenariusz: krymscy Ukraińcy proszą świat o pomoc, o obronę ich zdrowia i życia, wtedy wkracza wielka Rosja, nakładając maskę „stabilizatora” – i zostaje na Ukrainie tak długo, aż sytuacja wróci do normy – czyli jak długo sama zechce.

Bez pretekstu Putin nie zdecyduje się na operację militarną. Stanowcze reakcje NATO i Unii Europejskiej, bardzo w tej chwili potrzebne, muszą w nim wzmocnić przekonanie, że jej koszty byłyby gigantyczne i zupełnie nieopłacalne dla jego kraju. Choć bowiem wielu Rosjan wciąż pielęgnuje marzenia o Rosji imperialnej, na co dzień imperializm ustępuje miejsca rzeczywistości. Trzeba mieć co jeść. A Rosja jest dziś na krawędzi głębokiego kryzysu ekonomicznego i koszty spowodowane reakcją innych państw na interwencję militarną mogą ją w ten kryzys wepchnąć szybciej niż przewidywano.

Dlaczego jednak w takiej sytuacji Rosja – niczym wielki lew – nie tylko postanowiła zaryczeć, nie tylko przeciągnąć się, ale nawet wstać i potrząsnąć grzywą? Bo władze Rosji walczą o zachowanie w całości systemu, w którym funkcjonuje ich państwo. Wyjęcie spod jej wpływów Ukrainy zburzy cały układ – zmusi Rosję do porzucenia marzeń o światowym imperium, zmusi do partnerskiego negocjowania z Unią Europejską, a nawet – do modernizacji samej Rosji. To byłaby gigantyczna zmiana, której Rosja opiera się za wszelką cenę. Demonstruje światu, że jest gotowa na wojnę – bo to jej wypróbowany sposób na każdą trudną sytuację. Rosja wie, że jeszcze chwila, a przegra wojnę ekonomiczną. Przegra też wojnę wpływów, jeśli Ukraina pójdzie w kierunku europejskim. Na taką porażkę, widoczną gołym okiem dla każdego, władze Rosji nie mogą sobie pozwolić. Straszą więc wojną. Prowokują nowe ukraińskie władze, licząc na ich błąd, na emocje, na historyczny strach przed Rosją. Dlatego kluczowe jest zachowanie spokoju przez samych Ukraińców. Mamy obowiązek im w tym pomóc – Ukraińcy będą spokojni, kiedy zaryczą i potrząsną grzywą lwy zachodniego świata: USA, Unia Europejska, NATO. Wtedy Ukraińcy będą mieli siłę, by opierać się rosyjskim prowokacjom.

Polska, doskonale rozumiejąc przerażenie, jakie w każdym kraju środkowej i wschodniej Europy budzi Rosja, bezustannie namawia i przekonuje swoich zachodnich partnerów do jak najbardziej jednoznacznego i realnego wsparcia Ukrainy oraz przeciwstawienia się Rosji. Ma rację premier Donald Tusk, gdy mówi, że od reakcji NATO i UE na obecną sytuację będą zależały przyszłe wieloletnie relacje między krajami tej części świata. Pisałem o tym miesiąc temu: dopóki Europa reaguje na agresję, przemoc, łamanie praw człowieka, dopóty Europa trwa. Właśnie reagowanie jest gwarantem istnienia naszej europejskiej wspólnoty – bo daje nam pewność, że gdyby coś podobnego dotknęło nas, reszta zareaguje. Dziś nadszedł ten moment, kiedy wszyscy mówimy sobie wzajemne „sprawdzam”. Sprawdzamy (i my, i Rosja), czy europejska wspólnota istnieje, czy jest tylko urzędniczą wieżą Babel.

Wierzę, że zdamy ten egzamin. I wyjdziemy z niego mocniejsi, razem z Ukrainą.

Robert Tyszkiewicz

1 marca, 19.20

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 1 stycznia 2014