
Zbrodnia w Zbydniowie – mój przyczynek do dyskusji o reparacjach
Niezałatwiona dziś kwestia reparacji będzie wracać w przyszłości. Będąc w Algierii, obserwowałem, jak strona algierska konsekwentnie wraca do sprawy rozliczenia szkód i cierpień ludności spowodowanych przez francuskie próby nuklearne w latach sześćdziesiątych na algierskiej Saharze. Przy każdej możliwej okazji Algierczycy forsowali tę kwestię, wiedząc, że kropla drąży skałę, jak mi to powtarzali moi rozmówcy, gdy poruszałem z nimi również nasze pretensje do strony niemieckiej – pisze Witold SPIRYDOWICZ
.Dnia 29 czerwca 1943 r. do dworu w Zbydniowie, w powiecie tarnobrzeskim województwa lwowskiego (obecnie podkarpackie), wszedł oddział SS i dokonał mordu na 19 mieszkańcach i gościach weselnych. Tego dnia bowiem córka właściciela majątku, Edwarda hr. Horodyńskiego, Janina, wychodziła za mąż za syna senatora II RP, Stanisława Wańkowicza. Ciała pomordowanych, w tym kobiet i dzieci, Niemcy obdarli z ubrań i zakopali w dole w ogrodzie dworskim.
Jaka była bezpośrednia przyczyna masakry ziemiańskiej rodziny? Otóż niemiecki administrator pobliskiego majątku Lubomirskich w Charzewicach, zapalony kolekcjoner antyków, Martin Fuldner, chciał pozyskać cenny serwis miśnieński Horodyńskich. Często bywał we dworze w Zbydniowie i interesował się precjozami tam zgromadzonymi, a zwłaszcza porcelaną z Miśni. Hrabia Edward odmawiał jednak kilkakrotnie ich sprzedaży. Fuldner wymyślił zatem prosty sposób. Wykorzystując obecność w okolicy oddziału SS, którym dowodził jego przyjaciel Sturmbannführer Ewald Ehlers, poprosił kolegę, aby przeprowadził pacyfikację pod pretekstem walki z partyzantką.
Tak działali przedstawiciele narodu „poetów i filozofów” z misją cywilizacyjną na Wschodzie, jak to głosili w swojej propagandzie.
Zbydniów to jedna z setek czy tysięcy podobnych historii. Dlatego tak ważna, w moim mniemaniu, była kwestia żądań reparacyjnych formułowana przez rząd Mateusza Morawieckiego. Można oczywiście krytykować metodykę obliczeń szkód, jakich doznała Polska, czy małą skuteczność podejmowanych działań, a przede wszystkim brak należytych starań o pozyskanie sojuszników w tej sprawie jeszcze przed rozpoczęciem batalii. Ale próba ujęcia majątkowych krzywd państwa polskiego w raporcie, rozesłanym do wielu krajów świata, zasługuje na uznanie. Nie ma bowiem świadomości, ile Polska wycierpiała, a kwestia reparacji jest często, również w krajowych dyskusjach, kwitowana stwierdzeniem, że przecież uzyskaliśmy od Niemców rekompensatę, Ziemie Zachodnie. Otóż nie! Było to tylko częściowe zadośćuczynienie za terytoria utracone na wschodzie. Przypomnijmy, że Związek Sowiecki zagarnął połowę przedwojennej Polski. Przy czym obszary poniemieckie w wielkiej części zostały ograbione przez Armię Czerwoną przed przekazaniem ich polskiej administracji. Miasta takie jak Gdańsk czy Olsztyn Rosjanie spalili już po ich „wyzwoleniu”.
.Niezałatwiona dziś kwestia reparacji będzie wracać w przyszłości. Będąc w Algierii, obserwowałem, jak strona algierska konsekwentnie wraca do sprawy rozliczenia szkód i cierpień ludności spowodowanych przez francuskie próby nuklearne w latach sześćdziesiątych na algierskiej Saharze. Przy każdej możliwej okazji Algierczycy forsowali tę kwestię, wiedząc, że kropla drąży skałę, jak mi to powtarzali moi rozmówcy, gdy poruszałem z nimi również nasze pretensje do strony niemieckiej.