
Papież drżący o duszę Europy
Należę do pokolenia szczęśliwców, którym dane było żyć w czasach Jana Pawła II. Co więcej, nasz papież to pierwszy święty Kościoła katolickiego, którego miałem okazję osobiście słuchać, czytać, podążać za nim we wszystkich pielgrzymkach po Polsce – pisze Janusz KOTAŃSKI
.I choć wiedziałem, że krakowski arcybiskup jest poetą i walczy z komunistami o kościół w Nowej Hucie, to w mojej świadomości zagościł on na dobre w momencie wyboru na Stolicę Piotrową. Bo w Warszawie patrzyło się na Kościół przez pryzmat wielkiej postaci prymasa Wyszyńskiego.
Odkrywanie Karola Wojtyły – Świętego Jana Pawła II – to wypływanie na bezkresne głębie i towarzysząca temu świadomość, że nigdy nie ogarnie się w pełni jego wielkości. Z perspektywy Rzymu staje się to jeszcze bardziej oczywiste.
Pełniąc zaszczytną funkcję ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej, widzę teraz z bliska, jak odpowiedzialna i wielowymiarowa jest rola Pontifexa, którym obecnie jest papież Franciszek. I cofam się myślami do czasów Jana Pawła II. Jakich przymiotów, jakiego hartu i potęgi ducha wymagała jego posługa ad Petri sedes!
Jako biskup Rzymu czuł się szczególnie odpowiedzialny za Kościół u progu trzeciego tysiąclecia. Jakże przejmująco mówił na placu Świętego Piotra z okazji 20-lecia pontyfikatu: „Głosić słowo! Oto jest moje zadanie – czynić wszystko, co w mojej mocy, ażeby Syn Człowieczy, gdy przyjdzie, znalazł wiarę na ziemi”.
Od śmierci papieża Polaka minęło 15 lat, ale nieustannie w rozmowach z przedstawicielami korpusu dyplomatycznego w Santa Sede powraca jego imię – przede wszystkim w kontekście roli, którą odegrał w ojczyznach dyplomatów z całego świata. Widać, jak jest nadal kochany i podziwiany. Porusza mnie, jakim kultem jest otaczany „Papa Wojtyla” także przez Włochów. Stał się „ich” świętym, jak św. Ojciec Pio czy św. Rita.
Niestety, pandemia pokrzyżowała nasze plany, by w maju br., w 100-lecie urodzin Karola Wojtyły, w uroczystej mszy świętej pod przewodnictwem Ojca Świętego dziękować za jego życie i pontyfikat. Uroczystości w Watykanie zostały przesunięte. Ale ta niepowtarzalna rocznica to specjalny czas, który możemy i powinniśmy mu poświęcić.
Ks. Twardowski napisał, że Jan Paweł II „spadł jak biały anioł z pogodnego nieba”. Czyli lekko, delikatnie i niespodziewanie. To piękna metafora, ale ciężar gatunkowy tego pontyfikatu jest wręcz niesłychany. Równie ważna jest pamięć, którą pozostawił po sobie święty papież jako człowiek, kapłan, biskup.
.Każdy z nas ma osobiste spojrzenie na tę niezwykłą postać. Dla mnie Karol Wojtyła, Święty Papież Jan Paweł II, to:
Człowiek symbol „spotkania ducha ludzkiego z Duchem Bożym”.
Człowiek, który rozpoznał w sobie kapłańskie powołanie i poszedł za jego głosem, choć pociągało go też inne sacrum: słowo, teatr…
Człowiek wiary i bezgranicznego zawierzenia Bogu, który dał się prowadzić Opatrzności, głęboko świadomy, że jest „bardzo w rękach Bożych”; kapłan Totus Tuus, stawiający sobie pytanie: Co by się stało, gdyby Maria nie rzekła „Fiat”?
Człowiek dwóch wymiarów: poprzez osobiste doświadczenia mocno chodzący po ziemi i dostępujący transcendentnego wtajemniczenia; realizujący „dwa plany: boski i ludzki”.
Wreszcie nauczyciel modlitwy i kontemplacji: „Nic nie może być stawiane ponad modlitwę”.
Duch, otwartość i język 264 pontyfikatu uczyniły przesłanie papieskie uniwersalnym, porwały tłumy, a seminaVerbi dotarły aż na krańce ziemi.
Jan Paweł II mówił i pisał o tym, co najważniejsze. Fascynowały go dwa fundamentalne zagadnienia: tajemnica trynitarna i tajemnica człowieka. A wszystko głęboko przemodlone i przemyślane, spójne i konsekwentne. Trafiające do milionów i do każdego indywidualnie.
Jan Paweł II – następca Świętego Piotra – to: Papież, który głosząc światu prawdę najważniejszą, „Deus caritas est”, wzywał do budowania cywilizacji miłości.
Papież, który widział w człowieku osobę ludzką – a nie tylko przedstawiciela gatunku – stworzoną na obraz i podobieństwo Boże; upominający się o niezbywalne prawa oraz wolności człowieka, nade wszystko prawo do: życia od poczęcia do naturalnej śmierci, wolności sumienia i wyznania.
Papież, który nie był politykiem, ale jako mąż stanu zmienił oblicze ziemi, nie tylko polskiej; którego głosu nie można było pomijać czy przemilczać.
Papież drżący o duszę Europy odrzucającej lekkomyślnie „swój kamień węgielny”. Papież, który świetnie rozpoznał grożące jej niebezpieczeństwo oderwania od chrześcijańskich korzeni, zapomnienia o „czasie katedr”. Papież, który widział sens utrzymania tradycji dobrowolnej jedności wolnych narodów naszego kontynentu – „od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej!”.
Papież pielgrzym, który potrafił dzielić się Dobrą Nowiną z całym światem, głoszący Ewangelię „w porę i nie w porę”; który profetycznie odczytując zagrożenia płynące z „nowożytnych areopagów”, niestrudzenie wzywał do nowej ewangelizacji, widząc w kontynuacji misji apostołów „model aktualny w każdej epoce”.
Papież marzący o jedności chrześcijan oraz owocnym zbliżeniu z innymi religiami; podkreślający zarazem, że jedyną Prawdą jest Chrystus.
Papież fides et ratio, obalający mit o niemożności pogodzenia wiary i rozumu – „dwóch skrzydeł, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”.
Papież, który żył Duchem Vaticanum Secundumi nie ustawał w wysiłkach, „ażeby go interpretować w sposób właściwy, a bronić przed interpretacjami tendencyjnymi”.
Papież, który troszcząc się „o dziedzictwo kluczy, kluczy Królestwa”, miał odwagę być pierwszym, by: nawiedzić rzymską synagogę, doprowadzić do spotkania międzyreligijnego w Asyżu, wejść do damasceńskiego meczetu.
Papież, który rozpalił ogień Miłosierdzia Bożego na całej kuli ziemskiej i uczył nas wszystkich „nowej wyobraźni miłosierdzia”.
Papież, który otaczał szczególnym kultem świętych i męczenników; za sprawą którego Martyrologium Romanum rozrosło się obficie i który konsekwentnie przypominał o naszym powołaniu do świętości.
Papież – zawsze artysta, który czuł moc tkwiącą w kulturze, widział w niej nie tylko najwyższą sublimację ludzkiego geniuszu, palec Kreatora, „piękno, które zachwyca”, ale i narzędzie pomocne w rozwiązywaniu problemów współczesnego świata.
Papież, który przyciągnął młodych do Kościoła i rozpoczął z nimi szczery dialog na forum Światowych Dni Młodzieży.
Papież, który jak nikt przed nim troszczył się o cierpiących, chorych, bezbronnych, umierających.
Papież, który opatrznościowo przygotowywał Kościół na trzecie tysiącleciei w sposób poruszający celebrował Wielki Jubileusz Roku 2000 jako „nowy adwent”.
Wreszcie: papież – nasz Rodak, wielki nauczyciel patriotyzmu, który zawsze nosił Ojczyznę w swoim sercu: jej historię, kulturę i narodową godność; prosił, abyśmy „nie odrzucali tego dziedzictwa, któremu na imię Polska”.
.To on podniósł nas z kolan, uczynił ludźmi duchowo wolnymi. Przywrócił nam poczucie jedności, dzięki czemu 10-milionowa „Solidarność” utorowała drogę do wolności Polsce i zniewolonym narodom bloku sowieckiego.
Święty Janie Pawle II – jesteśmy, pamiętamy, czuwamy!
Janusz Kotański