Europa powinna płacić rachunki za amerykańską broń dla Ukrainy [The Economist]

rachunki za amerykańską broń dla Ukrainy

Zmiana w podejściu prezydenta USA Donalda Trumpa do Ukrainy to prawdopodobnie umycie rąk od tej wojny. Tymczasem sytuacja Kijowa jest trudna, ukraińska demokracja staje się krucha, a na froncie brakuje żołnierzy. Europa musi zintensyfikować pomoc – ocenia tygodnik „Economist”.

Ukraina boryka się z poważnymi problemami nie tylko na froncie

.„Marzenie o dostatnim, bezpiecznym i demokratycznym życiu na czterech piątych (dawnego terytorium Ukrainy – przyp. red.) przetrwa. A to byłoby już swego rodzaju zwycięstwo” – prognozuje tygodnik. Zwraca jednak uwagę, że Ukraina boryka się z poważnymi problemami nie tylko na froncie. Jej gospodarka, pod naporem nieustannych rosyjskich ataków i przy niedoborze rąk do pracy znalazła się w złej kondycji. Co więcej, Ukraińcy są sfrustrowani pewnymi posunięciami prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który w zbyt dużym stopniu polega wyłącznie na wąskiej grupie doradców i toleruje korupcję, kiedy jest to wygodne – ocenia „Economist”.

Europa powinna zatem zintensyfikować pomoc dla Kijowa, płacić rachunki za amerykańską broń i w delikatny sposób wesprzeć ukraińską demokrację – rekomenduje. Przed wszystkim musi jednak pamiętać, że nie może pozwolić Ukrainie upaść, ponieważ konsekwencje porażki Kijowa w wojnie byłyby „zbyt przerażające, by nawet je brać pod uwagę” – podkreśla tygodnik. I dodaje: „Wyobraźmy sobie wielki kraj na granicach NATO pod władzą Władimira Putina, zgorzkniały i zdradzony, pełen broni i gniewnych byłych żołnierzy”.

Europa powinna płacić rachunki za amerykańską broń dla Ukrainy

.Donald Trump w dniu 23 września wyraził w ONZ przekonanie, że Ukraina przy wsparciu UE jest w stanie odzyskać swoje terytorium w pierwotnej formie. „Po zapoznaniu się z sytuacją militarną i gospodarczą Ukrainy i Rosji, i po pełnym jej zrozumieniu oraz po zobaczeniu problemów gospodarczych, jakimi to skutkuje w Rosji, myślę, że Ukraina, przy wsparciu Unii Europejskiej, jest w stanie walczyć i ZDOBYĆ całą Ukrainę w jej pierwotnej formie” – napisał Donald Trump na platformie społecznościowej Truth Social. Na koniec dodał, że Ukraina „może nawet pójść dalej!”.

Komentując tę wypowiedź, brytyjski tygodnik pisze, że w praktyce oznacza to, iż Ukraina musi stawić czoło Rosji tylko przy wsparciu europejskich sojuszników, licząc na to, że Biały Dom nie zajmie wobec niej wrogiego stanowiska. Ponadto ocenia, że liczenie na to, iż Ukraina zdoła odzyskać wszystkie terytoria zajęte przez Rosję, nawet przy pomocy Europy, to „fantazja”. Jeśli jednak „Biały Dom nie będzie wrogo nastawiony”, Waszyngton będzie kontynuował wspieranie Kijowa polegające na dzieleniu się danymi wywiadowczymi i zezwalaniu na zakup amerykańskiej broni, to Ukraina powinna być w stanie się obronić.

Doktryna Żółkiewskiego, czyli jak Polska i Europa powinny odpowiedzieć na rosyjską agresję

.Europa doszła do punktu, z którego nie ma odwrotu. Rosja nie zamierza kończyć wojny – od pierwszego dnia inwazji Putin nie zrobił ani jednego kroku w stronę pokoju. Musimy przygotować się na długi marsz. Temu właśnie służy Doktryna Żółkiewskiego – pisze Mateusz MORAWIECKI.

Historia zapamięta noc z 9 na 10 września 2025 roku. Dziewiętnaście rosyjskich dronów naruszyło polską przestrzeń powietrzną. To nie był incydent. To był akt agresji wobec Polski, NATO i całego wolnego świata. Kolejny dowód, że imperialne instynkty Rosji są niezmienne.

To wydarzenie musi mieć konsekwencje. Potrzebujemy natychmiastowej odpowiedzi, ale przede wszystkim długofalowej strategii. Dlatego przedstawiam Doktrynę Żółkiewskiego – plan kompleksowej odpowiedzi na rosyjską agresję. Plan dla Polski i dla całej Europy. Bo jeśli będziemy działać razem, problem agresywnej Rosji może zostać raz na zawsze rozwiązany.

Jeśli najpierw nie zrozumiemy mechanizmu działania Rosji, nasza odpowiedź będzie nieskuteczna. Dlatego musimy przyswoić trzy fundamentalne prawdy o Rosji.

Po pierwsze – Rosja jest więźniem wojny. Konflikt, przemoc, szantaż i ekspansja terytorialna to jej sposób istnienia. Prowokuje, wysyła agentów, prowadzi dywersję i antagonizuje społeczeństwa. Posuwa się krok po kroku i zatrzymuje dopiero, gdy natrafi na mur. Ustępstwa traktuje jako słabość i zaproszenie do ataku.

Po drugie – Rosja się nie zmienia. Trafnie ujął to Oscar Wilde: „W Rosji wszystko jest możliwe, poza zmianą na lepsze”. Od Iwana III Srogiego po Putina mechanizm władzy jest ten sam: tyran na tronie, zastraszeni poddani u jego stóp. Kostiumy się zmieniają, ale istota władzy pozostaje wciąż ta sama.

Po trzecie – Rosja to państwo służb. Jej siłą nie są zasoby, lecz gargantuicznych rozmiarów aparat kontroli. Opricznina, Ochrana, NKWD, KGB, dziś FSB i GRU – historia Rosji to historia tajnych policji. Od ćwierćwiecza państwem rządzi oficer KGB, dla którego polityka to teatr służb i gra pozorów, w którą Zachód wciąż daje się wciągać.

Dlatego musimy wyciągnąć wnioski – i zamiast liczyć na cudowną przemianę Kremla, trzeba negocjować z nim w jedynym języku, jaki rozumie – w języku siły. Wtedy się cofa. Jak po klęskach 1856, 1905, 1920 czy 1989.  

Niestety, Rosja od wieków pozostaje kłamstwem, w które Europa wierzy. Spójrzmy tylko: od „wiosek Potiomkina”, przez sowiecką wizję „państwa robotników i chłopów”, aż po złudzenia lat 90., gdy Jelcyn i młody Putin mieli rzekomo prowadzić kraj ku demokracji. Tymczasem dekady uzależnienia od rosyjskich surowców przełożyły się na realne wpływy w kasie Kremla: kupując gaz i ropę, Zachód w praktyce finansował odbudowę rosyjskiego imperium.

Cenę tej naiwności płaci dziś cała Europa, a najbardziej Ukraina. Prezydent Lech Kaczyński ostrzegał: „Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!” Siedemnaście lat później ta wizja spełnia się punkt po punkcie. Rosja znów atakuje – tym razem świadomie i wielokrotnie naruszając polską przestrzeń powietrzną.

Mimo to iluzje wciąż trwają. Trzy lata po wybuchu wojny import rosyjskiego LNG do Unii osiągnął rekord. W pierwszej połowie 2025 roku Unia Europejska sprowadziła gaz za 4,48 mld euro – o 29% więcej niż rok wcześniej. Od lutego 2022 UE zapłaciła Rosji 105,6 mld dolarów – równowartość 75% budżetu wojskowego Kremla z 2024 roku. 87% tego gazu trafiło do Hiszpanii, Francji i Belgii, a potem popłynęło dalej – także do Niemiec. Do sztambucha wszystkim, którzy sławią dzisiejszą postawę Zachodniej Europy 3.5 roku po słynnych „pięciu tysiącach hełmów”, które kanclerz Scholz chciał wysłać jako pomoc dla Kijowa. 

Podobnie jest z ropą. Indie kupują tani rosyjski surowiec, przerabiają go i sprzedają jako własny produkt. Rafineria w Schwedt korzysta z „kazachskiej” ropy tłoczonej tym samym rurociągiem „Przyjaźń”, którym płynie ropa rosyjska. Tak to właśnie wygląda: różne etykiety, a w środku ruskie paliwo.

Jeszcze groźniejsze są furtki handlowe. Brazylia – największy członek Mercosur – importuje z Rosji paliwa i nawozy za ponad 11 mld dolarów rocznie, a następnie sprzedaje Europie żywność wyprodukowaną na ich bazie. W praktyce oznacza to jedno: finansujemy wojnę Putina w zamian za tani import. A mimo to Europa rozważa dziś umowę, która tę zależność tylko pogłębi. Nie ma wątpliwości: Mercosur musi zostać zablokowany.

.Stawka „derusyfikacji” europejskiej gospodarki nigdy nie była wyższa. Donald Trump postawił sprawę jasno: Ameryka nałoży realne sankcje tylko wtedy, gdy NATO całkowicie odetnie się od rosyjskich surowców. To ostateczny test wiarygodności Zachodu.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejszehttps://wszystkoconajwazniejsze.pl/mateusz-morawiecki-doktryna-zolkiewskiego-czyli-jak-polska-i-europa-powinny-odpowiedziec-na-rosyjska-agresje/

PAP/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 września 2025