Chwila prawdy dla Sébastiena Lecornu

To, co pokazuje nam francuska polityka od 5 października, to prawdziwy cyrk albo żałosny spektakl. Ta niby „dojrzała demokracja” wpadła w kolejny kryzys albo raczej zafundowała nam kolejny epizod głębokiego kryzysu, który trwa już od kilku lat.

Premier Francji Sébastien Lecornu w obliczu braku większości we własnym bloku w Zgromadzeniu Narodowym nie może już się wycofać. Będzie musiał zdecydować się na wkroczenie do walki, gdzie czekają na niego socjaliści i RN, aby stoczyć pojedynek.

Decydujący dzień dla Sébastiena Lecornu?

.Za chwilę będziemy mogli przekonać się o ekwilibristycznych talentach Sébastiena Lecornu. Prawie miesiąc po mianowaniu go na stanowisko premiera Francji musi on nie tylko sformować nowy rząd, ale także przedstawić projekt budżetu na rok 2026. Aby to zrobić, musi lawirować między Partią Socjalistyczną, domagającą się większego opodatkowania „najbogatszych”, a Rassemblement National, który deklaruje, że chce go „ocenić na podstawie konkretów”, zanim zdecyduje, czy skierować kciuk w dół. Pośrodku tego wszystkiego centroprawicowy LR denerwuje się: czy należy nadal sprawiać wrażenie „odpowiedzialnych” i trwać w rządzie, czy też opuścić tonący statek?

Piątek, 3 października 2025 r., będzie zatem decydujący dla premiera. Zaplanowano kilka spotkań „ostatniej szansy”, w szczególności z Marine Le Pen, przewodniczącą klubu parlamentarnego RN, oraz Olivierem Faure, pierwszym sekretarzem PS. W tym samym czasie Bruno Retailleau, przewodniczący Republikanów, oświadcza, że „na tym etapie udział prawicy (LR) w rządzie nie jest wcale pewny”.

PS, RN i LR w zasadzce

Jakie opcje ma premier Francji Sébastien Lecornu? Zarówno socjaliści, jak i RN deklarują otwartość na negocjacje. Chociaż PS prawdopodobnie nie weźmie udziału w rządzie, może nie głosować za wnioskiem o wotum nieufności, który zamierzają złożyć posłowie radykalnie lewicowej LFI. Domagają się oni jednak wprowadzenia nowego podatku od majątku najbogatszych Francuzów (tzw. „podatku Zucmana”) oraz zawieszenia reformy emerytalnej, która była jednym z głównych projektów prezydentury Emmanuela Macrona. Sébastien Lecornu zresztą ogłosił, w piątek rano, że rezygnuje z korzystania z artykułu 49.3 konstytucji, który umożliwiał forsowanie ustaw bez głosowania w Zgromadzeniu. Było to jeden z wymogów lewicy. To także oznacza, że budżet będzie musiał osiągnąć większość w głosowaniu.

Zwolennicy Marine Le Pen oczekują natomiast działań w zakresie imigracji, zwłaszcza w odniesieniu do AME (bezpłatna pomoc medyczna dla nielegalnych imigrantów), która kosztuje Francuzów ponad miliard euro rocznie. Partia prawicowa znajduje się także pod presją własnych sympatyków: znaczna większość z nich chce, aby rząd upadł jak najszybciej, a prezydent Macron ogłosił nowe rozwiązanie Zgromadzenia Narodowego. W obliczu tej sytuacji blok centrowy próbował zadowolić prawicę, przyznając jej stanowiska w biurze parlamentu, czego w zeszłym roku jej odmówił. Czy to wystarczy, aby tymczasowo zadowolić Marine Le Pen?

Jeśli socjaliści zagłosują za wotum nieufności, Sébastien Lecornu będzie musiał liczyć na 138 posłów sojuszu RN-UDR. Z drugiej strony, jeśli ci ostatni połączą siły z radykalną lewicą, aby obalić premiera, to socjaliści będą mieli klucz do jego politycznego przetrwania. Co gorsza, centroprawica zaczyna się niepokoić. Posłowie Laurenta Wauquieza i Bruno Retailleau nie zgadzali się w sprawie wotum zaufania dla François Bayrou i nic nie wskazuje na to, że staną oni wszyscy murem za nowym premierem. Bruno Retailleau oświadczył, że sprzeciwi się obecności „rozwiązań socjalistycznych” w projekcie budżetu na 2026 r. Według niego nie ma mowy o ponownym uruchomieniu „UMPS” (żartobliwe określenie ideologicznego podobieństwa między centroprawicą i Socjalistami w latach 2000 i 2010).

Kiedy wybory parlamentarne i prezydenckie we Francji?

Oczywiście w perspektywie są już ewentualne wybory parlamentarne, podobnie jak wybory prezydenckie w 2027 r. Socjaliści uważają, że mogą skorzystać wyborczo na ponownym rozwiązaniu parlamentu, podobnie jak Rassemblement National. Sukces mógłby dać tym partiom impuls przed wyborami prezydenckimi. Kto będzie największym przegranym szybkiego powrotu do urn wyborczych? Niewątpliwie centrowy blok zbudowany wokół Emmanuela Macrona, który ucierpiałby z powodu złego wizerunku prezydenta, który słabo wypada w sondażach. Z kolei centroprawicowiec Bruno Retailleau już opracowuje swoją strategię na wybory prezydenckie. Dla niego i jego partii pozostaje pytanie, czy pozostanie w rządzie, a tym samym ponoszenie wraz z centrystami odpowiedzialności za pogorszenie sytuacji Francji, nie zniweczy ich szans w 2027 r.

Premier Francji Sébastien Lecornu musi więc znaleźć delikatną równowagę między otaczającymi go politycznymi padlinożercami, jeśli chce przetrwać jeszcze kilka miesięcy. Jednak będzie to możliwe tylko kosztem dalszego paraliżu politycznego kraju, ponieważ próbując zadowolić wszystkich, ryzykuje się, że nie zadowoli się nikogo.

Nathaniel Garstecka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 października 2025