
Kropla drąży skałę. Niemcy zmieniają zdanie w sprawie reparacji
W Niemczech narasta świadomość, że kwestii wypłaty odszkodowania za dokonane w Polsce zniszczenia wojenne nie da się po prostu przemilczeć – pisze Agaton KOZIŃSKI
.Około 30 proc. zasobów wód słodkich na Ziemi stanowią wody podziemne. To trzeci największy (po oceanach i lodowcach) zasób wodny na naszej planecie. Ciekawy jest mechanizm ich powstawania. To deszcz i śnieg, które przesiąkają przez luźne warstwy gleby, a potem się zatrzymują na warstwach nieprzemakalnych. I tam zalegają, czekają na chwilę, aż wybiją. Takie wybicie nazywa się źródłem.
Wiele tematów płynie takimi podziemnymi rzekami w życiu publicznym. Pojawiają się nagle, spadają jak gwałtowny deszcz, a potem znikają pod powierzchnią. Jednym z nich był temat reparacji. 3 października 2022 r. ówczesny szef MSZ Zbigniew Rau złożył notę dyplomatyczną do Niemiec w sprawie odszkodowań za szkody wyrządzone przez ten kraj Polsce w czasie II wojny światowej.
Temat wywołał wtedy wiele dyskusji, był wałkowany na różne sposoby w Polsce i w Niemczech, ale szybko znikł pod powierzchnią. Czasami tylko można go było dostrzec gdzieś w głębi – ale też zwykle powracał jako przykład napięć politycznych wewnątrzpolskich czy w relacjach Polski i Niemiec, a nie jako temat merytoryczny, kwestia, która sama w sobie zasługuje na dyskusję. Klasyka gatunku: jeśli nie wiesz, jak odnieść się do sprawy, to przedstaw ją jako element szerszego politycznego sporu. Zawsze działa – w przypadku reparacji również.
.Dlatego warto zauważyć dwie publikacje, które pojawiły się w mediach na przełomie września i października 2025 r. Teoretycznie nie było powodu, by je umieszczać na łamach, przecież tematu nie ma. Kwestia reparacji chwilę rezonowała, gdy Karol Nawrocki złożył wizytę w Niemczech i wystąpił na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ – ale to było w połowie września, czyli dwie epoki temu z perspektywy współczesnego obiegu informacji. Od tamtej pory cisza, a jednak teksty zostały opublikowane. Tym bardziej warto je odnotować.
Jeden tekst ukazał się w niemieckim „Die Welt”. Ten opiniotwórczy dziennik – wyraźnie pisząc, że kwestia reparacji dla Polski pod względem prawnym została zamknięta, i generalnie mieszając odpowiedzialność za to, dlaczego właściwie Niemcy nie wypłacają odszkodowań za wojnę – mocnym tonem wezwał rząd w Berlinie do wypłaty rekompensat żyjącym w Polsce ofiarom II wojny światowej. Obietnicę tych odszkodowań złożył ponad rok temu ówczesny kanclerz Olaf Scholz, ale żadne szczegóły z tym związane nie zostały przedstawione. „Die Welt” dodaje, że takie odszkodowania byłyby wypłacane dla ok. 30-50 tys. Polaków, bo tylu zostało żyjących świadków bestialstwa Niemiec z czasów wojny – i mocno wezwał, by Berlin wreszcie przedstawił jakieś konkretne rozwiązania w tej sprawie.
.Ważniejsza publikacja ukazała się jednak w „Financial Times”, codziennej biblii europejskich elit politycznych i gospodarczych. 29 września 2025 r. ukazał się tam artykuł „Niemcy i Polska muszą zakopać topór wojenny” autorstwa Constanze Stelzenmüller, niemieckiej specjalistki w zakresie polityki międzynarodowej, związanej z amerykańskim ośrodkiem Brookings. W nim – bez podania wyraźnej przyczyny – autorka zajęła się tematem reparacji. Przypomniała o niedawnej wizycie prezydenta Karola Nawrockiego w Berlinie, podkreśliła, że jego żądanie wypłat od Niemiec (1,3 bln euro) miało zły wpływ na relacje polsko-niemieckie. Co ciekawe, zestawiła to z faktem, że Radosław Sikorski zwolnił z pracy Krzysztofa Ruchniewicza, byłego już szefa Instytutu Pileckiego, który w MSZ pełnił funkcję pełnomocnika ds. współpracy polsko-niemieckiej. Ten ruch – dokonany bez konsultacji – Berlin odebrał jako mało sympatyczny.
Stelzenmüller twierdzi, że napięcie w relacjach polsko-niemieckich ciągle rośnie, a lepiej by było zakopać ten tytułowy topór wojenny, bo narasta zagrożenie ze strony Rosji i tylko współpracując, uda się je zażegnać. I proponuje, by szukać kompromisów, także w kwestii odszkodowań wojennych. „Rachunek przedstawiony przez Karola Nawrockiego dotyczący reparacji wojennych – przekraczający PKB Polski i stanowiący ponad jedną czwartą PKB Niemiec – nie ma szans na realizację, podobnie jak kwota 200 mln euro, którą podobno zaproponował Berlin” – pisze autorka. I podrzuca „newsa”, twierdząc, że z jej przecieków wynika, że polski rząd usatysfakcjonowałaby kwota rzędu miliarda euro. Całość wywodu kończy serią uwag o tym, jak Niemcy nie rozumieją współczesnej Polski (nazywa to „ignorancją”), i wzywa do bliższej współpracy w duchu listu biskupów polskich do niemieckich z 1965 r. (w listopadzie wypada 60. rocznica jego publikacji). Czyli że ma być „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.
.Skoro autorka wprowadziła w ostatnim akapicie swego tekstu wątek eschatologiczny, to można pójść tą drogą – i przypomnieć, że rozgrzeszenie uzyskuje się po tym, jak się przejdzie przez całą ścieżkę działań, takich jak rachunek sumienia, żal za grzechy, spowiedź i zadośćuczynienie. Trudno uznać, by Niemcy były na to gotowe, skoro nawet rachunek sumienia (w tym przypadku gotowość do skonfrontowania się z raportem przygotowanym na zamówienie polskiego rządu w 2022 r., w którym straty wojenne naszego kraju oszacowano na ponad 6 bln zł, czyli 1,3 bln euro), na razie okazuje się ponad ich siły.
Ale w tej sprawie ważne jest coś innego. Te dwa teksty to wyraźny sygnał: kwestii reparacji nie da się przemilczeć. Proste ominięcie tematu, udawanie, że on nie istnieje w przestrzeni publicznej, po prostu się nie sprawdza. Kwestia reparacji jest w tej sytuacji jak podziemna rzeka – ona cały czas płynie. Na razie ten ruch widzą tylko specjaliści, ale też oni dobrze wiedzą, że w każdej chwili może on wystrzelić na powierzchnię jako źródło, nowy wartki nurt zmywający wszystko po drodze. Stąd te publikacje, stąd próby zarządzania tematem, którego nie da się zostawić samemu sobie.
.Najlepiej potwierdza to publicystyka samej Stelzenmüller. Jeszcze w 2019 r. pisała o Niemczech jako „zdezorientowanym hegemonie”, który po wojnie zyskał dominującą pozycję w Europie dzięki kilku czynnikom, w tym „rehabilitacji moralnej, czyli uznaniu winy, pokucie i reparacjom”. Czyli jeszcze w 2019 r. Stelzenmüller twierdziła, że kwestię reparacji Niemcy rozwiązały raz na zawsze. Sześć lat później na łamach „Financial Times” snuje dywagacje dotyczące tego, w jakim stopniu Niemcy powinny uwzględnić oczekiwania Polski wobec odszkodowania za straty wojenne.
Ewolucja jej poglądów najlepiej pokazuje, jak długą drogę udało nam się już przejść w kwestii reparacji, jak nie pozwoliliśmy, by temat utknął pod ziemią. Można też to traktować jako dowód, że dotychczasowe działania miały sens i należy je kontynuować. Kropla drąży skałę.