
Kazimierz Pułaski i 250. urodziny USA
Tradycja upamiętnienia Dnia Pamięci Generała Pułaskiego powinna zająć szczególne miejsce w Białym Domu. Przyjęcie prezydenta Polski 11 października mogłoby stać się nową tradycją – corocznym spotkaniem przywódców obu krajów – piszą Paweł MARKIEWICZ i Maciej OLCHAWA
.W przyszłym roku Stany Zjednoczone będą świętować 250. rocznicę przyjęcia Deklaracji Niepodległości. Już wiadomo, że prezydent Donald Trump planuje zorganizowanie największej imprezy urodzinowej w historii kraju. Roczne uroczystości, których kulminacja przypadnie na 4 lipca 2026 r., będą ważnym czasem dla Amerykanów, by przypomnieć sobie wartości, które ich zjednoczyły przeciwko brytyjskiej koronie. Rewolucja amerykańska utorowała drogę do utworzenia suwerennego państwa, które do dziś pozostaje światowym mocarstwem.
W tej historii Polacy także mają swój istotny wkład, ponieważ bohaterem wojny o niepodległość był jeden z dowódców konfederacji barskiej – Kazimierz Pułaski. Kim jest dziś dla Amerykanów i jak Polacy mogą upamiętnić swojego rodaka, by włączyć się w przyszłoroczne obchody rocznicy niepodległości?
Po nieudanej próbie porwania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i upadku konfederacji barskiej w 1772 r. Pułaski musiał udać się na emigrację. We Francji poznał Benjamina Franklina, jednego z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, który osobiście polecił go George’owi Washingtonowi, zauważając, że Pułaski był znany w Europie z obrony wolności Polski przed Rosją, Austrią i Prusami. Pułaski postawił stopę na amerykańskiej ziemi w Marblehead w stanie Massachusetts w 1777 r. i wkrótce potwierdził swoją waleczną postawę. Zorganizował bardzo potrzebną jednostkę kawalerii w Armii Kontynentalnej (tzw. „Legion Pułaskiego”) i przypisuje mu się uratowanie życia Washingtona w bitwie pod Brandywine, gdy zapobiegł okrążeniu sił głównodowodzącego przez Brytyjczyków, umożliwiając mu ucieczkę. Wysłany przez Washingtona, by wyzwolić ważny południowy port Savannah spod brytyjskiej okupacji, Pułaski zmarł z powodu ran odniesionych podczas oblężenia w październiku 1779 r.
Jego zasługi w walce o wolność Ameryki przyniosły mu tytuł „Ojca Amerykańskiej Kawalerii”. Do dziś siedem hrabstw, kilkaset ulic, dróg i ok. 20 szkół w USA nosi jego imię. Od 1867 roku marmurowe popiersie Pułaskiego stoi w Kapitolu, a według oficjalnych danych ma on więcej pomników w całych Stanach (51) niż Benjamin Franklin (48) czy Thomas Jefferson (36).
Brązowa statua generała na koniu stoi dziś na rogu Pennsylvania Avenue i 13th Street w Waszyngtonie – naprzeciwko dawnego budynku poczty, gdzie do niedawna mieścił się Trump Hotel. Podczas odsłonięcia pomnika w 1910 r. prezydent William Howard Taft podkreślił, że Ameryka ma wobec Pułaskiego ogromny dług wdzięczności. W 1929 r. Kongres ustanowił 11 października – dzień jego śmierci – Dniem Pamięci Generała Pułaskiego, a w 1983 r. prezydent Ronald Reagan ogłosił październik Narodowym Miesiącem Dziedzictwa Polsko-Amerykańskiego. W 2009 r. Barack Obama nadał Pułaskiemu honorowe obywatelstwo – wyróżnienie przyznane zaledwie ośmiu cudzoziemcom w historii USA.
Choć nazwisko Pułaski jest znane i kojarzone z ogólnokrajowym dniem pamięci, paradą w Nowym Jorku w październiku czy świętem stanowym w Illinois, obchody rocznicy niepodległości to idealny moment, by przypomnieć Amerykanom o polskim żołnierzu, który oddał życie za wolność ich kraju. Podczas ostatniej wizyty w Białym Domu prezydent Karol Nawrocki powiedział, że stosunki polsko-amerykańskie opierają się na wspólnych wartościach, takich jak niepodległość, suwerenność i demokracja, uosabianych przez wspólnych bohaterów – Kazimierza Pułaskiego i Tadeusza Kościuszkę. Warto wykorzystać dokonania Pułaskiego do podkreślenia tych więzi.
.Pisząc na łamach waszyngtońskiego dziennika „The Hill”, argumentowaliśmy, że w ramach nadchodzących obchodów w 2026 roku tradycja upamiętnienia Dnia Pamięci Generała Pułaskiego powinna zająć szczególne miejsce w Białym Domu. Przyjęcie prezydenta Polski 11 października mogłoby stać się nową tradycją – corocznym spotkaniem przywódców obu krajów, podobnym do wizyt irlandzkich premierów z okazji Dnia Świętego Patryka (przypadającego 17 marca).
Taka inicjatywa podkreśliłaby wyjątkowy charakter polsko-amerykańskiego sojuszu i oddała hołd człowiekowi, który ocalił życie Waszyngtona, poświęcając własne w imię wolności Ameryki. Co więcej, starania o oficjalne upamiętnienie Dnia Pułaskiego w Waszyngtonie na szczeblu prezydenckim stanowią dla Polonii okazję do ponownego zdefiniowania relacji między Polską a Stanami Zjednoczonymi.
Po raz pierwszy od lat dziewięćdziesiątych, a więc od czasu przystąpienia Polski do NATO, Polonia ma tak realną szansę, by wpłynąć na kierunek amerykańskiej polityki zagranicznej. Prezydent Trump darzy Polskę ogromną sympatią i jest przekonany, że Amerykanie polskiego pochodzenia przyczynili się do jego powrotu do Białego Domu. Wybory prezydenckie w 2024 r. potwierdziły, że zarówno Republikanie, jak i Demokraci doskonale wiedzą, że głosy polonijne mogą okazać się kluczowe dla zdobycia głosów elektorskich w stanach decydujących o wyniku wyborów – (tzw. swing states).
.Nie jest to zjawisko nowe, bo to właśnie głosy Amerykanów polskiego pochodzenia pomogły Jimmy’emu Carterowi wygrać wyścig do Białego Domu w 1976 roku po wpadce Geralda Forda, który uznał podczas debaty telewizyjnej, że nie ma dominacji sowieckiej w Europie Wschodniej i Polsce. Choć jeszcze cztery lata wcześniej większość Polonii popierała Richarda Nixona, w 1976 roku aż 60 proc. z nich zagłosowało na Cartera. Wystarczyły niewielkie różnice – zaledwie od 1,6 do 2,6 proc. – by kluczowe stany, takie jak Ohio, Wisconsin i Pensylwania, przeszły na stronę Demokratów. Zaledwie kilka lat później część tych wyborców zasiliła szeregi tzw. „Reaganowskich Demokratów”, stając po stronie polityka, który dążył do ostatecznego upadku „imperium zła”.
Dziś w Stanach Zjednoczonych żyje ponad 8,2 miliona osób przyznających się do polskich korzeni. Choć Polonia nie jest już tak jednolita i wpływowa jak w ubiegłym wieku, jej głosu wciąż nie można lekceważyć. To elektorat, który potrafi zaskoczyć i w kluczowych momentach przesądzić o wyniku wyborów.
Według danych amerykańskiego Biura Spisu Ludności największe skupiska Polonii znajdują się w Illinois (ponad 760 tys. osób), Nowym Jorku (741 tys.), Michigan (720 tys.) oraz Pensylwanii (695 tys.). Poza tradycyjnymi bastionami polskiej diaspory przybywa osób z polskimi korzeniami na Florydzie, w Teksasie i Arizonie. Choć głosy elektorskie z Illinois i Nowego Jorku od dekad przypadają Demokratom i kampania wyborcza w tych stanach nie ma dla Republikanów większego sensu, to walka o poparcie w Michigan i Pensylwanii pozostaje niezwykle zacięta. Jeśli dodać do tego blisko pół miliona Amerykanów polskiego pochodzenia mieszkających w Wisconsin, staje się oczywiste, że ani Republikanie, ani Demokraci nie mogą sobie pozwolić na zignorowanie polonijnego elektoratu ani jego postulatów.
.Po przystąpieniu Polski do NATO oraz zniesieniu wiz do USA dla polskich obywateli organizacje polonijne sprawiały wrażenie, że najważniejsze cele zostały osiągnięte i nie ma już więcej pilnych spraw do załatwienia w Waszyngtonie. Dzisiaj wiemy, że nie można sobie pozwolić na uśpienie aktywności w poczuciu dobrze wykonanej misji, ponieważ działanie na rzecz bezpieczeństwa Polski musi być kontynuowane, dopóki Rosja stanowi zagrożenie. Nikt racjonalny nie zakłada, że miałoby to się zmienić – niezależnie od tego, czy Rosją rządzi Putin, jego ewentualny następca z FSB, czy nawet „postępowy liberał”, którego Zachód przyjąłby z otwartymi ramionami.
Polskie doświadczenie z imperium rosyjskim i sowieckim przemawia za tym, żeby przyjąć najgorsze możliwe scenariusze, a ryzyko jest zbyt duże, by Polonia nie musiała być w stanie gotowości. Wobec trwającej rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie i wojny hybrydowej przeciwko krajom NATO soft power Polonii – przejawiająca się w aktywności publicznej i dyplomacji kulturalnej – powinna stanowić formę reaktywacji i przygotowania na wypadek, gdyby Polska znalazła się w stanie bezpośredniego zagrożenia. Dlatego przypominanie o wspólnych bohaterach, takich jak Pułaski czy Kościuszko, i potencjale wyborczym Amerykanów polskiego pochodzenia ma sprawić, by drzwi do biur kongresmenów i Białego Domu były ciągle otwarte.






