Sztuczne światło w nocy zwiększa ryzyko chorób serca

U osób narażonych na sztuczne światło w nocy zaobserwowano większą aktywność obszarów mózgu odpowiedzialnych za reakcję na stres oraz oznaki zapalenia w ścianach tętnic, co może sprzyjać rozwojowi chorób serca – poinformowali naukowcy z Harvardu.

Gdy mózg odbiera bodźce stresowe, wysyła sygnały, które uruchamiają reakcję immunologiczną i stan zapalny naczyń krwionośnych

.Ich najnowsze badanie jest pierwszym, w którym na podstawie analizy skanów mózgu i zdjęć satelitarnych udało się wskazać biologiczny mechanizm łączący nocną ekspozycję na światło z chorobami układu krążenia.

– Wiemy, że czynniki środowiskowe, takie jak zanieczyszczenie powietrza czy hałas, mogą przyczyniać się do rozwoju chorób serca, ponieważ wpływają na układ nerwowy i naczynia krwionośne, nasilając reakcję stresową. Zanieczyszczenie światłem jest już równie powszechne jak one, ale o jego wpływie na serce nadal wiadomo niewiele – zaznaczył kierujący badaniem dr Shady Abohashem z Harvard Medical School w Bostonie.

On i jego zespół przeanalizowali dane 450 zdrowych, dorosłych osób. Wszyscy uczestnicy przeszli szczegółowe badania, które pozwoliły ocenić aktywność metaboliczną ich tkanek, funkcjonowanie obszarów mózgu odpowiedzialnych za reakcję na stres oraz obecność oznak zapalenia w tętnicach.

Okazało się, że osoby narażone na wyższy poziom sztucznego światła w nocy miały zwiększoną aktywność stresową mózgu, większy stan zapalny w obrębie naczyń i częściej doświadczały poważnych incydentów sercowych.

Zauważono też, że im większe było narażenie na światło nocne, tym poważniejsze zagrożenie dla serca. Każdy wzrost ekspozycji o jedno odchylenie standardowe wiązał się ze wzrostem ryzyka o ok. 35 proc. w ciągu pięciu lat i o 22 proc. w ciągu dziesięciu lat obserwacji. Zależności te utrzymywały się nawet po uwzględnieniu tradycyjnych czynników ryzyka oraz innych elementów środowiskowych, takich jak hałas czy status społeczno-ekonomiczny.

– Gdy mózg odbiera bodźce stresowe, wysyła sygnały, które uruchamiają reakcję immunologiczną i stan zapalny naczyń krwionośnych. Z czasem może to prowadzić do ich usztywnienia, zwiększając ryzyko zawału serca i udaru – wyjaśnił zaobserwowaną korelację dr Abohashem

Sztuczne światło w nocy to zagrożenie dla zdrowia

.Jego zdaniem, aby ograniczyć negatywny wpływ na zdrowie mieszkańców, miasta powinny redukować niepotrzebne źródła światła, stosować osłony na latarniach lub używać czujników ruchu.

– Warto zadbać o to także na poziomie indywidualnym: zapewnić ciemność w sypialni, unikać ekranów telewizorów czy urządzeń elektronicznych tuż przed snem – dodał badacz.

Otrzymane wyniki potwierdzają coraz liczniejsze dowody wskazujące, że ograniczenie nadmiernej ekspozycji na sztuczne światło w nocy stanowi ważne zagadnienie zdrowia publicznego. Kilka dni przed ich ogłoszeniem American Heart Association opublikowało oświadczenie naukowe dotyczące roli rytmów dobowych w zdrowiu kardiometabolicznym i ryzyku chorób. Wskazano w nim, że zanieczyszczenie światłem to istotny czynnik zaburzający zegar biologiczny, który może hamować wydzielanie melatoniny, opóźniać zasypianie i nawet przy niskim natężeniu zwiększać ryzyko chorób sercowo-naczyniowych.

– Nasze wyniki pokazują, że nie jest to tylko uciążliwość. To coś, co realnie zwiększa ryzyko chorób serca. Liczymy, że lekarze i decydenci będą uwzględniać ten fakt w działaniach profilaktycznych – podsumował dr Abohashem.

On i jego zespół planują rozszerzyć badania na większe i bardziej zróżnicowane populacje, testować interwencje ograniczające światło nocne i sprawdzić, czy takie działania poprawiają zdrowie publiczne.

Pacjenci w śpiączce – czy rzeczywiście śpią? Najnowsze odkrycia

.Niektóre osoby w śpiączce mogą w rzeczywistości znajdować się w tzw. zespole zamknięcia, czyli w jakiś sposób być świadome, choć nie są w stanie się poruszać, wydawać dźwięków ani komunikować się z otoczeniem. U części chorych mimo uszkodzenia mózgu nie dochodzi do zaburzenia zdolności myślenia ani kojarzenia – pisze prof. Piotr CZAUDERNA.

pogranicze filozofii, biologii i medycyny. Jednak dość prosta definicja Williama Jamesa, choć pochodząca sprzed ponad 100 lat (1894 r.), wydaje się wciąż bardzo przydatna. Zdaniem Jamesa „normalna ludzka świadomość składa się z seryjnie uporządkowanego w czasie, zorganizowanego, ograniczonego i refleksyjnego stanu świadomości siebie i swojego otoczenia. Co więcej, jest to doświadczenie stopniowalne ilościowo i pod kątem swej złożoności”. Zaburzenia świadomości stanowią nadal kliniczne wyzwanie związane z ich diagnostyką i z leczeniem. Wiążą się również z wyjątkowymi możliwościami fundamentalnych odkryć naukowych z zakresu natury ludzkiej. Zaburzenia te mogą wynikać zarówno z ogniskowych uszkodzeń mózgu, które wywołują szerokie zmiany funkcjonalne, jak i z urazów o bardziej rozlanym charakterze. Stan ten potocznie nazywany bywa śpiączką.

Charakterystyczną cechą kliniczną śpiączki jest całkowita utrata reakcji na pobudzenia spontaniczne lub wywołane bodźcami zewnętrznymi. W zapisie elektrycznej czynności mózgu (EEG) niewidoczne są cykle snu i czuwania, oczy pozostają stale zamknięte i nie pojawiają się mowa ani celowa aktywność motoryczna; chory nie wykonuje poleceń ani nie reaguje na stymulację sensoryczną. Śpiączka jest zwykle stanem samoograniczającym się, który na ogół ustępuje w ciągu 2 tygodni i przechodzi w formę wegetatywną (stan VS) lub w stan minimalnej świadomości (MCS). Stan VS rozpoznaje się, gdy ponownie pojawia się spontaniczne otwieranie oczu pomimo ciągłego braku jakichkolwiek innych zauważalnych zmian w stanie chorego (dowodów na rozumienie języka, werbalnego lub gestów, braku prób komunikacji lub powtarzalnych, celowych zachowań, a także reakcji na bodźce wzrokowe, słuchowe, dotykowe lub bólowe). MCS z kolei jest stanem poważnie zmienionej świadomości, charakteryzującym się obecnością minimalnych, ale wyraźnych dowodów behawioralnych świadomości własnego jestestwa lub otoczenia. Zwykle MCS jest stanem przejściowym odzwierciedlającym poprawę stanu świadomości po przebytej śpiączce lub VS bądź w przypadku postępujących zaników mózgowych w chorobach neurodegeneracyjnych.

Niedawno w bardzo prestiżowym czasopiśmie „New England Journal of Medicine” opublikowana została praca zrealizowana w kilku amerykańskich, europejskich i chińskich instytucjach naukowych pod kierunkiem prof. Nicolasa Schiffa z Weill Cornell Medical College w Nowym Jorku. W ciągu 8 lat badaniami objęto 353 pacjentów z uszkodzeniami mózgu, przebywających w sześciu ośrodkach. Znajdowali się oni w śpiączce lub w stanie wegetatywnym. Dla zbadania stanu świadomości chorych próbowano z nimi nawiązać kontakt, polecając, żeby przez 15-30 sekund wyobrazili sobie pewne zajęcia, takie jak gra w tenisa, pływanie lub spacer wokół domu. Powtarzano to siedmiokrotnie co pięć minut. U pacjentów, którzy zachowali jakiś stan świadomości, przy użyciu rezonansu magnetycznego oraz badania EEG wykrywano w tym czasie aktywność mózgu. Pacjenci z urazem mózgu, którzy nie reagują na polecenia, mogą więc wykonywać zadania poznawcze, co jest wykrywalne za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) i elektroencefalografii (EEG). Zjawisko to, znane jako dysocjacja poznawczo-motoryczna, nie zostało dotąd systematycznie zbadane na dużej grupie osób z zaburzeniami świadomości. Czas, jaki upłynął między urazem mózgu a eksperymentem, wynosił średnio ok. ośmiu miesięcy. U połowy badanych czynnikiem, który wywołał śpiączkę, był uraz mózgu. U 25 proc. uczestników badania, u których nie występowała obserwowalna odpowiedź na polecenia, wykryto dysocjację poznawczo-motoryczną. Występowała ona częściej u pacjentów młodszych, a także wtedy, gdy od urazu upłynął dłuższy czas, a czynnikiem powodującym śpiączkę był przede wszystkim uraz mózgu. Natomiast wśród uczestników badania, którzy wykazywali obserwowalną odpowiedź na polecenia słowne, aktywność fMRI lub EEG w odpowiedzi na zadanie poznawcze widoczna była u więcej niż jednego na trzech chorych (dokładnie 38 proc.). Oznacza to, że spośród tych, którzy byli w śpiączce lub w stanie wegetatywnym, aktywność mózgu wykryto co najmniej u co czwartej osoby. Podsumowując, można stwierdzić, iż znaczna część osób pozostających w śpiączce była w jakiś sposób świadoma tego, co się dzieje w ich otoczeniu. Potwierdza to także wcześniejsze badania, opublikowane w 2019 r., choć tam zbliżone obserwacje dotyczyły ok. 10 proc. pacjentów w śpiączce.

Kluczowy postęp w naszym rozumieniu zaburzeń świadomości nastąpił dzięki zastosowaniu tzw. obrazowania funkcjonalnego, które w zależności od zastosowanej techniki może mierzyć aktywność metaboliczną, hemodynamiczną lub elektryczną ludzkiego mózgu. Obecne leczenie pacjentów z zaburzeniami świadomości ma dwa główne cele – zapobieganie wtórnym powikłaniom medycznym oraz przywrócenie funkcji poznawczo-behawioralnych. Co ciekawe, jedyną obecnie terapią, która wiąże się z przyspieszeniem odzyskania przytomności, o udowodnionej skuteczności w oparciu o randomizowane, kontrolowane badanie pacjentów z podostrymi pourazowymi zaburzeniami świadomości, pozostaje osławiona i znana z prób leczenia COVID-19 amantadyna. Mimo pewnych postępów w tej dziedzinie opieka nad pacjentami z zaburzeniami świadomości pozostaje niewystarczająca i to mimo iż testowane są obecnie różnorakie terapie farmakologiczne i neuromodulacyjne.

Wielu lekarzy nadal postrzega stan takich chorych jako beznadziejny i niemożliwy do poprawy. Jak zwraca uwagę amerykański etyk z uniwersytetu Cornell, Joseph Fins, ten wszechobecny nihilizm stanowi dziedzictwo ruchu na rzecz prawa do śmierci, który wpływa na wzorce praktyk medycznych i skutkuje postrzeganiem pacjentów z poważnym uszkodzeniem mózgu przez pryzmat końca ich życia, co pozostawia ich zmarginalizowanych i odizolowanych od owoców rozwijających się bujnie neuronauk.

Pomimo doniesień, że aż 68 proc. pacjentów z urazowym uszkodzeniem mózgu objętych rehabilitacją szpitalną może odzyskać przytomność, a spośród nich prawie 20 proc. odzyskuje niezależność funkcjonalną, rodzinom pacjentów przebywających na oddziałach intensywnej terapii rutynowo doradza się podjęcie decyzji o wstrzymaniu terapii podtrzymującej życie. W niektórych krajach być może wynika to częściowo z rozwoju transplantologii i chęci pozyskania zgody na dawstwo narządów, zanim prognozy pacjenta, a nawet diagnoza będą w pełni jasne.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-piotr-czauderna-spiaczka/

PAP/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 listopada 2025